Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

Cas spędził noc z Amelią, uzgadniając, że wyprowadzi się rano. Skoro go nie wyrzuciła to chciał być z nią jeszcze kilka godzin. Nie chciał odchodzić, nawet jeśli chętnie spałby z Deanem, ale mógł z nim spać od kolejnej nocy. Tutaj najpewniej był po raz ostatni. 

Kiedy rano zadzwonił budzik, niechętnie wstał i zaczął pakować swoje rzeczy do walizki. Nie miał wiele - właściwie tylko ubrania i kilka książek. Owszem, teoretycznie meble, telewizor i reszta była kupowana za jego pieniądze, ale po co miał to zabierać? Żeby utrudnić swojej rodzinie życie?

Gdy już się spakował, ruszył w stronę kuchni, gdzie była już cała jego rodzina i najpierw przytulił Amelię. Gdyby nie to, że przyszedł z walizką, można by pomyśleć, że wszystko jest w porządku.

- Wyjeżdżasz gdzieś? - spytał Jack.

Cas pokręcił głową i Claire już wiedziała. Było w szoku. Przecież mama musiała wiedzieć. Nie była zła? Nie wyrzuciła go? Nie zrobiła awantury?

- Wyprowadzam się - powiedział niepewnie. - Niedaleko, będę przychodził.

Jack spojrzał na niego zszokowany. Nie był głupi, wiedział gdzie ten się wyprowadza.

- Mówiłeś, że to koniec - powiedział ostro. - Rok temu mówiłeś, że z wami koniec!

- Jack... - powiedział smutno Cas. Wiedział, że chłopak będzie wściekły, gdy się dowie.

- Zrobiłeś ze mnie głupca - niemal krzyknął. - Ufałem ci, Cas! Przepraszam, Amelio, tak mi przykro...

- Jack, ale ja wiedziałam - wyznała Amelia, a chłopaka wcięło.

- Co?! - spytał niedowierzając. - To czemu on wciąż tu jest?!

- Wyjaśniliśmy sobie wszystko, jest w porządku - powiedziała. - Zostaniemy przyjaciółmi. Żadne z nas nie miało wpływu na to...

- Moglibyście być razem, macie dziecko. Nie musi być pedałem! Sam wybrał tę drogę! Jak w ogóle możesz go bronić?!

- Myślisz, że to wybór, Jack? - spytała Claire, włączając się do dyskusji. - Orientacja nie jest wyborem, ale homofobia już tak. 

- Nie jestem homofobem, ale to rozbijanie rodziny! 

- Będę kilka metrów dalej, będę codziennie przychodzić...

- Nie chcę cie więcej widzieć - powiedział, zabierając plecak i ruszając w stronę drzwi. - Wrócę może jutro, cześć.

- Jack! - zawołał Cas, ale chłopak go zignorował. Mężczyzna westchnął zrezygnowany. Nie chciał tracić tego chłopaka. Jack był dla niego niemal jak rodzony syn.

Amelia położyła dłoń na ramieniu męża.

- Daj mu czas. Zrozumie.

Mężczyzna skinął słabo głową. Wiedział, że to trochę zajmie, ale Jack był dobrym dzieciakiem i z czasem pogodzi się z nową sytuacją. Miał nadzieję, że nastąpi to prędzej niż później.

- Pójdę już - powiedział Cas, przytulając Amelię i Claire jednocześnie. - Przyjdę po pracy. Kocham was.

- Powodzenia, tato - powiedziała Claire. - I też cię kocham.

Cas uśmiechnął się lekko i pocałował córkę w czoło, jak robił to jeszcze do niedawna, aż Claire zaczęło to nieco denerwować. Dzisiaj jednak się nie zdenerwowała.

Wziął walizkę i ruszył do Deana, który, zgodnie z informacją z SMSów, które Cas wysłał mu w nocy, czekał na niego. Kiedy tylko Novak przekroczył próg jego domu, przyciągnął go mocno do siebie. 

- Jak było?

- Dobrze. Zareagowała jak prawdziwy anioł. 

- Między wami w porządku?

- Chyba tak. Zaproponowała spotkanie we trójkę. 

- Kiedy?

- Kiedy będziesz na to gotowy. 

Dean westchnął.

- Więc możemy spotkać się nawet dzisiaj, jeśli ty jesteś na to gotowy.

Cas przytaknął. Był gotowy. Zastanawiał się tylko, czemu Amelia chciała, aby spotkali się razem.

N/A

Next pewnie w czwartek dopiero

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro