Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Cas, po kilkugodzinnym spotkaniu z Charlie, Deanem i Jo oraz po kilku kieliszkach wina, wrócił do domu, gdzie czekała go najcięższa rozmowa od lat. Zanim otworzył drzwi, wziął głęboki oddech.

Jeśli cię wyrzuci, możesz tu przyjść. Będziemy czekać - powiedział Dean na pożegnanie. Martwił się o Casa i owszem, chciał, aby Novak zamknął ten rozdział, ale to miało się stać za jakiś czas. Mimo wszystko wspierał go w tej decyzji i miał nadzieję, że nie będzie tak źle. Chociaż ciężko było przewidzieć, co można by tu uznać za "złe".

Novak wszedł do środka. Dochodziła północ, więc nie zdziwił się, kiedy zobaczył, że Amelii nie ma ani w kuchni, ani w salonie. Znalazł ją w sypialni. Otworzyła oczy, lekko je mrużąc, gdy zapalił światło.

- Wróciłeś - powiedziała cicho.

Mężczyzna skinął głową i przysiadł na łóżku poddenerwowany.

- Co się dzieje? - spytała, widząc niepokojące zachowanie męża.

- Nie mogę już dłużej cię okłamywać - powiedział słabo. - Chciałem czekać aż Claire i Jack pojadą na studia, aby nie niszczyć rodziny, ale to samolubne i nie fair w stosunku do ciebie...

- Cas, co się dzieje?

Cas zamknął oczy i pokręcił lekko głową. To go wykańczało. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo męczyło go to dotąd psychicznie. Wiedział, że gdy tylko wyzna jej prawdę, poczuje ulgę, ale nie wiedział jak wielką.

- Nie chcę cię tracić ze swojego życia. Jesteś matką mojego dziecka...

- Zaczynam się bać.

- Okłamałem cię.

Kobieta pokręciła głową.

- Nie rozumiem...

- Kiedy pytałaś czy jestem gejem. Okłamałem cię - wyznał. - Mam kogoś od jakiegoś czasu. Przepraszam.

Amelia podniosła się i spojrzała na niego poważnym wzrokiem.

- Wiem.

Cas zamarł. Nie miał pojęcia jak na to zareagować. Wiedziała? I nic nie powiedziała? Nie rozumiał.

- Od kiedy?

- Od kiedy się tu pojawił. I wiem czemu to ukrywałeś. Rozumiem.

- Nie jesteś zła?

- Na początku byłam. Chciałam cię wyrzucić. Ale porozmawiałam z kimś i zrozumiałam, że nie mam o co. Tak naprawdę nigdy nie miałam szans, prawda?

Cas uśmiechnął się smutno.

- Nie - wyznał.

- Od kiedy wiesz, że jesteś... no wiesz?

- Gejem? - spytał, a ona przytaknęła. - Myślałem o tym od liceum, ale zrozumiałem dopiero niedługo po naszym ślubie.

- Więc czemu się ze mną związałeś?

- Ludzie tego nie popierali, myślałem, że to sobie uroiłem, że to przejdzie kiedy poznam właściwą dziewczynę. I poznałem tę dziewczynę, ale to nie przechodziło. Chciałem powiedzieć ci po powrocie z Afganistanu, ale kiedy zobaczyłem Claire, nie potrafiłem. Nie chciałem, aby wychowała się bez ojca. 

- Co stało się w Afganistanie? Nigdy o tym nie mówiłeś. Jedyne co wiem wynika z tego, co mamroczesz, kiedy masz koszmary.

- Moi przyjaciele ginęli. Byli dla mnie jak bracia. Każdy koszmar jest o ich śmierci - wyznał ze łzami w oczach. Nigdy nikomu o tym nie mówił. Z Deanem o tym nie rozmawiali, bo nie chcieli wracać do tamtych wydarzeń. 

- Ale nie wszystko było złe, prawda?

Pokręcił głową, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- On pomógł mi to przetrwać. Był jeszcze dzieciakiem. Powtarzał jedną klasę w liceum, trafił tam od razu po szkoły. Początkowo chciałem go chronić, bo był za młody, aby tam umrzeć, ale to on ocalił mnie. Ocalił mi życie. Dwa razy. Byłem nieostrożny, prawie nadepnąłem na minę, która przez wcześniejszy wybuch była widoczna. On mnie odciągnął. Potem postrzelili mnie w ramię. Zahamował krwotok i zaniósł mnie do punktu medycznego. Potem codziennie przychodził sprawdzać co ze mną. Wtedy się do siebie zbliżyliśmy. 

- Co się stało, że wróciłeś do nas? Czemu do niego nie odszedłeś?

- Nie chciałem rozbijać rodziny. On też miał dziewczynę, byli wtedy razem już trzy lata. Ustaliliśmy, że tak będzie najlepiej. A potem tu przyjechał. Po piętnastu latach znowu go zobaczyłem i wtedy zrozumiałem, że cały czas tęskniłem. To było tak, jakby los chciał, żebyśmy znowu na siebie trafili...

- Więc idź do niego - powiedziała, ujmując delikatnie jego dłoń. - To kilka metrów stąd. Możesz tu codziennie przychodzić do dzieci, do mnie. Nie musimy być razem, żeby Claire miała ojca i żeby Jack wciąż traktował cię jak drugiego ojca. Wiem, że się nie zmienisz. Jeśli Dean da ci szczęście, powinieneś być z nim otwarcie. Ukrywaliście się chyba odkąd tu przyjechał. Nie widziałam, żebyś był zły, żeby coś było między wami nie tak, więc chyba do siebie pasujecie.

- Myślałem, że jesteś nietolerancyjna - powiedział zdezorientowany. - Mówiłaś homofobiczne rzeczy, czemu tak teraz reagujesz?

- Jestem wierząca, ale wiara nakazuje miłować ludzi, nie ich nienawidzić. Wybaczać tyle razy, że ich nie zliczysz, czyli zawsze. Wielu ludzi o tym zapomina, ale nie ja. Miałam nadzieję, że sprowokuję tym ciebie i Claire. Nie wiedziałam, jak inaczej z wami o tym porozmawiać.

Cas spojrzał na żonę zdezorientowany.

- Przecież wiesz o niej - powiedziała. - Czemu się dziwisz?

- Nie wiedziałem, że ty wiesz.

- Nie jestem ślepa, Cas. Wiem, że Kaia to nie tylko przyjaciółka.

- Claire wie, że wiesz?

Amelia pokręciła głową.

- Dam jej czas, tak jak dałam go tobie. Tak będzie najlepiej.

Cas skinął głową.

- Mogę z nią porozmawiać, żeby się na ciebie otworzyła. Boi się twojej reakcji, dlatego nic nie mówi.

Kobieta westchnęła.

- Porozmawiaj jeśli chcesz. Jaka jest twoja decyzja? Chcesz do niego iść?

Cas przygryzł wargę.

- Nie będziesz płakać, jeśli odejdę? Nie chcę, żebyś płakała.

- Nie - zapewniła go. - Idź do niego. Naprawdę. 

- Napisz, gdybyś płakała. Chcę być twoim przyjacielem. Jeśli mi pozwolisz.

Amelia przytuliła go, co trochę zaskoczyło Casa. Odwzajemnił uścisk i schował głowę w jej szyję.

- Masz za dobre serce, Cas. Chociaż raz idź za własnym szczęściem. Dean nim jest. Oboje to wiemy.

Cas wiedział, że miała rację i nawet nie potrafił wyrazić tego, jak bardzo jest jej wdzięczny.

N/A

Next jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro