Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

vii. odbicia


rozdział siódmy
lustro



                Z biegiem czasu dopracowałam do perfekcji technikę makijażu. Właśnie takie są zalety posiadania matki, która wygląda jak modelka i jednocześnie jest bardzo zapracowana — ma się dużo czasu na odkrywanie nowych rzeczy.

Kiedy patrzyłam w lustro, widziałam kogoś, kogo nie lubiłam. Nie miałam żadnych kompleksów. Po prostu zrobiłam wiele okropnych rzeczy i to między innymi z mojego powodu się tu przeprowadziliśmy.

Ale mojej matce piękno przychodziło z łatwością. Zawsze jej towarzyszyło i dbała o nie, jakby było jej czwartym dzieckiem. Zwykle mawiała „Jeśli widzą, gdzie kończy się makijaż, a zaczyna twarz, to oznacza, że robisz to źle" i się z nią zgadzałam.

– O czym robisz projekt? – zapytałam, gdy weszłyśmy do CVS. – Ja wykorzystam listy, które wysłał mi tata.

– Spodobają im się.

Na chwilę zamilkłam.

– Zostań z Ginny, muszę coś wziąć.

Udała się w stronę apteki znajdującej się na tyłach sklepu, po czym się rozejrzała, czekając na swoje miejsce w kolejce.

– W czym mogę pomóc? – zapytała farmaceutka. Jej rude włosy były związane w kucyka.

– Poproszę tabletkę „dzień po". – Uśmiechnęłam się do niej.

Nigdy wcześniej nie czułam się aż tak zestresowana. Ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Kobieta zmierzyła mnie oceniającym wzrokiem.

– Nie jesteś trochę za młoda, żeby uprawiać seks?

Posłałam jej wymowne spojrzenie.

– Poprosiłam o tabletkę „dzień po", a nie o pani opinię.

Nieznajoma przewróciła oczami, a następnie postawiła opakowanie na ladzie.

– Masz kupon zniżkowy?

– Chyba nie. Ile płacę?

Farmaceutka obserwowała, jak przeszukuję swoją torbę w poszukiwaniu pieniędzy.

– Pięćdziesiąt dolarów. Wiesz, zazwyczaj chłopaki to kupują.

Położyłam banknot na blacie.

– Nie płacą pani dodatkowo za wyrażanie swoich opinii.

Po tych słowach wróciłam do swojego rodzeństwa.

– Macie już wszystko?

Ginny zmierzyła wzrokiem przedmiot, który trzymałam w dłoni.

– Po co kupujesz antykoncepcję?

– To dla koleżanki. – Wzruszyłam ramionami, wkładając opakowanie do torebki. – Chodź, Austin już jest gotowy.





                Może i mama nauczyła mnie wiele o makijażu, ale nie nauczyła mnie niczego o chłopakach. Mówiła też wiele o seksie, jednak nawet nie poruszyła tematu chłopaków. To nie było tak, że całkowicie unikała rozmowy o tym. Po prostu tak jakoś wyszło. Żadna z nas o tym nie wspominała, a Austin nie wykazywał żadnych oznak, że może być gejem.

– Co oglądamy? – zapytałam siostrę.

– Maxine nas zaprosiła.

– Ginny, nie chcę tam iść. Mam dużo pracy domowej, a poza tym ma dużo na głowie.

– Uprawiasz seks? – Zmieniła nagle temat, wyjmując z mojej szafy koszulkę.

– Co? Czemu w ogóle pytasz? Oczywiście, że nie, głuptasie.

– Okej. – Do pokoju weszła już ubrana Maxine. – Idziecie? Powiedziałam waszej mamie, że idziemy do kina.

Zmierzyłam ją wzrokiem.

– Po pierwsze: jak weszłaś do naszego domu? Po drugie: myślałam, że naprawdę idziemy do kina.

– Oczywiście, że tam nie idziemy. W kinie jest strasznie nudno. Pospieszcie się – nakazała brunetka, dlatego wstałam i związałam włosy w koka.

– Idziesz w tym? – spytała Ginny, wskazując na mój ubiór. Miałam na sobie spodnie od piżamy w kratę oraz ciemnoszarą bluzę z kapturem.

– Tak, a co?

Miałam wrażenie, że zaraz się popłaczę bez powodu.

– No dobra. Brodie już nie może się doczekać, aż znowu cię zobaczy.

– To prawda czy mu to wmówiłaś?

Zamknęłam za nami drzwi.

– Mówiłam, że się dowie. – Westchnęła Ginny.

Jeszcze przez chwilę szłyśmy, aż w końcu znalazłyśmy się pod jednopiętrowym, białym domem. Dach był brązowy, a drzwi frontowe zielone. Dziwne.

– Kto tu mieszka? – zapytałam, kiedy Maxine dwukrotnie zapukała w drewno.

– Brodie.

Wtedy drzwi szeroko się otworzyły.

– Przyszły! – zawołał jakiś chłopak. Był dość umięśniony, a jego czarne włosy podkreślały równie ciemne oczy. – Hej, jestem Press.

– Dallas. – Odwzajemniłam jego uśmiech, po czym weszłam do środka zaraz za Maxine.

– Chodźcie, wszyscy są w piwnicy.

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

Minęło mniej więcej dwadzieścia minut, a ich rozmowy dotyczyły wyłącznie chłopaków i narkotyków. Press był naćpany przez cały czas trwania naszej wizyty, natomiast Ginny nawet się nie odzywała. Chciała coś powiedzieć, ale z jakiegoś powodu trzymała buzię na kłódkę.

– Daj. – Kiwnęłam głową w stronę bongo. Na uśmiechach Pressa zagościł uśmiech, kiedy podawał mi fajkę wodną.

– Przynajmniej jedna z was nie jest nudziarą.

– Ginny nie jest nudziarą, to wy jesteście nudni.

Mocno się zaciągnęłam, czując ciepło aż w gardle. Ułożyłam usta w kształt literki O, po czym zaczęłam robić kółka z dymu.

– Cholera. – Zaśmiał się Brodie, a pozostali obserwowali, jak podaję przedmiot siostrze. – Chcesz spróbować?

Nie zmierzałam pozwolić, by wyśmiewali się z mojej siostry. Ginny jednak wyglądała na niepewną.

– Nie musisz, jeśli nie chcesz – zapewniłam ją.

– Nie działa na ciebie presja rówieśnicza – zażartował Press.

– Ginny, nie musisz. Nigdy nie słuchaj nikogo, kto nazywa się Press.

Dziewczyna wyjęła mi bongo z rąk.

– Nie, włóż tam usta – poleciła jej Maxine.

Ginny to zrobiła oraz się zaciągnęła, przez co od razu zaczęła kasłać.

– Chwila, gdzie jest Austin?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro