Capítulo 9
Tini
Dzisiaj kolejny dzień szkoły. Od ostatniego wydarzenia z Pepe, dużo się zmieniło. Nie mam z nim żadnego kontaktu i nie chcę. Zamieszkałam u Jorge, jesteśmy świetnymi przyjaciółmi i mimo tamtych wydarzeń, dogadujemy się świetnie. Czasami mam wrażenie, że uczucia do Blanco wracają, ale nie chcę na razie być w żadnym związku, a szczególnie teraz gdy ledwo załatałam dziurę po wcześniejszym. To poczeka.
Dochodzę do szkoły i od razu atakuje mnie Lisy, moja najlepsza przyjaciółka.
- Czy ty serio mieszkasz z naszym przystojnym nauczycielem? - zapytała i zrobiła piękne oczka.
- Tak, ale nie będę ci powtarzać. Jesteśmy tylko, powtarzam tylko przyjaciółmi, a tobie nic do tego. Okey? - powiedziałam szybko.
- No dobra, luz. - oznajmiła.
- A co u ciebie, jak weekend minął? - zapytałam.
- Jakoś zleciał, dużo nauki, bo niedługo sesja, ale dałam radę.
- To dobrze. Chodźmy lepiej już na lekcje bo spóźnimy się na ukochany w-f z panem Blanco. - zaśmiałyśmy się obie i udałyśmy się na halę sportową.
Udałyśmy się od razu do szatni. Przebierały się tam już pozostałe dziewczyny. Zrobiłyśmy to szybko i udałyśmy się pierwsze w stronę boiska. Stanęłyśmy na linii, a Jorge, który patrzył w swój zeszycik, podniósł głowę i oniemiał. Był zdziwiony. To prawda, zazwyczaj czeka piętnaście minut na wszystkie dziewczyny.
- Macie ode mnie dużego plusa, za punktualność. Jako jedyne stoicie tu przed czasem. W końcu kapitan zespołu, nie powinien się spóźniać. - ostatnie słowa skierował do mnie.
- Nigdy. - zaśmiałam się lekko.
- Poczekamy na pozostałe dziewczyny i zaczniemy lekcję. Panno Stoessel, zostań po zajęciach, musimy omówić pewne szczegóły dotyczące meczu, który gramy w przyszłym tygodniu. - oznajmił i wyszedł na chwilę. Uśmiechnęłam się.
Po jakimś czasie, robiliśmy rozgrzewkę, a później graliśmy w siatkówkę. O dziwo Blanco zmienił sport. Graliśmy w hokeya. Od dzieciństwa nie lubiłam tego sportu. No ale cóż, nie warto się sprzeczać z nauczycielem, a szczególnie z tym, który jest twoim przyjacielem.
Już miałam mieć piłkę i posunąć ją do bramki, gdy nagle poczułam silny ból w piszczelu. Ta idiotka Emma mnie uderzyła.
Jorge odgwizdał faul i podbiegł do mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Nie, ale trochę mnie noga boli. - pokazuję na miejsce bólu.
- Lepiej niech to sprawdzi pielęgniarka. Wy grajcie dale! - powiedział i gwizdnął. Ruszyliśmy do pielęgniarki.
Byłam pierwszy raz u tutejszej pielęgniarki, gdy mnie zobaczyła od razu chciała zdjęcie, ale Jorge ją uspokoił. Wytłumaczył wszystko i po chwili miałam robione badania.
- Panno Stoessel, ma pani nadwyrężony mięsień piszczelowy. Zalecam zwolnienie z w-fu do końca przyszłego tygodnia. - powiedziała kobieta.
- Jak to do przyszłego tygodnia? - wtrącił się Jorge. - Mamy mecz w przyszłym tygodniu.
- Jeśli w nim zagra, stan się pogorszy, a chyba pan tego nie chce, panie Blanco? - wyjaśniła.
- Będę odpoczywać i pewnie się zagoi do przyszłego tygodnia. Będzie dobrze. - oznajmiłam.
- I taka postawa mi się podoba. - odrzekła pielęgniarka.
- Ważniejsze jest twoje zdrowie, przełożymy mecz. Tylko masz wyzdrowieć. - uśmiechnął się lekko.
- Obiecuję. - uśmiechnęłam się.
Po chwili wróciliśmy na salę. Siedziałam na ławce i obserwowałam grę pozostałych. Jorge od czasu do czasu zerkał na mnie, co mnie rozpraszało. W końcu był koniec zajęć z Panem Blanco. Teraz czekało mnie najtrudniejsze, przedmiot z najgorszą babką "Angielski w literaturze i sztuce". Dwie godziny udręki. Na szczęście mam usprawiedliwienie jak coś. Jak fajnie że ta kontuzja przydarzyła się dzisiaj. Czas zmierzyć się z tym okropnym przedmiotem.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, długo mnie nie było, ale to dlatego że brak weny i dużo nauki mnie przerosły. Obiecuję że to się skończy kiedyś i wrócę pełna pomysłów. Dziękuję że mimo to nadal jesteście ze mną, dziękuję, że jest tu was 330! Od 5 lat mam wattpada a Was jest coraz więcej. Dziękuję ❤️
Nowa książka uległa zmianie. Miała być książka "Tú Y Yo" Leonetta ale zamiast Leonetta będzie Sebastini. Jeszcze dzisiaj stworzę okladke. PREMIERA 9.05.2019!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro