Capítulo 4
Szłam tak i szłam przez ciemne ulice. Nie widziałam co ze mną się może stać, ale wiedziałam, że tylko tak uwolnię się od problemów. Nagle poczułam czyjeś dłonie. Poczułam zapach perfum, które skądś znałam. Twarzy nie widziałam a głos był jakby za mgłą. Byłam przestraszona, nie widziałam kto mnie trzyma. Byłam bezsilna bezradna. Marzyłam wtedy o śmierci. Nic mnie nie trzymało przy życiu. Muzyka, była tylko odskocznią od tego wszystkiego co mnie otacza. Jorge, nie może ze mną być, a ja go kocham. Ma dziewczynę, której pewnie się oświadczy. W pewnej chwili usłyszałam odgłos należący do wilka. Przestraszyłam się bardziej. Wtedy usłyszałam ten dziwny głos kogoś, kto mnie trzymał za rękę.
- Nie okazuj, że się boisz. On wyczuwa twoje wszelkie słabości. Pomyśl tylko o tym, że każdy może być szczęśliwy bez względu na wszystko. Czuj się jak przy kimś kogoś bardzo kochasz. Nie chodzi o rodziców, tylko o osobę, którą darzysz wielkim uczuciem a boisz się tego. Jesteś jak wilczyca, która pilnuje swojego stada. Nie możesz się bać, bo inaczej stracisz wszystko...
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Bałam się cholernie. Postanowiłam opanować swój umysł. Poczułam, że "ktoś" bierze moją rękę i kładzie na grzbiecie wilka. Obiecałam, że się nie będę bać.
- Nie rozumiem, czemu mi to mówisz... Ja niczego się nie boję.
- Miłości się boisz, bo twierdzisz, że jest niebezpieczna i niemożliwa. Posłuchaj swojego serca. A zrozumiesz, że miłość jest wszystkim tylko musisz w to uwierzyć.
Myślałam nad tymi słowami. Wtedy moja ręka wylądowała na jego klatce. Czułam bicie serca. Bicie, należące do osoby zakochanej. Wiedziałam na pewno ze to chłopak, bo po perfumach wszystko się rozpozna. Z resztą czułam mięśnie na klatce.
- Nie zawiedź mnie...
Spojrzałam do góry i ujrzałan Jorge. Po chwili zniknął. Zastanawiałam się, czemu on mi to mówił. Bałam się własnych myśli.
Ale postaram się aby tak było jak mi powiedział, tylko nie wiem w jakim celu będzie to dążyć.
Jorge. Te imię chodziło mi po całym umyśle.
~*~
- Tini obudź się. Miałaś dziwny sen. - powiedziała Lisy, która siedziała obok mnie.
Spojrzałam niepewnie i zorientowałam się, że jesteśmy na zajęciach z Panem Blanco. Na szczęście go nie widziałam. Musiał gdzieś wyjść.
- Przepraszam, musiało mi się zasnąć. Całą noc myślałam nad tą drużyną siatkarską.
- Może tak, ale mówiłaś przez sen Jorge, Jorge... - zarumieniłam się, a przyjaciółka pewnie to zauważyła, bo mówiła dalej. - Spokojnie, pana Blanco tu nie było.
- Ulżyło mi. Gdyby to Jorge usłyszałam pomyślałby sobie, że jestem wariatką.
- No myślę, że pomyślałby, że jesteś przeuroczą wariatką o złotym sercu.
Lisy to naprawdę dobra przyjaciółka, wesprze mnie w każdej sprawie nawet tą z Blanco. Nie sądziłam, że mogę poza przyjaciółmi z trasy czy z serialu, mieć taką przyjaciółkę. Znamy się nie długo, ale ja wiem, że ona mnie nie zawiedzie.
- Dziękuję Lisy, za pomoc, za to, że mnie wspierasz i za wszystko. - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciółkę.
Gadałyśmy i śmiałyśmy się, kiedy do sali wszedł Jorge. Wyglądał inaczej, włosy miał w pięknym nieładzie i zgoloną brodę. Wyglądał cudownie. Stop, Martina. Chciałaś o nim zapomnieć a teraz co? Ogar...
- Witajcie, poproszę kilka osób, które przedstawią swój projekt na wybrany temat. Będzie to możliwość zapoznania się i poznania lepiej. Wydaje mi się, że to dobre rozwiązanie na tym kierunku studiów.
Jako pierwszą zapraszam Martinę.
Gdy usłyszałam swoje imię, zaczęłam myśleć o różnych rzeczach na raz. Obawiałam się, że projekt nie spodoba się Jorge, albo będę miała za dużo błędów albo... No właśnie albo. Poszłam na środek i wypuściłam powietrze. Czułam wszystkich wzrok na siebie w tym Jorge. Postanowiłam skupić się na zadaniu. Chociaż nie do końca było po mojej myśli.
- A więc przygotowałam projekt o muzyce, która odegrała w moim życiu bardzo istotną rolę. - zaczęłam drżącym głosem. Nie mogłam nic dopowiedzieć.
- Martina, wszystko w porządku? - zapytał mnie Jorge.
- Nie wiem, nie mogę... - zesmutniałam.
- Okey, zostań po zajęciach, powiesz mi co się dzieje. - powiedział a ja przytaknęłam głową. Poszłam do swojej ławki.
Teraz była kolej Lisy. Szło jej nieźle. A ja wypadłam jak kretynka. Taka odważna, stawiająca czoło wszystkim, a tu nagle bezradna. Wydaje mi się, że to ma związek z moim dzisiejszym snem. Oby nie okazał się prawdą.
Po wystąpieniu Lisy, czas na pozostałe osoby. Zleciało to szybko i każdy dostał dobrą ocenę. Czas na mnie. Muszę znowu stawić czoło Panu Blanco. Boję się, że znowu wyjdzie coś nie po mojej myśli i będę tego żałować. Obym się myliła.
Kiedy wszyscy wyszli, Jorge poprosił mnie abym usiadła przed jego biurkiem i powiedziała co mi jest. Wiem, że mnie zna i mniej więcej wie jakie mam wątpliwości.
Zrobiłam tak jak nakazał.
- Martina, znam Cię i wydaje mi się, że coś cię dręczy. Nigdy nie bałaś się wystąpień szczególnie przed publiką, przecież jesteś piosenkarką. Powiesz mi czy będziesz to trzymać w środku, dla siebie? - zapytał a ja musiałam mu przyznać rację.
- Po prostu mam dużo na głowie. Nie daję radę. Wczoraj zadzwonili do mnie z wytwórni i prosili abym wróciła, bo bardzo im mnie brakuje. Nie zgodziłam się, bo przerwa dobrze mi zrobi. Szczególnie teraz. A jeszcze ten sen... - ugryzłam się w język.
- Jaki sen? - zapytał ze zdziwieniem, mnie to też dziwiło, że chce wiedzieć.
- Śnił mi się chłopak, który... był z wilkiem, twierdził, że się boję swoich uczuć i uciekam przed nimi. Później zobaczyłam, że to... ty Jorge. - powiedziałam niepewnie.
Ujął moją rękę i zaczął ją głaskać kciukiem.
Zrobiło mi się lepiej, bo ten sen naprawdę mnie przestraszył. Nie wiedziałam co oznacza. Jorge popatrzył na mnie, po czym lekko się uśmiechnął.
- Miałem taki sam sen, tylko z tobą w roli głównej. - powiedział a mnie zatkało. - Tak Tini, też się boję swoich uczuć i uciekam przed nimi.
- Jak to?
- Już od dwóch miesięcy nie jestem ze Stephie. Rozstaliśmy się, bo oboje uznaliśmy że tak będzie najlepiej. Stephie była zła, że rzuciłem karierę dla nauczyciela. - wytłumaczył a ja miałam zaszklone oczy.
- Nie pytałam o to. Jak to uciekasz przed swoimi uczuciami. - czułam, że to pytanie jest nie na miejscu.
- Uciekam, bo boję się, że druga osoba, w której się zakochałem odrzuci moje względy. - popatrzył mi w oczy.
- Jorge, ja do ciebie nic nie czuję, mówiłam ci już to. - powiedziałam i spuściłam wzrok.
- Nadal będziesz zaprzeczać?
Popatrzyłam na niego pioronującym wzrokiem. Już miałam odejść, kiedy jego ręka przyciągnęła mnie do siebie. Staliśmy i patrzyliśmy na siebie. Odległość jaka była między nami była bardzo mała.
- Nie, Jorge przepraszam... - wyswobodziłam się z jego uścisku i wzięłam torbę i wybiegłam z klasy, zostawiając go tam samego.
Może ja faktycznie boję się uczuć i ten sen jest realistyczny. Jestem jak wilczyca, która pilnuje swojej watahy. Tą watahą jest moje serce, które szuka odpowiedzi na pytanie: Kogo ja kocham? Do kogo należy moje serce?
Wiedziałam jedno, że to serce należy do jednego. Do Jorge. Lecz było to niemożliwe, bo się bardzo bałam tego co się wydarzy.
~*~
Rozdział 4! Czekam na komentarze i gwiazdki. Liczę na jakieś opinie.
Kolejny niedługo. Teraz mam przygotowania do sesji i nie mam czasu na nic. Wykładowcy rzucili nas w głęboką wodę i zadają dużo testów na zaliczenie.
Obiecuję, że jak to się skończy wrócę z podwójną dawką pomysłów.
Dziękuję, że ze mną jesteście.
Kocham Was ❤️
Tinita
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro