Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

"Życie nigdy nie będzie sprawiedliwe."

Weszłam do pustego domu.

Zapewne moja rodzicielka wróci dopiero pod wieczór.

Plecak rzuciłam w kąt.

Poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę, z której wzięłam miskę z makaronem oraz sosem pomidorowym.

Wstawiłam miskę do mikrofalówki, od razu podgrzałam.

Kiedy jedzenie było gotowe, usiadłam przy wysepce kuchennej, od razu zjadłam, następnie miskę odstawiłam do zmywarki.

Poszłam do salonu, gdzie położyłam się na kanapie.

Włączyłam telewizor, w którym leciały same bzdury.

Zostawiłam na jednym z moich ulubionych seriali "Teen Wolf", wydawał się w miarę odpowiedni.

***

Właśnie ubierałam moje znoszone adidasy, wzięłam jedynie ze sobą klucze, telefon oraz słuchawki.

Zamknęłam drzwi na klucz, założyłam podpięte do telefonu słuchawki.

Włączyłam piosenkę "Rihanna - Diamonds", telefon schowałam do kieszeni bluzy.

Od razu szybko ruszyłam do pobliskiego parku, gdzie lubiłam przesiadywać.

Moja droga minęła mi na rozmyślaniu, głupich bezsensownych rzeczy.

Kiedy tylko dodarłam na miejsce, usiadłam pod jednym z oddalonych konarów drzew.

Po moich bladych policzkach poleciały łzy, nie wiem czemu.

Może po prostu mam tego dosyć, wszystkiego.

Otoczenia, ludzi, życia.

Chciałabym mieć znów Asha, za przyjaciela, żeby było tak jak dawniej.

Wiem, że już nigdy nie powróci, nie będzie tak jak dawniej.

Mogłam mu praktycznie opowiedzieć wszystko, każdy sekret.

Był po prostu moim aniołem.

Kiedy zrobiło się wystarczająco późno, postanowiłam wrócić do domu.

Nie śpieszyłam się, szłam powoli.

***

Kiedy przechodziłam obok domu Asha, na moje szczęście, nieszczęście.

Spotkałam Annie, która właśnie wracała do domu z pracy.

Pracowała jako lekarka w pobliskim szpitalu.

- Cześć Harmony, chcesz wpaść do mnie na herbatkę.

- Um..... muszę iść, mama na pewno się martwi.

Przewróciła oczami.

- Prędzej w sierpniu spadnie śnieg, niż twoja matka będzie w domu o tej porze.

Już chciałam zaprzeczać.

- Nawet nie przyjmuję odmowy.

Z tą kobietą nie mam najmniejszych szans.

- Dobrze.

Kierowałyśmy w stronę jej domu.

- Ash na pewno się ucieszy, że przyszłaś, ostatnio jakoś tak rzadko się widujecie.

Weszłyśmy do domu, zdjęłyśmy buty.

- Możesz usiąść w salonie, muszę się przebrać. - Uśmiechnęła się miło.

Pokiwałam głową.

Po drodze patrzyłam się na rodzinne zdjęcia Asha.

Poszłam w dobrze mi znanym kierunku, usiadłam na dość wygodnej kanapie.

Uśmiechnęłam się smutno.

Nagle do salonu wparowała w miarę niska blondynka, która była chyba wkurzona.

- Cześć Sissi. - Powiedziałam łagodnie.

Dopiero teraz mnie zauważyła i jej twarz rozchmurzyła.

- Oooooooo, Harm nie wiedziałam, że przyjdziesz.

Zaśmiałam się na słowa blondynki.

- Sama nie wiedziałam, twoja mama mnie tu zaciągnęła.

Dziewczyna usiadła obok mnie.

- Pogodziłaś się z Ashem ?

- Niestety, ale nie.

- Szkoda. Wolę ciebie niż tą jego głupią dziewczynę. Przy nim jest taka słodziutka, natomiast do mnie pala jadem. Nie wiem za co. Skończony kretyn z niego. - Fuknęła zła.

Już chciałam coś powiedzieć, kiedy przerwał mi pewien głos.

- Znowu mnie musisz obgadywać.

W tym momencie nasza spojrzenia się spotkały, a ja zapomniałam, jak się oddycha.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro