rozdział 8
Klasa Crystal i Lii rzadko jeździła na jakiekolwiek wycieczki. I choć wszyscy cieszyli się, że na takową mieli jechać, obie dziewczyny wiedziały, że to nie miała być zwykła wycieczka. To była ich szansa na wykonanie kolejnej misji. Wszystko komplikował jednak fakt, że nie były tam same - ich przyjaciele nie mogli nic zauważyć, bo żadna z nich nie wiedziałaby, jak się z tego wszystkiego wytłumaczyć.
- Tak długo czekaliśmy na jakąkolwiek wycieczkę. - powiedziała rozentuzjazmowana Willa, która miała w sobie na tyle energii, że prawdopodobnie zaczęłaby składać ze szczęścia.
- Mogę jechać wszędzie, by tylko nie siedzieć w tej budzie. - odezwał się Colby, wdychając głośno świeże, ranne powietrze.
- A wy co takie przygnębione? - zagadnął Ned, szturchając Crystal w ramię, by zwrócić na siebie uwagę zarówno jej, jak i Lii.
- Niewyspane. - oznajmiła Crystal, co wcale nie odbiegało od prawdy. - Musimy porozmawiać chwilę sam na sam, Lia.
- Poczekajcie tu na nas.
Obie przyjaciółki odeszły kawałek od swoich przyjaciół, ale także reszty swojej klasy, by nikt ich nie podsłuchiwał. Były jednak na tyle blisko, żeby w razie czego słyszeć nawoływania.
- Też chciałabym się cieszyć, że to beztroska wycieczka, a nie kolejna misja. - mruknęła Lia, wsadzając ręce głębiej w kieszenie swojej bluzy.
- Szczerze? Nawet nie wiem, skąd nasze szefostwo wynajduje nam te wszystkie misje. Co ma do tego wszystkiego jakiś obcy facet z innego miasta? To dziwne.
- Oni w ogóle są dziwni. Nasze szefostwo w sensie. - stwierdziła, wzruszając ramionami. Zawsze uważała Joyce i Lane'a za dziwnych, ale w ostatnim czasie było tylko gorzej.
- Już od jakiegoś czasu nie ufam im tak samo, jak wcześniej. To wszystko robi się jakieś dziwne. Momentami nie potrafię ich zrozumieć. - mruknęła Crystal, przejeżdżając dłonią po swoich rozpuszczonych włosach.
- Myślisz nad odejściem? Przecież to twoje życie.
- Pożyjemy, zobaczymy, Lia. Nie chcę na razie podejmować decyzji. - powiedziała zgodnie z prawdą, nie mając jednoznacznej odpowiedzi w tamtym momencie. - Chodźmy już, bo zaraz odjadą bez nas.
Lia bez ostrzeżenia przytuliła do siebie przyjaciółkę, po czym obie ruszyły do autokaru.
~*~
San Diego było dla Crystal wspomnieniem i bólem. To tam zginęli jej rodzice, to tam kiedyś mieszkała, to tam się urodziła i po części wychowała. Choć w tamtym momencie nie było już odwrotu, czuła się źle, że tam przyjechała. To miała być zwykła wycieczka, z małą misją, w której uczestniczyły tylko ona i Lia, ale mimo to...
- Wszystko dobrze, Lana? - zagadnęła Lia w pewnym momencie, widząc nieobecny wzrok swojej przyjaciółki. Dziewczyna milczała od dłuższego czasu.
- Jest okey, nie przejmuj się. - odpowiedziała od razu Crystal, nawet nie odwracając się do niej przodem.
- Wiem, że stąd jesteś. Nie musisz udawać, że wszystko jest w porządku.
- Nie drąż, Lia, proszę cię. Chcę mieć to wszystko już z głowy.
Lia nie odezwała się więcej, tylko spojrzała smutno na dziewczynę, widząc, że było jej źle. Nie zamierzała drążyć, wolała skupić się na misji, a także na rozweseleniu Crystal. Tylko w taki sposób mogła to wszystko kontrolować.
Autokar wreszcie podjechał pod odpowiedni budynek, a cała grupa od razu wyszła na zewnątrz. Ich wychowawczyni i jeden z nauczycieli, który z nimi pojechał, skierowali się do hotelu, zostawiając swoich podopiecznych samych. Crystal westchnęła ciężko i oparła głowę o ramię Neda. Chłopak od razu objął ją ramieniem, dając jej poczucie bezpieczeństwa, którego wtedy potrzebowała. On też wiedział, że San Diego było miastem, o którym nie wspominało się raczej przy Crystal.
- Weźcie swoje walizki i wchodźcie do środka.
- Mam nadzieję, że będę mieć pokój z tobą, Lana. - wyszeptał Ned, nachylając się nad uchem przyjaciółki.
- Chyba w twoich snach. Pokoje są już przydzielone i jestem z dziewczynami. - stwierdziła Crystal, odrzucając swoje ciemne włosy na plecy i uderzając tym samym chłopaka w twarz.
Ned zaśmiał się tylko i skierował wraz z dziewczyną do budynku, ściągnąc za sobą swoją walizkę.
Cała grupa stanęła w holu, obserwując swoją wychowawczynię, która wciąż stała przy recepcji. Kobieta zerknęła w ich stronę, przywołując do siebie poszczególne grupy, by dać im kluczyki do pokoi. Jedną z ostatnich, dziewczęcych grup, była ta, do której należały Crystal, Lia i Willa. Wszystkie trzy od razu podeszły do nauczycielki.
- Drugie piętro, pokój 11. - oznajmiła kobieta z uśmiechem, podając Lii klucz do odpowiedniego pokoju.
- A co z łazienką? - zagadnęła Willa, trzymając za ramiączka od swojego plecaka.
- Jest w pokoju, także się nie martwcie. Chłopcy też nie mogą do was przychodzić w nocy. Będziemy sprawdzać pokoje, więc będziecie bezpieczne.
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, słysząc śmiech całej trójki. Zaraz po tym zajęła się przywoływaniem chłopaków, podczas gdy dziewczyny ruszyły na odpowiednie piętro. Taszczenie walizek nie było jednak takie proste, jak się wydawało, nawet jeśli nie miały ze sobą dużo.
Pokój nie był wielki ani jakoś ładnie urządzony. Był zwyczajny, biały. Stały tam trzy łóżka, trzy szafki nocne i wielka szafa. Znajdowały się tam również lampa, wentylator, zasłony i dywan, a do tego jeszcze mały stół z trzema krzesłami. Dziewczyny miały wrażenie, że i tak znajdowało się tam zdecydowanie więcej mebli, niż w ich własnych pokojach.
- Ja przy oknie!
Willa rzuciła się na odpowiednie łóżko, jak gdyby nigdy nic. Pozostałe dwie dziewczyny spojrzały na siebie, po czym podeszły do dwóch pozostałych łóżek i zajęły je dla siebie. Nie zdążyły nawet usiąść, gdy do ich pokoju ktoś zaczął pukać. Lia wskazała Crystal głową, żeby to ona otworzyła, więc ta posłusznie to zrobiła. Nie spodziewała się jednak, że jeden z jej przyjaciół złapie ją w pasie i podniesie do góry, schodząc do pomieszczenia, jak do siebie.
- Możesz postawić mnie już na ziemię, Ned!
Ned nie zareagował i usiadł na łóżku Crystal, sadzając ją sobie na kolanach. Objął ją wtedy tak, że nie miała nawet jak się wydostać z jego uścisku. Wierciła się, ale było to na nic, więc ostatecznie zrezygnowała ze swojego planu i spojrzała na resztę swoich przyjaciół. Colby siedział wtedy na łóżku Lii, uśmiechając się od ucha do ucha na ich widok.
- Za pół godziny wychodzimy na miasto. Mamy niby iść do jakiegoś muzeum, a później do galerii handlowej. - wyjaśnił pokrótce, patrząc po pozostałych przyjaciołach.
- Tak bynajmniej mówiła Miller. - dodał Ned, wzruszając ramionami. Oparł po chwili głowę na ramieniu Crystal.
- Puść mnie, Ned. - mruknęła, po raz kolejny próbując się wyswobodzić z jego uścisku. Miała nadzieję, że w końcu ją puści.
- Nie puszczę cię, ty malutki robaczku, taki malusieńki.
W pomieszczeniu nastała nagle cisza, a potem każdy z nich wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Żadne z nich nie spodziewało się, że Ned nazwie tak Crystal. Niby wiedzieli, że lubił nazywać innych różnymi określeniami, ale tamto zupełnie nie pasowało do Lany. I do tamtej sytuacji.
Tamtą chwilę przerwały nagle czyjeś głosy dochodzące z korytarza. Cała piątka przyjaciół od razu wyszła z pokoju dziewczyn, chcąc zobaczyć, co się działo. Jakie też było ich zdziwienie, gdy dostrzegli swoich nauczycieli i jakiegoś obcego mężczyznę, który się z nimi kłócił. Crystal prędko dostrzegła na jego ramieniu tatuaż węża, tak bardzo podobnego do tego, który miał ich szef. Natychmiast też wymieniła spojrzenia z Lią, której o tym kiedyś powiedziała.
Obie wiedziały, że to właśnie tamtego mężczyzny miały szukać.
~*~
Zadaniem Crystal było poinformowanie tajemniczego mężczyzny o tym, że o wszystkim wiedzieli. Dziewczyna, upewniwszy się, że Willa spała, a także ich nauczyciele, którzy koczowali na korytarzu nieopodal ich pokoju, wymknęła się ze swojego lokum. Lia upewniła się, że nikt jej nie widział, po czym ruszyła za przyjaciółką, zamierzając jej pomóc. Były w tym przecież razem.
Dobrze wiedziały, który pokój zajmował mężczyzna i tam też się udały. Nie było dla nich szczególnym zaskoczeniem, że nie spał. Kręcił się w pobliżu swojego pokoju, rozmawiając z kimś przez telefon, co zamierzały wykorzystać. Wyglądało to tak, jakby właśnie zamierzał wyjść, a to było dla nich sporym plusem.
- Ty go rozprosz, a ja zajmę się wszystkim w jego pokoju. - wyszeptała Crystal, znów chowając się za zakrętem, tak, by mężczyzna ich nie widział.
- Tylko szybko. - mruknęła cicho Lia, niezbyt zadowolona, że to właśnie ona miała odciągnąć jego uwagę. - Masz wszystko?
Crystal uśmiechnęła się tajemniczo, naciągając na dłonie czarne, jednorazowe rękawiczki. Nie chciała zostawiać po sobie śladów, to wszystko miało wydarzyć się zupełnie przypadkiem.
Lia ruszyła po chwili w stronę mężczyzny, trzymając w dłoni wzięty ze sobą kubek z wodą. Wiedziała, że było to banalne rozwiązanie sprawy i zwrócenie na siebie jego uwagi, ale innego pomysłu wtedy nie miała. Było późno, większość osób już spało, a jej w ogóle nie powinno tam być. Musiała też z resztą improwizować, by dać przyjaciółce trochę czasu.
Kiedy Crystal zauważyła, że miała szansę niezauważona przemknąć do pokoju swojego celu, natychmiast ruszyła do akcji. Lia i jej towarzysz byli na tyle daleko, że nie było możliwości złapania jej na wtargnięciu do jego lokum. Crystal prędko znalazła się w pomieszczeniu i od razu przeszła do łazienki. Cieszyła się, że każdy gość miał ją na wyłączność w swoim pokoju, bo inaczej musiałyby kombinować w inny sposób.
Wyciągnęła z kieszeni szminkę, którą specjalnie ze sobą wzięła, po czym skierowała się do łazienki. Wystarczyło zaledwie kilka sekund, by napisać mu wiadomość na lustrze. ZNAM WSZYSTKIE TWOJE SEKRETY. NIE WYMIGASZ SIE OD ODPOWIEDZIALNOŚCI.
Crystal usłyszała podniesiony głos Lii, który sugerował jej, że czas było się stamtąd ulotnić. Dopisała jeszcze na dole literkę L i ruszyła ku wyjściu. Upewniła się, że mężczyzna jej nie widział, po czym ruszyła w stronę schodów, którymi tam przyszły. Schowała się za zakrętem, w nadziei, że nikt jej nie widział.
Zaraz dołączyła do niej również Lia.
Żadna z nich się nie odezwała. Przybiły sobie jedynie zwycięską piątkę i skierowały się zadowolone do swojego pokoju, by wreszcie się położyć. Nikt nie mógł wiedzieć, że gdziekolwiek w nocy wychodziły.
~*~
- Wyglądacie jakbyście nie spały całą noc. Czyżby jakiś babski wieczór? - zagadnął Colby, poruszając sugestywnie brwiami.
- Byłyśmy z Lią na mieście. Było świetnie, spędziłyśmy noc ze świetnymi chłopakami. Prawda, Lia? - odpowiedziała od razu Crystal, uśmiechając się do przyjaciółki znacząco.
- Aż żałuję, że nie wzięłyśmy od nich numeru telefonu. - dodała Lia, opierając teatralnie głowę na jej ramieniu.
Ani Colby, ani Ned nie wierzyli im wtedy na słowo. Znali je zbyt dobrze, by wiedzieć, kiedy kłamały. A może właśnie nie wiedzieli? Przecież żaden z nich, a także Willa nie zdawali sobie sprawy, że zarówno Crystal, jak i Lia należały do tajnej organizacji, agencji, do której naprawdę ciężko było się dostać. Nie wiedzieli, że chodziły na misje, że ryzykowały każdego dnia, że potrafiły strzelać z broni palnej i że takową przy sobie cały czas miały.
Cała ich klasa prędko dotarła do swego rodzaju rynku, na którym dostali aż dwie godziny swobody. Dwie agentki od razu zamierzały to wykorzystać i namierzyć swój cel, któremu podrzuciły niezauważalnie nadajnik. Kiedy, po długich dyskusjach i lekkich kłótniach, odłączyły się od swoich przyjaciół, natychmiast zorientowały się, że nie były wcale tak daleko od mężczyzny, którego szpiegowały.
- Ej! Spójrz. To nie on?
- To on. - przytaknęła natychmiast Lia, od razu rozpoznając ów mężczyznę. - Dawaj, musimy do niego iść. Trzeba to zakończyć tak, jak kazali Joyce i Lane.
Bez dodatkowych słów, skierowały się w odpowiednią stronę, sprawdzając po drodze, czy nikt z ich klasy nie widział, gdzie szły. Mężczyzna prędko zorientował się, że ktoś za nim podążał i przyspieszył kroku. Dziewczyny zaczęły wręcz za nim biec, aż w końcu całą trójką znaleźli się w jakimś zaułku, z dala od gapiów. Było to dość dziwne, ale narzekać nie zamierzały, było im to nawet na rękę.
- Jesteście sprytne, to muszę przyznać. - odezwał się, odwracając się do nich spokojnie, z delikatnym uśmiechem. - Ta wasza akcja wczoraj... Jestem pod wrażeniem, nie spodziewałem się tego. Nie rozumiem tylko jednego.
- Skąd wiemy, że tu jesteś, prawda? - dokończyła za niego Crystal, mierząc go wzrokiem od góry do dołu. Musiała przyznać, że był nawet przystojny.
- Domyślam się, że Lane i Joyce was na mnie nasłali. Nie wiem, reaktywują naszą grupę, czy jak? - spytał, udając, że się zastanawiał.
- Jaką grupę?
Mężczyzna roześmiał się w głos, mierząc dziewczyny wzrokiem. Lia nie wiedziała, co się działo, podczas gdy Crystal domyślała się, o czym mówił. Była jednak na wczesnym etapie dowiedzenia się wszystkiego i nie miała jeszcze okazji, by o wszystkim jej powiedzieć. Wiedziała jednak, że musiała to zrobić jak najszybciej.
- A myślałem, że...
- Nikt nie wie, kim byli kiedyś Lane i Joyce. I nie, wątpię, żeby reaktywowali tą waszą beznadziejną grupę. Daliście złapać się, jak zwierzyna. - prychnęła Crystal, uśmiechając się złośliwie.
- Nic mi nie udowodnili. - stwierdził mężczyzna od razu, nieświadomie się wkopując.
- Czyli cię złapali, świetnie. Nawet nie musiałam się wysilać, byś to przyznał.
Triumfalny uśmiech Crystal rozwścieczył mężczyznę. Był zły na siebie, że dał się podpuścić, nie spodziewał się, że jakaś głupia dziewucha tak zamąci mu w głowie. Pluł sobie w brodę, że w ogóle nie zorientował się, że to zrobiła.
Nie wiedząc, co zrobić w zaistniałej sytuacji, niemalże od razu zaatakował Crystal, która stała tak blisko niego. Zdezorientowana dziewczyna z początku nie wiedziała, co się działo, ale zaraz zaczęła oddawać mężczyźnie. Lia nie zamierzała zostawiać przyjaciółki samej i również dołączyła do bijatyki. Trwało to dłuższą chwilę, do momentu aż przerwał im jakiś obcy facet. Cała trójka niemalże od razu uciekła z tamtego miejsca, nie chcąc wplątywać się w dodatkowe kłopoty.
- Nic ci nie jest? - spytała Crystal, kiedy znacząco oddaliły się od miejsca zdarzenia.
- Mnie nie, ale ty jesteś trochę ranna. Opatrzę ci to w autokarze.
- Dziękuję. - powiedziała z uśmiechem, nie wiedząc nawet, jak dziękować za taką przyjaciółkę. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - odparła od razu Lia, uśmiechając się od ucha do ucha. - Chodźmy. Nasz czas już się kończy.
- Masz jakąś czapkę, którą mogłabym zakryć jakoś twarz?
Lia uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła z niewielkiego plecaczka, który przez cały czas miała przy sobie, czapkę z daszkiem. Od razu założyła ją na głowę Crystal, która zaśmiała się cicho. Bez ostrzeżenia przytuliła dziewczynę, ciesząc się, że mogła liczyć na nią w każdej sytuacji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro