Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 6

Wszyscy uczestnicy ogniska przespali praktycznie cały dzień i następną noc. W poniedziałek każdy z nich wrócił do szkoły bądź pracy i żył tak, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Alan, który zjawił się tamtego dnia w szkole, prędko zorientował się, że Crystal nie było. Jej przyjaciele nie wiedzieli, gdzie się znajdowała ani czy miała zamiar przyjść tamtego dnia na lekcje. Nie kontaktowała się z nimi, a jej nieobecność nie była dla ich codziennością.

A ona była od samego rana na komendzie pobliskiej policji, składając zeznania.

Bawiąc się skrawkiem swojej szarej bluzy, czekała na swojego wujka, który miał ją odebrać z tamtego miejsca. Czuła się dziwnie z zaistniałą sytuacją, miała wrażenie, jakby zrobiła coś nielegalnego - nie żeby robiła to na co dzień. Ta sprawa była inna, ale dla niej mało znacząca. Choć policja wciąż szukała osób zaplątanych w tą całą akcję, zdawali sobie sprawę, że ów osoby mogły już dawno być za granicami państwa, a to nie ułatwiało sprawy.

Nie wiedzieli nawet, że ci znajdowali się jednak w kraju i to tak blisko nich.

- Już jestem, już jestem. Wybacz za spóźnienie, miałem jedną sprawę do załatwienia. - powiedział Chris, spiesząc się do siedzącej na ławeczce bratanicy.

- Nic nie szkodzi. - odparła od razu, uśmiechając się delikatnie na jego widok. Cieszyła się, że w końcu po nią przyjechał.

- I co? Powiedziałaś im wszystko?

- Nie miałam wyboru. - zaśmiała się, wkładając ręce w kieszeń bluzy. - My nic nie zrobiliśmy w tym lesie. Alan to w ogóle stał na ścieżce, nie wchodził do niego, a ja byłam się wysikać. Nie wiedziałam, że to właśnie ten las.

- To wszystko jest głupie, ale musieli cię przesłuchać. Przynajmniej mamy pewność, że nikogo tam nie było poza tobą.

Crystal w ostatniej chwili ugryzła się w język, by nie powiedzieć o tym, że widziała tamten schron, że znalazła do niego wejście. Nie chciała się w to wplątywać, bo tak naprawdę niewiele wiedziała. I choć chciała wiedzieć więcej, nie mogła. To nie była jej sprawa, to nie było nawet istotne w tym wszystkim. Miała inne priorytety w życiu.

- Chodź, zawiozę cię do szkoły, chyba że nie czujesz się na siłach. - odezwał się Chris powinien, uśmiechając się pod nosem. Wiedział, że Crystal była raczej osobą, która nie miała większego problemu iść do szkoły.

- W domu i tak bym się nudziła.

Chris zaśmiał się cicho, obejmując bratanicę ramieniem. Oboje skierowali się od razu w stronę wyjścia z komendy.

~*~

- Miłego dnia, kochanie. - odezwał się mężczyzna, obserwując, jak jego bratanica wysiadała z jego samochodu.

- Widzimy się na obiedzie!

Crystal pomachała swojemu wujkowi, po czym od razu ruszyła w stronę szkoły. Trwały lekcje, a właściwie to już się kończyły, więc zamierzała szybko skoczyć po odpowiednie książki i udać się pod klasę, w której miała mieć następne zajęcia. Dotarła tam dokładnie w momencie, gdy zadzwonił dzwonek. Masa uczniów zaczęła wręcz wylewać się na korytarze, mieszając się w tłumie.

- Cześć, Crystal.

Nie uniosła nawet wzroku, doskonale znając już tamten głos. Chłopak zawiesił głowę, nieprzygotowany na to, że Crystal znów zacznie go ignorować. Przez weekend myślał, że wszystko będzie już w porządku i ich relacja będzie wyglądać na bardziej normalną. Zrobiło mu się przykro, kiedy odkrył, że to była tylko jedna sytuacja, gdzie traktowała go jak człowieka.

Alan prędko ulotnił się z tamtego miejsca, czując się po prostu źle. Crystal nawet się za nim nie obejrzała, ale tylko z jednego powodu - podeszli do niej jej przyjaciele, a tak właściwie głównie Lia.

- A któż to postanowił jednak przyjechać do szkoły? Gdzie żeś była? Bo w to, że zaspałaś, nigdy nie uwierzę. - zaśmiała się Lia, krzyżując ręce na piersi. Zmierzyła dziewczynę wzrokiem, ale uśmiechnęła się przy tym delikatnie.

- Byłam na komisariacie złożyć zeznania. - wyjaśniła pokrótce Crystal, wzruszając ramionami. Nie zamierzała tego ukrywać, nawet przy reszcie swoich przyjaciół.

- Co? Dlaczego? Co żeście odwalili na tym ognisku?

- Nic. - odparła od razu, po czym przejechała dłonią po swoich rozpuszczonych włosach. Jej dwukolorowe tęczówki skupiły się głównie na Lii. - Jak wracałam z Alanem...

- Tym Alanem? - spytała Lia, której oczy powiększyły się nienaturalnie. Nie wierzyła, że Crystal Castley rozmawiała z chłopakiem, którego nienawidziła od samego początku ich krótkiej znajomości.

- Tak, tym Alanem. - przytaknęła Crystal, wywracając oczami. - Wracałam z nim do domu, a że zachciało mi się sikać, to weszłam do lasu. Jest strzeżony, więc teoretycznie rzecz biorąc, powinien być ogrodzony. Nie wiedziałam, że są tam zainstalowane jakieś czujniki i przyjechało przez to FBI.

- Twój wujek... - zaczęła Lia, marszcząc brwi. Wiedziała, że wujek Crystal był agentem FBI.

- Odwiózł mnie i Alana do domów, ale dzisiaj musiałam jechać na komendę powiedzieć, co robiłam w tym lesie.

- On jest dzisiaj w szkole. Też nie powinien być przesłuchany? - dopytywała Lia, przypominając sobie przecież, że witała się z chłopakiem rano.

- Nie wszedł do lasu, tylko czekał na drodze. Z resztą, ubłagałam wujka, żeby go w to nie wciągać, skoro nic nie wie. - wyjaśniła Crystal, czując się dość dziwnie d tamtą sytuacją. Naprawdę nie chciała robić Alanowi problemów, nawet jeśli za nim nie przepadała.

- Nie wierzę, że to zrobiłaś. Nie lubisz Alana. Co cię podkusiło? - zagadnęła Lia, kręcąc głową sama do siebie. Trudno było jej uwierzyć w tą dobroduszność przyjaciółki.

- Nic nie zrobił, nie chciałam go w to wciągać.

- Czyżby Crystal Castley miała serce?

Crystal nie odpowiedziała, ale uderzyła Lię w ramię, na co ta się tylko zaśmiała. Zaraz poczuła jednak czyjeś ramiona obejmujące ją w talii. Nie zdążyła zareagować, gdy Ned i Colby podnieśli ją do góry, sadzając na "krzesełku" wykonanym z ich rąk. Dziewczyna zaczęła się śmiać, obejmując ich szyje ramionami, by nie spaść.

- Wróciła nasza królowa. - powiedzieli w tym samym momencie, uśmiechając się od ucha do ucha.

- To nie przedszkole, panowie. Odstawcie Crystal z powrotem na ziemię. - odezwała się nagle kobieta, zjawiając się koło nich znikąd. Cała czwórka spojrzała w jej stronę.

- Się robi, szefowo.

Nauczycielka zatrzymała się wpół kroku i spojrzała na chłopaków, jak na idiotów. Ci uśmiechnęli się do niej niewinnie, na co kobieta pokręciła tylko głową. Lia i Crystal zaśmiały się cicho, po czym ruszyły za nauczycielką do sali. Chwilę później w całym budynku rozbrzmiał dzwonek oznajmiający początek lekcji.

A oni właśnie mieli mieć niezapowiedzianą wcześniej kartkówkę, na którą nikt nie był przygotowany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro