rozdział 6
Wszyscy uczestnicy ogniska przespali praktycznie cały dzień i następną noc. W poniedziałek każdy z nich wrócił do szkoły bądź pracy i żył tak, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Alan, który zjawił się tamtego dnia w szkole, prędko zorientował się, że Crystal nie było. Jej przyjaciele nie wiedzieli, gdzie się znajdowała ani czy miała zamiar przyjść tamtego dnia na lekcje. Nie kontaktowała się z nimi, a jej nieobecność nie była dla ich codziennością.
A ona była od samego rana na komendzie pobliskiej policji, składając zeznania.
Bawiąc się skrawkiem swojej szarej bluzy, czekała na swojego wujka, który miał ją odebrać z tamtego miejsca. Czuła się dziwnie z zaistniałą sytuacją, miała wrażenie, jakby zrobiła coś nielegalnego - nie żeby robiła to na co dzień. Ta sprawa była inna, ale dla niej mało znacząca. Choć policja wciąż szukała osób zaplątanych w tą całą akcję, zdawali sobie sprawę, że ów osoby mogły już dawno być za granicami państwa, a to nie ułatwiało sprawy.
Nie wiedzieli nawet, że ci znajdowali się jednak w kraju i to tak blisko nich.
- Już jestem, już jestem. Wybacz za spóźnienie, miałem jedną sprawę do załatwienia. - powiedział Chris, spiesząc się do siedzącej na ławeczce bratanicy.
- Nic nie szkodzi. - odparła od razu, uśmiechając się delikatnie na jego widok. Cieszyła się, że w końcu po nią przyjechał.
- I co? Powiedziałaś im wszystko?
- Nie miałam wyboru. - zaśmiała się, wkładając ręce w kieszeń bluzy. - My nic nie zrobiliśmy w tym lesie. Alan to w ogóle stał na ścieżce, nie wchodził do niego, a ja byłam się wysikać. Nie wiedziałam, że to właśnie ten las.
- To wszystko jest głupie, ale musieli cię przesłuchać. Przynajmniej mamy pewność, że nikogo tam nie było poza tobą.
Crystal w ostatniej chwili ugryzła się w język, by nie powiedzieć o tym, że widziała tamten schron, że znalazła do niego wejście. Nie chciała się w to wplątywać, bo tak naprawdę niewiele wiedziała. I choć chciała wiedzieć więcej, nie mogła. To nie była jej sprawa, to nie było nawet istotne w tym wszystkim. Miała inne priorytety w życiu.
- Chodź, zawiozę cię do szkoły, chyba że nie czujesz się na siłach. - odezwał się Chris powinien, uśmiechając się pod nosem. Wiedział, że Crystal była raczej osobą, która nie miała większego problemu iść do szkoły.
- W domu i tak bym się nudziła.
Chris zaśmiał się cicho, obejmując bratanicę ramieniem. Oboje skierowali się od razu w stronę wyjścia z komendy.
~*~
- Miłego dnia, kochanie. - odezwał się mężczyzna, obserwując, jak jego bratanica wysiadała z jego samochodu.
- Widzimy się na obiedzie!
Crystal pomachała swojemu wujkowi, po czym od razu ruszyła w stronę szkoły. Trwały lekcje, a właściwie to już się kończyły, więc zamierzała szybko skoczyć po odpowiednie książki i udać się pod klasę, w której miała mieć następne zajęcia. Dotarła tam dokładnie w momencie, gdy zadzwonił dzwonek. Masa uczniów zaczęła wręcz wylewać się na korytarze, mieszając się w tłumie.
- Cześć, Crystal.
Nie uniosła nawet wzroku, doskonale znając już tamten głos. Chłopak zawiesił głowę, nieprzygotowany na to, że Crystal znów zacznie go ignorować. Przez weekend myślał, że wszystko będzie już w porządku i ich relacja będzie wyglądać na bardziej normalną. Zrobiło mu się przykro, kiedy odkrył, że to była tylko jedna sytuacja, gdzie traktowała go jak człowieka.
Alan prędko ulotnił się z tamtego miejsca, czując się po prostu źle. Crystal nawet się za nim nie obejrzała, ale tylko z jednego powodu - podeszli do niej jej przyjaciele, a tak właściwie głównie Lia.
- A któż to postanowił jednak przyjechać do szkoły? Gdzie żeś była? Bo w to, że zaspałaś, nigdy nie uwierzę. - zaśmiała się Lia, krzyżując ręce na piersi. Zmierzyła dziewczynę wzrokiem, ale uśmiechnęła się przy tym delikatnie.
- Byłam na komisariacie złożyć zeznania. - wyjaśniła pokrótce Crystal, wzruszając ramionami. Nie zamierzała tego ukrywać, nawet przy reszcie swoich przyjaciół.
- Co? Dlaczego? Co żeście odwalili na tym ognisku?
- Nic. - odparła od razu, po czym przejechała dłonią po swoich rozpuszczonych włosach. Jej dwukolorowe tęczówki skupiły się głównie na Lii. - Jak wracałam z Alanem...
- Tym Alanem? - spytała Lia, której oczy powiększyły się nienaturalnie. Nie wierzyła, że Crystal Castley rozmawiała z chłopakiem, którego nienawidziła od samego początku ich krótkiej znajomości.
- Tak, tym Alanem. - przytaknęła Crystal, wywracając oczami. - Wracałam z nim do domu, a że zachciało mi się sikać, to weszłam do lasu. Jest strzeżony, więc teoretycznie rzecz biorąc, powinien być ogrodzony. Nie wiedziałam, że są tam zainstalowane jakieś czujniki i przyjechało przez to FBI.
- Twój wujek... - zaczęła Lia, marszcząc brwi. Wiedziała, że wujek Crystal był agentem FBI.
- Odwiózł mnie i Alana do domów, ale dzisiaj musiałam jechać na komendę powiedzieć, co robiłam w tym lesie.
- On jest dzisiaj w szkole. Też nie powinien być przesłuchany? - dopytywała Lia, przypominając sobie przecież, że witała się z chłopakiem rano.
- Nie wszedł do lasu, tylko czekał na drodze. Z resztą, ubłagałam wujka, żeby go w to nie wciągać, skoro nic nie wie. - wyjaśniła Crystal, czując się dość dziwnie d tamtą sytuacją. Naprawdę nie chciała robić Alanowi problemów, nawet jeśli za nim nie przepadała.
- Nie wierzę, że to zrobiłaś. Nie lubisz Alana. Co cię podkusiło? - zagadnęła Lia, kręcąc głową sama do siebie. Trudno było jej uwierzyć w tą dobroduszność przyjaciółki.
- Nic nie zrobił, nie chciałam go w to wciągać.
- Czyżby Crystal Castley miała serce?
Crystal nie odpowiedziała, ale uderzyła Lię w ramię, na co ta się tylko zaśmiała. Zaraz poczuła jednak czyjeś ramiona obejmujące ją w talii. Nie zdążyła zareagować, gdy Ned i Colby podnieśli ją do góry, sadzając na "krzesełku" wykonanym z ich rąk. Dziewczyna zaczęła się śmiać, obejmując ich szyje ramionami, by nie spaść.
- Wróciła nasza królowa. - powiedzieli w tym samym momencie, uśmiechając się od ucha do ucha.
- To nie przedszkole, panowie. Odstawcie Crystal z powrotem na ziemię. - odezwała się nagle kobieta, zjawiając się koło nich znikąd. Cała czwórka spojrzała w jej stronę.
- Się robi, szefowo.
Nauczycielka zatrzymała się wpół kroku i spojrzała na chłopaków, jak na idiotów. Ci uśmiechnęli się do niej niewinnie, na co kobieta pokręciła tylko głową. Lia i Crystal zaśmiały się cicho, po czym ruszyły za nauczycielką do sali. Chwilę później w całym budynku rozbrzmiał dzwonek oznajmiający początek lekcji.
A oni właśnie mieli mieć niezapowiedzianą wcześniej kartkówkę, na którą nikt nie był przygotowany.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro