rozdział 4
Crystal Castley nie była osobą, która przepadała za sukienkami, czy spódniczkami. Nosiła je tylko na ważne uroczystości, jak urodziny, śluby, czy chrzciny, na które była zapraszana - choć wyjątkowo rzadko. Dlatego też czuła się co najmniej dziwnie, kiedy jechała taksówką do agencji, gdzie miało czekać na nią jej szefostwo.
Dostrzegła ich już z daleka, więc od razu powiedziała kierowcy, żeby ją wysadził. Zapłaciła mu należną kwotę i wyszła, natychmiast podchodząc do szefostwa. Rozejrzała się jeszcze wokoło, po czym stanęła przed nimi.
- Masz chyba wszystko, prawda?
- Pendrive'a tylko musicie mi dać, a poza tym wszystko mam. Broń też w razie czego, wolę nie ryzykować, że ktoś mnie nagle zaatakuje, a ja nie będę miała, jak się bronić.
Nie dodając i nie odzywając się więcej, cała trójka wsiadła do samochodu rodzeństwa. Crystal patrzyła za okno, zdając sobie sprawę, że jechali w stronę, gdzie znajdowała się jedna z komend policji. Uświadomiła sobie, że jej zadanie nie będzie takie proste, zważywszy na fakt, że w pobliżu mogli czaić się policjanci.
Była jednak profesjonalistką. Nie straszne było jej stanie twarzą w twarz z funkcjonariuszami policji, czy szefami mafii bądź gangów. Była osobą, która się nie bała, która była dobrą aktorką i która potrafiła wmieszać się w każdy tłum, środowisko. Nie bez powodu jej koledzy z agencji nazywali ją Czarną Wdową, po znanej z filmów Marvela, Natashy Romanoff.
Była wręcz idealną agentką i dlatego tak dobrze szło jej ukrywanie wszystkiego przed bliskimi.
Nie było już odwrotu, kiedy Lane zaparkował pod jakimś budynkiem. Crystal spojrzała na drzwi, gdzie wchodziło kilka osób. Przełknęła ślinę, po czym wyszła ze samochodu, nawet nie żegnając się ze swoim szefostwem. Mieli tam na nią poczekać, więc zamierzała szybko wykonać swoje zadanie i do nich wrócić.
Nie zwracała uwagi na lobby, które robiło dość spore wrażenie, tylko od razu podeszła do recepcjonistki. Uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, zaczynając wdrażać swój plan w życie.
- Przepraszam. Jest może pan Buman? Byłam z nim umówiona. - powiedziała Crystal z delikatnym uśmiechem, opierając się o blat, za którym siedziała kobieta.
- A kim pani jest? - zagadnęła, odwzajemniając jej uśmiech. Crystal wiedziała, że był raczej sztuczny, firmowy.
- Lana Castillo.
- Dyrektor Buman jest w swoim gabinecie. Czwarte piętro, drzwi z numerem pięć. Jest dzisiaj w złym humorze, więc proszę uważać.
Crystal uśmiechnęła się delikatnie, kiwając głową na znak zrozumienia. Kiedy zniknęła w windzie, uśmiech zniknął, a zastąpiło go głośne westchnienie. Była sama, do czasu aż drzwi windy otworzyły się na drugim piętrze. Do środka wszedł około trzydziestoletni mężczyzna w garniturze i bez uśmiechu, wydawał się zmęczony. Crystal wyprostowała się od razu, choć sama nie wiedziała dlaczego.
- Na które pani jedzie? - zagadnął, zerkając na nią swoimi niebieskimi tęczówkami.
- Na czwarte. - wyjaśniła pokrótce, nieświadomie dotykając dłonią ukrytej w torebce broni. Chciała mieć pewność, że tam była w razie potrzeby.
- Świetnie się składa, bo ja także. Dyrektor Buman, zgadza się? - spytał ponownie, uśmiechając się delikatnie. Crystal pokiwała głową.
- Byłam z nim umówiona.
Winda znów się zatrzymała, jednak tym razem na odpowiednim piętrze. Mężczyzna przepuścił Crystal w drzwiach, po czym oboje skierowali się w tą samą stronę. Dziewczyna odchrząknęła cicho, zatrzymując się przed odpowiednimi drzwiami. Prędko zrozumiała, że nieznajomy, z którym szła, był właśnie dyrektorem tamtej firmy i poczuła się z tym dość dziwnie. Nie spodziewała się spotkać go tak szybko.
- Proszę wejść, panno Castillo. Ja naprawdę nie gryzę. - zaśmiał się, otwierając dla niej drzwi swojego gabinetu.
- Dziękuję panu bardzo. - odparła od razu, wchodząc do środka i spoglądając w jego kierunku. - Jeśli można spytać... Jak się pan dziś czuje? Słyszałam, że humor z rana nie dopisuje.
Mężczyzna zmarł nagle, po czym powoli odwrócił się w jej stronę. Crystal stała kilka metrów za nim, kompletnie nie wzruszona. Choć wiedziała, że nie powinna tak mówić i w ogóle się do niego zwracać w ten sposób, to wiedziała, że tylko w taki sposób mogła go jakoś sprowokować.
Żadne z nich nie było w stanie zareagować, czy kontynuować tamtą chwilę, bo rozległo się nagle pukanie do drzwi. Crystal spuściła wzrok, a Buman odwrócił się w odpowiednią stronę, pozwalając wejść osobie po drugiej stronie.
- Coś się stało, Angeliko? - spytał łagodnie, udając, że sytuacja sprzed chwili zupełnie nie miała miejsca.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale jest pan pilnie potrzebny. To zajmie chwilkę. - wyjaśniła, nieświadomie zerkając na znajdująca się w pomieszczeniu dziewczynę. Kącik jej ust drgnął delikatnie, co Crystal od razu zauważyła.
- Jeśli to problem, to mogę wyjść. Poczekam na zewnątrz. - powiedziała pospiesznie Crystal, zdając sobie sprawę, że tak zamierzało zrobić w obecnej sytuacji.
- Poczekaj tu na mnie.
Buman minął Crystal bez dodatkowego słowa, nie obdarzając jej ani spojrzeniem. Kiedy drzwi zamknęły się za nim, ona od razu rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając potencjalnych kamer. Nie dostrzegła żadnej, więc natychmiast wzięła się do swojej roboty. Usiadła na miejscu mężczyzny, śmiejąc się pod nosem, kiedy dostrzegła, że był zalogowany na swojego laptopa. Prędko wsadziła pendrive'a, który wyglądem przypominał szminkę, i zaczęła zgrywać odpowiednie dane. Nie trudno było zorientować się, co chciało wiedzieć jej szefostwo.
Gdy Buman wrócił, Crystal stała w tym samym miejscu, jakby kompletnie się stamtąd nie ruszała. Mężczyzna zmarszczył brwi, ale nie skomentował tego. Podszedł jednak do niej, stając z nią twarzą w twarz. Jego ciepły oddech zaczął łaskotać jej skórę.
- Traktuje pan tak wszystkich? Trochę niezręczne, jak stoi pan tak blisko. - powiedziała cicho, czując się dość niekomfortowo w tamtej chwili. Miała wielką ochotę wyjść.
- Jestem Adrian, słonko.
Nie dane jej było zareagować, bo Adrian złapał ją za żuchwę, przyciągając do siebie jeszcze bardziej. Nie obchodziło go wtedy nic innego, miał zły humor i pragnął choć na chwilę się zrelaksować. Nie zwracał uwagi na to, że przyszła tam z jakiegoś powodu, chciał zapomnieć i zrobić wszystko, by poprawić sobie humor.
To dlatego złączył ich usta razem w zachłannym pocałunku. Crystal nie protestowała i dała mu przejąć kontrolę. Choć czuła się niezręcznie, pozwoliła mu złapać ją za pośladki i podsadzić. Odruchowo owinęła jego biodra nogami, zarzucając też ręce na jego kark. Dała mu się prowadzić, zdając sobie sprawę, że w życiu nie powinna do tego dopuścić. Właściwie, całowała się po raz drugi i to z zupełnie obcym facetem, którego kompletnie nie znała. To było chore, to był absurd.
Tamtą chwilę przerwał im nagły alarm.
Adrian natychmiast odsunął się od Crystal, wyraźnie zdenerwowany. Oboje natychmiast wyszli na korytarz, chcąc sprawdzić, o co chodziło. Nie tylko oni wpadli też na ten sam pomysł, bo cała masa innych pracowników zaczęła wysypywać się ze swoich pomieszczeń.
Crystal nie zamierzała tam tak bezczynnie stać i ruszyła za innymi, gubiąc gdzieś po drodze Adriana, który w tamtym momencie był zupełnie nieważny. Wraz z całą resztą osób wyszła na zewnątrz, po czym natychmiast odnalazła pewną dziewczynę, która miała jej pomóc. Angelika uśmiechnęła się na jej widok i podała jej ukradkiem inny pendrive z innymi danymi, które mogły obciążyć Adriana. Crystal podziękowała jej za to cicho i niezauważona wsiadła do samochodu swojego szefostwa.
- Masz wszystko? - spytała od razu Joyce, patrząc na dziewczynę w lusterku.
- Angie świetnie się spisała. - odpowiedziała Crystal z tajemniczym uśmiechem.
Nikt więcej się nie odezwał. Nikt nie drążył, co wydarzyło się w tamtym biurowcu.
~*~
Alan czuł się źle z faktem, że Crystal ignorowała go na każdym kroku. Rozmawiał z nią zaledwie raz, o ile można było to nazwać rozmową i trochę żałował. Chciał ją poznać, czegoś się od niej dowiedzieć, może nawet zakolegować.
Ale ona mijała go za każdym razem bez słowa. Zupełnie tak, jakby kompletnie nie istniał.
Tak też było tamtego dnia. Szedł spokojnie przez puste korytarze, gdy wyszła nagle z windy. Odruchowo zatrzymał się wpół kroku, przyglądając się jej, jak kierowała się w jego stronę. Crystal nie zwróciła jednak na niego żadnej uwagi. Zdawać, by się mogło, że w ogóle go nie widziała.
- Cześć, Crystal.
Minęła go bez słowa, chcąc jak najszybciej się przebrać. Miała go gdzieś, nie interesował jej w żadnym stopniu. Dla niej nie istniał, był powietrzem.
Głośne westchnienie opuściło jego usta, kiedy tylko zniknęła mu z pola widzenia.
Tak bardzo chciał wiedzieć, dlaczego go ignorowała. Chciał znać jakiś dobry powód.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro