rozdział 2
Lekcje tamtego dnia skończyły się wyjątkowo szybko i, jak mówiła Crystal, odwołali im kilka zajęć. Nie zamierzała jednak narzekać, a wykorzystać to, że miała trochę czasu. Dlatego też miała w planach udać się w pewne miejsce wraz ze swoją przyjaciółką.
- Widzimy się jutro, siski!
Lia i Crystal spojrzały na Neda, jak na wariata, kiedy zaczął machać palcami i udawać dziewczynę. Roześmiały się w głos, po czym skierowały do auta tej pierwszej. Wsiadały do niego bez problemu, nie zwracając uwagi na nikogo.
W tym na Alana, który obserwował ich z daleka niezauważony.
- Ned mnie kiedyś wykończy. - westchnęła Crystal, opierając się wygodnie o oparcie fotela. Przymknęła też oczy.
- Ned to zakochany w tobie szczeniak.
- Ned to idiota, z którym przyszło mi się przyjaźnić. - odpadła od razu dziewczyna, przenosząc swój wzrok na przyjaciółkę, która włączyła się do ruchu ulicznego. - Uwielbiam go, ale czasami doprowadza mnie do szału. Doskonale wiem, że się we mnie podkochuje od jakiegoś czasu.
- Od jakiegoś czasu?! Dziewczyno, on się w tobie podkochuje, odkąd poznaliśmy się w pierwszej klasie. - powiedziała głośno Lia, by jakoś dotrzeć do dziewczyny.
- To niby dlaczego nigdy mi tego nie powiedział?
- Bo dobrze cię wszyscy znamy, wiemy, jaka jesteś i jaka potrafisz być. Gdyby ci o tym powiedział, zgodziłabyś się? Związałabyś się z nim? - spytała, ale Crystal jej nie odpowiedziała. - Wyśmiałabyś go, bo tak jest łatwiej, rozumiesz? Nawet nie zaprzeczaj.
Crystal fuknęła, zakładając ręce na piersi. Wiedziała, że Lia miała rację. Nie traktowała chłopaków poważnie, a już szczególnie Neda, którego uważała bardziej za brata, niż potencjalnego chłopaka. Może też dlatego nigdy się z nikim nie związała. Była specyficzna i każdy doskonale o tym wiedział.
Droga w docelowe miejsce minęła im już w innej tematyce rozmowy i zanim się obejrzały, znajdowały się pod odpowiednim budynkiem. Lia wjechała na podziemny parking, po czym zaparkowała jak najbliżej wejścia do windy. Obie z Crystal wysiadły z auta i skierowały się w odpowiednią stronę.
Po znalezieniu się w odpowiednim pomieszczeniu, natychmiast przebrały się w swoje sportowe ubrania, które zostawiały tam za każdym razem. Pogrążone w rozmowie o wszystkim i o niczym, wreszcie znalazły się na sali treningowej, gdzie znajdowało się kilku ich znajomych. Każdy z nich pracował w parach bądź pomniejszych grupkach, bacznie obserwowany przez szefową, która krążyła wokół.
- Już myśleliśmy, że nie przyjedziecie.
- No ja nie miałam w planach, by tu dzisiaj być. Będę musiała wyjść szybciej, bo mam jedne z ostatnich jazd dzisiaj. - wyjaśniła pokrótce Crystal, związując swoje włosy w kucyka, by jej nie przeszkadzały w treningu.
- Nasza Czarna Wdowa niedługo będzie przyjeżdżać tu motorem! Aż nie mogę się doczekać. - odezwał się jeden z chłopaków, śmiejąc się głośno.
- Rhys! - zawołała kobieta, zamierzając go zbesztać za wtrącanie się. Nie pozwolono jej jednak dodać nic więcej.
- Nie, spokojnie. Ma rację. - powiedziała spokojnie Crystal, uśmiechając się pod nosem dość złośliwie. - Już mi zazdrościsz, co? Bo ty jeździsz jakimś starym gratem.
To była zaledwie chwila, kiedy Rhys odszedł od Wyatta i podszedł do dziewczyny bliżej. Przewyższał ją o ponad głowę, był od niej większy i bardziej muskularny. Ale ona miała to gdzieś. Patrzyła na niego z dołu, nie obawiając się go w żadnym stopniu. Nie był w stanie nic jej zrobić, wiedziała, że w jakimś stopniu miał do niej słabość. Podobnie jak Ned.
- To był cios poniżej pasa, Crystal. - powiedział niskim tonem, który mógł przyprawiać o dreszcze. Lecz zdecydowanie nie ją.
- Niestety bądź stety mówiłam prawdę i nie możesz zaprzeczyć w żaden sposób. Masz pieniądze. Czemu nie kupisz sobie nic lepszego, co? - spytała Crystal, krzyżując ręce na piersi. Była niezwykle pewna siebie.
- To pamiątka po dziadku. A po drugie, lubię stare samochody.
- I podziwiam to. - odparła, nie odrywając od niego wzroku. Jej dwukolorowe tęczówki przeszywały go na wskroś. - Przejdźmy może do rzeczy innych i zacznijmy trening.
Oboje chcieli bardzo się od siebie odsunąć, ale coś ich przed tym powstrzymywało. Stali naprzeciwko siebie, bacznie się obserwując i nie zwracając uwagi na otoczenie. Nikt też się nimi nie interesował, co było im nawet na rękę.
Rhys, nie kontrolując tego, złapał w dłoń twarz Crystal, przyciągając ją do siebie nieznacznie. Patrzyli sobie w oczy. Byli zaledwie milimetry od swoich twarzy, od swoich ust... To była zaledwie chwila, by je złączyli, po raz pierwszy tak naprawdę.
Nie było im to jednak dane.
Alan, który wszedł wraz ze swoim nowym szefostwem do sali treningowej, prędko dostrzegł Crystal oraz Rhysa, a także Lię kręcącą się gdzieś po pomieszczeniu. Poczuł nieprzyjemny ścisk gdzieś w środku na widok tamtej dwójki, którzy byli tak blisko pocałunku. Nie wiedział, co między nimi było, ale od razu stwierdził, że musieli być razem. Nie wyobrażał sobie, żeby taka ładna dziewczyna jak Crystal mogła być sama.
Oh, jak bardzo się mylił.
Samą Crystal sparaliżowało na moment, gdy dostrzegła Alana. Spojrzała na niego skołowana, nie spodziewając się, że ich szefostwo zamierzało przyjąć w ich szeregi kogoś nowego. Już współczuła chłopakowi zaaklimatyzowania się w ich towarzystwie, gdzie wszyscy się już dobrze znali.
- Kochani, chcieliśmy przedstawić wam nowego kolegę. Od dzisiaj będzie z nami współpracował. Poznajcie proszę Alana. Mam nadzieję, że się dogadacie.
Lia natychmiast podeszła do swojej przyjaciółki, też wyraźnie zdezorientowana zaistniałą sytuacją. Nie zwróciła uwagi na Rhysa, który cały czas przy nich stał, nie do końca wiedząc, jak się zachować. Czuł się dziwnie, ale z powodu Crystal i ich niedoszłego pocałunku, aniżeli z obecności nowego kolegi.
- Co on tu robi? - spytała Lia, ściskając ramię przyjaciółki. Obawiała się, że Alan mógł ich wydać przed innymi.
- Mnie nie pytaj, sama chciałabym wiedzieć, skąd się tu wziął. - mruknęła Crystal, nie potrafisz oderwać wzroku od Alana, który witał się wtedy z innymi.
- Znacie go? - zagadnął Rhys, nachylając się nieznacznie nad obiema dziewczynami. On również był skołowany tym wszystkim.
- To nowy uczeń w naszej szkole.
- A jeśli on wygada, że należymy do agencji? Będziemy miały przechlapane, rozumiesz?
- Nie musisz mi tego mówić, Lia! - powiedziała Crystal, czując, jak mocno waliło jej serce. Powoli odwróciła się jednak do chłopaka, który stał za nimi. - Rhys, pogadamy później, jasne? Na razie przywitajmy się z nowym kolegą.
Lia doskonale znała swoją przyjaciółkę i była świadoma tego, jak Crystal mogła "przywitać się z ich nowym kolegą". Wraz z Rhysem ruszyła tuż za nią, podchodząc do niczego nieświadomego Alana, z którym witali się inni. Całą trójką stanęli przed nim, trochę go onieśmielając. Biła od nich dziwna potęga, aura.
- Co tu robisz, nowy? - spytała na wstępie Crystal, nie wysilając się nawet na jakiekolwiek przywitanie.
- Dołączyłem do agencji. Lane i Joyce sprawdzali mnie przez ostatni czas, dzisiaj powiedzieli, że zostałem przyjęty. - wyjaśnił spokojnie Alan, uśmiechając się delikatnie. Miał nadzieję na dobre stosunki z nimi.
- Nikt nie wie, że my też tu należymy, więc jeśli wygadasz się w szkole albo przy naszych rodzinach, to nie ręczę za siebie. Nie chcesz wiedzieć, do czego zdolna potrafię być.
- Lana, uspokój się. - mruknęła Lia, stając przed przyjaciółką, by ją uspokoić. Po tym odwróciła się do Alana przodem. - Jestem Lia. Ten tutaj to Rhys, a ta narwana to Crystal. Miło cię poznać i przepraszam za nią. Radziłabym też na nią uważać, naprawdę jest w stanie zrobić komuś krzywdę.
- Jasne, rozumiem. - przytaknął od razu Alan, czując, że znajomość z Crystal mogła nie być taka kolorowa, jak przypuszczał.
- Zabierz ją, niech się wyżyje na worku treningowym. - powiedziała Lia, ponownie odwracając się do Rhysa. Do niego też kierowała tamte słowa.
Crystal zmierzyła jeszcze raz Alana, po czym, prowadzona przez Rhysa, skierowała się do najbliższego worka treningowego. Chłopak obejrzał się jeszcze za siebie, by chwilę później stanąć z Crystal twarzą w twarz.
- Nie powinnaś być dla niego taka agresywna. Nic ci nie zrobił. - powiedział spokojnie, zdziwiony, że dziewczyna tak zareagowała na przyjście ich nowego kolegi.
- Może nas wydać. Nie znamy go, nie wiemy, czy nie pracuje przypadkiem dla policji. Nie wiemy, czy jest w ogóle w stanie iść na jakąś misję i udawać kogoś, kim nie jest.
- Przeginasz, Crystal. - westchnął Rhys, kręcąc głową sam do siebie. - Joyce i Lane przyjęli go nie bez powodu. My też przechodziliśmy przez test, zdaliśmy go, a skoro on też... Musisz zrozumieć, że może być dobry w tym, co robimy. Inaczej by się tu nie znalazł.
- Mogę wiedzieć, od kiedy próbujesz mi tłumaczyć takie rzeczy? Nigdy tego nie robiłeś.
- Bo nigdy nie miałem okazji. Jesteś uparta, Crystal Castley.
- Dostaniesz w jaja, kiedy jeszcze raz użyjesz mojego imienia i nazwiska. - warknęła tuż przed jego twarzą, gotowa go wtedy bez wahania uderzyć. - Lepiej zacznijmy ten trening, bo zaraz będę musiała stąd spadać.
Rhys w odpowiedzi tylko zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową sam do siebie.
~*~
Lia była dobrą przyjaciółką i dlatego też podwiozła Crystal we wcześniej ustalone miejsce. Nie trudno było dostrzec tam starszego od nich mężczyznę stojącego przy motorze oraz jego młodszą kopię, opartą o samochód. David i Louis Borem, ojciec z synem prowadzący szkołę jazdy, jedną z wielu w Los Angeles. Byli naprawdę sympatyczni, sporo osób właśnie ich wybierało, by nauczyć się jeździć.
- Oh, ile bym dała, by znów wrócić na jazdy do Davida. - powiedziała Lia, przypominając sobie miłe chwile, które spędziła na jazdach z tamtym duetem.
- Mogę spytać, czy możesz z nami jechać. - stwierdziła Crystal, nie widząc żadnych przeciwwskazań, by to zrobić.
- Rodzice czekają na mnie w domu. Miałam jechać z nimi na zakupy, nie mogę tego odwołać. Dobrze wiesz, że w sobotę jedziemy na ten ślub mojej kuzynki. - odparła Lia, naprawdę chcąc się wtedy zgodzić. - Idź już, bo zaraz się zgodzę i będzie kłótnia w domu, że się spóźniłam.
Crystal zaśmiała się cicho. Cmoknęła w powietrzu do Lii, po czym wysiadła z jej auta i skierowała się prosto do swojego instruktora. Cieszyła się, że miała u niego jazdy kolejny już raz - wcześniej, by nauczyć się jeździć samochodem, a teraz motorem.
- Jest i nasza Crys. - powiedział na przywitanie, uśmiechając się na jej widok.
- Nie lubię tego zdrobnienia. - oznajmiła Crystal, krzywiąc się na tamto zdrobnienie jej imienia.
- Dlatego go używam. - zaśmiał się mężczyzna, doskonale wiedząc, że tego nie lubiła. - Zakładaj wszystko i wskakuj na motor. Nie mamy całego dnia.
- No jak to nie?
David zaczął marudzić, jak miał to w zwyczaju, Louis zaśmiał się cicho, witając się z dziewczyną, a Crystal zaczęła zakładać na siebie wszystkie ochraniacze oraz kask, które ze sobą zabrała. Niedługo później wsiadła na motor i ruszyła, podczas gdy jej instruktor cały czas jechał za nią.
Do domu wróciła dopiero wieczorem, trafiając idealnie na kolację.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro