Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 14

Alan był sam w domu. Przygotowywał się do balu, na który jednocześnie chciał iść i na który nie chciał iść. Choć wyjaśnił sobie wszystko z Crystal, nieustannie miał wrażenie, że wciąż nie byli tak blisko, jakby w ogóle tego chciał. Mimo że odzywali się do siebie normalnie i kilka razy też przywitali na szkolnym korytarzu, nie było to to, czego oczekiwał. Narzekać jednak nie zamierzał, bo zawsze mogło być gorzej.

Czuł się źle, ale psychicznie. Chciał mieć wtedy jakieś wsparcie ze strony rodziców, świadomość, że byli z niego zadowoleni. Wiedział, że byli zapracowani, że często wyjeżdżali w delegacje. Potrzebował jednak ich bliskości, której nie dawali mu wystarczająco dużo. Brakowało mu ich.

To dlatego postanowił dołączyć do agencji. Tam chociaż mógł się do kogo odezwać, mógł z kimś pobyć, pośmiać się, czy najzwyczajniej w świecie pogadać o głupotach. Już nawet wolał sprzeczać się z Crystal, bo przynajmniej miał z kimś styczność.

Ostatni raz spojrzał na siebie w lustrze i westchnął ciężko, przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Sięgnął po kluczyki do domu oraz do auta, po czym ostatecznie wyszedł z budynku. Wsiadł do swojego samochodu, rozejrzał się jeszcze raz wokoło, po czym ruszył wraz z nawigacją do domu Crystal. Cieszył się, że w ogóle mu podała swój adres.

Dojechanie w docelowe miejsce zajęło mu trochę czasu, dlatego cieszył się, że wyjechał znacznie szybciej, niż planował. Trudno jednak było mu wysiąść ze samochodu i pójść po swoją partnerkę tamtego wieczoru. Crystal była osobą, która wzbudzała w nim różne emocje, których czasami nie potrafił nawet nazwać. Była specyficzna, inna.

Alan ostatecznie wysiadł ze samochodu i skierował się w odpowiednią stronę. Zapukał do drzwi domu Crystal, trochę stresując się ponownym spotkaniem z nią. To miała być cholerna zabawa, a bardziej praca, której nie mogli zawalić. Problem polegał na tym, że pierwszy raz mieli być razem na misji. Tamten plan wydawał się kompletnie abstrakcyjny.

Obleciał go jeszcze większy strach, gdy drzwi otworzył mu mężczyzna, którego już znał. Chris Castley, facet pracujący dla FBI, cholerny policjant, który mógł go zgarnąć w każdej chwili. Wtedy jednak uśmiechnął się do niego delikatnie, choć wciąż lustrował go wzrokiem od góry do dołu, sprawdzając, czy mógł puścić z nim swoją bratanicę. Pamiętał go.

- Dobry. Crystal już gotowa? - spytał Alan, starając się, by jego głos nie drżał, co nie było takie łatwe, jak przypuszczał.

- Wejdź. Jeszcze się szykuje. - polecił mężczyzna, wpuszczając chłopaka do środka. Od razu zamknął za nim drzwi.

- Już wychodziłam.

Obaj odwrócili się nagle w stronę dziewczyny, która schodziła po schodach na parter. Obu z nich zaparło dech w piersi na jej widok.

Crystal miała na sobie czarną, długą suknię sięgającą ziemi. Wykonana była z wysokogatunkowej satyny z gorsetową górą, która dodawała jej elegancji i dziewczęcego uroku. Rozkloszowany dół prezentował się bardzo efektownie w ruchu jak i na fotografii. Rozcięcie z przodu pięknie eksponowali nogi dziewczyny i wysmuklało jej sylwetkę. W dodatku była dość swobodna i noszenie jej przynosiło komfort, na czym zależało jej najbardziej. Długie, czarne włosy Crystal zostawiła nie spięte, ale za to wyprostowane. Jednak to jej oczy zwracały najwięcej uwagi - jedno intensywnie niebieskie, drugie w kolorze gorzkiej czekolady.

- Wow. - wymsknęło się Alanowi, który nie mógł wtedy oderwać wzroku od dziewczyny. Wyglądała obłędnie.

- Wyglądasz ślicznie, Crisy. - skomentował Chris, łapiąc dłonie bratanicy w swoje i przyglądając się jej z bliska.

- Dziękuję, wujku. - odpadła od razu Crystal, uśmiechając się delikatnie. - Chyba możemy już iść, prawda?

Dopiero po chwili do Alana dotarło, że mówiła do niego. Intensywność jej tęczówek onieśmielała go, ale mimo to wystawił w jej stronę swoje ramię, uśmiechając się szeroko dla niepoznaki. Mężczyzna, który wciąż tam z nimi stał, nie mógł się dowiedzieć, że tak naprawdę szli na misję, a nie na zwykły bal maturalny, na który tyle wszyscy czekali.

- Alan mnie odwiezie po imprezie. Nie czekajcie na mnie. - oznajmiła Crystal, spoglądając na mężczyznę przez ramię.

- Dobrej zabawy.

Crystal pożegnała się jeszcze z wujkiem, po czym wyszła z budynku wraz z Alanem. Ten poprowadził ją do auta, otworzył jej drzwi, aż w końcu sam zasiadł za kierownicą. Kiedy ruszył, wreszcie oboje przestali udawać tą wyidealizowaną sytuację i perfekcyjną relację.

Była tylko jedna rzecz, która nie dawała Alanowi spokoju.

- To, że twoja rodzina nie wie o tym, że pracujesz dla Joyce i Lane'a, to wiem. Ale powiedz mi, jak ty to przed nimi ukrywasz? - zagadnął, niezwykle ciekawy jej odpowiedzi.

- Normalnie. To kwestia przyzwyczajenia. - mruknęła, wpatrując się w mijany krajobraz. Było to lepsze, niż patrzenie wtedy na niego.

- Nie boisz się, że pewnego dnia twój wujek, czy reszta rodziny odkryje, co robisz? Nie znajdą nigdzie twojej broni? A siniaki? Widziałem, że miałaś ich kilka.

- Broń jest ukryta pod deskami w podłodze, pod dywanem. Z resztą, nikt nie wchodzi do mojego pokoju bez mojego pozwolenia. - oznajmiła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Pilnowała tego, odkąd jej kuzyn widział jej broń. - A siniaki? Cóż, wmówiłam im, że chodzę na boks i lekcje samoobrony. Stąd siniaki.

- To... Dobra wymówka. - stwierdził Alan, pod wrażeniem, że tak to wykombinowała. Podziwiał ją za to w jakimś stopniu.

- Ten boks i samoobrona, to żadne kłamstwo. O broni nie mogą się nigdy dowiedzieć, bo wujek nie dałby mi spokoju. On sam używa dość podobnej, też trzyma ją w domu, choć wielokrotnie kłócił się o to z ciocią. - ciągnęła dalej Crystal. Prędko zorientowała się, że mu się spowiadała, choć nie miała tego w planach. - W ogóle... Dlaczego ja ci o tym mówię? Ja o tobie wiem niewiele, a ty o mnie coraz więcej. Jeszcze wykorzystasz to przeciwko mnie.

- Bałbym się. - zaśmiał się, skręcając w jakąś uliczkę prowadzącą do ich szkoły. - Chcę wiedzieć, kogo zaprosiłem na bal maturalny, by nie wyjść na idiotę.

- Idiotą to ty akurat jesteś od samego początku.

Crystal nie czekała, aż Alan coś odpowie bądź raczy wysiąść z auta i otworzyć jej drzwi. Zrobiła to sama, najzwyczajniej w świecie nie potrzebując do tego jego pomocy. Już i tak się zbytnio poniżała, zdając się na jego łaskę - była samowystarczalna. Nikt nie wiedział, że to był jej partner na tamten wieczór i już widziała ciekawskie spojrzenia swoich koleżanek, które zasypują ją ogromem pytań na temat Alana.

- Miejmy to już za sobą. - westchnęła, poprawiając swoją sukienkę, która wcale tego nie potrzebowała.

- Pamiętasz, jaki był plan, prawda? - spytał Alan, chowając kluczyki do auta w kieszeni swoich spodni.

- Jeśli chcesz, mogę powiedzieć ci jeszcze raz. Choć powinieneś go doskonale znać.

- Chciałem się upewnić, że ty też go znasz. Wcale nie musisz być dla mnie taka złośliwa. - mruknął, nieświadomie marszcząc brwi. Wciąż do końca nie wiedział, dlaczego tak go traktowała.

A może po prostu taka była?

- Zrobię to ten jeden raz, by ludzie ze szkoły nie gadali. Ale nie myśl, że będę dla ciebie miła już zawsze. Naprawdę nic do ciebie nie mam. Musisz przyzwyczaić się do mojego charakteru. - powiedziała Crystal, zdając sobie sprawę, że może nie powinna być dla niego aż tak oschła.

- To już coś. Chyba rzeczywiście będę musiał się przyzwyczaić. - stwierdził, wzruszając przy tym ramionami. - Chodźmy.

Alan po raz kolejny wystawił w jej stronę swoje ramię, za które znów złapała, uśmiechając się na pokaz.

To był czas na ich małą grę aktorską.

Kiedy weszli do szkoły, od razu można było usłyszeć głośną muzykę dochodzącą z hali sportowej. Stukot ich butów odbijał się jednak echem po niemalże pustym korytarzu. Więcej osób było zdecydowanie bliżej wejścia na halę, a także przed wejściem do szkoły.

- Lana!

Na twarzy Crystal pojawił się uśmiech, podczas gdy Alan zmarszczył brwi, dostrzegając czwórkę przyjaciół dziewczyny. Ona sama natychmiast od niego odeszła i przytuliła mocno Willę, która wręcz się na nią rzuciła. Ned, Colby i Lia również podeszli do swojej przyjaciółki, witając się z nią i jednocześnie też z Alanem, który podszedł do nich bliżej, czując się dość niekomfortowo. Pierwszy raz z nimi rozmawiał i miał jakąkolwiek styczność.

- Znacie Alana, ale chciałam przedstawić wam go osobiście. - powiedziała Crystal, znów stając obok chłopaka, na którego wskazała. - Więc oto Alan, mój dzisiejszy partner.

- Cześć, wam. Miło mi was wszystkich poznać.

- Ciebie również. - odpowiedzieli od razu Ned i Colby, uśmiechając się do niego przyjaźnie.

- W ogóle, Lana... Żeś zaszalała z tą sukienką. - skomentowała Willa, lustrując przyjaciółkę wzrokiem od góry do dołu.

- To ty tu wyglądasz świetnie. Tak samo, jak Lia. - odpowiedziała od razu Crystal, posyłając spojrzenia swoim przyjaciółkom.

Willa uśmiechnęła się delikatnie, zerkając na swoją sukienkę. Była jaskraworóżowa, miała elegancki krój na jedno ramię z tiulowymi wstawkami z cekinami. Sukienka została ciekawie udrapowana na jednym boku  siatką z błyszczącymi cekinami, co nadawało jej oryginalnego wyglądu. Dół sukienki był przyległy do ciała z rozcięciem na nodze. Willa wyglądała w niej zjawiskowo.

Tak samo wyglądała też Lia w swojej kreacji. Dziewczyna miała na sobie turkusową sukienkę wieczorową z trenem. Była krótka z przodu i dłuższa z tyłu. Góra sukienki z drapowaniem na biuście, dekolt w literę V z siateczką między piersiami. Pod biustem sukienka posiadała śliczne zdobienie kwiatami koronkowymi, cekinami, koralikami i kryształkami, podkreślała talię Lii. Spódnica na dole była rozkloszowana tiulowa, dwie warstwy tiulu i podszewka. Na dole usztywniająca taśma. Sukienka wygląda fenomenalnie.

- Chłopakom też nie można odjąć elegancji. Prawie ich nie poznałam. - odezwała się Lia, zerkając na dwójkę przyjaciół, którzy ubrani byli w eleganckie garnitury i dopasowane do sukienek swoich partnerek muszki.

- Oj tam, słodzicie. - stwierdził Ned, machając lekceważąco ręką. Czuł się jednak w jakimś stopniu doceniony.

- Wchodzimy już na salę, czy halę, jak to woli? Zaraz powinien zacząć się pierwszy taniec.

Cała trójka chłopaków od razu wyciągnęła ramię do swoich partnerek, choć najdłużej i tak musiał czekać Alan. Crystal zmierzyła go wzrokiem, po czym uśmiechnęła się delikatnie, ostatecznie przyjmując jego ramię i kierując się za swoimi przyjaciółmi. Nie mogła się jednak powstrzymać przed pewnym komentarzem w jego stronę.

- Wyglądasz niczego sobie, Jordan.

Alan w odpowiedzi jedynie się zaśmiał, próbując zapamiętać tamtą chwilę na dłużej. Bądź co bądź, ale Crystal Castley właśnie go skomentowała. I to w dość dobry sposób.

Niedługo później każda tańcząca para ustawiła się na swoim miejscu, po czym, w rytm muzyki, zaczęli kroczyć przed siebie. A znajdujący się w pomieszczeniu nauczyciele i kilka innych osób, nie mogli wyjść z podziwu, jak pięknie to wszystko wyglądało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro