Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

prolog

Alan zapukał do drzwi domu Crystal, trochę stresując się ponownym spotkaniem z nią. To miała być cholerna zabawa, a bardziej praca, której nie mogli zawalić. Problem polegał na tym, że się nienawidzili - a bardziej ona jego - i sam fakt, że w ogóle musieli iść razem, był abstrakcyjny.

Obleciał go jeszcze większy strach, gdy drzwi otworzył mu mężczyzna, którego już znał. Chris Castley, facet pracujący dla FBI, cholerny policjant, który mógł go zgarnąć w każdej chwili. Wtedy jednak uśmiechnął się do niego delikatnie, choć wciąż lustrował go wzrokiem od góry do dołu, sprawdzając, czy mógł puścić z nim swoją bratanicę.

- Dobry. Crystal już gotowa? - spytał Alan, starając się, by jego głos nie drżał, co nie było takie łatwe, jak przypuszczał.

- Wejdź. Jeszcze się szykuje. - poleciał mężczyzna, wpuszczając chłopaka do środka. Od razu zamknął za nim drzwi.

- Już wychodziłam.

Obaj odwrócili się nagle w stronę dziewczyny, która zeszła po schodach na parter. Obu z nich zaparło dech w piersi na jej widok.

Crystal miała na sobie czarną, długą suknię sięgającą ziemi. Wykonana była z wysokogatunkowej satyny z gorsetową górą, która dodawała jej elegancji i dziewczęcego uroku. Rozkloszowany dół prezentował się bardzo efektownie w ruchu jak i na fotografii. Rozcięcie z przodu pięknie eksponowali nogi dziewczyny i wysmuklało jej sylwetkę. W dodatku była dość swobodna i noszenie jej przynosiło komfort, na czym zależało jej najbardziej. Długie, czarne włosy Crystal zostawiła nie spięte, ale za to wyprostowane. Jednak to jej oczy zwracały najwięcej uwagi - jedno intensywnie niebieskie, drugie w kolorze gorzkiej czekolady.

- Wow. - wymsknęło się Alanowi, który nie mógł wtedy oderwać wzroku od dziewczyny.

- Wyglądasz ślicznie, Crisy. - skomentował Chris, łapiąc dłonie bratanicy w swoje i przyglądając się jej z bliska.

- Dziękuję, wujku. - odpadła od razu Crystal, uśmiechając się delikatnie. - Chyba możemy już iść, prawda?

Dopiero po chwili do Alana dotarło, że mówiła do niego. Intensywność jej tęczówek onieśmielała go, ale mimo to wystawił w jej stronę swoje ramię, uśmiechając się szeroko dla niepoznaki. Mężczyzna, który wciąż tam z nimi stał, nie mógł się dowiedzieć, że tak naprawdę się nie lubili i że to wszystko było ustawione, idealnie zaplanowane. I że nie mieli się bawić na balu maturalnym, tylko pracować.

- Alan mnie odwiezie po imprezie. Nie czekajcie na mnie. - oznajmiła Crystal, spoglądając na mężczyznę przez ramię.

- Dobrej zabawy.

Crystal pożegnała się jeszcze z wujkiem, po czym wyszła z budynku wraz z Alanem. Ten poprowadził ją do auta, otworzył jej drzwi, aż w końcu sam zasiadł za kierownicą. Kiedy ruszył, wreszcie oboje przestali udawać tą wzajemną sympatię. Jedna rzecz nie dawała jednak mu spokoju.

- To, że twoja rodzina nie wie o tym, że pracujesz dla organizacji, to wiem. Ale powiedz mi, jak ty to przed nimi ukrywasz? - zagadnął, niezwykle ciekawy jej odpowiedzi.

- Normalnie. To kwestia przyzwyczajenia. - mruknęła, wpatrując się w mijany krajobraz.

- Nie boisz się, że pewnego dnia twój wujek, czy reszta rodziny odkryje, co robisz? Nie znajdą nigdzie twojej broni? A siniaki? Widziałem, że miałaś ich kilka.

- Broń jest ukryta pod deskami w podłodze, pod dywanem. Z resztą, nikt nie wchodzi do mojego pokoju bez mojego pozwolenia. - oznajmiła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - A siniaki? Cóż, wmówiłam im, że chodzę na boks i lekcje samoobrony. Stąd siniaki.

- To... Dobra wymówka. - stwierdził Alan, pod wrażeniem, że tak to wykombinowała. Podziwiał ją.

- Ten boks i samoobrona, to żadne kłamstwo. O broni nie mogą się nigdy dowiedzieć, bo wujek nie dałby mi spokoju. On sam używa dość podobnej, też trzyma ją w domu, choć wielokrotnie kłócił się o to z ciocią. - ciągnęła dalej Crystal. Prędko zorientowała się, że mu się spowiadała, choć nie miała tego w planach. - W ogóle... Dlaczego ja ci o tym mówię? Ja o tobie wiem niewiele, a ty o mnie coraz więcej. Jeszcze wykorzystać to przeciwko mnie.

- Bałbym się. - zaśmiał się, skręcając w jakąś uliczkę prowadzącą do ich szkoły. - Chcę wiedzieć, kogo zaprosiłem na bal maturalny, by nie wyjść na idiotę.

- Idiotą to ty akurat jesteś od samego początku.

Crystal nie czekała, aż Alan coś odpowie bądź raczy wysiąść z auta i otworzyć jej drzwi. Zrobiła to sama, najzwyczajniej w świecie nie potrzebując do tego jego pomocy. Już i tak się zbytnio poniżała, zdając się na jego łaskę. Nikt nie wiedział, że to był jej partner na tamten wieczór i już widziała ciekawskie spojrzenia swoich koleżanek, które zasypują ją ogromem pytań na temat Alana.

- Miejmy to już za sobą. - westchnęła, poprawiając swoją sukienkę, która wcale tego nie potrzebowała.

- Pamiętasz, jaki był plan, prawda? - spytał Alan, chowając kluczyki do auta w kieszeni swoich spodni.

- Jeśli chcesz, mogę powiedzieć ci jeszcze raz. Choć powinieneś go doskonale znać.

- Chciałem się upewnić, że ty też go znasz. Wcale nie musisz być dla mnie taka złośliwa. - mruknął, nieświadomie marszcząc brwi. Wciąż do końca nie wiedział, dlaczego tak go traktowała.

- Zrobię to ten jeden raz, by ludzie ze szkoły nie gadali. Ale nie myśl, że będę dla ciebie miła już zawsze. - powiedziała Crystal, zdając sobie sprawę, że może nie powinna być dla niego aż tak oschła.

- To już coś. - stwierdził, wzruszając ramionami. - Chodźmy.

Alan po raz kolejny wystawił w jej stronę swoje ramię, za które znów złapała, uśmiechając się na pokaz.

To był czas na ich małą grę aktorską.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro