epilog
- Najbardziej niebezpieczną osobą jest ten, który słucha, myśli i obserwuje. - powiedział Carlos niezwykle poważnym tonem. - Taka jedna osoba idzie właśnie obok nas. Przeraża mnie.
- Nic ci nie zrobię, Carlos, spokojnie. - odparła Crystal ze śmiechem, spoglądając na chłopaka kątem oka.
- Znam cię już tyle czasu, ale twoje oczy przerażają mnie za każdym razem, gdy na mnie patrzysz. Jest w nich coś, czego nie potrafię określić.
- Mnie się podobają. - stwierdził Nick, jak gdyby nigdy nic, ściskając dłoń swojej ukochanej.
- To nie moja wina, że mam oczy swojego ojca. - oznajmiła Crystal, wzruszając ramionami.
- Twój tata też cierpiał na heterochromię?
- Tak się składa, że tak. - przytaknęła od razu, przenosząc swój wzrok na Nicka. - Często też powtarzał mi, że pewność siebie nie bierze się z tego, że zawsze masz rację, ale z tego, że nie boisz się pomylić. Tego się trzymam. - dodała, po czym zatrzymała się nagle przed jedną z wielu bram na posesje. - Jesteśmy już.
Zarówno Nick, jak i Carlos spojrzeli na ogromną posiadłość, przed którą stanęli. Przed nią znajdowało się już kilka osób, na podjeździe stały nowe samochody, ich motory. Trawnik był idealnie przystrzyżony, podobnie do krzaczków. W bramie można było się wtedy nawet przejrzeć, ale to cały budynek robił największe wrażenie. Aż ciężko było go wtedy opisać.
- Skąd wzięłaś pieniądze na tą willę? Okradłaś bank, czy co?
- W pewnym sensie tak. - zaśmiała się Crystal, nie zamierzając im wtedy kłamać. - Rodzice zostawili mi ogromne pieniądze w spadku. Jestem jedyną spadkobierczynią, nawet moje wujostwo o tym nie wiedziało.
- Czuję się jak wieśniak w tym momencie. - skwitował Carlos, czując się wyjątkowo mały w tamtym momencie.
- To wszystko jest teraz nasze, panowie. - oznajmiła, puszczając dłoń Nicka, by stanąć z nimi twarzą w twarz. - Wejdźmy może.
Crystal pchnęła bramę, otwierając ją na oścież. Kilka osób spojrzało na nią, kiedy szła spokojnie w ich stronę. Przystanęła jednak na chwilę, po czym kucnęła. Dwa dobermany zwróciły się w jej stronę, na co się uśmiechnęła, uwalniając je ze smyczy. Psy jednak nie uciekły, a zostały przy jej nogach.
- Mam was tam zaciągnąć siłą?
Nick zerknął na przyjaciela, poklepał go po plecach, po czym ruszył do swojej ukochanej. Objął ją ramieniem w pasie i cmoknął w policzek. Crystal uśmiechnęła się delikatnie, wyciągając dłoń w stronę Carlosa.
- Chodź. Pokażę wam wnętrze. - powiedziała na zachętę, w nadziei, że chłopak ruszy się z miejsca. - Witam w nowym domu, chłopcy.
To wtedy zaczynało się to wszystko. Nowe życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro