Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Trzy kolejne dni minęły mi bardzo podobnie. Nuda goniła nudę. Co prawda kilka godzin dziennie spotykałam się z Amy, ale resztę dnia spędzałam sama. Cody nie miał czasu się spotkać, bo zajmował się mamą.

A Zac ? O nim zdążyłam zapomnieć. Chociaż nie do końca. Cały czas pamiętam ten pocałunek. Tylko pocałunek. Nic po za tym.

A co się zmieniło? Tata. Niby jest, ale jakby go nie było. Ciągle wisi na telefonie lub siedzi przy laptopie. Pewnie pisze z kochanką. Moje podejrzenia, są coraz bardziej słuszne. Gdy byłam jeszcze w szpitalu, mówił mi, że mieliśmy wspaniałe relacje. Jakoś nie widzę. Może na początku był bardzo miły i opiekuńczy. A teraz ? Zachowuje się, jakbym w ogóle się dla niego nie liczyła.

Wszystko zmieniło się dziś...

Rano wstałam dość późno. Muszę korzystać z czterech ostatnich dni wakacji. Zeszłam na dół, wołając tatę. Nikt nie odpowiadał. Na lodówce wisiała kartka.

Musiałem wyjechać, wrócę jutro. Możesz zaprosić znajomych, pieniądze masz na blacie.

Świetnie. Znowu go nie ma. Czy mój tata myśli, że pieniądze i impreza zastąpią mi jego? No, ale z drugiej strony, może warto uczcić ostatnie dni wakacji. Postanowiłam zaprosić znajomych, tak jak napisał tata.

Do Amy, Susan...+5: Dziś o 17 organizuje imprezę, na zakończenie wakacji. Mam nadzieję, że wpadniesz.

Taką wiadomość wysłałam między innymi do Amy, Susan, Cody'ego, Thomasa, Rachel oraz kilku innych osób. Długo zastanawiałam się nad zaproszeniem Zaca. Z jednej strony, imprezy z nim są całkiem spoko. Z drugiej nie chce Cody'ego i Zac'a na jednej imprezie. Ostatecznie postanowiłam wysłać wiadomość i do niego. Na nic nie muszę się zgadzać. Na żadne zostawianie z nim sam na sam. Na żadne spacery, a tym bardziej pocałunki.

Już po kilku minutach, zadzwoniła do mnie Amy.

- Hej, nic nie mówiłaś, że planujesz imprezę. - powiedziała.

- Bo nie planowałam, ale tata znów wyjechał.

- I co chcesz mu zrobić na złość?

- Nie koniecznie, sam zostawił mi kasę i napisał, żebym zaprosiła znajomych. Zresztą nie ważne. Idziesz ze mną na zakupy?

- Teraz ? - zapytała oburzonym głosem.

- Amy, dopiero wstałam. Miałam na myśli południe.  - uspokoiłam ją.

- W takim razie bardzo chętnie.

- No to do zobaczenia.

- Czekaj chwilę. - zatrzymała mnie.

- Tak?

- Mogę wsiąść kogoś ze sobą?

- Masz na myśli Scot'a?

- Może..

- No jasne, że możesz.

- Dziękuje. Papa.

-Pa.

W czasie rozmowy dostałam dwa SMS-y. Jeden był o Thomasa i potwierdził jego przybycie, razem z Matias'em. A drugi? Drugi od Zac'a.

Idiota Zac: Z największą przyjemnością księżniczko.

Księżniczko? Nie wiedziałam, że wywodzę się z rodu królewskiego. Z każdą chwilą, coraz bardziej żałuję, że zaprosiłam go na imprezę. No ale cóż, czasu nie cofnę. Mam tylko nadzieję, że nie będzie zbyt nachalny, ani zazdrosny o Cody'ego.

Właśnie, a propo Cody'ego, miałam z nim pogadać. Może dzisiaj będzie okazja. Bardzo chcę mieć tą rozmowę za sobą. 

Po nie całej godzinie, byłam gotowa do wyjścia. Jest chwila przed 12. Znając Amy, pewnie jeszcze się szykuje. Postanowiłam, że pójdę po nią. O dziwo, była już prawie gotowa.

Kilka minut późnej znalazłyśmy się w supermarkecie. Kupiłyśmy zapas alkoholu i przekąsek, za pieniądze taty. I tak, każdy z gości przyniesie coś od siebie, więc jedzenia i picia, a zwłaszcza picia, na pewno nie zabraknie.

Jak minęły mi przygotowania do imprezy? Szybko. Amy trochę mi pomogła, lecz późnej musiała iść się uszykować. Amy jak każda kobieta, lubi wyglądać pięknie. Czasami, trochę przesadnie. Jak dla mnie i bez makijażu tak wygląda. Swoją drogą, jestem ciekawa czy Scot widział ją bez makijażu. Odkąd wyszłam ze szpitala, ani razu nie wyszła nigdzie bez makijażu.
Moim jedynym kosmetykiem jest tusz do rzęs. Do wczoraj miałam jeszcze błyszczyk. O wiele gorsze od makijażu było pytanie, w co się ubrać? Moja szafa nie ma dużo sukienek. Trochę się dziwię, bo lubię w nich chodzić. Może pożyczę jakąś od Amy? Wydaje mi się to całkiem dobrym pomysłem.
Pięć minut po moim telefonie, Amy była już u mnie z reklamówką pełną sukienek oraz kosmetyczką.

- Pożyczę ci sukienkę, pod warunkiem, że pozwolisz zrobić sobie makijaż.

- No dobra, ale nie za mocny.

- Zastanowię się.

- Pokaż, co tam masz. - powiedziałam, odbierając od przyjaciółki torbę z sukienkami. Nie zastanawiałam się długo. W pierwszej chwili zwróciłam uwagę na "małą czarną". Nie tylko małą, ale też krótką. Miałam wrażenie, że widać mi w niej połowę tyłka.

- Wyglądasz w niej świetnie i wcale nie jest za krótka. Poza tym, masz co pokazywać. - przekonywała mnie przyjaciółka. Ostatecznie uwierzyłam jej na słowo.

- Teraz czas na moją ulubioną część. - powiedziała, wyciągając z kosmetyczki najróżniejsze malowidełka. Była tak podekscytowana tym, że może zrobić mi makijaż, jakby co najmniej wygrała milion na loterii.

Cały makijaż zajął Amy około piętnastu minut. Początkowo nie byłam przekonana do tego, że z nim wyglądam lepiej niż naturalnie. Gdy zobaczyłam się w lustrze, jedyne słowa jakie mogłam wypowiedzieć to WOW. Naprawdę wyglądałam zniewalająco.

- Chłopacy oszaleją na twój widok. - zapewniała mnie Amy.

- Mam nadzieję. - uśmiechałam się.

Makijaż w stu procentach dodał mi poczucia wartości. Teraz wiem, dlaczego dziewczyny często, mocniej malują się po zerwaniu.

Wszystkie zaproszone osoby potwierdziły przyjście. Wszystkie oprócz Cody'ego. Może nie odczytał SMS-a ? Albo porostu nie chce lub nie może przyjść. Ale dlaczego nie odpisał? Może chce zrobić mi niespodziankę i biega po ogródku starej, wrednej sąsiadki zrywając mi kwiaty? Zdecydowanie za dużo komedii romantycznych.

Pierwsi goście pojawili się dziesięć minut przed imprezą. Bardzo się cieszyłam, ponieważ chwilowo zostałam sama. O dziwo tymi osobami byli chłopacy. John i Mason. A podobno to dziewczyny zawsze przychodzą przed czasem.

Co dziwne, na żadnej z imprez, nie widziałam ich z dziewczynami. Dlaczego to takie dziwne? Bo są bardzo przystojni. Jak większość koszykarzy. Stereotypowi sportowcy są zarozumiali i zbyt pewni siebie. Oni byli inni. Zupełnie normalni. Nie szczycili się ani swoim wyglądem, ani tym, że grają w najlepszej drużynie w Chicago.

Z minuty na minutę przybywało gości. Amy wróciła z Scot'em, Susan przyszła z Lucas'em. A, no i Thomas pojawił się z Matiasem. Nawet Rachel przeprowadziła, ze sobą chłopaka. A ja byłam sama. Większość ludzi znałam z poprzednich imprez. Przyszło kilka znajomych, którzy dopiero wrócili z wakacji lub znalazły się tu jako osoby towarzyszące, ale i z nimi szybko złapałam dobry kontakt. Przypomniały mi się słowa Thomasa: "Nikt nie potrafił rozmawiać z ludźmi tak jak ty."

Wiele osób zwracało uwagę na mój wygląd. Co najważniejsze, w pozytywny sposób.  Spojrzenie Amy przekazywało mi wiadomość o treści "a nie mówiłam?".

Tak, mówiła i miała rację. Mam nadzieję, że są rzeczy w których się myli. Tak jak w stosunku to Cody'ego. Myśląc o nim, zauważyłam go w drzwiach. Czy to nie przeznaczenie?
Ucieszyłam się jak nigdy dotąd. Udawałam, że go nie widzę. Zastanawiałam się nad jego reakcją. Nad tym jak mnie przywita. Stojąc tyłem do wejścia rozmawiałam z Lucasem i Susan. W pewniej chwili oboje zwrócili uwagę, na coś, co działo się za mną. Równo się uśmiechnęli. Coś typu odpowiedź, na "nie mówcie jej, że tu idę". Po chwili przed moimi oczami znalazł się bukiet pięknych, czerwonych róż.

Susan bardzo dziwnie zareagowała na Cody'ego i szybkim krokiem poszła w stronę łazienki. A Lucas zaraz za nią.
Ja natomiast odwróciłam się w stronę Cody'ego.

- Zerwałeś je z ogródka mamy, czy może sąsiadki?

- Moja mama nie ma ogródka, a wokół mam samych sąsiadów. - powiedział, trochę rozczarowanym, lecz nadal słodkim i zabawnym głosem.

- Są piękne. - powiedziałam chwytając Cody'ego za rękę. - Musimy pogadać -dodałam, kierując się w stronę schodów. Gdy weszliśmy do pokoju włożyłam kwiaty do szklanki z wodą. Późnej przełożę je w ładny wazon. Cody zamknął za sobą drzwi i zbliżył się do mnie.

-  To o czym chciałaś pogadać ?

- Mam to ciebie jedno pytanie. Dość osobiste pytanie.

- Pytaj. - chwycił mnie za rękę.

- Czy przed wypadkiem... Czy my.. czy my byliśmy razem ? - zapytałam zdenerwowana. Kompletnie nie miałam pojęcia jaka będzie odpowiedź.

- Taka odpowiedź ci wystarczy? - zapytał, całując mnie niespodziewanie. I znów to piękne uczucie, ta niesamowita energia, której nie da się opisać.

- Dlaczego nic nie powiedziałeś ? - zapytałam, zaraz po pocałunku. Nie byłam ani trochę zła. Byłam prze szczęśliwa. Zastanawiało mnie jednak, dlaczego nikt nic mi nie mówił. A jeszcze bardziej zastanawiało mnie, dlaczego Amy odradzała mi związek z nim. Czy między nami było coś nie tak? Nie mam zamiary teraz o tym myśleć. Zdecydowanie wolę myśleć o tym, co jest tu i teraz.

- Nie chciałem, żebyś była ze mną na siłę. Wolałem poczekać, aż znów się we mnie zakochasz. Jak widać amnezja nie wymazuje uczuć. - uśmiechnął się, całując mnie w czoło.

- Kocham cię wariacie.

- Ja ciebie też.

- Długo tak z tobą wytrzymywałam ? - zaśmiałam się.

- Dokładnie 1 września, będzie rok.

- Podziwiam, że się nie wygadałeś.

- Przynajmniej mogłem od ciebie odpocząć.

- Ej. - szturchałam go lekko.

- Chodź oznajmić światu, że już nie trzeba udawać.

- Wy wszyscy jesteście..

- Tak wiem kochanie, jesteśmy cudowni. - wtrącił się.

-Miałam na myśli głupi, ale ta wersja też mi się podoba. - Zbiegliśmy na dół po schodach. Zapaliłam światło i przyciszyłam muzykę. Wszyscy momentalnie przestali gadać.

- Jest jeszcze coś o czym powinnam wiedzieć? - spojrzałam na Cody'ego.

- Powiedział ci ? - odezwał się Thomas.

- Myśleliście, że się nie domyśle?

- Tak właśnie było - powiedział Lucas.

- W takim razie w moim nowym życiu, mam starego chłopaka. - zaśmiałam się.

- Gratulacje. - było słychać z tłumu.

- A już myślałem, że nie wytrzymam. - powiedział Thomas, podchodząc do mnie.

- Gdybyś cokolwiek jej powiedział...
- uśmiechnął się Cody, nie kończąc wypowiedzi.

- A teraz pozwól, że zabiorę moją nową starą dziewczynę na górę.

- Oczywiście - odpowiedział Tom, mrugając do mnie jednym okiem.

Czułam, że to najszczęśliwszy dzień mojego życia i już nic nam go nie zepsuje. Chwilę późnej byliśmy już u mnie w pokoju. Może to i moja impreza, ale wolałam posiedzieć trochę z Cody'm. Mieć go całego dla siebie. Usiadłam mu na kolanach i przytuliłam się do niego.

- Od razu widziałam, że jesteś tym jedynym.

- Tęskniłem za tobą. - po raz kolejny pocałował mnie w czoło.

Nagle naszą romantyczną rozmowę przerwał Zac. Przyszedł nie wiadomo skąd i był kompletnie nawalony.

- Tu się ukrywasz k..k..księżniczko. - ledwo wypowiedział te słowa.
Od razu podniosłam się z kolan Cody'ego.

- Jesteś kompletnie pijany. - powiedziałam oburzona. Super. Jak nie ma chłopaka, to nie ma żadnego. A jak już jest, to wszyscy na raz.

- Myślałem, że ucieszy cię moja wizyta. - powiedział, kładąc rękę na moim ramieniu. Od razu ją zepchnęłam, odrywając się.

- Spadaj koleś - powiedział Cody.

- Bo co mi zrobisz ? - zapytał wulgarnie Zac. Wyglądał jakby miał ochotę zabić Cody'ego.

- Zac najlepiej będzie jak sobie pójdziesz. - powiedziałam spokojnie, aby opanować trochę atmosferę.

- Ale kochanie.. - zaczął, ponownie kładąc rękę na moim ramieniu.

- Odwal się od mojej dziewczyny. - powiedział Cody.

- Dziewczyny? Haha, a to zabawne. - zaśmiał się sztucznie Zac.

- Zac, proszę cię wyjdź. - Nie miałam już siły, na niego krzyczeć.

- Szkoda, że nie pamiętałaś o swoim chłopaku, gdy się ze mną przelizałaś. - zamurowało mnie. - No chodź, zrobimy to jeszcze raz.

- Mówiła żebyś wyszedł, nie słyszałeś ? - Cody strasznie się zdenerwował i popchnął Zaca. - No, już cię tu nie ma. - dodał.

- Jeszcze się policzymy. - zagroził Cody'emu Zac, wychodząc z pokoju.

- Kochanie, to nie tak jak myślisz. Ja ..

- Tak wiem, nie wiedziałaś że jesteśmy razem. - przytulił mnie do siebie.

Byłam zażenowana całą tą sytuacją i nadal bardzo zdenerwowana. Było mi wstyd, że przez chwilę pomyślałam, że mi się podoba. Mam straszne poczucie winy. Czuję się tak, jakbym zdradziła Cody'ego.

- To on mnie pocałował, ja tego nie chciałam.

- Hej kochanie.. - spojrzał mi głęboko w oczy. - wszystko okej, nie denerwuj się. Okej? - Kiwnęłam głową, odpowiadając "tak".

Cody ponownie przytulił mnie do siebie.

- Nie marnujmy czasu, chodź, idziemy się bawić. - Zbiegliśmy na dół. Od razu zostałam zasypana pytaniami typu
"co zrobiłaś Zac'owi?", "A jemu co?".
Po kilku minutach całkowicie o nim zapomniałam. Bawiłam się wspaniale, w objęciach mojego chłopaka.

Moje życie w ostatnim czasie, to kopalnia wielu tajemnic. Ta tajemnica okazała się najlepszą z możliwych. To jak wydobycie bryły złota. Mam nadzieję, że to 24 karatowe złoto. Oby takich niespodzianek było coraz więcej . Moje życie jest wspaniałe. Przyjaciele, chłopak. Oby jeszcze sprawy z tatą się wyjaśniły i wszystko będzie jak należy. Pomału zaczynam wierzyć, w to, co mówili moi przyjaciele. Zaczynam wierzyć w to, że moje życie jest wspaniałe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro