Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

W nocy spałam bardzo niespokojne. Obudził mnie SMS od Cody'ego. 

Cody: To nic poważnego. Mama zemdlała z powodu osłabienia organizmu. W ostatnim czasie miała dużo stresu. Śmierć twojej mamy, strata pracy. Będzie dobrze. A co do pizzy, nadrobimy to :*

Po przeczytaniu tej wiadomości, ucieszyłam się. Mimo, że nie znam mamy Cody'ego, bardzo się przejęłam. Tym bardziej, że on bardzo się przejął. 

Do Cody: Nawet nie wiesz jak się denerwowałam. Cieszę się, że wszystko okej. Tak w ogóle to znowu nie wziąłeś bluzy. 

Cody: Będę miał powód, żeby znów cię odwiedzić. Dobranoc. 

Do Cody: Zapraszam. Dobranoc.

Postanowiłam ponownie spróbować zasnąć. Tym razem jestem zupełnie spokojna. Moje wszystkie myśli mogę skupić się tylko i wyłącznie na Cody'm. Długo wyobrażałam sobie moją przyszłość z nim. Jakie piękne było by moje życie, gdyby wszystko się spełniło.

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegar, wiszący na przeciw mojego łóżka. Dopiero 8. Kto to może być? Spojrzałam przez okno na ulice przed moim domem. Stał tam samochód taty. Pewnie zapomniał kluczy. Pobiegłam na dół i otworzyłam drzwi. 

- Hej, zgubiłem klucze. - powiedział zdenerwowany tata. 

- Tak myślałam.

- Jedziesz ze mną odwiedzić mamę Cody'ego w szpitalu? 

- Bardzo chętnie, daj mi pół godziny. 

- Czy ja czuję pizze mamy? 

- Robiliśmy z Cody'm, ale później jechał do szpitala. Odgrzej sobie. - Pobiegłam na górę, aby się ogarnąć. Moje włosy wyglądały dziś strasznie. Każdy z nich, skierowany był w inną stronę. Postanowiłam upiąć je w koka. Uszykowałam się szybciej, niż myślałam. W biegu napiłam się wody i wybiegłam w stronę samochodu, w którym czekał już tata. 

Mama Cody'ego leżała w tym samym szpitalu co ja. Po wejściu na recepcje tata zapytał jednej z recepcjonistek.

- Dzień dobry, gdzie leży Gabriella Ross ?

- Pokój numer 10. - odpowiedziała młoda kobieta. Już po chwili znaleźliśmy się w tym pokoju. 

- Hej, jak się czujesz? - zapytał tata. Mama Cody'ego uśmiechnęła się szczerze. Już wiem po kim Cody na taki piękny uśmiech. 

- Dzień dobry. - powiedziałam.

- Dzień dobry, słoneczko. - przywitała się. -Jak miło cię widzieć - dodała.  

-Panią również. 

-Panią? Od zawsze mówiłaś do mnie ciociu. 

- W takim razie, miło cię widzieć ciociu. - obie się zaśmiałyśmy.
Po kilku minutach rozmowy o moim i jej stanie zdrowia, postanowiłam o coś zapytać. Skorzystałam z okazji, że tata wyszedł do toalety.

- Wie pani, znaczy ciocia, czy mnie i Cody'ego łączyło coś więcej niż przyjaźń? Przepraszam za takie pytanie, ale mam wrażenie..

- Pogadaj z Cody'm, tak będzie najlepiej. - wytrąciła się, chwytając mnie za rękę.
Pani Gabriella była bardzo miła. Pani.. Trudno mówić mi ciocia. Dlaczego? Dlatego, że prawie jej nie znam. A może dlatego, że chwilami wyobrażam ją sobie jako przyszłą teściową.

W szpitalu spędziłam około godziny. Tata chciał porozmawiać z ciocią sam na sam, dlatego wyszłam wcześniej niż on. Postanowiłam, że przejadę się autobusem, a wcześniej spotkam się z Susan. Mieszka zaledwie 2 kilometry od szpitala. Wychodząc z budynku zadzwoniłam do Susan. 

- Hej Susan, jesteś w domu?

- Hej, jestem u babci, a dlaczego pytasz?

-Jestem w pobliżu, chciałam się spotkać.

- Niestety, wrócę wieczorem. Może innym razem.

- Okej. No to do zobaczenia.

-Papa.

Szkoda, nie miałam jeszcze okazji pobyć z nią dłużej. No cóż, na pewno zdarzy się jeszcze okazja. Podeszłam do przystanku i spojrzałam na rozkład jazdy. Następny autobus dopiero za 30 minut. Nie wiem, jak długo zajmie tacie rozmowa z mamą Cody'ego. Myślałam, aby zadzwonić do Cody'ego. Wiem jednak, że całą noc spędził w szpitalu. Pewnie śpi lub jest zmęczony. Jest przecież dopiero 10. Moją jedyną nadzieją jest Thomas.
Wybrałam jego numer telefonu. 

- No hej Katie. - przywitał się. Miał zawsze taki entuzjastyczny i radosny głos. Mimo tego, że chyba nie ma w życiu lekko. Jego rodzice się rozwiedli, wielu ludzi go nie akceptuję. No, ale za to ma chłopaka. I co najważniejsze jest z nim szczęśliwy.

- Hej, jesteś w domu?

- Tak, a dlaczego pytasz?

- Jestem w pobliżu. Może masz ochotę się spotkać? 

- Bardzo chętnie, a gdzie dokładnie jesteś?

- Pod szpitalem.

- Pod szpitalem? Mam nadzieję, że nic ci się nie stało.

- Mi nic. Mama Cody'ego zasłabła wczoraj.

- Byłaś u niej z Cody'm?

- Nie, z tatą. Tata został jeszcze u niej, a ja nie mam co robić. 

- W takim razie idź w stronę centrum handlowego, tam gdzie wczoraj. Ja zaraz tam będę.

- Tak jest! - zaśmiałam się.

- Do zobaczenia.

- Pa. - schowałam telefon do tylnej kieszeni shortów i ruszyłam w stronę centrum handlowego. Już po kilku minutach zobaczyłam Thomasa. Poszliśmy do tej samej kawiarni, co wczoraj. Tom zamówił mi gorąca czekoladę, a sobie tym razem cappuccino.

-Podziwiam cię. -powiedziałam.

- Mnie ? A to niby dlaczego?

- Zawsze jesteś taki radosny. 

- Staram się, bo mam dla kogo. 

- Przepraszam za tak osobiste pytanie, ale.. Kiedy zorientowałeś się.. no wiesz, że wolisz chłopców?

- Od zawsze to czułem. Gdy poszedłem do gimnazjum chłopacy jarali się koleżankami z klasy. A ja lubiłem jedne bardziej, drugie mniej, ale nic poza tym. Bardziej zwracałam uwagę na chłopaków. W wieku 16 lat, pomyślałem, że to dlatego, że nie miałem jeszcze dziewczyny. Poznałem fajną, ładna dziewczynę. Byłem z nią 2 miesiące. Może nawet coś do niej czułem. Ale nie były to takie relacje jakbym sobie wymarzył. Nie kręciły mnie pocałunki i tak dalej. Oszukiwałem sam siebie. Dopiero wtedy na mojej drodze stanęła pewna osoba, która powiedziała mi, że nikt mnie nie zaakceptuje, póki ja sam tego nie zrobię. A tą osobą byłaś ty.

- Naprawdę ?

- Pomogłaś mi odkryć, kim naprawdę jestem. Zerwałem z Lucy i zacząłem spotykać się z chłopakami. A późnej poznałem Matiasa.

- Cieszę się, że jesteś z nim szczęśliwy.

- To wszystko dzięki tobie. Powinnaś pomyśleć o karierze psychologa. A twoje słowa, powinny zawisnąć na wielkich bilbordach.

- Przesadzasz. - zaśmiałam się.

- Tak naprawdę to ja powinienem cię podziwiać. Nikt tak nie umie rozmawiać z ludźmi jak ty. Nikt nie pomógł mi tyle co ty. Nie tylko mi. Zawsze miałaś złote serce i pomagałaś wszystkim dookoła. - Zrobiło mi się naprawdę miło. Do moich oczu napłynęły łzy. Byłam zawstydzona tym, że ciągle gadaliśmy o mnie. I to same dobre rzeczy. Szybko zmieniliśmy temat. Każda rozmowa z nim, mijała mi bardzo szybko. Mieliśmy tyle tematów, że nie starczało nam czasu. Po dwóch godzinach, Thomas stwierdził, że podwiezie mnie do domu. Kilka minut późnej byłam już w domu.

Chwyciłam za klamkę, ale drzwi były zakluczone. Dzwoniłam do dzwonka trzy razy, ale nikt nie otwierał. Postanowiłam zadzwonić do taty. Raczej nie siedzi u cioci tak długo. Wyciągając telefon zobaczyłam nowego SMS-a. 

Tata: Klucze są pod doniczką, wrócę późno.

Znowu ? Zrozumiałabym gdyby pracował, ale jest na urlopie. To się robi coraz dziwniejsze. Czyżby znalazł sobie nowa dziewczynę? Tak szybko? Może zdradzał mamę? Musi mieć jakaś tajemnicę. Dlaczego on coś przede mną ukrywa? Zadzwoniłam do Amy. Pomyślałam, że ona może mi jakoś pomóc. Mówiła, że mam się nie przejmować. Łatwo mówić. Fakt faktem trochę podniosła mnie na duchu. 


Dwie godziny sama w wielkim domu i zaczęłam dostawać na głowę. Bardzo lubię rozmawiać z ludźmi, nie nawiedzę samotności. W szpitalu umierałam z nudów. Teraz jest tak samo. Muszę przekonać tatę na kupno psa. Miałabym do kogo się odezwać.

Do tego cały czas zastanawiałam się co robi właśnie mój tata. Moją wyobraźnia sięgała chwilami, aż za daleko. Włączyłam sobie na DVD komedie romantyczną. Tak romantycznie oglądać ją w samotności.
W pewnym momencie dostałam wiadomość od Cody'ego.

Cody: Słyszałem, że odwiedziła moja mamę. To bardzo miłe. Tak w ogóle to pisze żeby powiedzieć ci, że TĘSKNIĘ.

Przez chwilę wpatrywałam się w wyróżnione słowo. Skoro tęskni to znaczy, że coś do mnie czuję. Coraz bardziej zastanawiam się, co łączyło nas przed wypadkiem. Nie chce go pytać przez SMS. Z drugiej strony, gdyby łączyło nas coś więcej niż przyjaźń, to dlaczego nie odwiedził mnie w szpitalu?

Pisaliśmy ze sobą bardzo długo. Większość wiadomości zmieniała się w niewinne flirty. Z każda wiadomością czułam do niego coraz większa sympatię. Coraz bardziej się w nim zakochiwałam.
Obejrzałam cztery komedie romantyczne. W każdej z nich wyobrażałam sobie siebie i Cody'ego jako głównych bohaterów. Postanowiłam, że poczekam za tatą. Filmy mi się skończyły, a ja nadal czekałam. Postanowiłam się czymś zająć. Posprzątałam cały pokój i kuchnie na błysk, a taty nadal nie było. Ugotowałam obiad na jutro, ale tata nie wrócił. Gdy już zasypiałam na stojąco, wrócił. O której? Prawie o północy. 

- Nareszcie jesteś. - powiedziałam znudzonym głosem.

- Nie śpisz ?

- No jak widać. - nawet nie starałam się być miła. Byłam na niego wściekła. Nie dlatego, że ciągle gdzieś wychodzi, lecz dlatego, że nie mówi mi gdzie. - Powiesz mi gdzie byłeś? - zapytałam.

- Przykro mi, ale nie mogę. 

- Jasne. Może jeszcze dodaj, że powiesz mi gdy dorosnę. A no tak jestem dorosła, zapomniałam.

- Kochanie, nie denerwuj się. - chwycił mnie za ramię. 

- Zostaw mnie. - powiedziałam arogancki głosem, po czym poszłam do pokoju. Wszystkie moje myśli i obawy nagle pękły. Zaczęłam płakać. Dlaczego? Sama nie wiem. Bałam się, że tata zostawi mnie dla jakiejś kobiety. Ja nie chce w swoim życiu osoby, która będzie chciała zastąpić mi mamę. Może za jakiś czas. Ale nie teraz. Czy tata nie pamięta już, że jeszcze kilka tygodni temu miał żonę? Jedyną osobą, którą mam jest tata. Niestety coraz bardziej czuję, że go tracę. Chciałabym z kimś o tym pogadać. Amy powie mi tylko, że nie mam się martwić. Cody musi teraz opiekować się mamą, bo jego tata jest w delegacji. Nie chce dokładać mu problemów. Tym bardziej, że mam do niego inne pytanie. Czuję, że zostałam z tym sama. Mogłabym zapytać taty czy kogoś ma. Ale on się wszystkiego wyprze. Może w końcu sam mi powie.

Mam nadzieję, że się wam podoba.
Jak myślicie, tata Katie ma kogoś?
Zostawiajcie komentarze. Pozdrawiam. ~Queen_Patysia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro