Rozdział 6
Dziś obudziłam się znacznie późnej niż wczoraj. Odkąd wybudziłam się po wypadku miałam różne sny. Niektóre były naprawdę dziwne, wręcz nierealne. Inne były naprawdę wspaniałe.
Mój dzisiejszy sen wydawał się spełnieniem moich marzeń. Miałam w nim chłopka, czekałam na niego ubrana w seksowną czerwoną sukienkę.
I przyszedł. Ale nie Cody. Przyszedł Zac. I co dziwne wcale się nie zdziwiłam. Byłam wręcz zachwycona.
Podobno jak ktoś ci się śni, to znaczy, że za tobą tęskni. Co w sumie bardzo prawdopodobne. Z drugiej strony, słyszałam, że śni ci się osoba, o której podświadomie myślisz.
Nie ważne. To tylko sen.
Gdy się ubrałam i ogarnęłam swoją roztrzepaną fryzurę, zeszłam na śniadanie. Tata zrobił kanapki, z pyszną szynką. Głównym tematem naszej porannej rozmowy była szkoła. No tak jeszcze tylko kilka dni i szkoła. W sumie nawet się cieszę. Więcej czasu z moimi znajomymi. Z tego co wiem, w mojej klasie będzie na pewno Amy, Susan, Rachel, Sophia, kilku kolegów oraz Cody. Na szczęście lub nie, nie będzie w niej Zac'a. Chodzi on do sportowej szkoły, ponieważ gra w kosza. Musiał mi imponować ten rodzaj aktywności, ponieważ w pokoju miałam plakat drużyny koszykarskiej z naszego stanu. Po za tym Zac jest rok starszy ode mnie. I tak nie bylibyśmy w jednej klasie.
- Masz na dziś jakieś plany? - zapytał tata, kompletnie zmieniając temat.
- Na razie jeszcze nie. Może odwiedzę Amy. Nie masz nic przeciwko, że prawie w ogóle nie ma mnie w domu?
- zapytałam.
- Nie, no coś ty. Cieszę się, że masz znajomych. - uśmiechnął się tata, wstając od stołu. - Dzwonił lekarz, jutro pojedziemy zdjąć gips. - dodał.
- No nareszcie - ucieszyłam się. Ten gips tylko mi przeszkadza.
Gdy skończyłam śniadanie i rozmowę z tatą, poszłam na górę. Zadzwoniłam, do Amy.
-Hej, Amy - przywitałam się.
- Hej - powiedziała, zaspanym głosem.
- Obudziłam cię? - zapytam, z lekkim poczuciem winy.
- Tak, która godzina ?
- 10.27
- To nawet dobrze. Spałabym do jutra.
Byłam wczoraj z bratem, u jego kumpla i późno wróciłam.
- Dobrze się bawiłaś ?
- No jasne, poznałam takie ciacho. No właśnie, a jak twoja randka?
- Było super. Opowiem ci przy najbliższym spotkaniu, a ty opowiesz mi o swoim ciachu.
- W takim razie, jak tylko się ogarnę, możesz do mnie wpaść. Muszę się komuś wygadać, bo rozsadzi mnie ze szczęścia.
- Oczywiście, w sumie sama chciałam ci to zaproponować.
- Zadzwonię, jak będę gotowa.
- W takim razie do zobaczenia.
- Papa.
Rozłączyłam się i poszłam do łazienki. Postanowiłam, zrobić lekki makijaż. Pomalowałam tuszem rzęsy i usta błyszczykiem. Nie spieszyłam się jakoś szczególnie. Skoro Amy dopiero wstała, to zajmie jej to trochę czasu, zanim będzie gotowa. Z jednej strony cieszę się, że Amy kogoś poznała. Nie tylko dlatego, że jestem jej przyjaciółką, ale mam nadzieję, że przestanie nawijać mi o tym, jaki Cody jest zły.
W wolnej chwili, postanowiłam założyć sobie konto na Facebooku, bo ani do niego, ani do poczty, nie pamiętam hasła. Gdy już to zrobiłam, pozapraszałam osoby, ze starego konta. Przynajmniej poznałam nazwiska wielu znajomych.
Kilka minut przed 12 napisała do mnie Amy, że mogę ją odwiedzić.
Wzięłam telefon i zbiegłam na dół.
- Wychodzę do Amy. - oznajmiłam tacie.
- Okej, baw się dobrze - odpowiedział.
Po pożegnaniu się z tatą wyszłam. Amy mieszka na przeciwko mnie, więc chwilę późnej byłam już u niej.
Przyjaciółka zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Następnie wyszła do kuchni aby przynieść coś do picia.
Gdy jej nie było, do pokoju wszedł jej straszy brat Lucas.
- No hej. Jak się czujesz ? - zapytał, przytulając mnie. Był to typowo koleżeński przytulas, ponieważ Lucas od roku spotyka się z Susan.
- Całkiem dobrze. Po za tym że straciła pamięć, to nic mi nie jest.
- Nic poza złamaną ręką. - zauważył.
- No tak, jutro zdejmują mi gips.
- Będziesz dzisiaj na imprezie u Thomas'a ? - zapytał. Spojrzałam na niego niezrozumiałym wzrokiem.
- Pierwsze pytanie, jaka impreza? Drugie pytanie, kto to Thomas?
- zapytałam.
- A no tak zapomniałam ci mówić - powiedziała Amy, wchodząc do pokoju z sokiem pomarańczowy.
- To co to za impreza ? - próbowałam się czegoś dowiedzieć. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To pewnie Susan - powiedział Lucas, wychodząc z pokoju.
- Na końcu imprezy siedziałaś z chłopakami.
- No siedziałam. Jeden z nich to Thomas?
- Ciemne włosy, około 175 cm.
- Ten, któremu podoba się Sophia?
- Nie.. - powiedziała, śmiejąc się. - Thomas woli raczej męskie towarzystwo. - dodała.
- Miał zieloną bluzę?
- Tak.
- No to już wiem który. - całkiem sympatyczny. Ale nie przypuszczałabym, że jest gejem.
- W takim razie, mam nadzieje, że pójdziesz do niego ze mną ? -zaproponowała.
- W sumie to czemu nie. A kto tam będzie ?
- Mój brat z Susan, Sophia, Rachel, Natalie, John..
- A Cody? - przerwałam.
- Nie wiem, jego pytaj. W każdym bądź razie będzie dużo fajnych osób. I może jeszcze Zac, ale nie jestem pewna. Nie bardzo lubi Thomasa, ale lubi imprezy. - miałam cichą nadzieje, że jednak nie przyjdzie.
- A ten twój przystojniak ? Tak w ogóle opowiadaj.
- Tak, chyba będzie. Ma na imię Scot. Jest wysoki, umięśniony, gra z Zac'iem w drużynie koszykówki. Ma ciemne włosy i zielone oczy. A do tego takie słodkie dołki jak się uśmiecha.
- Ooo, ktoś tu się zakochał. - zaśmiałam się. Widać, że Scot naprawdę podoba się Amy. Od wypadku, jeszcze nie widziałam jej takiej rozmarzonej.
- No fajny jest. - powiedziała, gdy na jej twarzy pojawiły się wypieki. - No właśnie, opowiadaj co tam z Cody'm?
- spytała z mniejszym entuzjazmem.
- Zacznę od tego, że było idealnie. - po tych słowach, opowiedziałam, prawie ze szczegółami, przybiegła randki oraz jak się czułam w danym momencie. Gdy kończyłam do pokoju weszła Susan.
- Hej dziewczyny, o czym tak dyskutujecie? - podeszła, obejmując nas na przywitanie.
- O mojej randce - czułam, że jestem cała czerwona. Nie umiem opisać tego uczucia i radości, jaka towarzyszyła mi gdy rozmawiałam o nim.
- Randce? Dlaczego nic nie mówiłaś ? Który z naszych kolegów tak ci się spodobał ? - zapytała z ciekawością, siadając obok mnie na łóżku.
- Cody - powiedziała obojętnie Amy.
- Na prawdę? To fajnie. - fajnie .. jakoś tak bez przekonania. Co on im takiego zrobił? Nie będę pytać, bo i tak mi nie powiedzą. Nie zamierzam zakrywać swoich uczuć opinią innych. Tym bardziej, że nie podają mi konkretnego powodu, dlaczego nie są do niego przekonane. Ale skoro są moimi przyjaciółkami, powinny cieszyć się moim szczęściem, nie zależnie od tego czy mój chłopak będzie mega ciachem z okładek gazet, czy kimś kogo nie lubią.
Chwilami mam wrażenie, że są zazdrosne. Przynajmniej Amy. Albo porostu chcą zeswatać mnie z Zac'iem. To by w sumie pasowało. Lucas i Scot grają w tej samej drużynie co Zac. I są dobrymi przyjaciółmi. A my przyjaciółkami. Pewnie marzą im się potrójne randki.
- Kochanie ! - z daleka było słychać głos Lucasa.
- Już idę. Papa dziewczyny, lecimy do kina. - poinformowała nas Susan i wyszła z pokoju.
Zmieniłyśmy temat na kompletnie inny. Siedziałam u Amy do 15. W pewnym momencie wpadła na pomysł, abyśmy wybrały się na zakupy. Poszłam do domu po pieniądze, które trzymałam w portfelu. Trochę zajęło mi, żeby go odnaleźć. Miałam w nim dość dużo oszczędności. Odłożyłam do szafki większość z nich, a część wzięłam ze sobą. Może kupię sobie jakaś ładna sukienkę? Taką jak z mojego snu. Gdy ponownie wychodziłam z domu, napisałam do Cody'ego, czy idzie na imprezę. Od razu odpisał mi, że raczej nie. Przyznam, że zrobiło mi się trochę przykro. No ale trudno. I tak chce się dobrze bawić. Nie odpisałam mu już, ponieważ byłam poganiana przez Amy.
Do imprezy jeszcze 2 godziny. No ale trzeba zrobić zakupy, a Amy jest jedną że stereotypowych kobiet, która najwięcej czasu spędza w sklepach i przed lustrem. Więc szykować się będzie długo. Ponieważ mój samochód ucierpiał w wypadku i jest już na złomie, a Amy odbiera prawo jazdy dopiero za kilka dni, szłyśmy pieszo. Tata obiecał, że jak tylko dostanie wypłatę, kupi mi nowy. w sumie przydał by się. Sama bym na niego zarobiła, gdyby nie fakt, że niedługo szkoła. A wtedy nie będzie czasu na pracę.
Do centrum handlowego doszłyśmy w około 15 minut. Amy weszła do sklepu, w którym najczęściej robiłyśmy zakupy. Nie pamiętam go, ale nie dziwię się, że w nim kupowałam. Naprawdę piękne są w nim ubrania. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy to piękna, krótka sukienka z dużym dekoltem, w kolorze pudrowego różu. Nie tylko mnie się spodobała. Amy też była nią zachwycona. Przez chwilę pojawił się problem. Bo to była ostatnia sukienka tego modelu. Na szczęście Amy zobaczyła inną sukienkę. Równie piękna, lecz mniej dziewczęca i słodka a bardziej seksowna i impreza. Jej srebrny kolor, podkreślał charakter Amy w stu procentach. Do tego moja przyjaciółka, kupiła buty w tym samym kolorze. Wysokie szpilki. Ja wolałam jednak buty bez dużego obcasa, dlatego wolałam ubrać czarne buty na malutkim korku z odkrytymi palcami, które leżały u mnie w szafie. Po zakupach poszłyśmy do swoich domów. Ja od razu postanowiłam zrobić makijaż.
Moje włosy bardzo mi się podobają, więc nie muszę noc w nich poprawiać. Malowanie się, zajęło mi około 15 minut. Nie chciałam malować się za mocno. Wolę lekki makijaż.
Gdy byłam już gotowa do wyjścia, zadzwoniłam do Amy. Do imprezy zostało nam 20 minut,a do Thomas'a dojedziemy w 10. Moją przyjaciółka poprosiła mnie abym do niej przyszła. Pojedziemy tam razem z Lucas'em i Susan.
Po chwili od mojego przyjścia, byliśmy już w samochodzie. Zatrzymaliśmy się w sklepie, po trochę alkoholu. Na miejscu przywitała mnie Sophia.
- Rachel nie ma ? - zapytałam, ponieważ wiem, że są nie rozłączne.
- Źle się czuła. Ale mam nadzieję, że dziś będzie jak dawniej i to ty podbijesz parkiet ? - zaśmiała się. Gdy weszłyśmy do środka, usłyszałam głośną muzykę. Tak naprawę nie wiem z jakiej okazji jest ta impreza i czy w ogóle jest jakaś okazja.
Przywitałam się z osobami, które znam. Zac'a nie było. Na moją imprezę się spóźnił, więc to chyba u niego normalne.
Amy przedstawiła mnie swojemu przystojniakowi. Całkiem miły i naprawdę przystojny. Susan była zajęta Lucasem. Większość chłopaków piła przy stole. A ja? Przez chwilę stałam sama. No ale przecież to impreza. Postanowiłam się bawić. Podeszłam do stołu wypiłam z chłopakami kilka kieliszków wódki i podbiegłam do Sophii. Tańczyłyśmy tak długo, że przestawiłam czuć, że mam nogi. Nawet nie wiem, kiedy Sophia zdjęła buty. Po jakimś czasie dołączyły do nas Natalie i Amy. Chwilami tańczyłam, chwilami siedziałam z chłopakami. Bawiłam się niesamowicie. Około 23 zjawił się Zac. Przyznam, że czułam się pijana. Moje jedyne myśli, to żeby nie powiedzieć nic głupiego. Po krótkiej rozmowie Zac zaproponował mi spacer. W sumie czemu nie. Dziwię się sobie, ale bez wahania się zgodziłam.
-Taka piękna dziewczyna, a nie ma chłopaka. - powiedział, zaraz po wyjściu z domu.
- No widzisz, tak czasem bywa. - powiedziałam. - Taki przystojniak, a nie ma dziewczyny. - dodałam.
- Uważasz, że jestem przystojny?
- Tak własnie uważam. - odpowiedziałam, uśmiechając się. Bardzo miłe uczucie, kiedy ktoś prawi ci komplementy.
Zac bez zastanowienia przysunął mnie do siebie. Moje oczy skierowały się prosto w oczy Zac'a. Poczułam jego dłoń na swoich plecach. Jego usta niebezpieczne się do mnie zbliżyły. Gdy poczułam, że Zac chce mnie pocałować, od razu wytrzeźwiałam. Odsunęłam się od niego w natychmiastowym tempie.
- Przepraszam, nie mogę - powiedziałam. Nie wiedziałam co robić, dlatego pobiegłam do łazienki. Musiałam wszystko przemyśleć. Nie mogę bo co? Bo podoba mi się Cody. Tak bardzo mi się podoba. A Zac mi się kompletnie nie podoba. Przecież go nie lubię. A jednak gdy się zbliżyliśmy... Nie nie mogę tak myśleć. Czy można jednocześnie zauroczyć się dwoma chłopakami? To pewnie przez alkohol. Przecież ja go nie lubię. Za to Cody, to on mi się strasznie podoba. I to wtedy kiedy jestem trzeźwa. Nie wiem co myśleć. Uważam, że zrobiłam dobrze uciekając stamtąd. Ale co teraz ? Nie mogę tam tak wrócić. Pogadałabym z Amy albo Susan. Ale i tak wiem co powiedzą. Są kompletnie za Zac'iem. No nic, zostało mi tam wrócić i udawać, że nic się nie stało. Tak też zrobiłam. Przynajmniej próbowałam. Ale nie miałam ochoty na taniec. Zac'a już nie było.
Usiadłam obok Thomasa, Lucasa i Davida. Byli już pijani i to dość mocno. Ja już nie czułam się inaczej niż zwykle. Susan, nie piła, ale co dziwne, tańczyła z dziewczynami. Nie chciałam jej przeszkadzać. Około 12 nie wytrzymałam udawania, że wszystko okej. Chłopacy ciągle pytali co jest, dlaczego nie śmieje się z ich żartów, dlaczego nie jestem wyluzowana jak przez godziną. Susan też to widziała.
- Odwieźć cię do domu? - zapytała
- Nie chce robić ci kłopotu.
- Widzę, że nie czujesz się najlepiej. Powinnaś odpocząć.
- Dzięki.
Pożegnałam się z wszystkimi i wsiadłyśmy do samochodu. Susan pytała czy chce pogadać, ale nie była nachalna. Powiedziałam jej, że chce zostać sama z myślami, że chce na spokojnie wszystko przemyśleć. Zrozumiała mnie.
Podwiozła pod sam dom.
Było przed 1. Tata już spał. Ja też chciałam zasnąć. Nie chciałam już o tym myśleć. Umyłam się, przebrałam i położyłam. Myślałam jeszcze długo, zanim zasnęłam. Myślałam nad rzeczami, które jeszcze wczoraj wydawały mi się oczywiste.
Podoba wam się? A może macie jakieś zastrzeżenia? Koniecznie zostawiajcie komentarze. Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna. ~Queen_Patysia 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro