Rozdział 45
Wyciągnęłam z torebki zeszyt, który niegdyś służył mi do zapisywania notatek na zajęciach. Nie mam pojęcia co on jeszcze robi w moich rzeczach. Wyrwałam jedną z kartek. Po co? Chciałam napisać list. List do Zac'a. Napisać wszystko co myślę, co czuję, co wiem. Podczas rozmowy zawsze pękam. Teraz tak nie będzie.
Cześć, Zac!
Zaczęłam. Hmm, może jednak nie tak. Zakresliłam to co napisałam i zaczęłam jeszcze raz.
Hej, Zac!
Już lepiej.
Pewnie zastanawiasz się po co piszę do Ciebie list, skoro mogę zadzwonić. Wydaje mi się, że przez telefon nie byłabym w stanie powiedzieć Ci wszystkiego.
I bałabym się, że jego głos nie pozwoli mi niczego powiedzieć. Długo myślałam czy pozostawić taki początek. Ostatecznie stwierdziłam, że jest okej.
Ostatnio w moim życiu dzieję się bardzo dużo, zresztą sam chyba wiesz.
Dużo myślałam, bardzo dużo. Nadszedł wreszcie czas, aby podjąć dorosłą decyzję, dla dobra mojego i dziecka.
Jedna z łez zleciała na róg kartki, jednocześnie robiąc na nim czarną plamę tuszu do rzęs. Zrobiłam kolejny akapit i kontynuowałam.
Gdy zobaczyłam Cię po raz pierwszy po wypadku, cóż wydawałeś mi się jakimś bandytą. Wkrótce jednak okazało się, że jesteś zupełnie inny. Romantyczny, wrażliwy, kochany. Mogłabym długo wymieniać. Ale nie po to, piszę ten list.
Choć tak byłoby o wiele łatwiej.
Mimo tego, że wiele nas łączy, wiele nas też dzieli. Nigdy nie zapomnę naszego pierwszego pocałunku, naszych rozmów po nocach, Twojego ciepłego oddechu, nigdy, przenigdy nie zapomnę Ciebie.
Niestety, musiałam przejść do tej trudniejszej strony listu.
Dzień, w którym dowiedziałam się, że byłeś na odwyku, bardzo zapadł mi w pamięci. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy wróciłeś do domu naćpany. No ale chyba każdemu się zdarza.
Katie! Co ty robisz? Nie broń go.
Później niestety doszło wiele kłamstw, oszustw i niespełnionych obietnic. Moment, w którym zapisałeś się na terapię, był dla mnie i dla Ciebie nadzieją, na lepsze życie. Wierzyłam w to, że będzie lepiej. Wciąż miałam nadzieję, ale ona z każdym dniem stawała się coraz mniejsza.
Zrobiłam chwilową przerwę, aby łzy nie zalały mi całej kartki.
Resztki nadziei rozwiała wiadomość, której dowiedziałam się ostatnio. Wiem o wszystkim. Wiem o tym, jak ze swoim ojcem potrąciliście kobietę. Wiesz kto to był? Mama mojej siostry. Ona straciła mamę! Mała Lily, straciła babcię! Okej, był wypadek, ale dlaczego nic nie powiedziałeś? Pewnie usłyszałabym teraz "chciałem zapomnieć". Nie uważasz, że powinniśmy mówić sobie o wszystkim? Przecież mogłeś skończyć w więzieniu i szczerze dziwię się, że Cię tam nie umieścili.
Do czego zmierzam? Zmierzam do tego, że nie możemy być razem. Tym razem chyba na serio. Bardzo mi na tobie zależy, ale jeszcze bardziej zależy mi na dziecku. Już raz mogłam je stracić. Nie chcę przeżywać tego drugi raz. Za bardzo je kocham. Skąd mogę mieć pewność, że któregoś dnia nie wrócisz do domu naćpany i nie skrzywdzisz mnie albo tej małej kruszynki? Albo, że nie potrącisz kolejnej kobiety i nie zostawisz nas, idąc do więzienia? Nie chcę Cię skreślić. Chcę porostu mieć pewność, że się zmieniłeś. Chcę wiedzieć, że Ci zależy, że mogę Ci ufać. Bo narazie nie potrafię, choć bardzo, bardzo bym chciała. Jeśli mnie kochasz, uszanujesz moją decyzję. Mam nadzieję, że może jeszcze kiedyś, los nas połączy, tym razem na zawsze...
Katie.
PS. Z dzieckiem wszystko w porządku. Dołączam zdjęcie USG.
Zgięłam kartkę w pół i włożyłam do szafki. Jutro pójdę na pocztę i to wyślę. Chyba.. o ile nie spanikuję. Myślę, że napisałam wszystko, co powinnam. Mam nadzieję, że robię dobrze. Wierzę, że tak musi być.
***
Następnego dnia, obudziłam się dość wcześnie. Dlatego, że poczta jest otwarta dopiero od ósmej, nie mogłam jeszcze wysłać listu. Mam jeszcze czas, aby się namyślić, czy robię dobrze. Udałam się do łazienki, aby się ubrać. Eric jeszcze spał. Ostatni raz widzę go śpiącego na kanapie. Jak najszybciej powinnam się wyprowadzić. Ubrałam na siebie jeansy i granatowy sweterek. Włosy upięłam w koka. Gdy skończyłam robić makijaż, była już siódma. Została mi godzina. Wróciłam do pokoju i wydostałam walizkę spod łóżka. Zaczęłam pakować swoje rzeczy. To czas, aby zmienić coś w swoim życiu. Czas, aby zacząć od nowa.
- Co robisz? - zapytał Eric, widząc, że wychodzę z pokoju z walizką.
- Wyprowadzam się. - powiedziałam krótko.
- Katie, ja przepraszam. Mogłem wczoraj niczego nie mówić. Przepraszam. - Eric myślał, że to przez niego się wyprowadzam, ale to nie do końca jest tak.
- Daj spokój, powiedziałeś prawdę. Właściwie to powinnam ci podziękować.
- Podziękować? Za co?
- Dzięki tobie, zrozumiałam wiele rzeczy. - Eric uśmiechnął się, ale w jego oczach pozostał smutek. - Jesteś na prawdę fajny i wiele dla mnie zrobiłeś, ale ja postanowiłam zacząć wszystko od nowa. Nie chcę się w nic pakować. Ostatnie wydarzenia za dużo mnie kosztowały. - tłumaczyłam.
- Jak będziesz czegoś potrzebowała, pamiętaj, zawsze ci pomogę.
- Dziękuję.
***
Doszłam na pocztę. Ostatni czas, aby jeszcze się wycofać. Do końca nie wiedziałam, czy dobrze robię. Kupiłam kopertę, a do niej włożyłam list oraz zdjęcie z USG. Nakleiłam znaczek i wysłałam. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe.
Złapałam taksówkę i pojechałam do taty. Powiedziałam mu o tym, że się wyprowadziłam od Erica i że zerwałam z Zac'iem. Oczywiście ominęłam fakt, że to Zac brał udział w wypadku, w którym zginęła mama Claudii.
Tata ucieszył się z mojej przeprowadzki, z powrotem do domu.
To tu zaczynałam drugie życie i tu zacznę trzecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro