Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

*polecam włączyć muzykę*

Wbiegłam do mieszkania cała zapłakana. Od razu, nie ściągając ani butów, ani kurtki, udałam się do pokoju. Miałam nadzieję, że Eric mnie nie zauważy, albo chociaż nie zauważy tego, że płakałam. Jednak jak zwykle nic nie idzie po mojej myśli.

- Katie, coś się stało? - zapytał mój współlokator, prawdopodobnie stojąc przy drzwiach od mojego pokoju.

Chciałam odpowiedzieć, że nie, aby dał mi spokój, ale mój głos jest zapłakany, a to tylko by temu zaprzeczyło.

- Katie, wszystko okej? - odezwał się po raz kolejny, tym razem z większym zmartwieniem w głosie.

Nie chcę rozmawiać z nikim. Muszę to przemyśleć. Muszę podjąć jakaś konkretną decyzje. Sama. Bez pomocy Eric'a.

- Wiesz, że nie możesz się denerwować, dla dobra dziecka. - pouczał mnie.

- To moje dziecko czy twoje?! - zapytałam sarkastycznie, z lekko uniesionym głosem, wychodząc z pokoju.

- No pewnie, że twoje ale.. - Eric zciszył głos.

- Ale?! Masz mi coś jeszcze do powiedzenia, czy mogę już sobie iść? - zapytałam ironicznie.

- Ale mogłoby być moje. - powiedział bardzo spokojnie. - Chciałbym, żeby było moje. - dodał.

Stałam jak słup, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie miałam pojęcia czy powinnam coś w ogóle odpowiadać. To trochę tak, jakby wyznał mi miłość. Jest na prawdę fajny, troskliwy, opiekuńczy. Ale ja kocham Zac'a. I tylko jego. Nie ma tu mowy o żadnym Eric'u i wydaje mi się, że on doskonale powinien o tym wiedzieć.

- Ale nie jest. - powiedziałam nad wyraz obojętnie. Mimo tego, w środku cała drżałam.

- To przez niego?

- Co?! - krzyknęłam, wyrzucając jednocześnie wszystkie złe emocje.

- Przez niego znów płakałaś? - bardziej stwierdził, niż zapytał.

- On zabił człowieka! - wykrzyczałam prawdę, po czym wbiegłam do pokoju. Łzy zaczęły lać mi się strumieniami.

Sama nie wiem, dlaczego powiedziałam o tym Eric'owi. I tak nie wróci, życia tej kobiecie. I tak mi nie pomoże. Jak zwykle, musiałam najpierw powiedzieć, a później to przemyśleć. Kolejna rzecz, która każdy przede mną ukrywał. Eric mógł nie wiedzieć, nie było go. Ale reszta? O tym było głośno. Wiadomości, artykuły, gazety. Wszędzie. Ale nie, lepiej nic mi się powiedzieć. Po co mam wiedzieć, że żyje z ćpunem, który zabił człowieka? No po co?

- O czym ty mówisz? - Eric drążyć temat, wbiegając do pokoju zaraz za mną. Usiadł obok mnie i chwycił mnie za rękę.

- Nie chcę o tym gadać. - odepchnęłam jego rękę.

- Katie, jak będziesz chciała, wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim. - ponowił próbę chwycenia mnie za rękę. Tym razem nie odepchnęłam jej. Już mi wszystko jedno. - Zawsze możesz na mnie liczyć. - Eric mówić to przybliżył twarz do mojej twarzy. Gdy zmierzał do pocałunku wstałam, tym samym go odtrącając.

- Co ty wyprawiasz?! Ja jestem w totalnej rozsypce, a ty pomyślałeś, że rzucę wszystko, żeby się z tobą całować?! - mój ton strasznie się podniósł. Miałam ochotę go uderzyć, sama nie wiem daleczego.

- Aha, czyli teraz ja jestem najgorszy. Bo przecież ani trochę nie dorównuje Zac'owi. - mówił sarkastycznie, stając na przeciw mnie.

- Ja go kocham! - po tych słowach, zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno, jeszcze go kocham.

- Katie, czy ty tego nie widzisz?! Kto był przy tobie wtedy, kiedy zerwałaś z Cody'm?! Kto był, kiedy pokłóciłaś się z Zac'iem?! Kto przygarnął cię, kiedy nie miałaś gdzie mieszkać!? - wymieniał, z podniesionym głosem. - Kto wciąż się o ciebie martwi?! Kto był kiedy płakałaś?! Kto był, kiedy chciałaś się zabić?! Kto był, kiedy leżałaś w szpitalu? - z jego oczu wyłoniły się łzy. - Kto był, kiedy Zac miał cię w dupie? Kto był, kiedy nie było nikogo? Byłem zawsze, gdy mnie potrzebowałaś. Wspierałem cię, pomagałem, martwiłem się. Robiłem wszystko, abyś była szczęśliwa. Wiedziałem, że Zac to pieprzony idiota, mimo tego, miałem nadzieję, że się zmieni. Bo ma najlepszą dziewczynę na świecie. Możesz mnie nienawidzić, ale ja zawsze będę cię kochać. - mówił, coraz ciszej, z coraz bardziej smutnym głosem, po czym wyszedł z pokoju.

Zaczęłam płakać coraz bardziej i bardziej. Zawsze miałam go za przyjaciela. Najgorsze jest to, że wszystko co powiedział jest prawdą. Traktował mnie jak księżniczkę, a ja tego nie widziałam. Nie chciałam tego widzieć. Od początku, miałam wmówione, że Eric jest tym złym. Nie potrafiłam zauważyć w nim ani trochę dobra. Ale ja wciąż kocham Zac'a. Jest dla mnie na prawdę ważny.
Nie potrafię tan nagle, go zostawić. Będziemy mieli dziecko i chyba dzięki niemu jeszcze żyje. Nie wiem, bo powinnam zrobić. Nie mam pojęcia, co będzie słuszne. Mam iść do Eric'a i powiedzieć "dziękuję", rzucając mu się na szyję? Cholera! To wszystko jest chore. To wszystko jest bez sensu. Ja tak nie chcę, nie mogę. To wszystko jest za trudne. O dużo za trudne. Całe moje życie jest do dupy. Mogłam w ogóle się nie budzić z tej cholernej śpiączki. Wtedy byłoby prościej.

Wiem, że krótko, ale myślę, że wystarczająco emocji, jak na jeden rozdział. Queen_Patysia 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro