Rozdział 37
- Coś się stało? - zapytał Eric, gdy po raz kolejny wróciłam smutna do domu. Sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że Zac tak szybko przerwał rozmowę, nie dając powiedzieć mi o dziecku.
- Ciele oknem wyleciało. - powiedziałam sarkastycznie. Eric roześmiał się.
- Przepraszam, nie powinienem się śmiać. - uśmiech zszedł mu z twarzy, widząc, że ja nadal nie mam humoru.
- Luz. Najwyraźniej nie wszyscy mają tak gówniane życie jak ja. - rzuciłam torbę na szafkę i rozsiadłam się na kanapie.
- Nie mów tak. - dosiadł się do mnie.
- Ale to prawda. - z bezsilności moje oczy zrobiły się jak ze szkła.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. - pogłaskał mnie po ramieniu. - Ale z tym cielakiem to było dobre. Chyba sobie to zapiszę. - od razu poprawił mi się humor.
- Napijesz się czego? Kawa, herbata, wino? - zaproponował. A ja spojrzałam najpierw na niego, a później na brzuch. - Przepraszam, zapomniałem.
- Masz marker?
- Po co?
- Napiszę sobie na czole "Jestem w ciąży, do cholery"! - wstałam i szybkim krokiem ruszyłam do łazienki.
- Katie! - zawoł mnie Eric.
Zamknęłam się w łazience i zaczęłam płakać. To wszystko mnie przerasta. Nie potrafię wyobrazić sobie, jak to będzie, gdy w moim życiu pojawi się dziecko. Ja sobie nie poradzę. Nie dam rady. Nie chce być wyrodną matką. Ale ja nie dam rady. Może lepiej by było, gdyby mi się udało. Gdybym wtedy umarła. Chwyciłam w rękę żyletkę. Tak będzie lepiej. W końcu, nikt za mną nie zapłacze. Kurwa, nie. Myśl pozytywnie, wszystko będzie dobrze. Masz dziecko. Musisz być silna.
- Katie, wszystko w porządku? - usłyszałam głos Eric'a.
Nie odpowiedziałam. Żyletka zbliżała się do mojego nadgarstka. Nie byłam pewna czy powinnam.
- Otwórz, albo sam wejdę!
Żyletka dotknęła mojego naskórka. Zobaczyłam krew. Czy ulżyło? Nadal jest tak samo. Co jest ze mną nie tak? Nawet do cholery, umrzeć nie potrafię!
- O boże Katie! - nie wiem jakim cudem, ale Eric odkluczył drzwi od drugiej strony. Żyletka wyleciała mi z rąk, a ja płakałam. Coraz bardziej płakałam.
- Ja nie chciałam. - Łzy zalewały już całą moją twarz. Eric przytulił mnie do siebie.
- Nie rób tego więcej. Nie rób. - on również zaczął płakać.
- Przepraszam. - wydusiałam z siebie, po czym zaczęłam krztusic się, przez płacz.
- Już dobrze. Wszystko będzie dobrze. Jestem z tobą.
- Jestem beznadziejna. - przyznałam.
- Nie mów tak. Jesteś wspaniała.
***
Obudziłam się około czwartej nad ranem i od tej pory nie mogłam zmrużyć oka. Cały czas nie mogę pojąć, co we mnie wstąpiło. Jak ja mogłam to zrobić? Jest mi strasznie głupio przed samą sobą, ale i przed Eric'iem. Wyszłam na psychopatkę i chyba nią jestem.
Po trzech godzinach, postanowiłam wstać. Ubrałam spodnie od dresu. Miałam już zamiar ubrać t-shirt, lecz przypadkiem spojrzałam na ranę. Nie była głęboka. Trochę tak jakby udrapnął mnie kot. Niestety, mimo wszystko przypomina mi ona o tym, co stało się wczoraj. Ubrałam szary sweterek, aby przykryć skaleczenie.
- Jak się czujesz? - zapytał Eric, gdy wyszłam z pokoju.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się, na przymus. Usiadłam obok Eric'a, który oglądał wiadomości.
- Tak świetnie jak wczoraj? - zapytał ironicznie.
- Przepraszam. Masz przeze mnie tylko problemy.
- Przecież wiesz, że to nie prawda. - Eric skierował wzrok na moje ręce.
- Chcesz zobaczyć, czy znów się nie pocięłam?! - podniosłam rękawy, aby pokazać mu to, co chce zobaczyć.
- Nie poznaje cię. - ja sama się nie poznaję. Eric wstał i poszedł do pokoju. Nie mojego, tylko drugiego. Takiego bez mebli, pustego. Z tego co się orientuje, stoi tam tylko szafa, w której trzyma ubrania. Na cholerę na niego krzyknęłam?
- Eric przepraszam. - stałam pod drzwiami, tak jak on wczoraj pod moimi.
- Obiecasz coś? - wyszedł z pokoju.
- Hmm?
- Już tego nie zrobisz?
- Obiecuję. - nie brzmiałam zbyt przekonująco.
- Spójrz mi w oczy. - tak właśnie zrobiłam.
- Obiecuję ci, już tego nie zrobię. - tym razem bardziej wiarygodnie.
- Nie mi to obiecaj, tylko sobie i maleństwu.
- Obiecuję ci, ty mój mały krasnalu. - spojrzałam na swój brzuch, na którym chciałem wcześniej położyłam ręce. Eric roześmiał się.
- No i o to chodzi.
- Dziękuje. - wtuliłam się w Eric'a.
Tak trochę krótko, ale nie chciałam przedłużać rozdziału na siłę 😕 Mimo to mam nadzieję, że się wam podoba.
Queen_Patysia ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro