Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Rano obudził mnie telefon. Spoglądając na wyświetlacz telefonu, zauważyłam, że dzwoni tata.

- Halo. - powiedziałam zmęczonym głosem.

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie jak bardzo jestem na niego zła. Ale nie, nie będę na niego krzyczeć i żądać wyjaśnień przez telefon. Poczekam, aż się spotkamy.

- Hej, córeczko. Dzwoniłaś do mnie dużo razy i chciałem spytać dlaczego. - hmm... bo nie miałam gdzie mieszkać.

- Cześć. Chciałam tylko cię odwiedzić. - powiedziałam po chwili zawachania. Przecież nie powiem mu prawdy. Z reszta i tak już wszystko w porządku.

- Byłem u babci i nie wzięłam telefonu. - u babci. Młoda ta moja babcia.

- Muszę kończyć. Pa. - pożegnałam się, nie chcąc powiedzieć nic niestosownego.

Zanim tata zdążył odwzajemnić moje pożegnanie, rozłączyłam się.

Kłamstwo za kłamstwem. Ściema za ściemą. Oszustwo za oszustem.
A gdzie ta cała sprawiedliwość o której się ciągle mówi? A gdzie te wartości jakimi są szczerość i zaufanie? Chwilami mam wrażenie, że całe moje życie to jedno wielkie kłamstwo.

Może tak na prawde nazywam się Angelina Jolie, mam męża i dwójkę dzieci, którzy najwyraźniej się do mnie nie przyznają. A może przed wypadkiem wierzyłam w Allaha i brałam udział w atakach terrorystycznych, po czym zmieniłam tożsamość, aby działać z ukrycia.

Pogrążając się w coraz bardziej chorych myślach, zorientowałam się, że najprawdopodobniej jestem sama. Wstałam z łóżka, i odwiedziłam każde z pomieszczeń, aby utwierdzić się w moich przekonaniach. No i miałam rację.

Wróciłam do pokoju, aby wsunąć na siebie moją ulubioną stylizację, czyli przewygodny dres. Następnie udałam się do łazienki. Stanęłam przed lustrem, aby przez następne pięć minut wpatrywać się w moje odbicie.

Nadal nie mogę przyzwyczaić się do moich blond włosów oraz braku grzywki.

Uśmiechając się sama do własnego odbicia, usłyszałam dźwięk przechodzącego SMS-a. W biegu upiełam włosy w koka.

Oczywiście po drodze do telefonu, potknęłam się o własne nogi, przez co prawdopodobnie na moim ciele już wkrótce pojawi się siniak.

Zac: Już wstałaś księżniczko?

Zauważyłam na wyświetlaczu swojego telefonu. Po chwili zorientowałam się, że już dziesiąta. Na prawdę tak długo spałam?

Nie pamiętam kiedy zasnęłam. Nie pamiętam również kiedy poszedł Zac i czy było to w nocy, czy rano.

Do Zac: Tak. Nawet nie wiem kiedy poszedłeś. :/

Zac: Starałem się, żeby cię nie obudzić. Byłem cichutko jak myszka. <333

Do Zac: Ty i cicho? Coś nowego.

Zac: Dla ciebie wszystko. Zaraz mam trening. Zadzwonię później  <333

Do Zac: Będę czekać :*

Odłożyłam telefon na półkę przy łóżku i wróciłam do łazienki. Spełniłam codzienny rytuał, malując rzęsy oraz myjąc zęby. O dziwo nie byłam głodna. To nawet dobrze. Przez ciągłe siedzenie w domu i stres trochę mi się przytyło.

Ponownie chwyciłam komórkę, aby skontaktować się z Laurą. Umówiłam się z nią na bieganie tam gdzie zawsze, czyli w parku.

Kuzynka Zac'a od razu się zgodziła. Praktycznie byłam już gotowa, więc chwilę później mogłam wyjść z domu.

Przebiegałyśmy dopiero kilkaset metrów, a ja już zrobiłam się zmęczona. Dlaczego? Sama nie wiem. Po prostu brakowało mi sił. Usiadłam na ławce, popijając wodę. Laura upewniła się czy wszystko w porządku i po moich zapewnieniach, że tak właśnie jest, ruszyła dalej.

Siedząc samotnie na ławce odebrałam telefon. Nie był on ani od Zac'a, ani od taty, lecz od p.Miller. Zapomniałam, że miałam się z nią skontaktować w sprawie pracy. 

- Halo. - odebrałam połączenie.

-Dzień dobry, Katie.

- Dzień dobry.

- Dzwonie, żeby ci powiedzieć, że moją propozycja jest nadal aktualna, więc jeśli chcesz u mnie pracować...

- Od kiedy mogę zacząć? - przerwałam. 

- Możesz nawet od jutra. Wyślę ci adres oraz godzinę SMS-em.

Po tych słowach pożegnałam się z p. Miller.

- Już lepiej? - pobiegła Laura, a ja przytakłam i ruszyłam tak szybko, jak tylko mogłam. - Nie tak szybko! 

***

Gdy wróciłam do domu, nadal nikogo w nim nie było. Zjadłam kanapkę z serem, a następnie poszłam pod prysznic.

Wracając do salonu, zobaczyłam nieodebrane połączenia od Zac'a. Wybrałam przycisk "oddzwoń"

- No hej, dzwoniłeś? - po co pytam, skoro wiem?

- Chciałabyś się spotkać?

- Teraz? - spojrzałam na swoje odbicie w lustrze na korytarzu.

- Za pół godziny w centrum?

- Randka?

- Randka.

- Nie za wcześnie na randkę? - zapytałam zważając na to, że dopiero po czternastej.

- Będziemy mieć więcej czasu.

- Na?

- Na co tylko będziesz chciała.

- Brzmi bardzo kusząco. - uśmiechnęłam się praktycznie sama do siebie, po czym dostrzegłam bluzę Zac'a wiszącą na wieszaku.

- To do zobaczenia, księżniczko.

- Zapomniałeś... - usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.

Odłożyłam telefon na szafkę i udałam się do łazienki. Hmm.. spotkanie. Tylko jak właściwie powinnam się ubrać? Może ubiorę sukienkę? Nie, wydaje mi się, że będzie mi w niej za zimno. Po za tym Zac nie mówił, że mam się ubrać odświętnie. W sumie to nic nie mówił.

Po krótkim namyśle wsunęłam na siebie swój ulubiony zestaw, zaraz po dresie, czyli obcisłe czarne jeansy oraz czarny t-shirt. Nie, wyglądam w tym zbyt normalnie - pomyślałam. Ściągnęłam koszulkę, i przebrałam ją na białą koszule. Teraz wyglądam jak na apel z okazji zakączenia roku szkolnego. 

Zostało mi jakieś dziesięć minut do wyjścia, a ja nie byłam ani pomalowana, ani nie wiedziałam co ubrać.

Nie miałabym czasu na wyprasowanie czegokolwiek, dlatego ostatecznie wsunęłam na sobie granatową sukienkę, z wycięciem na plecach. Pierwszy raz od wypadku mam ją na sobie.

Pobiegłam do łazienki, aby zrobić makijaż. Pomalowałam rzęsy w ekspresowym tempie, oraz użyłam trochę fluidu, aby ukryć niedoskonałości. Usta pomalowałam blyszczykiem.

Na nogi założyłam czarne klasycznie szpilki oraz skórzaną kurtkę. Po tym byłam już gotowa. Ściągnęłam tylko bluzę Zac'a z wieszaka i wyszłam, zakluczając je za sobą drzwi. Klucze zaniosłam do sąsiadki z naprzeciwka, tak jak prosił Eric.

***

- Hej kochanie. - przywitał mnie Zac, gorącym pocałunkiem.

- Hej. Długo czekasz? - fakt spóźniłam się z dwie minuty, ale to chyba nie tragedia?

- Przed chwilą przyszedłem. Masz tą sukienkę. - Zac patrzył na mnie jak zaczarowany, a uśmiech nie schodził mu z ust.

- Tą?

- Miałaś ją na sobie kiedy się poznaliśmy. Szłaś plażą z Susan i Amy, a ja..

- A ty z Adam'em graliście w siatkówkę.

- Właśnie tak.. ale to było. Pamiętasz?

No właśnie, ja coś pamiętam. Znowu coś pamiętam. Nagle poczułam się, jakbym obejrzała film że swojego życia, w mega przyspieszonym tempie.

- Patrzyłeś na mnie bardzo długo, a później podeszłeś, zapytać czy zagramy z tobą. Pocałowałeś mnie..

- A ty odeszłaś, bez słowa.

- Bo czekałam na Cody'ego.

Wakacje. Miesiąc przed wypadkiem? Może kilka tygodni. Wyszłam na plaże po kłótni z taty z mamą. Nie wiem o co się kłócili. Kłócili się często. Nie mogłam tego znieść, dlatego wybiegłam. W tej sukience. W czarnych trampkach i okularach przeciwsłonecznych.

- Wszystko okej? - zapytał Zac.

- Tak. Zamyśliłam się. - i przypomniałam sobie dzień, w którym się poznaliśmy.

- Moja bluza? - zapytał chłopak, wskazując palcem na część garderoby, którą trzymałam w ręce. W jego głosie było słychać zdenerwowanie. Niby zapytał, ale pewni wiedział, że to jego.

- Tak, zapomniałeś wziąć. - Zac praktycznie wyrwał mi bluzę z rąk.

Spojrzałam na ziemię. Leżała na niej torebeczka z białym proszkiem, która prawdopodobnie wyleciał z kieszeni bluzy Zac'a. Obiecywał...

Przepraszam, za długa nieobecność, jednak z powodów prywatnych, nie byłam w stanie pisać. Teraz postaram się dodawać rozdziały regularnie. Queen_Patysia 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro