Rozdział 25
- Cholera! - obudził mnie krzyk Zac'a. Jego głos brzmiał trochę jak kogoś obcego.
Podniosłam się, z łóżka, aby zobaczyć co się stało. Zerknęłam jeszcze na godzinę. Trzecia dwadzieścia. Nieźle zabalowali. Wchodząc do przed pokoju, zauważyłam mojego chłopaka siedzącego na ziemi.
- Dużo wypiłeś? - spytałam, stając na przeciwko niego.
- Ja nic nie piłem. - Zac ledwo się podniósł i znów wrócił do pozycji siedzącej.
- Jasne. - odpowiedziałam, że złością w głosie.
- No mówię, ze nie piłem! - chłopak krzyknął na mnie, po raz pierwszy w życiu. Przez chwilę nie wiedziałam jak zareagować. Zac'owi udało się wstać i udać się na kanapę.
- Spójrz na mnie! - rozkazałam. Zac niechętnie na mnie spojrzał. - Ćpałeś? - chłopak nie zareagował.
- Odpowiedz mi do cholery! Ćpałeś?
- Jezu, czy to jakieś przestępstwo? - chłopak znów podniósł głos.
- Nie chce mi się z tobą gadać. Dobranoc. - wróciłam do pokoju, trzaskając drzwiami.
Położyłam się, z nadzieją, że szybko zasnę. Niestety tak się nie stało. Długo myślałam o zachowaniu Zac'a. Jasne, lubi sobie wypić, ale nigdy nie było mowy o narkotykach. Po za tym on nigdy na mnie nie krzyknął. Nawet nie podniósł głosu. Do tego jeszcze myśli o tacie i w ogóle o wszystkim.
Jak długo spałam? Dwie, trzy godziny. Na pewno nie więcej. Moje ciało mówi SPAĆ, moje myśli mówią POGADAĆ Z ZAC'IEM. Pogadać... Ale właściwie o czym? Jestem tak zła, że na spokojnie na pewno się nie da. Łatwiej będzie jak poczekam, aż to on zacznie rozmowę i mam nadzieję, że będą to przeprosiny. Może do tego czasu trochę ochłonę.
Siedziałam w pokoju przez pół godziny. Dosłownie siedziałam. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a gdy już zamierzałam wykonać jakąkolwiek czynność, zaczynałam myśleć i zwyczajnie zapominałam o całej reszcie. W końcu udało mi się wyrwać od złych myśli i wstałam, aby się ubrać. Następnie ruszyłam do kuchni. Zac nadal spał na kanapie. Hmm.. wcale się nie dziwię. Nie obudził go nawet dźwięk gotującej się wody oraz telewizora. Trochę specjalnie zachowywałam się głośno, podświadomie chciałam, żeby się obudził i ze mną porozmawiał.
- Możesz być trochę ciszej? - poprosił Zac. Jego oczy nadal były zamknięte, a głos zmęczony.
- Nie, nie mogę. - podniosłam głos. Moja cała wściekłość powróciła.
- Jesteś zła, prawda? - super, co za spostrzegawczość. Nie odpowiedziałam i zamknęłam się w łazience. Jestem typem osoby, która ma dość słabe nerwy, dlatego zachciało mi się płakać. Wolałam nie pokazać tego po sobie.
- Katie, porozmawiajmy. - Zac dobijał się do drzwi. - Kochanie, przepraszam. Posłuchaj mnie. - nie wiedziałam co zrobić. Przecież tak bardzo chciałam z nim gadać, a teraz tak porostu stchórzyłam. Po chwili zebrałam się na odwagę i odkluczyłam zamek w drzwiach. Zac chwilę później stanął już obok mnie.
- Z Adamem zerwała dziewczyna. - zaczął. Co chwilę zrywa z nim dziewczyna, więc jak dla mnie kiepska wymówka.
- I to był powód, żeby się naćpać? Ile wy macie lat? - zapytałam sarkastycznie, ruszając do salonu. Nie będziemy przecież rozmawiać w łazience.
- Chciałem.. chciałem pomóc mu się trochę wyluzować. - taaa..
- Ile z nią był? Tydzień? Dwa?
- Trzy. On bardzo to przeżywa i... - Adam i przeżywanie czegokolwiek?
- A ty musisz przeżywać to z nim? Słuchaj możesz sobie pić, możesz palić, ale narkotyki zostaw w spokoju, okej? - nie wiem dlaczego, ale mam straszny wstręt do narkotyków. Kojarzy mi się tylko i wyłącznie że śmiercią.
- Już nie będę. Przepraszam. - oby..
- Teraz przepraszasz, a wczoraj wolałeś na mnie krzyczeć. - Zac spojrzał na mnie jakby nie wiedział o czym mówię. Pewnie nic nie pamięta. Nie jestem już na niego taka zła, ale nie muszę się do tego przyznawać.
- Przepraszam. Obiecuję, że już nie będę. - chłopak przytulił mnie do siebie.
- No mam nadzieję. - odsunęłam się od Zac'a, aby jak corano zrobić sobie kawę. W tym samym momencie wróciła Laura.
- Hej, robisz kawę? - zapytała, zanim zdążyłam się przywitać. - to mi też zrób. - znów wyprzedziła moje słowa.
- Idę pod prysznic. - stwierdził Zac, ruszając w stronę łazienki.
- Genialny pomysł, bo...
- Bo? - przerwał Zac, patrząc na Laurę jakby chciał jej coś zrobić.
- Chciałam powiedzieć "bo śmierdzisz", ale nie będę niemiła.
- Jednak wczoraj wyszliście? - zapytała, gdy Zac wszedł do łazienki.
- On wyszedł... do Adama.. i wrócił w nocy. - od kilku dni Laura jest jedyną osobą, której się zwierzam.
- Pewnie mocno pijany? - żeby tylko.
- Bardziej naćpany, ale nie mów, że ci powiedziałam. - Laura spojrzała się na mnie jak na ufoludka. Kompletnie nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Wiesz co, przypomniałam sobie coś, muszę lecieć. - Laura pożegnała się i wręcz pobiegła w stronę wyjścia. Dziwne...
- A kawa? - spytałam. Laura tak szybko wyleciała z mieszkania, że nie zdążyła odpowiedzieć. Nie mam pojęcia dlaczego wybiegła. I to zaraz po wiadomości, że Zac się naćpał. Mam wrażenie, że to ma ze sobą jakiś zwiazek. Tylko jaki?
****
Od rana prawie wcale nie rozmawiałam z Zac'iem. Przeprosił, obiecywał, ale atmosfera między nami i tak się popsuła. Mam nadzieję, że chwilowo. Może niepotrzebnie tak ostro zareagowałam. Każdemu zdarza się czasem zrobić coś głupiego. Hmm.. albo tylko niepotrzebnie go tłumaczę.
W południe spotkałam się z Thomas'em, aby odreagować poprzedni dni. Oczywiście bez narkotyków.. jak co niektórzy.
Wracając do mieszkania już na klatce schodowej usłyszałam krzyki. Właściwie to kłótnie. Kogo? Oczywiście od razu poznałam głosy Zac'a i Laury. Często się sprzeczli, zazwyczaj dla żartów, ale to brzmiało na prawdę poważnie. Nie zastanawiając się zbyt długo pobiegłam do mieszkania. Równo z otwarciem drzwi, oboje nagle się uciszyli. Najwyraźniej nie chcieli, abym słyszała o czym tak dyskutują.
- Co tu się dzieje? Słychać was, aż na klatce. - spojrzałam najpierw na Zac'a, a zaraz potem na jego kuzynkę, ale nikt mi nie odpowiedział. - Mhm.. rozumiem, że nie powinnam widzieć? W takim razie bardzo mi przykro, bo założę się, że słyszeli was wszyscy sąsiedzi. - dodałam. Ściągam buty oraz kurtkę i stanęłam między nimi.
- No bo, to jego mieszkanie, a tyko my tu sprzątamy. - wytłumaczyła Laura, pokazując palcem na mnie i na siebie.
- Serio? - zapytałam z niedowierzaniem. - Drzecie się na cały blok, bo Zac po sobie nie posprzątał? - jasne.. nie wiem czemu, ale im nie wierzę, a sprzątanie było najgorszą i najbardziej banalną wymówką z możliwych.
- Jak wam się coś nie podoba, to sobie sprzątaczke zatrudnijcie. - powiedział Zac, najwyraźniej zmęczony kłótnią, następnie udał się do sypialni.
Było już dość późno, dlatego udałam się do łazienki, aby się umyć. Jak tak dalej pójdzie to pewnego dnia zastanę w domu policję, bo sąsiedzi nie wytrzymają. I wcale bym się nie zdziwiła. Do dziś wydawało mi się, że o takie pierdoły kłócą się tylko kilkuletnie dzieci. Jak widać się pomyliłam. Lub, jak podejrzewam, nie usłyszałam całej prawdy. Może nie powinnam mieszać się między ich rozmowy, o ile można nazwać to rozmową, ale nie daje mi to spokoju. Najpierw nagłe wyjście Laury, teraz ta kłótnia. Coś mi tu nie gra. Chyba, że po prostu jestem trochę przewrażliwiona. Będzie lepiej jak zacznę wierzyć w drugą opcję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro