Rozdział 20
*piosenkę włącz, gdy przeczytasz takie polecenie*
Usłyszałam głośny trzask. Pewnie piorun trzasnął, gdzieś niedaleko.
Dopiero co udało mi się zasnąć, a już się obudziłam. Czeka mnie kolejne, nieprzespane pół nocy. Oto właśnie minusy pokoju na poddaszu. Słyszę każdy odgłos z dworu. Na domiar złego, jestem sama w domu i każdy odgłos przyprawia mnie o dreszcze. Gdyby chociaż tata tu był, na pewno czułabym się bezpieczniej.
Przynajmniej moje myśli skupią się wyłącznie na pogodzie, a nie na Zac'u i Eric'u, jak przez kilka poprzednich godzin.
Czuję, że bardzo się pogubiłam. Może i pogodziłam się z końcem mojego związku, lecz nadal myślę o Cody'm. Oczywiście, nawet nie ma takiej opcji, abym mu wybaczyła. Tym bardziej po tym, jak uderzył Erica. Nie doszło by do przemocy, gdyby Eric mnie nie odwiózł.
Boję się, że jest dla mnie taki dobry tylko dlatego, że chce mnie zdobyć. Tak podobno było ostatnio. Wierzę jednak, że ludzie się zmieniają. Może ma wyrzuty sumienia. W każdym razie nie mam zamiaru pakować się w żadne związki. Wiem, że będzie to trudne, chyba że zostanę abstynentką do końca życia. Wtedy przynajmniej nie będzie ciągnęło mnie do Zac'a.
Myśląc znów o chłopakach i moim nędznym życiu, wciąż nie mogłam zmrużyć oka. Postanowiłam przenieść się na kanapę w salonie, ograniczając tym samym słyszalność dźwięków zza okna.
Zanim zdążyłam zasnąć na dobre, promienie słońca dobijały mi się przez okna. Chyba będzie trzeba pomyśleć o roletach.
No i tyle sobie pospałam. Obstawiam, że mój sen trwał góra półtora godziny.
Oczywiście wyglądałam jak potwór z Lochness. Na szczęście nie mam zamiary, opuszczać ścian mojego domu.
Wypiłam najmocniejszą kawę jaką kiedykolwiek piłam, a następnie ubrałam szare dresy, luźny t-shirt i związałam włosy w koka.
O dziwo, mimo nocnej burzy, zapowiada się na prawdę ciepły dzień. Chętnie poszłabym pobiegać, ale z takim wyglądem wolę się nie pokazywać. Jeszcze przestraszę jakieś dzieciaki. W takim razie, pogrążę się w rozpaczy przy oglądaniu komedii romantycznych.
Do południa obejrzałam trzy filmy tego gatunku, śmiejąc się i płacząc na przemian.
Około godziny 14:20 dostałam SMS-a od Zac'a z prośbą o spotkanie. Nie ukrywam, bardzo mnie to zdziwiło. Nie mam pojęcia, dlaczego chce się spotkać. Zastanawiam się również czy to spotkanie to dobry pomysł. Postanowiłam poprosić Tom'a o radę.
Do Tom: Hej, Zac chce się ze mną spotkać.
Napisałam w wiadomości. Nie musiałam czekać długo na odpowiedź
Tom: Hej, a napisał dlaczego ?
Do Tom: No właśnie nie. Myślisz, że powinnam się z nim spotkać?
Tom: A masz coś lepszego do roboty? Jakby nie patrzeć, zawsze możesz uciec.
Do Tom: No tak, dzięki.
Tom: Jeśli będzie aż tak źle, to pisz.
Do Tom: Jakoś sobie poradzę. Dzięki.
Zawsze mogę uciec, no tak. Słowa Tom'a utwierdziły mnie w przekonaniu, że powinnam spotkać się z Zac'iem.
Ustaliłam z nim godzinę spotkania. Zac zaproponował, abyśmy spotkali się u niego w domu. Zdecydowałam, że nie będę jakoś specjalnie się szykować. Muszę jednak lekko się ogarnąć, bo nadal nie wyglądam najlepiej.
Około godziny 16, przebrałam się w dopasowane, czarne jeansy oraz zieloną koszulę. Rozpuściłam również włosy i użyłam prostownicy. Teraz wyglądałam już odrobinę lepiej. Jak na każde wyjście, pomalowałam lekko rzęsy.
***
Niecałą godzinę później byłam już pod drzwiami mieszkania Zac'a.
Wynajmuje on mieszkanie w dużym bloku, na jednym z najbogatszych osiedli.
Już kilka sekund po tym jak zapukałam do drzwi, otworzyły się. Wyglądało to tak, jakby Zac czekał na mnie, stojąc przy nich. Był ubrany w jasno-niebieską koszule i granatowe jeansy.
- Zapraszam. - powiedział, wpuszczając mnie do środka. Od razu zwróciłam uwagę, na bogato wyposażone mieszkanie. Większość mebli była biała lub czarna. Bardzo podoba mi się taki nowoczesny styl.
- Jak pięknie wyglądasz. - przyznał, odsuwając krzesło, abym na nie usiadła. Na stole stały piękne, czerwone róże oraz tego samego koloru wytrawne wino. Oczywiście, nie obyłoby się bez komplementów. Typowy Zac.
- Dziękuję. - powiedziałam, siadając na krześle. Czułam się trochę niezręcznie. Domyśliłam się, że chęć spotkania się ze mną, ma jakieś podteksty, ale nie sądziłam, że Zac, aż tak się przygotuje. - Co tak ładnie pachnie? - zapytałam.
- Lazania, jedyną rzecz którą potrafię zrobić. - Zac spojrzał na mnie zalotnym wzrokiem.
- Nie sądzisz, że romantyczniejsze byłoby spagetthi? - zaśmiałam się.
Zac znów się uśmiechnął. Następnie postawił na stół brytfannę z lazanią i nalał mi wina. - Masz zamiar mnie upić? - zapytałam niby dla żartów. Oboje jednak wiemy, że po alkoholu jestem trochę bardziej łatwa. Przynajmniej w stosunku do Zac'a.
- Nic tak dobrze nie pasuje, jak lazania i czerwone wino. - odpowiedział, rozmijając się troszkę z pytaniem.
Już po kilku kieliszkach wina, poczułam się trochę pijana. Nie mam zbyt mocnej głowy, jeśli chodzi o alkohol.
Zac oczywiście nie przestawał komplementować mojego wyglądu. Przyznam, było mi bardzo miło. Od słowa do słowa, zaczęliśmy rozmawiać o Cody'm. Na trzeźwo na pewno ominęłabym ten temat.
- Właściwie, to dlaczego zerwaliście? - zapytał Zac, wyciągając z szafki następną butelkę wina. - Nie chcesz to nie mów. - dodał, widząc moje zakłopotanie. W sumie, w jego towarzystwie czułam, że mogę się otworzyć.
Poza tym pani Miller twierdzi, że jeśli potrafimy rozmawiać głośno o problemach, to znaczy, że zaczynamy je akceptować.
- Jeszcze przed wypadkiem... - poczułam, że kręci mi się w głowie. Być może z nerwów. Możliwe jednak, że to efekt alkoholu rozpuszczającego się w moim organizmie. - przed wypadkiem mnie zdradził. - dokończyłam zdanie. Na koniec uśmiechałam się sztucznie, aby nie pokazać, że jest mi cholernie źle z tego powodu.
- Bardzo mi przykro. - powiedział Zac. Odwzajemnił mój nieszczery uśmiech.
- Najbardziej boli mnie to, że ukrył przede mną prawdę. Wszystko przypomniało mi się w momencie, w którym byłam naprawdę prze szczęśliwa. - W moich oczach pojawiły się niechciane łzy. Zac widząc to przestawił krzesło bliżej mojego i objął mnie trochę nieśmiele. Poczułam, że nie jestem sama że swoimi problemami. Wreszcie poczułam, że dla kogoś jestem ważna.
- Nie ma co się smucić, przez takiego dupka. - powiedział, spoglądając mi głęboko w oczy.
Już po chwili nasze usta spotkały się, a przez moje ciało przeszedł cudowny dreszcz. Nie myśląc właściwie o niczym, odwzajemniłam pocałunek.
Po chwili zrozumiałam jednak, że jestem pijana i że obiecałam sobie nie pakować się na razie w żadne związki.
- Pokażesz mi gdzie jest toaleta? - zapytałam, odrywając się delikatnie od jego ust.
Zac natychmiastowo zaprowadził mnie do łazienki. Poszłam tam tylko dlatego, aby przerwać pocałunek i zastanowić się czy na pewno tego chcę.
Oparłam się o chłodne jak lód kafelki i zaczęłam myśleć nad tym co wydarzyło się chwilę wcześniej. Moje myśli kłóciły się ze sobą. Z jednej strony wiem, że sama tego chciałam. Z drugiej jednak, boję się być zraniona, przez kolejnego chłopaka. Przed wejściem z toalety, na chwilę odkręciłam wodę w kranie, aby Zac nie pomyślał, że chciałam tylko od niego uciec. Właściwie to trochę tak było.
Po kilku minutach opuściłam pomieszczenie. Usiadłam na brzegu krzesła, aby być jak najdalej Zac'a. Postanowiłam robić to co czuję. Chyba nie mam nic do stracenia. Wolę jednak utrzymywać lekki dystans.
Po długiej rozmowie praktycznie o wszystkim i kolejnej butelce wina, przestałam kontrolować swoje myśli, słowa oraz czyny. Wiedziałam, że w przeciągu następnych kilku minut wydarzy się coś, czego prawdopodobnie będę żałować.
- Zatańczysz ? - zaproponował, włączając cichą, wolną muzykę.
*możesz włączyć muzykę*
Tańczyliśmy w rytm piosenki, przez kilka minut milcząc. Mimo tego, że ledwo stałam na nogach, Przy Zac'u czułam się bardzo bezpiecznie.
W pewnym momencie, chłopak przybliżył się do mnie tak, że z każdym ruchem ocierałam się o jego ciało. Jedna z jego rąk w wolnym tempie zbliżała się do moich pośladków. Co dziwne wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, marzyłam o tym, aby dotykał mnie dosłownie wszędzie.
- Ładnie pachniesz. - przyznał Zac, zbliżając usta do mojej szyi, którą chwilę późnej namiętnie pocałował. Nie odpowiedziałam mu. Z każdym kolejnym pocałunkiem, czułam się coraz lepiej. Moje ciało przeszywała cudowna fala ciepła. Teraz już nie miałam wątpliwości, czego tak naprawdę chce.
Po kilku głębszych pocałunkach, tym razem w usta, Zac wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Nie liczyło się dla mnie nic. Tylko ja i on. Było mi tak gorąco, że marzyłam tylko o tym, aby zaraz ściągnął ze mnie wszystkie ubrania.
Kilka kroków od dużego łóżka, Zac odłożył mnie na ziemię. Wolnym tempem rozpiął tylny zamek moich jeansów, a następnie położył mnie na wygodny materac łóżka, odpinając po kolej każdy guzik mojej koszuli. W między czasie ściągnął też swoją. Nie mogłam oderwać oczu, od jego umięśnionego ciała. Zac wciąż nie przestawał namiętnie mnie całować. Zaczynając od ust i przemieszczając usta coraz niżej. Po kilku minutach oboje byliśmy nadzy, a chwilę później zaczęliśmy robić to, przed czym ostatnio uchronił mnie Eric.
Po woli zaczynał urywać mi się film, co spowodowane było zbyt duża ilością alkoholu. Wiem jednak, że była to najcudowniejsza noc w moim życiu.
Mam nadzieję, że podoba wam się ta opowieść. Koniecznie wyrażajcie opinię w komentarzach. Pozdrawiam ~ Queen_Patysia 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro