Rozdział 19
- Kochanie, może wyjedziemy na kilka dni, trochę odreagujesz. - oznajmiła mi kobieta, prasując ubrania. Od tyłu wyglądała prawie jak ja.
- Mamo, czy ja jestem aż taka okropna? - zapytałam rzucając którąś z kolei chusteczkę do kosza. Każda z nich ubrudzona była czarnym tuszem do rzęs.
- Katie, jak nie ten to następny. Nie przejmuj się.- mama podeszła do mnie, głaszcząc mnie po ramieniu.
- Łatwo ci mówić. Byłam z nim prawie rok. Wiesz jak bardzo go kocham. - W moich oczach pojawiły się łzy.
- Kiedy byłam w twoim wieku, poznałam mega przystojnego i słodkiego chłopaka. Jaka ja byłam zakochana. - mówiła rozmarzona.
- Po pół roku bycia razem, dowiedziałam się, że zdradza mnie z koleżanką z uczelni. Byłam strasznie załamana. - kontynuowała.
- I co zrobiłaś? - pytałam zaciekawiona.
- Zupełnie to co ty. Płakałam, krzyczałam, byłam strasznie zdołowana. W końcu postanowiłam się wyluzować.
- Pomogło?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Na imprezie postanowiłam upić się jak świnia, żeby zapomnieć. - zaśmiałam się.
- I cały ból po rozstaniu minął?
- Wtedy nie. Minął wtedy gdy z imprezy zabrał mnie pewien chłopak. Rano obudziłam się w jego mieszkaniu. A był nim twój tata. - mama pocałowała mnie w czoło i ruszyła w kierunku szafy.
- Myślisz, że u mnie też tak będzie?
- Myślę, że da się i bez picia. Pakuj się. - podała mi walizkę, którą wyciągnęła z szafy.
***
Otwarłam oczy, spoglądając na półnagiego Erica. Przez chwilę nic nie mówiąc, zastanawiałam się nad moim snem. Czy to kolejne wspomnienie. Jedyna podróż tylko z mamą. Ta przed wypadkiem.
- Kto to się obudził? - przywitał mnie optymistycznie Eric.
- Dużo wypiłam? - zapytałam. Głowa bolała mnie jak jeszcze nigdy.
- Dużo? Podejrzewam, że najwięcej że wszystkich. - zaśmiał się, ubierając koszulkę.
- Przepraszam, za kłopot i dziękuję, że się mną zająłeś. - poczułam się żałośnie i trochę zrobiło mi się wstyd.
- Nie ma problemu. - uśmiech nie schodził mu z ust.
- To ja może już pójdę. - stwierdziłam, wstając z kanapy.
- Nie wyjdziesz, póki nie zjesz ze mną śniadania. - Eric podszedł do mnie szybkim tempem. - Siadaj, siadaj. - odsunął mi krzesło.
- I tak już dużo dla mnie zrobiłeś. - powiedziałam. Z grzeczności siadając.
- Wiesz może gdzie mój telefon? - zapytałam rozglądając się po salonie.
- No wiesz, wyrzuciłaś go przez okno w samochodzie. - widziałam, że Eric ledwo powstrzymuje się od śmiechu. Ja natomiast uderzyłam ręką lekko we własne czoło.
- Ale ze mnie idiotka. - poczułam się jeszcze gorzej.
- Nie martw się, każdemu się zdarza. - niebieskooki brunet mruknął do mnie jednym okiem, a następnie odwrócił się, aby wstawić wodę na kawę.
- Boję się pytać, co jeszcze odwaliłam.
- Wypowiedziałaś się publicznie na temat Cody'ego. - zaśmiał się.
- Z tego akurat jestem dumna. A między mną, a Zack'iem? Pamiętam, że się całowaliśmy ale... - już Sama zwątpiłam do czego doszło.
- I na tym się skończyło. Chodź skromnie powiem, że cię
uratowałem. - po tych słowach, na stole stała już kawa.
- Dziękuję, że wczoraj mnie zabrałeś. Gdyby nie ty..
- Drobiazg. - wtrącił się Eric.
Po miło spędzonym poranku, wróciłam do domu. Eric nalegał, aby mnie podwieźć. Być może próbuje odkupić winy. Po przyjeździe pod mój dom, zastaliśmy niemiłą niespodziankę. Do mojego domu dobijał się Cody, nieustannie pukając. Gdy zobaczył, że przyjechałam ruszył w moją stronę.
- Wyjść z tobą ? - zapytał zmartwiony Eric.
- Nie, wolę pogadać z nim sama. - wyszłam z samochodu, zastanawiając się, co może się wydarzyć w najbliższych minutach. Eric nie odjechał i bacznie przyglądał się całej sytuacji.
- Przyjechałem przepraszać i błagać o wybaczenie, ale widzę, że szybko się pocieszyłaś. - zaatakował mnie Cody. Zdziwiłam się, ponieważ zwykle był spokojny. Pewnie pomyślał, że przespałam się z Eric'iem.
- Nie twoja sprawa. - próbowałam zachować zimną krew, ale w środku powstrzymywałam się od płaczu. Mimo tego co się stało, bardzo tęsknię za Cody'm.
- Ledwo ze mną zerwałaś, a już nocujesz u innego. Gratuluję
refleksu. - Cody perfidnie zaczął klaskać. Poczułam się jak zwykła dziwka, mimo tego, że między mną, a Eric'iem do niczego nie doszło.
- Mówi to ktoś, kto przespał się z przyjaciółką własnej
dziewczyny. - mój głos był coraz głośniejszy. Eric widząc to i pewnie także słysząc, wyszedł z samochodu.
- Chyba powinieneś już jechać. - zwrócił się do Cody'ego. Następnie objął mnie, abym poczuła się bezpieczniej.
- Nie dotykaj jej! - krzyknął Cody, rzucając się do ataku. Zanim zdążyłam zobaczyć co się dzieje, mój były narzeczony uderzył Erica pięścią w twarz. Zaskoczony Eric oddał mu, a następnie celował również w brzuch. Cody wręcz zwijał się z bólu. Nie wytrzymując emocji, popłakałam się.
- Masz się do niej więcej nie zbliżać! - powiedział Eric, grożąc palcem. Razem ze mną poszedł do domu.
- Ej, nie płacz. - Eric przytulił mnie mocno. Jego twarz była prawie cała w krwi. Mimo, że Cody uderzył go tylko raz, zrobił to mocno i z zaskoczenia.
Opatrzyłam łuk brwiowy Eric'a, powstrzymując resztki łez. Strasznie pomyliłam się co do Cody'ego.
- Przepraszam, to przeze mnie. - czułam się winna. Gdyby nie ja, nic by się nie stało.
- Przestań, to nie twoja wina. - Eric chwycił mnie za rękę. - Nie smuć się już. - dodał.
- Mocno boli ?
- Jakoś przeżyję. Przepraszam, ale muszę już iść. - Mój obrońca wstał i ruszył w stronę wyjścia.
- Mogę cię o coś prosić?
- No pewnie, o to chodzi?
- Napiszesz do Tom'a ,żeby przyjechał? Nie chce być sama. - poprosiłam.
- Oczywiście. - Eric uśmiechnął się szczerze.
- I jeszcze coś. - podeszłam do niego.
- Dziękuję, za wszystko. - pocałowałam go w policzek. Strasznie się do niego myliłam. Chyba za szybko go oceniłam i to tylko po tym, co mówili znajomi.
Kilkanaście minut późnej, był już u mnie Thomas. Opowiedziałam mu o całej sytuacji i po raz kolejny dzisiaj się popłakałam. Na koniec przyrzekłam definitywny koniec z facetami na długo, długo.
Najgorsze jest to, że jutro szkoła. Jak ja mam spojrzeć w oczy Cody'emu, Amy i Susan? Najlepiej wcale tam nie pójdę. Ale co dalej? Mam zrezygnować ze szkoły przez trzy osoby? A co z Zac'iem? Niby nic do niego nie czuję, ale gdy jestem pod wpływem alkoholu, przy nim po prostu odlatuję. Nie chce go ranić i robić mu nadziei. Chyba powinnam z nim pogadać.
***
Cały dzień w towarzystwie Tom'a minął mi całkiem dobrze. Tylko chwilami niekontrolowanie wracałam do wspomnień z Cody'm. Jak można się domyślić, robiło mi się wtedy smutno, lecz Tom starał się mnie rozśmieszać. W pewnym momencie przypomniałam sobie o moim śnie.
Zadzwoniłam do pani psycholog, aby umówić się z nią na spotkanie. Jutro, aby nie myśleć o całej sytuacji, zajmę się projektem. Myślę, że powinnam skontaktować się z Zac'iem, ale trochę się obawiam. A do Olivi nie zadzwonię.
***
Następnego dnia obudziłam się dużo późnej niż zwykle. Jako, że nie mam telefonu, nie mam też budzika. Niestety w dzisiejszych czasach życie bez telefonu nie jest takie proste. Nawet nie wiem czy tata do mnie dzwonił. Może martwi się o mnie, bo nie odbieram połączeń.
Gdy wstałam, wsunęłam na siebie granatowe jeansy i szary, mięciutki sweterek. Jeszcze dobrze nie skończyło się lato, a na dworze pada deszcz. Właściwie pada to mało powiedziane. Związałam włosy w luźnego koka, wypiłam szybko kawę i wyszłam, aby kupić nowy telefon.
Oczywiście wzięłam parasol, ale wiatr był tak silny, że trudno było go utrzymać. Nałożyłam na głowę kaptur swojej skórzanej kurtki i biegłam w stronę przystanku autobusowego. Tata co prawda obiecał mi nowy samochód, ale jakoś nie śpieszy się z jego kupnem.
Biegnąc, usłyszałam dźwięk hamującego samochodu. Spojrzałam na niego i w oknie zobaczyłam Zac'a.
- Podwieźć cię gdzieś? - zapytał, uchylając szybę.
- Zaraz mam autobus. - odpowiedziałam. Nie byłam pewna czy chcę z nim jechać.
-Wolisz wlec się autobusem, przez pół miasta, niż jechać ze mną ?
- No dobra, możesz mnie podwieźć. - zgodziłam się niechętnie, ale to tylko dlatego, żeby już bardziej nie zmoknąć.
- Gdzie jedziesz? - zapytał, ruszając.
- Chciałam kupić nowy telefon. Poprzedni.. zgubiłam. - przecież nie będę się chwalić, że byłam tak nawalona, że wyrzuciłam telefon przez okno samochodu.
- Chcesz, mogę dać ci swój stary.
- No w sumie to czemu nie. Oczywiście, zapłacę. - ucieszyła mnie myśl, że nie muszę kupować nowego telefonu z salonu.
- Dam ci go, pod warunkiem, że dasz się zaprosić na kawę. - zaproponował.
- w sumie to i tak nie mam nic innego do roboty. - stwierdziłam, unikając kontaktu wzrokowego z Zac'iem. Właściwie to robiłam tak przez całą naszą rozmowę.
Pojechaliśmy pod dom Zac'a, aby mógł przynieść mi telefon. Był to jeden z nowszych modeli Sony. Na pewno sporo kosztował. Kilkukrotnie zapytałam Zac'a czy nie chce pieniędzy. Ale on kategorycznie odmawiał ich przyjęcia.
Następnie ruszyliśmy w stronę pobliskiej kawiarni. Zac zamówił mi gorącą czekoladę. Tak jak lubię. Szczerze mówiąc, wolałabym zapłacić za ten telefon, niż mieć dług wdzięczności wobec niego.
- A ty nie w szkole? - zapytał, w pewnym momencie.
- No jak widać. - odpowiedziałam, pisząc SMS-a do taty, z nowego numeru.
- Domyślam się, że nie chcesz, widzieć swojego byłego. - udało mu się zgadnąć.
- Nie tylko jego. - powiedziałam z pogardą, upijając kolejny łyk czekolady. - Ale nie mówmy o tym. - dodałam, aby zmienić temat na nieco przyjemniejszy. Spędziliśmy ze sobą około dwie godziny.
Następnie postanowiłam zająć się pracą. Zac podwiózł mnie do kobiety, z którą miałam przeprowadzić wywiad. Była to 27-letnia Madeleine. Tematem tego spotkania była przemoc, jaką doświadczyła od swojego narzeczonego. Dzięki niej uświadomiłam sobie, że i ze mną mogło być gorzej, niż tylko zdrada. Przyznam, że strasznie zrobiło mi się żal tej kobiety. Na początku wielka miłość i wspaniały narzeczony, a późnej tyran i sadysta. Gdy kobieta pokazywała mi blizny po pobiciach i rany od noża, zrobiło mi się jej strasznie żal.
Po krótkim wywiadzie, spotkałam się również z p.Miller. Opowiedziałam jej szczegółowo o śnie, oraz o wydarzeniach z najbliższych dni. Przyznam, że ta rozmowa bardzo mi pomogła. W końcu porozmawiałam z prawdziwym psychologiem.
Zaczęłam się również zastanawiać, czy nie zmienić szkoły i zacząć uczyć się psychologi. O wiele bardziej interesuje mnie bycie psychologiem, niż prawnikiem. Do tego, wiele osób twierdzi, że się do tego nadaję, a pani Miller bardzo mnie inspiruje. Najgorsze jednak jest to, że potrafię pomóc wszystkim tylko nie sobie.
Gdziekolwiek bym się nie przeniosła, na pewno nie wrócę do obecnej szkoły. Projekt jednak, zamierzam dokończyć. Nie tylko dlatego, że beze mnie Zac i Olivia sobie nie poradzą. Bardziej robię to dlatego, aby czegoś się nauczyć i mieć jakieś ciekawe zajęcie. Ciekawsze od myślenia o moim trudnym i skomplikowanym życiu.
Mam nadzieję, że wam się podoba. Dziękuję za to, że jesteście ze mną 💕 ~Queen_Patysia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro