Rozdział 18
Obudziłam się na kanapie w salonie, przykryta kocem. Sięgając telefon ze stolika kawowego, w jego odbiciu zauważyłam, że wyglądam koszmarnie. Cały wczorajszy makijaż rozmył się we wszystkie miejsca na twarzy. Wstając, dostrzegłam, że Thomasa już nie ma. Po chwili moją uwagę przykuła kartka, leżąca przy telefonie.
Niestety musiałem już iść. Jakbyś czegoś potrzebowała, dzwoń. Trzymaj się. Tom.
Niestety przypomniała mi ona o tym co stało się wczoraj i cała chęć wstania z kanapy, nagle zniknęła.
Leżałam jeszcze przez kilka minut. W końcu udało mi się ruszyć z kanapy. Nie mam zamiaru już płakać, choć będzie to trudne.
Ciągle myślę o tym, jak mogłam mu zaufać. Jakby tak teraz wszystko poskładać, to miałam powody by się domyślić. Susan widząc mnie i Cody'ego, momentalnie smutniała lub nagle musiała wyjść. Amy kłóciła się z Cody'm na imprezie powitalnej i nie chciała mi powiedzieć o co. Po za tym, podsuwała mi Zac'a. Mam nadzieję, że tata nic nie wiedział. On raczej ostrzegłby mnie przed takim dupkiem jak Cody. Chciałabym pogadać z Amy, o szczegółach wspaniałego romansu Cody'ego i Susan, ale nie mam ochoty z nią gadać.
Poszłam do łazienki przemyć twarz i ogarnąć się trochę. Moje myśli mówiły tylko "będzie dobrze". No i mam nadzieję, że tak będzie. Na razie czuję się zdecydowanie lepiej niż wczoraj, a to już coś.
Rozbierając się przed wejściem pod prysznic, od razu spojrzałam na moją bieliznę. Mam ochotę ją podrzeć. Moje oczy wypełniły się łzami. Czy teraz wszystko będzie przypominać mi o Cody'm? Chciałabym stracić pamięć, dopiero teraz. W sumie to lepiej nie. Jeszcze zakochałabym się w nim trzeci raz.
Wczoraj miałam wielką ochotę płakać i krzyczeć. Dzisiaj rozerwałabym się, a najlepiej przy pomocy alkoholu.
Jest sobota. Jestem pewna, że ktoś ze znajomych organizuje jakąś imprezę. Postanowiłam napisać do Rachel. Ona bardzo lubi imprezować.
Do Rachel: Hej, nie wiesz może, czy dziś jest jakaś impreza w pobliżu?
Już po chwili dostałam odpowiedź.
Rachel: Kuzyn Zac'a organizuje coś o 19. Jak chcesz mogę po ciebie podjechać. Chyba, że wolisz jechać z Cody'm, to prześle ci adres.
No tak, nie pomyślałam o tym, że wszyscy będą wypytywać o Cody'ego. W pewnej chwili pomyślałam, że może lepiej będzie jak zostanę w domu. Wymienianie plusów i minusów pójścia na imprezę, przerwała mi seria telefonów od Cody'ego.
Oczywiście nie odebrałam żadnego z nich. I oczywiście znowu posmutniałam. Wyciszyłam telefon, aby mieć spokój. Odpisałam jeszcze Rachel, że dam jej znać późnej.
Włączyłam telewizor i natknęłam się na komedie romantyczną. Widząc całującą się parę, od razu się poryczałam. Nie mogę się rozbierać, nie mogę oglądać, nie mogę nigdzie wyjść. Może wstąpię do zakonu?
Dobra, zaczyna mi odwalać. Zdecydowanie za dużo myślę.
***
Około godziny 17:30, usłyszałam dzwonek do drzwi. Wystraszyłam się, że to Cody. Niechętnie podeszłam do okna. Zobaczyłam samochód Matias'a. Gdy tylko otwarłam drzwi, do domu wybiegł Thomas i Matias.
- Ubieraj się, lecimy na imprezę. - oznajmił Thomas.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - stwierdziłam.
- Wolisz pogrążać się w smutku, siedząc sama w domu? - zapytał Mat, chwytając mnie za rękę.
Ubrałam najseksowniejszą sukienkę, jaką znalazłam w szafie. Chłopacy stwierdzili, że to na pewno poprawi mi humor. Faktycznie czułam się dobrze, gdy ładnie wyglądałam, ale nie dziś. Zrobiłam też makijaż, do czego wręcz zmusili mnie chłopacy.
- Katie, tata dzwoni. - zawołał mnie Mat, po czym zeszłam na dół.
- Cześć córeczko, co tam ? - zapytał tata, gdy odebrałam telefon.
- Wszystko w porządku. - skłamałam.
- A jak się czuję babcia ? - próbowałam zmienić temat.
- Całkiem dobrze. Kazała cię pozdrowić. - odpowiedział. W słuchawce usłyszałam śmiech kobiety. Ale na pewno nie była nią babcia.
- Katie, muszę kończyć. Zadzwonię późnej. Pa. - zanim zdążyłam się pożegnać, usłyszałam dźwięk, zakończonego połączenia.
Kim była ta kobieta? Czemu tata tak szybko się rozłączył? W mojej głowie znów pojawiło się mnóstwo pytań. Gdy się rozłączyłam zauważyłam liczbę nieodebranych połączeń od Amy i Cody'ego. Nie, nie mam zamiaru oddzwaniać.
Na imprezę jechałam z chłopakami. Po drodze pojechaliśmy po Rachel. Tak jak myślałam, pierwsze pytanie brzmiało "Cody nie idzie?". Chłopcy spojrzeli na nią, jakby chcieli powiedzieć, że mi się powinna pytać.
- Nie ważne co zrobił, będziemy się świetnie bawić. - powiedziała z entuzjazmem Rachel. Dobrze bawiła się już w samochodzie przy piosence zespołu 5SOS. Jest to jej ulubiony zespół. Ciągle jara się jednym z wokalistów zespołu, którego i tak pewnie nigdy nie pozna.
Na miejscu było już kilka osób. Między innymi Zac, Eric, Scot, John, Natalie i oczywiście kuzyn Zac'a, którego wcześniej nie znałam. Przedstawił mi się jako Daniel Evans. Od tyłu wyglądali jak bracia. Oboje mieli ciemne włosy i styl niegrzecznego chłopca. Wydawał się jednak bardzo miły. Poznałam również jego dziewczynę, Sam.
Na domówce było dużo alkoholu. O wiele więcej niż na tych, na których już byłam. Ostatecznie impreza liczyła około 30 osób. Na szczęście większość z nich znałam, więc łatwo było mi się wyluzować.
Miałam ochotę się upić jak jeszcze nigdy. Zadręczana pytaniami o Cody'ego piłam jeszcze więcej. Razem z Rachel, królowałyśmy na parkiecie.
Gdy zmęczona usiadłam obok Zac'a, on ewidentnie zaczął się do mnie dobierać. Co dziwne, w ogóle mi to nie przeszkadzało. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Być może to przez alkohol. Przez chwilę, pomyślałam nawet o tym, że mogłabym z nim być.
Gdy Zac ruszył w poszukiwaniu toalety, jego miejsce zajął Eric.
- A ty nie z Cody'm? - zapytał. Miałam dość mówienia wszystkim, że ja i on to już przeszłość.
Poprosiłam kolesia, puszczającego muzykę, aby przyciszył trochę piosenkę. Stanęłam na stole, czego kompletnie bym się po sobie nie spodziewała. Oczy wszystkich zostały zwrócone w moją stronę.
- Uwaga, uwaga! - zaczęłam, powstrzymując się od śmiechu.
- Zejdź, bo zrobisz sobie krzywdę. - wyszeptał Eric. Jako jedyny był trzeźwy i jako jedyny myślał normalnie. Nie posłuchałam go jednak.
- Oficjalnie oświadczam, że Cody Ross to zwykły dupek i kłamca, a ja jestem szczęśliwą singielką. - satysfakcja jaką dały mi te słowa, jest nie do opisania. Wszyscy zaczęli bić brawo.
- Wznieśmy toast za najpiękniejszą singielkę na tej imprezie! - wykrzyknął kuzyn Zac'a. Wzięłam kieliszek, sama nie wiem czyi i wypiłam kolejną dawkę wódki.
- Nie powinnaś już pić. - powiedział zatroskany Eric, sprowadzając mnie ze stołu.
- Jestem wo-wolna i mogę pić ile tylko chcę. - wybełkotałam, po czym wybuchłam śmiechem. Biedy Eric, musiał tego słuchać.
Gdy wrócił Zac, od razu zaczęliśmy tańczyć. Po alkoholu mam bardzo wielki pociąg do niego. Nawet nie wiem, w którym momencie zaczęliśmy się całować.
Eric robił taką minę, jakbym miała zakaz całowania się. Thomas i Matias cieszyli się, że zapomniałam o Cody'm. Kiedy Zac zostawił mnie na chwilę samą, Eric znów do mnie podszedł.
- Chodź, idziemy już. - powiedział chwytając mnie za rękę.
- Ja nigdzie nie idę. - powiedziałam, lecz nie stawiałam oporu. Po porostu nie byłam w stanie.
- Gdzie masz buty? - zapytał dość stanowczym głosem. Spojrzałam na swoje bose stopy.
- Nie mam pojęcia. - zaśmiałam się. Eric wziął mnie na ręce, i wyszliśmy z domu. - Puszczaj mnie! - krzyczałam, próbując się wyrwać.
- Mam czekać, aż się z nim prześpisz, a jutro będziesz żałować? - zapytał, otwierając drzwi do samochodu.
- A może bym nie żałowała? On jest taki przystojny i taki przystojny. A, no i jeszcze przystojny. - Mówiłam rozmarzonym głosem, siedząc już w samochodzie.
- Jest ktoś u ciebie w domu? - zapytał, odpalając samochód.
- Nie, jestem wolna. Niech żyje wolność, wolność i swoboda. - zaczęłam śpiewać. Eric włączył radio zdecydowanie mnie zagłuszając.
- To pojedziemy do mnie. - oznajmił. Dostałam SMS-a, lecz nie byłam w stanie zobaczyć od kogo. Eric zatrzymał na chwilę auto i wyciągnął mi komórkę z torebki.
- Już wy-wychodzimy? - zapytałam.
- Nie. Dostałaś SMS-a od Tom'a. Pyta gdzie jesteś. - jedna ręką trzymał mnie, abym ni wyszła z auta.
- Odpisz, że porwał mnie jakiś psychopata, który chce mnie zgwałcić i zakopać.
- Nie martw się, nie mam takich planów. - powiedział, wkładając telefon z powrotem do torebki. Nie mam pojęcia co napisał.
Jakiś czas późnej Eric wyprowadził mnie z samochodu. Najgorsza była dla mnie wspinaczka po schodach wysokiego bloku.
- Co jest ze mną nie tak? - zapytałam. Eric przytulił mnie do siebie.
Pocałował mnie w czoło, nic nie odpowiadając, a następnie wziął na ręce.
Gdy weszliśmy do jego mieszkania poczułam się senna. Na moim ciele Eric rozłożył koc. Wtuliłam się w niego i zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro