Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

*piosenkę włącz dopiero , gdy przeczytasz takie polecenie*

Przez trzy kolejne dni spotykałam się regularnie z Zac'iem i Olivią. Zrobiliśmy ulotki oraz umówiliśmy się na wywiad z dwiema kobietami, które doświadczyły przemocy domowej. Mówiąc zrobiliśmy, mam na myśli mnie i Zac'a. Olivia tylko przytakiwała. Może to nawet lepiej. Przynajmniej nie przeszkadza nam w pracy. W przyszłym tygodniu zajmiemy się filmem.

Tak jak myślałam, czas projektu to czas zbliżenia się do Zac'a i oddalenia od Cody'ego. Nic się nie zmieniło i Zac ciągle mnie podrywał. Ustaliliśmy jednak, że on nie będzie na nic liczyć, a ja nie będę dla niego niemiła.

Z Cody'm oprócz szkoły, widziałam się ostatnio w poniedziałek. Strasznie stęskniłam się za byciem sam na sam z moim narzeczonym. Taty też dawno nie widziałam. Rano śpi, a gdy wróci do domu to ja śpię. Na szczęście w poniedziałek będzie chodził na poranną zmianę.

Dzisiaj piątek, 9 września. Ostatni dzień przed weekendem. Po szkolę spotykam się z Cody'm. Już nie mogę się doczekać. Strasznie za nim tęsknię.

Wstałam o 7:00, ponieważ zajęcia mamy o 8:30. Mam więc godzinę, aby się uszykować. Wcisnęłam na siebie
obcisłe, granatowe jeansy oraz czarny t-shirt. Następnie zeszłam na dół, aby zrobić sobie kawę. Na blacie w kuchni leżała paczka gorącej czekolady, a na niej karteczka.

Specjalnie dla ciebie, córeczko. <3

Tata musiał kupić ją, jak wracał z pracy. Zamiast kawy wypiłam prezent od taty. Pyszna. Tak pyszna, jak ta ze szpitala.

Jak zwykle nie zjadłam śniadania, ale zrobiłam kanapkę, aby zjeść w szkolę.

Dziś moje włosy, układały się całkiem nieźle, dlatego zostawiłam rozpuszczone. Pomalowałam rzęsy resztką tuszu. Będę musiała kupić nowy.

Do szkoły jak zwykle jechałam z Amy.

- Jak idzie wam projekt ? - zapytałam po kilku minutach jazdy.

- Gdyby nie Natalie, było by spoko. - odpowiedziała.

- Myślałam, że ją lubisz.

- Jest całkiem spoko. Ale Scot się do niej klei jak rzep do psiego ogona.

- Pewnie chce ci zrobić na złość, ale to ty z nim zerwałaś.

- I żałuję - przyznała.

Pierwszą lekcję jak co dzień prowadziła pani Clinton. Jak zwykle myślałam, że zasnę już po pięciu minutach. Na szczęście przekazała nam świetną wiadomość. Jeden z wykładowców nie mógł dojechać i kończymy o 12:30. Będę miała dużo czasu, aby przygotować się do randki z Cody'm.

Na jednej z przerw podszedł do mnie mój narzeczony.

- Jak tylko wrócisz do domu, spakuj potrzebne rzeczy na dwa dni. - oznajmił.

- A co przeprowadzam się do ciebie na weekend ? - zapytałam.

- Tata, zawozi Emily do babci, póki nie wróci mama. A dlatego, że babcia mieszka daleko, przyjedzie dopiero w poniedziałek. - Z jednej strony ucieszyła mnie wizja dwóch dni tylko i wyłącznie z Cody'm. Trochę jednak obawiałam się, tego co może ode mnie oczekiwać.

- Już nie mogę się doczekać. - pocałowałam go w policzek, po czym zadzwonił dzwonek i rozeszliśmy się do różnych klas.

Kilka godzin późnej znalazłam się z Amy w jej samochodzie.

- Udanego weekendu miodowego. - zaśmiała się Amy.

- Amy, do ślubu jeszcze daleko. - poprawiłam ją.

- Wolna chata, muzyka, kwiaty, seksowna bielizna... - zaczęła wymieniać moja rozmarzona przyjaciółka.

- Seksowna bielizna? - przerwałam jej, powtarzając ostatnie słowa.

- Chyba nie będziecie czekać do ślubu? - zapytała. Właściwie, trochę jakby stwierdziła.

- No do ślubu może nie, ale..

- Nie ma żadnego ale. Znam świetny sklep z bielizną. - wtrąciła się Amy.

- Przyda się... O ile nie stchórzę. - przyznałam.

- No co ty, boisz się ? - zapytała z niedowierzaniem Amy.

- Sama nie wiem. - nie wiem czy się boję i nie wiem czy tego chcę. Ale wiem, że kocham Cody'ego, a on mnie.

Kilka minut późnej byłyśmy już w sklepie, o którym mówiła Amy. Kupiłam czerwoną, koronkową, bardzo zmysłową bieliznę.

Po powrocie do domu, ubrałam zakupioną bieliznę oraz spakowałam potrzebne rzeczy.

Już chwilę późnej podjechał po mnie Cody. Dostałam również SMS-a od taty, że jedzie do babci, ponieważ ma zapalenie płuc i nie wie kiedy wróci.
Jak dobrze, że weekend spędzę u Cody'ego. Pusty dom to nie najlepszy scenariusz na jesienne dni. W obecności Cody'ego czułam się najlepiej na świecie. Nie musieliśmy nawet rozmawiać, wystarczyło, że był obok mnie. Patrzyłam wtedy jego piękne oczy, mówiące jak bardzo mnie kocha.

Po wejściu do domu ujrzałam piękny bukiet róż, zajmujących miejsce w wazonie. Na stole stały dwa kieliszki oraz czerwone wino.

- Może to mało romantyczne, ale jedyne co umiem zrobić to pizza. - powiedział podając na stół talerz z pizzą.

- Kolacja, wino, kwiatki, a późnej zaciągniesz mnie do łóżka.. - zaśmiałam się, zajmując miejsce na krześle, które odsunął mi Cody.

- Czytasz mi w myślach kochanie. - uśmiechnął się, siadając na przeciwko mnie. Coraz bardziej przekonuje się, że może faktycznie, ja też tego chcę.

Przez cały wieczór Cody prawił mi komplementy. Czułam się jak księżniczka. W pewniej chwili Cody wziął mnie na ręce i zmierzał w kierunku swojego pokoju. Puścił mnie dopiero obok drzwi do niego. Przez chwilę spoglądał w moje oczy, próbując odgadnąć o czym myślę, a następnie obdarzył mnie pocałunkiem. Przez ponad minutę wzajemnie wymieniliśmy się pocałunkami. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej pewna, że chce tego co on. Drzwi od jego pokoju były lekko uchylone. Gdy na chwilę przestaliśmy się całować, aby wziąć oddech, spojrzałam na jego łóżko.

Nagle w swojej głowie zobaczyłam Cody'ego i Susan, pieprzących się na nim. Sparaliżowało mnie. Przez chwilę czułam, że nie mogę się ruszyć. To nie wyobraźnia. To coś na co długo czekałam. Przypomniałam sobie część mojego życia. Oddaliłam się od Cody'ego ze łzami w oczach. "To tylko sen" powtarzałam sobie w głowie. Ale nie, to jest sen.  

* polecam włączyć muzykę*

- Myślałeś, że się nie dowiem? - zapytałam. Trzęsłam się z nerwów, a łzy coraz bardziej płynęły mi po policzkach.

- O co ci chodzi ? - chwycił mnie za ramię, ale od razu zabrałam jego rękę i odsunęłam się dalej. Wyglądał na zdezorientowanego.

- Myślałeś, że nic sobie nie przypomnę. Tak by było lepiej co ? - Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Miałam ochotę uciec. Serce biło mi jak opętane. Nie, to nie może być prawda.

- Kochanie, ja.. - próbował mnie uspokoić. - to nie tak. To był błąd.

- Nie mów do mnie. Nienawidzę cię. Nie chcę cię znać. - Wydusiłam z siebie kilka słów. Miałam ochotę krzyczeć, ale nie byłam w stanie. Moją złość przejawiłam, uderzając mu w twarz. Wybiegłam, wsuwając szybko trampki i biorąc torbę z szafki. Cody nawet nie próbował biec za mną.

Całą drogę płakałam. Nie wiedziałam nawet gdzie iść. Byłam cholernie zła na Amy, że mi nie powiedziała. Skoro jest moją przyjaciółką, chyba o tym wiedziała. A Susan? Przestała dla mnie istnieć. Nie chciałam krzyczeć na Amy. Potrzebowałam tego, aby ktoś mnie przytulił. Aby wszystko mi wyjaśniła.

Co z moją wspaniałą przeszłością, o której tyle słyszałam?
Moje życie to jedno wielkie gówno. Dlaczego musiałam budzić się z tej cholernej śpiączki? Miałam ochotę zasnąć, ale tym razem już się nie obudzić.

Mimo słabej kondycji, biegłam bardzo szybko, próbując opanować łzy. Gdy Amy otworzyła mi drzwi, wybiegłam do jej pokoju, nie chcąc robić awantury przy jej rodzicach.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Dobrze wiedziałaś, że i tak sobie przypomnę. - mimo wcześniejszego postanowienia, krzyczałam resztką sił.

- Cody ci powiedział?

- Nie musiał. Dlaczego do cholery, nic mi nie powiedziałaś?

- Cody prosił, chciał zacząć od nowa. Żałował. - tłumaczyła na spokojnie Amy.

- W dupie mam to czy żałował. Wiesz jak się teraz czuję? - łzy spływały mi po całej twarzy.

- Myśleliśmy, że tak będzie lepiej. Ja tylko chciałam, abyś miała wspaniałe życie.

- Gówno chcieliście. Pieprzeni egoiści, myśleliście tylko o sobie. Pewnie modliliście się o to, abym niczego sobie nie przypomniała. - Moje łzy zamieniały się w krzyk. Miałam ochotę zabić ich wszystkich, a następnie siebie. - Miałam mieć wspaniałe życie, a co mam? Nic nie mam, tatę z tajemnicami, przyjaciółkę, która mnie okłamuje i chłopaka, który pieprzy się z moją pseudo przyjaciółką. A i oddaj to Cody'emu. - powiedziałam, ściągając z palca pierścionek.

Amy nie wiedziała co powiedzieć. Nie miała pojęcia, że nagle wszystko sobie przypomnę. Wybiegłam z mieszkania, nie mając pojęcia co robić.

Pobiegłam do domu i wyłam, nie mając sił płakać. Uderzałam wszystko co było na mojej drodze. Nie miałam już nikogo.

Jedyną deską ratunku był Thomas. Oczywiście jeżeli on nic nie wiedział. Próbowałam się uspokoić, aby zadzwonić do niego, ale nie potrafiłam. Napisałam tylko SMS-a, z pytaniem czy wiedział. Szybko odpowiedział mi "o czym?".

Do Tom: Nie udawaj, że nie wiesz o zdradzie.

Tom: Jakiej zdradzie, do cholery?

Do Tom: Przypomniałam sobie wszystko. Cody zdradził mnie z Susan.

Tom: Zaraz u ciebie będę. Trzymaj się

Jakiś czas późnej Tom był już u mnie. Gdy go zobaczyłam, ponownie zaczęłam płakać. Próbowałam powiedzieć cokolwiek, ale Thomas mi nie pozwalał. Przytulił mnie, abym mogła opanować emocje.

Najgorszy dzień mojego życia. Za każdym razem kiedy ma być tak wspaniale, wszystko się pieprzy. Myślałam, że mam wszystko. Przyjaciół, narzeczonego, wspaniałego tatę, najlepsza szkołę w Chicago, a tak naprawdę nie miałam nic. Moje życie było i jest jednym wielkim bagnem. Dlaczego nie mogłam zginąć zamiast mamy? Jeżeli tak wygląda prawdziwe życie, to ja dziękuję.

Czując się bezpiecznie w ramionach Thomasa, zasnęłam. Nie musząc już myśleć o tym cholernym życiu.

Przepraszam za długą nieobecność. Mam nadzieję, że nadrobiłam ją tym rozdziałem. Dziękuję, za wszystkie gwiazdki i komentarze.
Pozdrawiam ❤    ~Queen_Patysia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro