Rozdział 38
Następnego dnia rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dopiero po ósmej. Kto przychodzi tak wcześnie? Wstałam i ruszyłam w stronę salonu, aby zobaczyć kto przyszedł.
- Hej, córeczko. - przywitał się tata. Chciał mnie przytulić, ale oddaliłam się.
- Hej. - powiedziałam niepewnie.
- Zostawiam was. - szepnął mi Eric na ucho i udał się do pokoju.
- Po co przyszedłeś? - zapytałam.
- Chciałem pogadać. Wszystko wyjaśnić.
Na początku miałam ochotę, po raz kolejny wrzucić go z domu, ale chyba nie warto uciekać przed rozmową.
- Wejdź. Idę się ubrać. - tata usiadł na kanapę, a ja poszłam do częściowo swojego pokoju.
- Już koniec rozmowy? Tak bez krzyku? Gratulacje. - powiedział Eric trochę złośliwie.
- Przyszłam się ubrać. - byłam zbyt zaspana, żeby kontynuować drażniącą dyskusję.
Wyciągnęłam z szafy legginsy i t-shirt oraz bluzę z kapturem.
- Mógłbyś wyjść? Chcę się ubrać!
- Oczywiście. - odpowiedział sarkastycznie, ale bez większych problemów opuścił pokój.
Ubrałam się w ekspresowym tempie, ponieważ już nie mogłam doczekać się niesamowitej historii o jego córeczce i wnuczce. A tak serio, nie chciałam, żeby Eric palnął coś głupiego, przy tacie.
Wróciłam do salonu, po drodze dając Eric'owi znak, że może już wracać.
- Fajny ten twój nowy chłopak. To jego dziecko? - co mu strzeliło do głowy?
- Po pierwsze to nie mój chłopak, po drugie, to nie jego dziecko. - celowo nie podniosłam głosu, żeby Eric tego nie słyszał.
- Przepraszam. Mieszkasz u niego więc pomyślałem..
- To nie myśl. A mieszkam u niego, bo jak pewnie pamiętasz, wyprowadziłam się od ciebie. - i Zac'a w między czasie.
- W takim razie to dziecko tego ćpuna? - zapytał z lekkim załamaniem w głosie.
- Możesz nie mówić tak o moim chłopaku?! - podniosłam głos.
- A jak mam mówić o chłopaku, który siedzi na odwyku? - zamurowało mnie.
- Skąd wiesz? - skąd ktokolwiek wie?
- Nie pozwolę, żeby mojego wnuka lub wnuczkę wychowywał jakiś ćpun! - pogroził mi palcem.
- Haha. - wybuchłam śmiechem. - Z tego co wiem, to będzie moje dziecko i to ja będę decydować o tym, kto i jak je wychowa!
- Ile o nim wiesz?!
- O wiele więcej niż ty! Pytałam, skąd wiesz?! - z nerwów zaczęło robić mi się słabo.
- Od Amy. - co? A ona skąd? Jak to możliwe? I pomyśleć, że chciałam jej wybaczyć.
- Suka! - moje myśli zamieniły się w słowa.
- Ona przynajmniej nie spotyka się z ćpunem! - czy tak zachowują się wszyscy ojcowie?
- Jeżeli jest taka wspaniała, to ją sobie zaadoptuj! Chyba, że to jest twoja córka! Kolejna, o której nie wiem!
- Ej, ej tak nie będziecie rozmawiać. - Eric wybiegł z pokoju, słysząc moje krzyki. - Wiesz, że nie możesz się denerwować. - skierował słowa tylko do mnie.
- Przepraszam, nie powinienem się tak zachowywać. - stwierdził tata. Szkoda, że tak późno. Czy my nie możemy już normalnie ze sobą porozmawiać?
- Może lepiej jak pan już pójdzie. - tata chyba również stwierdził, że tak będzie lepiej i wstał z kanapy.
- Nie! - zaprzeczyłam. - Najpierw chcę wiedzieć, skąd wzięła się twoja córeczka i dlaczego nic o niej nie wiem. - tata wrócił na mniejsce.
- Najpierw, to ty się uspokój. - Eric, podał mi szklankę wody. Po czym usiadłam obok taty.
- Możesz nas zostawić samych? - zapytał tata Eric'a.
- Niech zostanie. - prosiłam. Dlaczego? Może przy nim tata nie zacznie podnosić głosu i zachowywać się jak dziecko.
Eric usiadł na fotelu, chwytając do ręki telefon. Chyba nie chce, za bardzo angażować się w nasze prywatne sprawy.
- No?! - przekazałam tacie, aby zaczynał.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Najlepiej od początku. - powiedziałam ironicznie. Eric widząc, że zaczynam się denerwować, spojrzał na mnie wzrokiem, który natychmiast mnie uspokoił.
- Lisa, mama Claudii, była moja pierwszą dziewczyną, z którą byłem na poważnie. Byliśmy ze sobą prawie rok. A później nagle wyjechała, nie mówiąc dlaczego. - bo ją zapłodniłeś!?
- Nie powiedziała ci o dziecku?
- Nie. Wyjechała tak nagle. Nie miałem pojęcia co się stało. - biedaczek. W jego głosie słychać było zażenowanie. - Długo po tym nie wychodziłem z domu. Dopiero po roku, znajomi wyciągnęli mnie na domówkę. Poznałem tam twoją mamę. Zakochaliśmy się w sobie. Wzięliśmy ślub, później urodziłaś się ty.
- Jak się dowiedziałeś?
- Trzy miesiące przed twoim wypadkiem, zmarła Lisa. Claudia została sama z... - zawachał się - chorą córką.
- Chorą?
- Lily ma białaczkę. - zatkało mnie. W sumie to nie tylko mnie. Eric spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym "o cholera".
- A tata dziecka?
- Zawinął się, jak dowiedził się o chorobie.
- Dupek. - wtrącić się Eric, po czym znów wbił wzrok w telefon.
- Po śmierci Lisy, Claudia odnalazła mnie i poprosiła o pomóc.
- Mama wiedziała?
- Na początku nie. Bałem się jej powiedzieć.
- Ale czego ty się bałeś? Przecież jej nie zdradziłeś. - nie mogłam tego zrozumieć.
- Zrozum, to nie jest łatwe, po dwudziestu dwóch latach dowiedzieć się o dziecku.
- Ale w końcu jej powiedziałeś?
- Sama się dowiedziała. Najpierw myślała tak jak ty, że to moja kochanka. - no w końcu była moją mamą. - Później była zła, że jej nie powiedziałem. Zdenerwowała się, a później wyjechałyście. - i mama nie wróciła.
- Nie wiem co powiedzieć - stwierdziłam.
- Nic nie mów.
***
Tata siedział u nas około trzech godzin. Z każdą minutą coraz lepiej nam się rozmawiało. A jednak da się z nim normalnie pogadać. Z Eric'ie też bardzo dobrze się dogadywał. Szkoda, że Zac'a tak nie polubił.
Najgorsze jest to, czego dowiedziałam się o Amy. Sama bardzo chciała, żebym była z Zac'iem, a teraz co? Wszystkim będzie opowiadała jaki z niego ćpun?
- Zawieź mnie do Amy. - poprosiłam Eric'a, właściwie to rozkazałam, zaraz po wyjściu taty.
- O, nie, nie. Nie będziesz mi się znowu denerwować. - mi? Od kiedy podchodzę, pod jego własność.
- Ale ja tego tak nie zostawię!
- Napisz do niej, zadzwoń, cokolwiek. Na pewno do niej nie pojedziesz.
- Może masz rację. - przyznałam.
- Na pewno mam rację. - uśmiechnął się.
- Podasz mi telefon? - poprosiłam. Przez całą rozmowę, starałam się zachować spokój. Wiem, że nie powinnam się denerwować, a Eric zrobiłby wszystko, żeby tego dopilnować.
- Oczywiście. - powiedział z niesamowitym spokojem, którego mu zazdroszczę.
Do Amy: Po co rozpowiadasz, że Zac jest na odwyku?! Nie masz własnego życia??!!
Eric cały czas siedział przy mnie, pilnując, abym nie wpadła w furię. Chwilami czułam się przy nim, jakby był moim tatą, albo starszym bratem.
Już po chwili dostałam odpowiedź.
Amy: A co, może nie jest? Mówię, co słyszę.
Co za tupet. W głębi duszy liczyłam na jakieś normalne wytłumaczenie i chodź trochę skruchy, a nawet jakieś "przepraszam, nie powinnam nikomu tego powiedzieć".
Do Amy: To chyba nie twoja sprawa! Co chcesz przez to osiągnąć?!
Amy: Nie chce żebyś z nim była. To ćpun!
Do Amy: Może jeszcze mi powiedz, że to dla mojego dobra?!
Amy: To nie jest chłopak dla ciebie!
Do Amy: Hahahaha. Jesteś ostatnią osobą, która może o tym decydować !!!! Przypominam, że sama chciałaś, żebym z nim była.
Amy: Bo nie chciałam, żebyś była z Cody'm. Nie możesz być z Zac'iem!
Do Amy: A co? Jesteś zazdrosna?!
Amy: Mhm, jasne teraz ja wyjdę na najgorszą. Jest tylu chłopaków, z którymi mogłabyś się pieprzyć, a ty musisz być akurat z nim?!
Czy ona właśnie porównała mnie do dziwki?
Do Amy: No widzisz, nie każdy jest taki jak ty i nie każdemu zależy tylko na seksie!!!
- Trzymaj mnie bo nie wytrzymam. - powiedziałam do Eric'a.
- Daj. - wziął mój telefon do ręki. Już po chwili zauważyłam, że klika opcje "zablokuj numer". Może tak będzie lepiej.
Przez ostatnie dni, zastanawiałam się, czy jutro powinnam udać się na imprezę do Rachel. Teraz wiem, że to nie jest najlepszy pomysł. Jeżeli spotkam tam Amy, to chyba jej nogi z dupy powyrywam, a tego bym nie chciała i ona raczej też.
- Czuje, że jak będzie dziewczynka, dasz jej na imię Amy. - zaśmiał się Eric.
- Nie mogłabym tak skrzywdzić mojego dziecka.
- A jak będzie chłopczyk, może Eric po wujku?
- Z wielką chęcią. - stwierdziłam.
- Myślisz, że będzie równie przystojny jak ja? - swoje słowa dopełnił, przegarnięciem brązowej grzywki.
- Oczywiście, a nawet bardziej.
- A to da się bardziej? - skoromnie, nie powiem.
- Dobra, dobra, bo popadniesz w samozachwyt. - roześmialiśmy się.
- Co jak co, ale jednego jestem pewnien.
- Hmm?
- Jak będzie dziewczynka, będzie piękna po mamusi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro