Rozdział 29
Obudziłam się dość wcześniej. Właściwie to prawie nie spałam. W nocy budziły mnie koszmary. Co w nich było? Wciąż to samo. Zac, który potrąca kobietę. Zupełnie bezsensu. Przecież nic takiego się nie zdarzyło. Moje sny są coraz bardziej chore. W ogóle świruję przez wszystko co się dzieje.
Wstałam po cichu, aby nie obudzić Eric'a. Wzięłam ze sobą ubrania i poszłam w stronę łazienki. W myślach miałam tylko to, aby wynieść się stąd jak najszybciej. Dlaczego? Nie chodzi to, że nie chcę przebywać w towarzystwie Eic'a. Po prostu nie chcę siedzieć nikomu na głowie.
- Hej ślicznotko. - przywitał się, gdy wyszłam z łazienki.
- Ślicznotko? Wyglądam dzisiaj jeszcze gorzej niż się czuję. A uwierz, że czuję się fatalnie. - w skrócie wyglądam strasznie.
- Nie przesadzaj. - mrugnął do mnie jednym okiem. - Jesteś głodna? - zapytał.
- Nie. - skłamałam. - Właściwie to ja wezmę rzeczy i już pójdę.
- A masz gdzie iść? - spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. - Może nie powinienem pytać, ale jeżeli nie masz dokąd iść.. - ciągnął, widząc moje zakłopotanie. - po prostu chcę, żebyś wiedziała, że możesz zostać tu jak długo chcesz. - a chcę ?
- Ja nie chcę robić ci kłopotu. Jakoś sobie poradzę. - najchętniej zamieszkałabym sama. Tylko za co? Dostaję pieniądze od taty, ale nie tyle, żeby wynająć sobie mieszkanie.
- Jakoś ? Katie, posłuchaj mnie. - Eric przybliżył się do mnie, i chwycił mnie za ręce, spoglądając mi głęboko w oczy. - Zostaniesz tu tak długo, jak tylko będzie trzeba. A jeśli chodzi o nas, to obiecuję z ręką na sercu, że niczego nie będę od ciebie oczekiwał. - mówił, dotykając ręką klatki piersiowej. - takie niezobowiązujące, koleżeńskie mieszkanie. - dokończył, ruszając do kuchni.
- Jak tylko znajdę pracę, to ja się wyprowadzę - mówiłam, dość nerwowo. - No i zapłacę ci za wszystko. Za jedzenie, za nocleg, za..
- Spokojnie, jakoś się dogadamy. - przerwał.
Chwilę później dostałam SMS-a.
Od Laura: Hej, musimy pogadać. Spotkamy się?
Do Laura: No jeśli to ważne..
W sumie to nie wiedziałam czy chcę się z nią spotkać. Pewnie będę słuchać tylko "Wróć do niego", "Pogadaj z nim". Żeby to było takie proste.
Ustaliłam z Laurą, że spotkamy się o 17:00. Mam jeszcze dużo czasu, żeby w razie co zrezygnować.
***
- Masz coś przeciwbólowego? - spytałam Erica. Od rana strasznie źle się czuję.
- No jakieś tabletki chyba znajdę. A co jest? - zmartwiony zaczął szukać leku.
- Strasznie źle się czuję. - usiadłam na kanapie i chwyciłam się za głowę, w której mi się kręciło.
- To pewnie przez stres. Za dużo się denerwujesz. - chłopak podał mi szklane z wodą, oraz tabletkę.
- No ale jak mam się nie denerwować ?! - zapytałam dość nerwowo.
- No widzisz, nawet teraz się nakręcasz. Spokojnie. Wdech, wydech, wdech.. - powtarzał.
- Nie wiem czy powinnam spotykać się z kuzynką Zac'a.
- Moim zdaniem to ty powinnaś pogadać z Zac'iem. - co jak co, ale na taką radę nie liczyłam.
- Nie wiem czy potrafię. To znaczy.. boję się. - przyznałam.
- Wyluzuj. Będzie dobrze. - pogłaskał mnie po ramieniu.
- Nigdy na nikim nie zależało mi tak jak na nim. Ale mam dość tego, że wszyscy mnie oszukują. - rozryczałam się jak dziecko. Eric usiadł obok mnie, próbując mnie pocieszyć.
- Ja go nawet trochę rozumiem. Żeby nie było, nie chcę go bronić, ale myślę, że to normalne, że chciał skończyć z przeszłością. - szczerze mówiąc, myślałam, że Eric nie lubi Zac'a.
- A co ty tak nagle jesteś po jego stronie ? - postanowiłam, że zapytam.
- Bo wiem, że każdy w życiu popełnia błędy, których potem cholernie żałuje. - Eric zrobił się dość poważny.
- A ty? Żałujesz czegoś? - po chwili stwierdziłam, że mi potrzebnie wtrącam się w nie swoje sprawy.
- Żałuję, że cię wtedy zostawiłem i będę żałować do końca życia. - wyznał, ale nie mam pewności, czy szczerze.
- Dlaczego wtedy wyjechałeś? - od momentu, w którym usłyszałam o Eric'u, zastanawia mnie jedno i to samo pytanie.
- Wszyscy mówili, że wyjechałem do dziewczyny, albo że uciekłem przed tobą, ale to nie do końca tak. Ja musiałem jechać.
- Nie bardzo rozumiem. - dlaczego trzeba uciekać bez wytłumaczenia?
- Zawsze byłem najbogatszym chłopakiem w szkole. Wydawało mi się, że mogę mieć wszystko. Pewnego dnia okazało się, że firma mojego taty splajtowała. Wstydziłem się tego i ... - Eric, wyglądał na zdenerwowanego. - ja tak na prawdę nie byłem w Bostonie.
- Teraz to już kompletnie nie rozumiem.
- Przeprowadziłem się do babci na wieś. - Eric wciąż unikał kontaktu wzrokowego. - Wiem, że to głupie, ale gdyby ktoś się dowiedział. Wszyscy by się ze mnie śmiali. Teraz z biegiem czasu, wiem że byłem głupi.
- No byłeś... - nie wiedziałam co odpowiedzieć. Trochę go rozumiem, no ale żeby wstydzić się mieszkania na wsi.
- Najgorsze jest to, że straciłem ciebie. - moje oczy mówiły "skończ". Eric widząc moje spojrzenie, odsunął się i dodał - No, ale najwyraźniej tak miało być.
***
Wybiła godzina 16:30. Byłam już prawie gotowa do spotkania z Laurą. Umówiłyśmy się, do parku, w którym zawsze wspólnie biegałyśmy. Przebrałam dres na czarne jeansy i szary sweterek.
- Podwieźć cię ? - zaproponował Eric.
- Nie, dziękuję, przejdę się. - nie chciałam robić mu kłopotu, chociaż szczerze mówiąc, czuję się zbyt fatalnie, aby spacerować.
- Ej, no nie daj się prosić. Jeszcze zasłabniesz po drodze i dopiero będzie.
- No dobra, niech ci będzie. - zgodziłam się.
Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Miałam jeszcze trochę czasu, ale Laura na szczęście przyszła trochę wcześniej.
- Hej. - przywitałyśmy się, tak jakby obco.
- Co u ciebie? - najbardziej banalne pytanie, jakie mogła mi zadać.
- Całkiem dobrze. Dzięki, że pytasz. - całkiem..
- Gdzie mieszkasz? Jeśli mogę wiedzieć.
- U kolegi. A...a co z Zac'iem? - musiałam o to spytać.
- Szczerze, to nigdy nie widziałam go w takim złym stanie. - zrobiło mi się go na prawdę żal. - Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale powinniście pogadać.
- Ja go kocham, ale... zrozum on mnie oszukał.
- Ja wiem i rozumiem cię, ale rozumiem też jego. Uzależnienie to choroba i nie on za to odpowiada.
- Jakby chciał, to nie zaczął by brać.
- No nie do końca - spojrzałam na nią, wzrokiem mówiącym "czy ja o czymś nie wiem?". - Kiedy Zac miał 16 lat, jego ojciec zaczął dilować. Po pół roku, zgarnęła go policja. Zac nie wiedział co robić. - mówiła nerwowo. - Znalazł jakieś prochy w rzeczach taty i spróbował. Po prostu chciał zapomnieć, a.. a później się uzależnił. - zamiast być na niego zła, zaczęło robić mi się go żal.
- I dlatego trafił na odwyk? - zapytałam, a właściwie stwierdziłam.
- Ciocia, znaczy jego mama, wyrzuciła go z domu. Mój tata wziął go do nas, pod warunkiem, że pójdzie na odwyk. - tłumaczyła, a w moich oczach pojawiły się łzy. To prawie jak w filmie. - Ja przyjechałam tu, żeby go pilnować.
- Ja nie wiedziałam. - zrobiło mi się głupio. Powinnam go wspierać, a nie uciekać od niego.
- Wiem, że powinnaś słyszeć to od niego, ale on bał się, że nie będziesz chciała z nim być. On cię potrzebuje.
- Wiem. Porozmawiam z nim, ale nie dziś. Muszę wszystko sobie przemyśleć.
Rozmawiałam z Laurą prawie dwie godziny. Potem znów poczułam się gorzej i postanowiłam wrócić. Eric ma racje. Zdecydowanie za dużo się denerwuję.
Po powrocie napisałam Sms-a do Zac'a, że jutro chciałabym się spotkać. Chłopak odpisał od razu, jakby czekał na wiadomość. Dodał również, że tęskni. Chociaż się do tego nie przyznałam, też cholernie za nim tęsknie.
Nie długo po tym, umyłam się i położyłam spać. Byłam bardzo zmęczona, przez wszystkie myśli i nerwy. Mam nadzieję, że jutro będzie już wszystko w porządku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro