Epilog
*14 miesięcy później*
Dzisiaj mija sześć miesięcy od urodzenia mojego synka. Są u nas wszystkie, najbliższe mi osoby. Mój synek, Theo jest bardzo śliczny. Jego oczka, wyglądają jak oczy Zac'a. Mogłabym spoglądać w nie godzinami. Mały urodził się 12 czerwca. Z pewnością w najlepszym dniu mojego życia.
- Jaki on już duży. - stwierdziła Eva, nowa partnerka taty, spoglądając w łóżeczko.
Od śmierci mamy, tata nie był z żadną kobietą. Do czasu, gdy dwa miesiące temu poznał Evę. Kobieta jest od niego młodsza o cztery lata. Pracuje jako księgowa, w tej samej firmie co tata. Jest bardzo miła i naprawdę ją lubię. No i mam nowego przyszywanego
17-letniego brata. Cieszę się, że tata jest szczęśliwy.
- A jaki przystojniaczek. - odezwała się Claudia.
Mieszka razem z nami i swoją córeczką, która póki co czuje się dobrze i mam nadzieję, że tak zostanie na długo.
- Śliczny po mamusi. - zaśmiał się Thomas.
A co u niego? Dlatego, że nie mam zbyt dużej rodziny, to właśnie on został chrzestnym mojego maleństwa i bardzo spełnia się w tej roli. Tom nadal jest z Matias'em i z tego co wiem, chce mu się oświadczyć.
Kto w takim razie jest chrzestną? Oczywiście, że Laura. Kuzynka Zac'a, nadal jest że Scot'em. I tu was zaskoczę. Będą mieli dziecko i to już za dwa miesiące. Dziś Laura, jechała na badania prenatalne, dlatego jej z nami nie ma. Myślę, że będzie dobrą mamą, a Scot sprawdzi się w roli ojca, czego nie mogę powiedzieć o Zac'u.
Tak jak myślałam, Zac nie dojrzał jeszcze do odpowiedzialności. Po wyjściu z odwyku, zdecydował, że wyjedzie. Nie mam pojęcia gdzie się przeprowadził. Czasem odezwie się w wiadomości, ale jeszcze nigdy nie widział Theo. Oczywiście reguralnie przesyła pieniądze, choć wolałabym, żeby tu był. Bardzo za nim tęsknię. Boję się, że pewnego dnia Theo zapyta "gdzie jest tata?". Mimo wszystko życzę Zac'owi, że ułoży siebie życie i będzie szczęśliwy. Tak, jak Eric.
Po wyprowadzce od Eric'a, przeprowadziłam z nim wiele poważnych rozmów. W końcu zrozumiał, że nie będziemy razem. Przez całą ciążę opiekował się mną. Podwoził do lekarza, robił zakupy, był zawsze gdy go potrzebowałam. Jak zawsze. Eric od dwóch tygodni, nieoficjalnie spotyka się z Rachel. Bardzo mnie to dziwi, bo są kompletnie inni. Ale jak to się mówi "przeciwieństwa się przyciągają"
Jak zwykle, mówię o innych. A co u mnie? Gdy poukładałam sobie wszystkie sprawy, zaczęłam pracę u p.Miller. Gdy byłam w szóstym miesiącu ciąży, musiałam iść na chorobowe. Jeśli chodzi o moją amnezję nic się nie zmieniło. Nie przypomniałam sobie już nic. Mam nadzieję, że tak pozostanie. Mam dość odkrywania tajemnic. Czasem lepsza jest niewiedza. Lekarz, który zajmował się moim przypadkiem, zainteresował się powrotem pamięci w snach. Nawet wydał książkę, w której między innymi opisał mój przypadek. Po za tym, że urodził się Theo, prawie nic się nie zmieniło. Nauczyłam się tylko dużo rzeczy. Między innymi tego, aby nie ufać ludziom. Być może, kiedyś to się zmieni. Jak na razie jestem szczęśliwą, samotną matką i póki co nie planuję tego zmieniać.
***
Wzięłam na ręce mojego synka. Wszyscy wpatrywali się w niego jak w obrazek.
- Mama. - usłyszałam jego cichutki głosik. Łzy pojawiły się w moich oczach. Pierwszy raz powiedział do mnie "mama".
- A nie mówiłem, że to wspaniałe uczucie, gdy ktoś powie na ciebie "mama"? - przypomniał Thomas.
- Najwspanialsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro