twenty two
Dzień w pracy powoli dobiegał końca. Sprawdzałem ostatnią rzecz i tak naprawdę mogłem uciekać. Jednak dzisiaj miałem trochę inne plany. Zabierałem Jimina do mojej ulubionej restauracji, miałem zamiar pokazać mu najbardziej romantyczną kolację na jakiej kiedykolwiek był. Yoorą miał się zająć Seokjin, który od razu zaczął wymyślać niestworzone historie – jak to zawsze on. Miałem tylko nadzieję, że niczego nie nagada Yoorze, bo nie chciałbym, żeby na razie o czymkolwiek wiedziała.
- Yoongi! Musisz jeszcze odebrać Yoorę czy Seokjin to zrobi? - zapytał Jimin, wchodząc do gabinetu.
- Mmm, od razu jedziemy na kolację, Seokjin już odebrał małą, zabrał ją do siebie i bawią się ze zwierzakami. - odpowiedziałem, nie unosząc wzroku znad kartek.
Usłyszałem jak chłopak podchodzi do biurka. Obszedł je dookoła i kątem oka zauważyłem Jimina zaraz obok mnie. Blondyn odwrócił mnie do siebie przodem na fotelu i spojrzał na mnie z uroczym uśmiechem, który od razu odwzajemniłem, poprawiając okulary na nosie.
- Daj mi pięć minut. Muszę tylko sprawdzić ten raport i jestem cały twój.
- Pięć minut? - mruknął niezadowolony. - A dostanę coś w zamian za to czekanie?
- A co byś chciał? - oparłem głowę na swojej ręce, przyglądając się zaczerwienionemu Jiminowi.
- No nie wiem...
Park bawił się swoimi palcami i odwracał wzrok we wszystkie możliwe strony, byleby tylko nie patrzeć na mnie. Uśmiechnąłem się mimowolnie i wstałem z fotela. Stanąłem przed nim, złapałem jego dłonie, zwracając tym jego uwagę i na kilka sekund połączyłem nasze usta w pocałunku. Odsunąłem się od niego i usiadłem w swoim fotelu, by skończyć pracę.
- Pięć minut, skarbie. - powiedziałem spokojnie i wziąłem długopis w dłoń.
- Okej...
Szybkim krokiem wyszedł z gabinetu, a ja tylko się zaśmiałem. Prędko skończyłem sprawdzać papiery i w końcu wszystko wyłączyłem, oddychając z ulgą. Mogłem nareszcie odpocząć. Zebrałem swoje rzeczy i ubrałem się, po czym wyszedłem do przedsionka gdzie zastałem Jimina, grającego na telefonie.
- Zbierajmy się, kaczuszko. – powiedziałem, poprawiając szalik na szyi.
- Kaczuszko? – spojrzał na mnie znad telefonu.
- Wyglądasz jak kaczuszka z bajek. Chodźmy już, mamy pół godziny do rezerwacji. – zerknąłem na zegarek.
- Rezerwacji?
- Myślałeś, że gdzie cię zabiorę, Jimin-ah? Chodźmy. – wyciągnąłem do niego dłoń.
Młodszy chwilę na mnie patrzył, a że w końcu złapał mnie i wstał z fotela. Przyciągnąłem go do siebie i szybko musnąłem jego usta.
- Czuję, że złamię kilkanaście przepisów drogowych dzisiejszego wieczoru. – mruknąłem w jego usta.
- A ja kilkanaście razy stracę do ciebie głowę. – odszepnął i poluzował mój krawat.
- Już tego nie zrobiłeś?
- Masz mnie. - parsknął. - A teraz chodźmy, bo jestem już głodny.
- To ruszamy, nie możesz głodować.
- Spokojnie, aż tak źle ze mną nie będzie.
Zjechaliśmy na parking windą i dosłownie po chwili weszliśmy do mojego samochodu. Szybko włączyłem ogrzewanie, widząc kątem oka jak Jimin trzęsie się z zimna i zaraz podziękował mi uroczym uśmiechem. Na miejsce dojechaliśmy wyjątkowo szybko, przede wszystkim dlatego, że wybrałem restaurację niedaleko od naszej firmy. Podeszliśmy do hosta, który słysząc tylko nazwisko na które była zapisana rezerwacja, naprężył się jak struna, od razu prowadząc nas do stolika w specjalnym, wyodrębnionym pomieszczeniu. Przede wszystkim powinienem dbać o dobre imię firmy, ale też bezpieczeństwo Jimina.
- Yoongi hyung, to musiało cię kosztować fortunę. - mruknął Jimin, gdy zostaliśmy sami przy stoliku.
- Wcale nie. - zaśmiałem się. - Mimo wszystko to restauracja z dość przystępnymi cenami. - dodałem, biorąc menu w dłonie.
- Przystępnymi cenami? - jęknął, patrząc do karty. - Tutaj sama zupa kosztuje prawie 10000 won.
- Dlatego właśnie ja płacę. Nie martw się o to Jimin, naprawdę.
- Następnym razem to ja wybieram miejsce i płacę. - mruknął, czerwieniąc się delikatnie.
- W porządku. - kiwnąłem głową.
Oczekując już na nasze złożone zamówienie, trzymaliśmy się za dłonie i rozmawialiśmy ponownie na różne tematy. Trudno było mi się przyzwyczaić do tego, że znowu randkowałem. Z samą Mirą byłem tylko na jednej randce i od razu się zeszliśmy, będąc gorącym tematem w szkole. Ale tym razem nie chciałem się tak bardzo spieszyć. Teraz chciałem każdą decyzję podejmować z czystą głową, szczególnie, że mam dziecko. Czułbym się okropnie, gdybym obiecał coś Yoorze, nie dotrzymując słowa.
Wolałem być pewny na czym stoję.
Cała kolacja minęła przyjemnie, zjedliśmy naprawdę pyszne jedzenie, szczególnie Jiminowi smakował deser i od tej pory wiedziałem, że dla ciasta truskawkowego potrafił oddać życie - zupełnie jak Yoora, która uwielbia truskawki.
- Rachunek, proszę. - powiedziałem do kelnerki, która skinęła głową i zniknęła za drzwiami.
- I co teraz w planach? - zapytał Jimin, dopijając swój sok pomarańczowy.
- Co powiesz na kieliszek dobrego wina? - uśmiechnąłem się.
- Z tego co wiem to prowadzisz, a ja jeszcze nie znam tak dobrze miasta.
- U mnie. - dodałem.
Jimin spojrzał na mnie z widoczną ciekawością w oczach i na chwilę zamilkł, jakby w myślach układał sobie listę argumentów za i przeciw. Możliwe, że mógł to uznać na zbyt szybki krok, albo, że mam jakieś złe zamiary, ale ja po prostu chciałem wykorzystać ten wieczór jak najlepiej się dało.
- Na pewno? Nie chcę się narzucać.
- Nie będziesz, to ja cię zapraszam do siebie. Tylko czy chcesz? - zapytałem szczerze i takiej samej odpowiedzi oczekiwałem.
Nie chciałem go do niczego zmuszać.
- Jestem za. - posłał mi lekki uśmiech i ścisnął moją dłoń.
Odwzajemniłem gest i zapłaciłem należną sumę kelnerce, zostawiając też spory napiwek. Wyszliśmy z restauracji i od razu poszliśmy do mojego samochodu. Znowu odpaliłem ogrzewanie, by Jimin nie zmarzł i tym razem jechałem już spokojnie, trzymając dłoń na udzie młodszego, który w między czasie śpiewał piosenki lecące w radiu.
Kiedy już dotarliśmy do mnie, oprowadziłem Jimina po apartamencie, pokazując mu też pokój Yoory. Chłopak skomplementował wygląd jej sypialni, twierdząc, że dobrze dobrane kolory ścian dobrze wpływają na samopoczucie małej. Nie znałem się na tym i przyznałem, że pokój urządziła Mira zanim jeszcze Yoo przyszła na świat. Wszystko na nią czekało.
Po jeszcze kilkunastu minutach zwiedzania, w końcu rozsiedliśmy się na kanapie i otworzyłem butelkę mojego ulubionego, czerwonego wina. Rozlałem nam trunku do kieliszków i jeden z nich podałem Jiminowi, który uprzejmie podziękował i upił dość spory łyk. Uniosłem lekko brew, obserwując go uważnie.
- Pyszne. Sam smak wskazuje na to, że nie należy do najtańszych. - uznał, delikatnie kręcąc kieliszkiem.
- To moje ulubione. I widzę, że tobie też bardzo smakuje.
- Prawda. - upił kolejny łyk.
- Szybko pijesz, Jimin-ah. Spokojnie, nie wygonię cię. - zaśmiałem się.
- Rzadko piję wino, jestem nauczony szybko pić. - przyznał.
- A jak z głową?
- Dopóki nie namieszam alkoholów to mogę wypić nawet dwie butelki takiego wina i rano nie mam kaca. - powiedział. - A jak u ciebie?
- Lubię różne rodzaje alkoholu, ale jak wypiję za dużo to mam rano kaca i okropny ból głowy, nawet jak ich nie mieszam. - zaśmiałem się. - Ale nauczyłem się już z tym żyć.
- Dobrze wiedzieć. Przypilnuję, żebyś nie wypił za dużo. - oparł głowę o moje ramię.
Uśmiechnąłem się delikatnie i wolnym ramieniem go objąłem, trzymając go blisko siebie. Chciałem go już zatrzymać dla siebie. Nie chciałem patrzeć jak ktoś inny się nim interesuje. Samo patrzenie jak dobrze się dogaduje z innymi współpracownikami z naszego działu przyprawiało mnie o skręt żołądka i chęć zwrócenia jego zawartości.
Od naszej rozmowy o naszej relacji, zacząłem się czuć wystarczająco swobodnie, żeby poruszać delikatniejsze tematy i pytać o wszystko czego byłem ciekawy. Jimin nigdy nie pozostawał mi dłużny, czasami zadawał naprawdę banalne pytania, na które po prostu chciał znać odpowiedzi, bo był zwyczajnie ciekawy. Tak rozmawialiśmy aż do skończenia drugiej butelki wina, a nasze wzajemne gesty stawały się coraz to odważne i intymne.
Nawet nie wiedziałem w którym momencie młodszy rozsiadł się na moich kolanach, bawiąc się moimi włosami i sącząc krwistoczerwoną ciecz z kieliszka. Natomiast moje dłonie były ułożone na jego lędźwiach, przytrzymując go, by przypadkiem nie poleciał do tyłu. Upadłby co prawda najdalej na kanapę, przy okazji plamiąc biały dywan przy meblu na którym siedzieliśmy, jednak wolałem by został tak blisko mnie jak teraz był.
Kolejna rzecz jaka się wydarzyła to nasz pocałunek. Nie był to żaden z poprzednich pocałunków, którymi się obdarowywaliśmy. Ten był bardzo mokry i bardzo gorący. Blondyn prawie na mnie leżał, trzymając dalej kieliszek, by wino się nie rozlało, ale z biegiem kolejnych sekund, kieliszki znalazły miejsce na stoliku przed nami, a obie ręce Parka ułożone były na moich ramionach. Natomiast moje obejmowały jego krągłe pośladki, które delikatnie ściskałem.
Nie chciałem go puszczać tej nocy. I nie miałem takiego zamiaru.
witajcie ponownie. przez jakiś czas rozdział będzie się pojawiał raz w tygodniu, mam dużo pracy i mało weny niestety. a na siłę nie chce niczego pisać, bo to be, sensu. mam nadzieję, że to zrozumiecie:]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro