Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

twenty three

Obudził mnie denerwujący dźwięk budzika. Mruknąłem niezadowolony i starałem się wstać, aby go wyłączyć, jednak dziwny nacisk na klatkę piersiową mi to uniemożliwiał. Uchyliłem powoli powieki i zamrugałem kilka razy, aby przyzwyczaić się do jasności panującej w pomieszczeniu. Spojrzałem w dół i zobaczyłem blond czuprynę Jimina. Dopiero wtedy połączyłem wszystkie kropki i przypomniałem sobie co się wczoraj działo.

Ostrożnie uniosłem się i sięgnąłem ręką po telefon. Wyłączyłem irytujący budzik i spojrzałem ponownie na pogrążonego we śnie młodszego chłopaka. Uśmiechnąłem się mimowolnie i delikatnie przeczesałem jego włosy palcami. Park zamruczał i poruszył się, powoli budząc się z mocnego snu. Blondyn kilka razy mrugnął, przejeżdżając dłonią po mojej nagiej klatce piersiowej. Spojrzał następnie w górę i posłał mi lekki uśmiech.

- Dzień dobry, hyung.

- Dzień dobry, Minnie. - odpowiedziałem. - Wyspałeś się?

- Szczerze? - mruknął, przecierając oczy. - Średnio. Ale czuję się dobrze.

- Cieszę się.

- Która godzina? - zapytał po chwili.

- Szósta. Mamy czas na prysznic i śniadanie. Później musimy jeszcze odebrać Yoorę od Seokjina i zawieźć ją do przedszkola.

- Wszystko wczoraj zaplanowałeś? - zaśmiał się, opierając się na łokciu.

Spojrzałem na niego i posłałem mu uśmiech. Ująłem jego twarz w dłonie i przyciągnąłem go do pocałunku. Nie trwał on długo, ponieważ młodszy za chwilę się odsunął z pięknym uśmiechem na twarzy.

- Daj mi najpierw umyć zęby, Yoongi. - mruknął.

- No wiesz, nie chcesz mi dać buziaka?

- Już dostałeś. To co, panie “nie chodzę do łóżka na pierwszych randkach”? Zaplanowałeś to sobie?

- Nie. - zaśmiałem się. - Całkowity spontan. Ale chyba nie żałujesz?

- Nie śmiałbym. Muszę przyznać, że to była wspaniała noc. - szepnął, rumieniąc się delikatnie.

Uśmiechnąłem się do niego i pociągnąłem go na siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy – ponownie tonąłem i nie przeszkadzało mi to w ogóle. Musnąłem ponownie wargi młodszego, który zmarszczył lekko nos, powodując, że wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż zwykle.

- Idź się umyć, Jimin. Ja zrobię dla nas śniadanie. - powiedziałem w jego usta.

- Nie mam czystych ciuchów na przebranie.

- Możesz pożyczyć jakąś moją koszulę i bokserki. Nikt się nie zorientuje, mamy podobną budowę.

- Tak myślisz, panie dyrektorze?

- Dokładnie. Myślę, że powinieneś mi zaufać, Park Jimin-ssi.

- W porządku.

Chłopak wstał jako pierwszy i nie przejmując się nagością, podszedł do mojej szafy i zaczął w niej szperać. Natomiast ja leżałem jeszcze na łóżku i patrzyłem na niego. Jimin chyba zorientował się, że jest obserwowany, ponieważ powoli się odwrócił i uśmiechnął, przygryzając dolną wargę. Uniosłem lewą brew w górę i dalej nie spuszczałem z niego wzroku. Młodszy w końcu się speszył i zaczerwienił się, spuszczając wzrok w dół. Zaśmiałem się cicho i powoli wstałem z łóżka, podchodząc do niego.

Objąłem go ramionami w pasie i spojrzałem w jego ciemne tęczówki.

- I co teraz? - zapytałem. - Jesteś w pułapce.

- Pułapce? - zachichotał.

- Mam wspaniały pomysł. - zagadnąłem, kciukami gładząc jego skórę bioder.

- Jaki?

- Umyjemy się razem. Mam spory prysznic.

- I mało czasu. - przypomniał, zarzucając ręce na mój kark.

- Jestem tego świadomy.

- W porządku. Mogę przystać na ten pomysł. - uśmiechnął się. - Pod jednym warunkiem.

- Jakim?

- W następną niedzielę to ja przyjdę zając się Yoorą, kiedy będziesz szedł na terapię.

- Mnie pasuje. Myślę, że mała też będzie zadowolona.

- Też tak uważam, ona mnie kocha.

- Trudno się nie zgodzić. - zaśmiałem się. - A teraz idziemy.

- Najpierw musisz mnie puścić.

- Kto tak powiedział? - uśmiechnąłem się szeroko, bez problemu go podnosząc.

Jimin głośno się zaśmiał, łapiąc się mnie i pocałował delikatnie moje usta. Przedłużyłem pocałunek i ruszyłem do łazienki, trzymając mocno młodszego, aby nie upadł.

Po szybkim, wspólnym prysznicu i ubraniu się w czyste ubrania, poszliśmy do kuchni, gdzie zabrałem się za robienie śniadania dla nas obu. Była już 6:45, więc powinniśmy się pospieszyć – dlatego zdecydowałem się zrobić coś prostego, czyli tosty francuskie. Dla siebie zrobiłem też kawę, a Jimin poprosił o herbatę.

- Hyung. – mruknął młodszy, upijając łyk owocowej herbaty.

- Hm? – popatrzyłem na niego znad talerza.

- Myślisz, że ludzie w firmie kiedyś się domyślą? – zapytał, nie patrząc na mnie.

- Czemu o tym myślisz? Martwisz się o to?

- Trochę.. Dużo dziewczyn chciałoby być teraz na moim miejscu. Czy nawet ta twoja chora sąsiadka.

- Nie zamartwiaj się o to, Jimin-ah... Może i chcieliby być na twoim miejscu, ale nie będą. Myślę, że to ty i tak byłbyś moim najlepszym wyborem, nawet jeśli nie umawialibyśmy się od początku. – złapałem jego dłoń i lekko ją uścisnąłem. – I zapewniam cię, że nie będzie o nas nikt plotkował. A nawet jeśli, to nic z tym nie zrobią. Jesteś zbyt wyjątkowy, Jiminie. – uśmiechnąłem się do niego delikatnie.

- To urocze, hyung. – odwzajemnił uśmiech. – Ale chcę, żebyś wiedział, że mi się nigdzie nie spieszy.

- Mnie również. Wszystko na spokojnie. Krok po kroku.

- Tak. – uśmiechnął się szerzej i splótł nasze palce.

Dalej prowadząc spokojnie rozmowę, skończyliśmy śniadanie i zebraliśmy się do wyjścia. Zabraliśmy wszystkie potrzebne nam rzeczy i wyszliśmy z apartamentu. Złapaliśmy windę, która akurat była wolna i wsiedliśmy do niej. Bardzo szybko znaleźliśmy się na parkingu, podbiegliśmy do mojego samochodu, który na szczęście, zaparkowałem wczoraj blisko windy i do niego wsiedliśmy. Poprosiłem Jimina, żeby napisał do Seokjina, że będziemy u niego za dziesięć minut, dlatego może się ubierać z Yoorą i zjeżdżać na dół.

Tak jak przypuszczałem, byliśmy na miejscu nawet wcześniej, dlatego nachyliłem się do młodszego i zostawiłem na jego ustach szybkiego buziaka, pozostawiając na jego twarzy widoczne zaskoczenie, pomieszane z zawstydzeniem. Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie i wysiadłem z samochodu, widząc jak mała biegnie w stronę naszego samochodu. Złapałem ją w ramiona i podniosłem, kręcąc się z nią krótko.

- Tatusiu! Tęskniłam za tobą! – krzyknęła Yoora, machając wesoło nóżkami.

- Ja za tobą też, słońce. Mam dla ciebie niespodziankę.

- Czy to nowa lalka?! – pisnęła.

- Myślę, że to nawet coś lepszego, spójrz kto siedzi w samochodzie.

Yoora posłusznie powędrowała wzrokiem do samochodu i ponownie krzyknęła podekscytowana, zaczynając się wyrywać z moich rąk. Zaśmiałem się i wypuściłem ją z ramion, dając znak Jiminowi, żeby wyszedł. Mała od razu do niego podbiegła, wiec Jimin kucnął, by się do niej przytulić.

- Jiminie oppa! Tęskniłam!

- Ja też, Yoo. – odpowiedział, tuląc ją do siebie.

Jeszcze przez chwilę tak się przytulali, a ja wymieniłem się kilkoma wymownymi spojrzeniami z Seokjinem, który na pewno później będzie chciał wszystko wiedzieć, mimo że domyśla się jak potoczył się poprzedni wieczór z Jiminem.

- Będzie jeszcze wiele okazji do przytulania się Yoora, musimy jechać do przedszkola.

- A nie mogę spędzić dzisiaj z wami czasu? – jęknęła.

- My jedziemy do pracy, skarbie. – westchnąłem. – Ale może później coś wymyślimy, kochanie.

Mimo wielu narzekań córki, w końcu zapakowaliśmy się do samochodu. Warunkiem było to, że Jimin usiądzie z tyłu z Yoorą, by mogli śpiewać piosenki – młodszy od razu się na to zgodził, obiecując, że teraz nawet częściej postara się z nią widywać, na co od razu zareagowała podekscytowanym piskiem.

- Tatusiu czy Jiminie oppa może po mnie przyjechać do przedszkola? – zapytała, machając nóżkami w rytmie muzyki.

- Jiminie musi po pracy wrócić do siebie i odpocząć po całym tygodniu. – powiedziałem, wzrok skupiając na drodze.

- Oppa czy możesz mnie dzisiaj odebrać i pobawić ze mną? – zapytała Yoora, a ja tylko pokręciłem rozbawiony głową.

- No nie wiem. Zależy czy twój tata się zgodzi. – zaśmiał się Jimin, poprawiając Yoorze krzywe kucyki – widać, że Seokjin nie ma dzieci.

- Tatusiu! Proszę! – zawołała mała.

- Niech będzie. Jimin przyjedzie ze mną, dobrze? – popatrzyłem na nich w lusterku.

- Tak! – krzyknęła. – Czy Jiminie zostanie z nami na kolacji?

- Jeśli będzie miał ochotę. – zaśmiałem się.

- Z chęcią zostanę. – zobaczyłem w lusterku, że uśmiechnął się do mnie delikatnie.

Odwzajemniłem uśmiech i podgłosiłem trochę piosenki, upewniając się, że nikt nie usłyszy mojego szybko bijącego serca. Nawet ja sam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro