Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

twenty six

Sobota. Wstałem dość wcześnie, żeby trochę ogarnąć mieszkanie. Mimo, że gosposia przychodziła dwa razy w tygodniu, nadal zbierało się sporo rzeczy podczas jej nieobecności między zmianami. Nie miałem nic przeciwko sprzątaniu – nigdy. Wręcz ta czynność ogromnie mnie uspokajała i dawała możliwość pozbycia się wszystkich złych emocji. W dość wolnym tempie (wręcz ślimaczym) ściągałem książki z regału, kiedy nagle usłyszałem powtarzające się nawoływanie córki. Od razu zerwałem się do biegu, by jak najszybciej do niej dotrzeć.

- Co się dzieje, skarbie? – zapytałem, podbiegając do jej łóżka, w którym leżała, zakopana w pierzynce. – Śniło ci się coś złego?

- Nie. – pokręciła głową, wierzchem dłoni przecierając załzawione oczka. – Bardzo mi zimno, tatusiu.

Zmarszczyłem brwi i przyłożyłem dłoń do jej czoła. Szybko odsunąłem dłoń od jej palącej skóry i westchnąłem pod nosem.

- Poczekaj tu chwilkę, pójdę po termometr.

- Jestem chora?

- Jest taka możliwość, mała, ale na pewno szybko wrócisz do zdrowia, jesteś silna! – uśmiechnąłem się do niej.

- Jak tatuś! – odwzajemniła uśmiech.

- Oczywiście, kochanie.

Nie zwlekając niepotrzebnie, udałem się do kuchni, gdzie w szafce miałem skrytą apteczkę i wyciągnąłem z niej urządzenie, którego tak pilnie potrzebowałem. Wróciłem się do mojej córki i po zmierzeniu jej temperatury, skrzywiłem się widząc świecący na czerwono ekranik. Westchnąłem i przykryłem ją dodatkowym kocem. Zauważając, że znowu usnęła, cicho wstałem i wróciłem do kuchni po miskę z zimną wodą, a po drodze zgarnąłem mały ręcznik z łazienki. Ponownie przysiadłem przy jej łóżku i namoczyłem ręcznik, by zrobić Yoorze okład. Postarałem się być jak najbardziej delikatny, by jej nie wybudzić ze snu. Teraz potrzebuje odpoczynku o wiele bardziej niż ktokolwiek inny.

Po ułożeniu zimnego ręcznika na jej czole, wróciłem do pokoju i wziąłem telefon, by powiadomić Jimina, że niestety plany uległy zmianie.

- Mmm, halo? – mruknął zaspanym głosem.

- Wybacz Jiminie, że dzwonię tak wcześnie, nie pomyślałem, że jeszcze śpisz. – westchnąłem.

- Hyung? Ah, to nic. Coś się stało? – ożywił się zaraz po tym jak dowiedział się z kim rozmawia.

- Z przykrością muszę odwołać naszą dzisiejszą kolację. Yoora ma gorączkę i podejrzewam, że nie zbiję jej do wieczora. Muszę jej pilnować.

- O nie, biedna. – jęknął. ­– To ja może przyjadę z zakupami? Kupię jakieś leki.

- Nie musisz, skarbie. Ewentualnie zadzwonię po Jina.

- Ale chcę. Chcę wam pomóc.

Uśmiechnąłem się delikatnie i podrapałem po karku.

- Nie chcę ci zabierać wolnego czasu.

- Wolny czas spędzony z wami, a moimi klejącymi się do siebie współlokatorami... Chyba podjąłem decyzję. – zaśmialiśmy się razem. – Zaraz się zbiorę, poproszę Jeongguka o podwózkę. Będę za maksymalnie trzy godziny.

- Jesteś aniołem, Minnie.

- Niektórzy powiedzieliby inaczej.

- Opinia innych się nie liczy.

- Tak, wiem, wiem. – parsknął. – Hyung, ja idę i widzimy się niedługo. Co mała lubi?

- Jakbyś mógł jej kupić truskawki, oddam ci później pieniądze za te zakupy.

- Oddać mi możesz co innego, od zakupów nie zbiednieję. Lecę, buziaki.

Rozłączył się zanim jeszcze zacząłem protestować. Pokręciłem głową i wróciłem do układania książek. Czas mijał powoli. Każda minuta wydawała mi się dłużyć niemiłosiernie. Co jakiś czas zaglądałem też do Yoory, aby zmienić jej okład i przy okazji sprawdzić jak się ma. Wiedziałem, że prędzej czy później coś złapie, co roku leży przynajmniej tydzień w łóżku przed świętami albo po nich. Nie wiedziałem jak jeszcze to rozegram teraz, bo wcześniej to Mira zajmowała się małą podczas jej chorób, a ja pracowałem. Jeśli nic się nie zmieni do jutra to będę musiał zadzwonić do Seokjina, abym mógł pracować w domu.

Kiedy Yoora zaczęła się znowu budzić, przyniosłem jej miskę owsianki z truskawkami. Nawet jeśli miałaby zjeść same truskawki, ważne jest to, że coś zje. Pomiędzy podawanymi łyżeczkami z jej przysmakiem, napisałem Jiminowi smsa, by wszedł kodem, który przesłałem mu w następnej wiadomości. Mógł pojawić się w każdej chwili, a nie chciałem odchodzić od Yoory, kiedy je w łóżku. W odpowiedzi otrzymałem wiadomość, że powinien być już za kilka minut. Uśmiechnąłem się delikatnie i w dalszym ciągu pomagałem córce zjeść późne śniadanie.

- Tatusiu, a co z zakupami? – zapytała.

- Spokojnie, tatuś już wszystko załatwił. Nasz specjalny kurier powinien być za kilka minut. – ucałowałem jej czoło.

- Ale ja chciałam jechać z tobą. – pociągnęła nosem i wytarła łzy z kącików oczu.

- Wiem, skarbie. Pojedziemy za tydzień. I później za następny tydzień i następny. – zapewniłem ją, odgarniając jej włosy z czoła. – Zakupy nam nie uciekną.

- Pojedziemy?

- Oczywiście, słońce. I pojedziemy po nowego misia? – zaproponowałem z szerokim uśmiechem.

- Chcę kaczuszkę! – pisnęła podekscytowana.

- Na pewno znajdziemy jakąś pluszową kaczuszkę. – zaśmiałem się. – Moja mała kaczuszka. – nacisnąłem jej nos i wziąłem ją na kolana, żeby ją przytulić do siebie.

Chwilę tak siedzieliśmy w ciszy, do czasu aż Yoora nie zeskoczyła z moich kolan i pobiegła w stronę wyjścia z pokoju, w którym stał już Jimin. Dziewczynka od razu rzuciła się do niego z piskiem, a Parkowi nie pozostało nic innego jak objąć ją. Przypatrywałem się im z delikatnym uśmiechem. Naprawdę dobrze było widzieć, że moja córka tak dobrze przechodzi ten ciężki dla nas czas. W końcu oboje spojrzeli na mnie i Jimin chyba coś do mnie mówił, jednak ja byłem w swoich myślach, natomiast moje myśli były wypełnione sześciolatką trzymaną w tym momencie na rękach przez mojego asystenta.

- Tato! – krzyknęła dziewczynka, kiedy podeszli do mnie bliżej.

- Tak? Co się dzieje?

- Odpłynąłeś, hyung. – zaśmiał się Jimin. – Ciągle się na nas patrzyłeś, a my do ciebie mówiliśmy.

Odchrząknąłem i wyprostowałem się.

- Zamyśliłem się po prostu. – odrzekłem jak gdyby nigdy nic.

- Dobrze, dobrze. W takim razie idę rozpakować zakupy, skoro wróciłeś na ziemię. – powiedział Jimin i chciał mi przekazać małą, jednak ona zaczęła protestować.

- Nie! Ja chcę spać z Jiminem! Jiminie oppa, proszę. – jęknęła i trzymała się go kurczowo.

- A nie chcesz się jeszcze poprzytulać z tatą? – zapytał delikatnie blondyn.

- Nie! Chcę się przytulać z tobą!

- Okej, w porządku. – westchnąłem, wstając z łóżka małej. – Ja pójdę wszystko ogarnąć.

- Wybacz, mogłem najpierw rozpakować zakupy. – powiedział do mnie Jimin, uśmiechając się smutno.

- W porządku, Minnie. Zostań z małą. Później do was przyjdę.

- Dobrze.

- Pa, tatusiu! – zawołała do mnie Yoora, machając na pożegnanie.

- Pa, słonko, spróbuj się przespać jeszcze, okej?

- Dobrze!

Wyszedłem z pokoju i przymknąłem delikatnie drzwi, później udałem się do kuchni. Rozpakowywałem po kolei siatki, wzdychając pod nosem co jakiś czas. Zastanawiałem się co takiego Jimin miał w sobie, że Yoora aż tak bardzo go polubiła – do tego stopnia, że nie chciał go puszczać gdy tylko pojawiał się w zasięgu jej wzroku. Nie miałem zamiaru narzekać, a byłem wręcz zadowolony z takiego obrotu spraw, bo wiele się słyszy jak dzieci nie akceptują kolejnych związków dzieci – a jak widać tutaj nie musiałem się obawiać o żadne przeciwstawianie się.

Stwierdziłem, że nie będę jeszcze wracać kiedy skończyłem sortować żywność i zacznę powoli gotować obiad. Kiedy Yoora chorowała na obiad zawsze robiłem jej ulubiony bibimbap z dużą ilością marchewki. Przygotowywałem wszystkie składniki i kiedy już miałem wszystko gotowe i tylko musiałem skończyć danie, chciałem iść do Yoory i Jimina, jednak w pewny momencie jakieś drobne dłonie zasłoniły moje oczy, a ja się tylko uśmiechnąłem.

- Kto tam? – zapytałem, odkładając szklankę z wodą, którą akurat miałem w dłoni.

- Zgadnij. – odpowiedział znany mi, ciepły głos.

- Moje drobne, kochane mochi. – mruknąłem, odwracając się do chłopaka przodem.

- Nowe przezwiska. Jesteś ostatnio dość kreatywny. – zaśmiał się młodszy.

- Zdarza mi się zabłysnąć.

- To prawda.

- Dziękuję za zakupy, skarbie. Znalazłem paragon w torbie i przesłałem ci już pieniądze. – powiedziałem i obdarowałem go drobnym, delikatnym pocałunkiem.

- Mówiłem ci, że nie musisz mi oddawać pieniędzy. – mruknął niezadowolony.

- To były zakupy dla mnie, to byłoby niemiłe, gdybym ci nie oddał pieniędzy.

- Może i błyszczysz kreatywnością, ale mądrość zostawiłeś chyba w biurze.

- Chcesz mnie zdenerwować czy zasmucić? – zapytałem, ściskając jego biodra.

- Chcę, żebyś mnie pocałował tak, że już się nie odezwę. – uśmiechnął się delikatnie.

Zaśmiałem się i przywarłem do jego ust. Nasz pocałunek od razu stal się bardzo agresywny i namiętny. Posadziłem młodszego na blacie, kontynuując gorący pocałunek. Jednak kto powiedział, że będzie to koniec dzisiejszych problemów? Obecność młodszego zawsze zapewniała mi bezpieczeństwo i pewność na coraz to lepsze jutro. Jednakże ktoś, a mam tu na myśli małą księżniczkę, przeszkodził nam w tej chwili namiętności.

- Czy Jiminie będzie moim tatusiem? 

witajcie, miłego dnia/wieczorku :]]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro