Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

twenty nine

Do pracy udało mi się wrócić w środę. Yoora poczuła się o wiele lepiej niż się spodziewałem. Jak zawsze zawiozłem ją do przedszkola przed godziną ósmą rano i po szybkim pożegnaniu w drzwiach placówki, wróciłem do samochodu i pojechałem do firmy. Zaparkowałem samochód na swoim miejscu parkingowym i po przywitaniu się z ochroniarzem, udałem się do windy, którą wjechałem na górę na oddział marketingu i zarządzania. Idąc korytarzem głównym, posyłałem uśmiechy i witałem się z moimi współpracownikami.

Dotarłem do swojego biura i jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy zauważyłem, że nie było jeszcze Jimina. Sprawdziłem telefon czy nie mam żadnych wiadomości – nie było nic nowego. Westchnąłem i poszedłem do swojego biurka, na który położyłem swoją teczkę pełną dokumentów sprzed ostatnich kilku dni. Zacząłem je wszystkie roznosić i zaniosłem niektóre na biurko Jimina, zostawiając mu je do sprawdzenia.

Zacząłem się zajmować wszystkimi obowiązkami po kolei, nie zauważając, że już wybiła 10, a mojego asystenta nadal nie było. Zmarszczyłem brwi i napisałem do Seokjina czy wie coś o nieobecności Parka. Niemal od razu otrzymałem odpowiedź, że chłopak jest chory i odpoczywa. Westchnąłem i przetarłem twarz dłoniami. Podszedłem do szafki z dokumentami, gdzie trzymałem wszystkie umowy moich pracowników i zacząłem szukać umowy Jimina. Nie powinienem był tego robić, jednak uznałem to za szczególną sytuację. Zapisałem sobie na kartce jego adres, po czym poszedłem prowadzić spotkanie dla naszego działu.

O godzinie 11:47 wsiadłem do swojego samochodu i wyjechałem z parkingu podziemnego, udając się na lunch. Zaparkowałem auto przed naszą ulubioną restauracją i wziąłem jedzenie na wynos. Zapakowałem wszystko na przednie siedzenie i obrałem drogę do mieszkania młodszego. Jak najszybciej mogłem dojechałem na miejsce i akurat pomagając jakiejś starszej pani w postaci przytrzymaniu drzwi od klatki, wszedłem za nią do środka i wspiąłem się na trzecie piętro niskiego bloku. Zapukałem do drzwi o numerze 5 i czekałem.

- Taehyung, mówiłem ci, żebyś wziął klucze. – mruknął Jimin, otwierając drzwi. – Już prawie zasypiałem, tłumoku. – odwrócił się i poszedł w stronę swojego pokoju.

Z uśmiechem wszedłem do środka, zdejmując buty i płaszcz. Zmarszczyłem brwi, czując dziwny zapach, jakby spalenizny? Palonych ziół a może skóry?

- Co tu tak śmierdzi? – zapytałem.

- Wiedźmie zioła Tae, które mają mi pomóc szybciej dojść do siebie. – wytłumaczył, odwracając się do mnie przodem i wtedy zauważył kogo tak naprawdę wpuścił do mieszkania.

- Wiedźmie? Taehyung jest fanem Harry'ego Potter 'a? – zapytałem z lekkim uśmiechem.

- Yoongi, co tu robisz?

- Zapewne nie masz nic do jedzenia. Przywiozłem nam lunch. – wskazałem na siatkę z jedzeniem w mojej drugiej ręce. – Seokjin mi powiedział, że jesteś chory. Czemu nic mi nie napisałeś?

- Bo byś przyjechał i martwiłbyś się niepotrzebnie. – westchnął.

- Bardziej się martwiłem, kiedy nie miałem pojęcia co się z tobą dzieje. – uśmiechnąłem się do niego i podszedłem bliżej.

Ucałowałem jego czoło i przytuliłem go do siebie. Chłopak wtulił się we mnie i westchnął.

- A co jak ty się zarazisz? – mruknął.

- To będę liczył na to, że mną też się zajmiesz tak dobrze jak Yoorą. – uśmiechnąłem się.

Młodszy zaśmiał się krótko i odsunął ode mnie, żeby na mnie spojrzeć. Jego oczy były przypuchnięte i lekko zaczerwienione. Nachyliłem się i ucałowałem jego obie powieki co spotkało się z pomrukiem zadowolenia blondyna.

- Jak najbardziej. Będziesz mógł na mnie liczyć, hyung.

- Tak myślałem. To teraz może opowiesz mi więcej o swoich przyjaciołach przy smacznym lunchu? Oferuję dobre i przyjemne towarzystwo. – wyszczerzyłem się.

- W to nie wątpię. – parsknął. – Wejdź do mojego pokoju, ja pójdę po talerze i sztućce. – polecił, więc zrobiłem, jak mi kazał.

Wszedłem do małego, ale przytulnego pokoju o ścianach w bardzo ciepłych kolorach. Okna były zasłonięte, zapewne, żeby nie drażniła do jasność zza okna, kiedy leży w łóżku. Pod oknem było ustawione biurko, na którym paliła się podłużna, zielona świeczka na metalowej podstawce, a obok były poukładane w stosik różne papiery. Następnie spojrzałem na regał, na którym były powciskane różne książki. Wielu z nich nie znałem, ale pojawiały się też tytuły, które znałem i bardzo lubiłem. Obok łóżka stał mały stolik nocny, na którym znajdowały się między innymi jakieś dziwne, różnokształtne, kolorowe kamyczki, drewniana miseczka, która miała jeszcze jakąś wodę na dnie oraz kilka innych książek.

- Już się naoglądałeś? – zaśmiał się Jimin, wchodząc do swojego pokoju z talerzami i sztućcami w dłoniach.

Chłopak położył to wszystko na biurku i spod łóżka wysunął mały, rozkładany stolik, na którym wszystko rozłożył. Usiedliśmy naprzeciwko siebie, wymieniając się drobnymi uśmiechami.

- Jest ci ciepło, Minnie? – zapytałem. – Chyba nie powinieneś siedzieć na podłodze jak jesteś przeziębiony.

- Na razie jest okej, dziękuję, hyung.

Pokiwałem głową w odpowiedzi i wyciągnąłem z siatki nasze jedzenie. Rozpoczęliśmy ten posiłek i starałem się wymyślić sposób na rozpoczęcie rozmowy, a zawsze byłem w tym beznadziejny. Nawet po tylu latach pracy w marketingu nie umiałem zacząć dobrze konwersacji.

- Co to za miseczka na stoliku nocnym? – zapytałem zainteresowany. – Pijesz z niej wodę?

- To nie woda. Taehyung dał mi wyciąg z Sadźca przerośniętego. – odpowiedział, a ja zmarszczyłem brwi.

- To jakieś zioło?

- Roślina. – pokiwał głową. – Dobrze działa na przeziębienia.

- Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. – przyznałem.

- Taehyung interesuje się czarostwem i ziołami leczniczymi. Dlatego jak wszedłeś tutaj to poczułeś te wszystkie suszące się zioła w kuchni. Ewentualnie też zapachy z jego pokoju, który jest zaraz obok wejścia.

- Czarostwo? – dopytałem. – To dość ciekawe zainteresowanie.

- Chodzi tak naprawdę o wiarę w moc natury, z którą Tae jest bardzo połączony i wszędzie można znaleźć coś związanego z czterema żywiołami. Aury, minerały, zioła, manifestacje, różne zaklęcia i astronomia. – wymieniał po kolei. – Tym głównie się zajmuje. Stawia też tarota, zdarza mu się też rozkładać karty w internecie za drobną opłatą.

Byłem naprawdę zaskoczony i rozejrzałem się znowu po jego pokoju. Te kamyczki na stoliku w takim razie też musiały mieć jakieś znaczenie. Dziwne obrazki z poprzecinanymi liniami po ścianach pewnie też miały jakieś wyjaśnienie.

- Wow... To coś nowego. – zaśmiałem się nerwowo. – Mówiłeś, że zajmuje się zaklęciami. Jak coś zrobię źle to naśle na mnie jakieś złe duchy?

Blondyn patrzył na mnie przez chwilę z zupełnie poważnym wyrazem twarzy, więc zacząłem już myśleć, że mam rację, jednak w ostatniej chwili roześmiał się głośno. Ulżyło mi i odchrząknąłem cicho, starając się znaleźć sezam w ryżu, żeby tylko nie patrzeć mu w oczy, poczułem się zawstydzony swoim pytaniem.

- Nawet tak nie myśl, hyung. – śmiał się dalej. – TaeTae nie bawi się w żadne klątwy, bardziej wierzy w karmę.

- Okej. – pokiwałem głową i wziąłem do ust spory kawałem wieprzowiny.

- Gdyby był tu Taehyung to opowiedziałby ci o tym o wiele lepiej niż ja, wybacz.

- Spokojnie, Jiminie. Pewnie i tak za wiele bym z tego nie zrozumiał. – posłałem mu uśmiech, który odwzajemnił.

- Ja też na początku dużo nie rozumiałem, ale jak już mieszkam te kilka tygodni i słucham czy widzę na co dzień co robi to wszystko staje się jasne i dość interesujące. – przyznał chłopak, grzebiąc pałeczkami w warzywach.

- Mój chłopak zostanie wiedźmą? – zapytałem pół-żartem.

Jimin zwrócił na mnie swój poważny wzrok, przestając jeść. Utrzymałem jego spojrzenie, uśmiechając się do niego lekko. Dokładnie wiedziałem z jakiego powodu był aż tak zaskoczony, ale jedyne co potrafiłem robić to uśmiechać się głupkowato, czekając aż młodszy się ocenie. Mogłem przyznać bez bicia, że jego reakcja była warta zadania tak zabawnego pytania.

- Obawiałbyś się wtedy o coś?

- Nie. Rzuciłeś na mnie urok pierwszego dnia, kiedy się spotkaliśmy.

Młodszy zaczerwienił się mocno i to nie była wina gorączki, a moja, a raczej tego co powiedziałem. Nie mogłem się jednak powstrzymać. Do tego w zamian dostałem jego rumieńce i zawstydzone spojrzenia, które mi posyłał do końca posiłku. Oczywiście później mnie zapewniał, że nie ma zamiaru bawić się w magię, a po prostu go to ciekawi. Później śmialiśmy się, aż w końcu musiałem się zbierać do pracy. Nawet mu się nie przyznawałem, że przedłużyłem sobie przerwę, bo od razu by zaczął się mnie czepiać i kazałby od razu wychodzić, wypchnąłby mnie za drzwi i nawet by się ze mną nie pożegnał.

- Wracaj szybko do zdrowia, Minnie. Brakuje mi twojej pomocy w biurze, jesteś niezastąpiony. – uśmiechnąłem się, stojąc już przy drzwiach.

- Tylko do pomocy jestem ci potrzebny?

- Nie, ktoś mi musi robić kawę między spotkaniami. – zaśmiałem się.

Chłopak prychnął i skrzyżował ramiona na piersi.

- No już. Jesteś mi bardzo potrzebny, żebym nie myślał o różnych dziwnych rzeczach.

Młodszy dalej wydawał się niewzruszony moimi słowami, więc objąłem go ramionami i ucałowałem jego policzek.

- Muszę wracać do firmy, bo jeszcze Jin mnie zamorduje. Jakbyś czegoś potrzebował to pisz, skarbie. Postaram ci się to przywieźć jak najszybciej.

- Przede wszystkim pamiętaj o odebraniu Yoory po pracy. – mruknął.

- Wiem, wiem. Aż takim złym ojcem chyba nie jestem.

- Jesteś bardzo dobrym tatą. – odwrócił do mnie twarz. – I chłopakiem też. 

na fluff zawsze jest dobra pora 🌻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro