Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

twenty four

- Daleko jeszcze? – zapytała Yoora, wiercąc się w foteliku na tylnym siedzeniu.

- Już dojeżdżamy, skarbie. – odpowiedziałem małej, zerkając na nią we wstecznym lusterku.

- A po co jedziemy do babci?

- Żeby ją odwiedzić. Obiecaliśmy przyjeżdżać przynajmniej raz w miesiącu.

- Nie zostawisz mnie tutaj, prawda?

Kiedy dotarło do mnie jakie pytanie mi zadała, na chwilę ucichłem i pogrążyłem się w myślach. Pomyślałem o zdarzeniach sprzed kilku tygodni, o wszystkich emocjach, wzlotach i upadkach, całym bólu i ogromnej pustce. Zacisnąłem ręce na kierownicy i westchnąłem głośno, ponownie nawiązując kontakt wzrokowy z córką poprzez lusterka.

- Nie, kochanie. Nie zostawię cię. – posłałem jej delikatny uśmiech.

Dziewczynka widocznie się ucieszyła, uśmiechając się najszerzej jak potrafi. Widok jej uradowanej buźki sprawił, że ciepło rozlało się po klatce piersiowej, uspokajając również niespokojny rytm wybijany przez serce. Następne pięć minut drogi minęły w ciszy – aż w końcu zaparkowałem na podjeździe mojego domu rodzinnego. Wysiedliśmy z samochodu, a mała od razu pobiegła do drzwi, krzycząc na całą dzielnicę, że już przyjechaliśmy.

Kiedy ja zabierałem nasze rzeczy oraz zakupy dla mamy z bagażnika, Yoora już zdążyła wejść do domu i pierwszy widok jaki zastałem jak przekroczyłem próg domu to przytulona Yoora do nóg swojej babci. Uśmiechnąłem się lekko i postawiłem wszystko co miałem w rękach na podłodze, by zdjąć buty. Następnie też pozbyłem się płaszcza, po czym zakupy wniosłem do ciepłej i pachnącej ciastem kuchni, rozpakowałem siatki i poukładałem produkty na odpowiednich miejscach, przy okazji podkradając kawałek ciasta drożdżowego z blaszki.

Jakby na zawołanie do pomieszczenia weszła moja mama i uderzyła mnie ścierką po głowie. Yoora się zaśmiała, ja syknąłem, pocierając obolałe miejsce, a mama pogroziła mi palcem, ostrzegając żebym nie popełniał więcej tego samego błędu.

- Jesteś okrutna, mamo. Chciałem tylko się poczęstować. – mruknąłem z wyrzutem.

- Śniadania nie jadłeś? – zapytała, obserwując mnie uważnie. Jej wzrok skanował moją postawę i studiował wyraz twarzy, oraz goszczące na niej emocje. – Chcesz znowu dostać szmatką?

- Jedliśmy razem z Yoorą. – westchnąłem.

- Tata zrobił naleśniki! – krzyknęła podekscytowana. – Była ich caaała góra!

- To dobrze. – przytaknęła starsza kobieta.

- I tatuś obiecał, że następnym razem Jiminie oppa zostanie też na śniadanie, bo teraz nie mógł. – zrobiła smutną minkę, a ja tylko otwierałem i zamykałem usta, nie wiedząc co odpowiedzieć na nagłą wypowiedź córki.

- Jiminie oppa? – zmarszczyła brwi. – Z tego co pamiętam to twój jedyny przyjaciel to Seokjin.

- Jin to nie jest mój jedyny przyjaciel, mamo. – potarłem skroń palcami.

- Ah tak? To kim jest Jimin?

- Poznałaś już go. Mój asystent z firmy. – powiedziałem, starając się zachować spokojny ton głosu.

- Poprzedniego asystenta nie zapraszałeś na śniadania. – uniosła delikatnie brew.

- Mamo...

- Jiminie oppa jest kochany! Jest o wiele, wiele lepszy od niego. Jiminie oppa lubi się ze mną bawić, robi bardzo dobre kakao i powiedział, że bardzo lubi spędzać czas ze mną i z tatusiem! – krzyczała, skacząc dookoła.

Moja mama spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, a ja nie potrafiłem popatrzeć jej w oczy. Byłem zbyt zawstydzony tym jak dużo opowiada Yoora. Żyjemy w oceniającym społeczeństwie i obawiam się, że nawet moja mama będzie miała trudności z przyjęciem do wiadomości tego, że umawiam się z drugim mężczyzną niedługo po śmierci mojej żony.

- Czyli znaleźliście nowego przyjaciela? – zapytała. Czułem nadal jej wzrok palący mnie w skórę.

- Tak! – wyszczerzyła się Yoora. – Babciu, kiedy będzie obiad? – zapytała w pewnym momencie.

- Jak twój tatuś się weźmie do pracy. – wzruszyła ramionami.

- A my co będziemy robić? Będziemy patrzeć jak tatuś gotuje?

- Nie, my pójdziemy sprzątać sypialnię dla was. Musisz mi pomóc pościelić łóżko. – oznajmiła kobieta, a dziewczynka podskoczyła szczęśliwie kilka razy.

- Dobrze! – pisnęła. – Chodźmy, babciu! Tatusiu, ugotuj coś pysznego!

- Dla ciebie wszystko, królewno. – uśmiechnąłem się do córki i przytuliłem ją do siebie, cmokając jej skroń. – Pomóż babci, żeby nie musiała się schylać za dużo.

- Tak jest! – wyszczerzyła się i pocałowała mój policzek.

Moja mama i córka poszły na górę, a ja zostałem sam w kuchni. Odetchnąłem ze spokojem i zacząłem od zrobienia sobie kawy. Zrobiłem ją w sposób taki jak zawsze, jednak smakowała inaczej. Ta, którą robił mi zawsze Jimin smakowała sto razy lepiej. Możliwe, że to tylko mi się wydaje, albo to inna odmiana, jednak nie zmienia to faktu, że chciałbym napić się teraz kawy zrobionej właśnie przez mojego asystenta.

Otrząsnąłem się z ciągle pędzących myśli i w końcu wziąłem się za gotowanie obiadu. Postawiłem na coś prostego, ale też pysznego. Kimchi jjigae w moim wykonaniu zawsze było uwielbiane przez całą moją rodzinę. Nie mogłem zbytnio przesadzać z ostrością ze względu na delikatny żołądek Yoory, więc dziękowałem wszystkim bogom, że mama nigdy nie robiła bardzo pikantnego kimchi. Przygotowałem też wszystkie potrzebne przystawki i dodatki, a kiedy wszystko było już gotowe, zawołałem córkę i mamę na dół.

Kiedy mama przynosiła jeszcze inne dodatki dla małej – między innymi mango, którym kochała przegryzać ryż albo kimchi – a ja w między czasie poszedłem się przebrać w wygodniejsze ciuchy i sprawdziłem telefon. Podczas powrotu do kuchni, odpisałem na wysłane przez Jimina wiadomości, które zdążył mi wysłać. Jego każda wiadomość była przepełniona troską i emotkami, które były załączone do praktycznie każdego smsa.

Z szerokim uśmiechem usiadłem do stołu, kładąc telefon obok mojej miski z ryżem – przyzwyczajenie by być cały czas pod telefonem w razie zaistniałych problemów czy niezgodności w firmie kiedy mnie nie ma. Mimo, że był weekend mogłem dostać telefon o zmianie mojego planu na najbliższy tydzień lub zdarzało się niekiedy innym współpracownikom dzwonić do mnie, by poradzić się w sprawie jakiegoś projektu. Moja mama posłała mi tylko podejrzliwe spojrzenie i kontynuując posiłek, jak zawsze, uzupełniała nasze miski i talerze dodatkami, szczególnie Yoorze, która zajadała ze smakiem.

Po obiedzie moja mama udała się do pokoju położyć, a ja z małą zająłem się sprzątaniem domu jak i ogrodu, aby wszystko było gotowe na zbliżające się święta. Zawsze kilka tygodni przed nimi przyjeżdżałem i pomagałem w domowych porządkach rodzicom. Do tej pory pomagała mi również Mira, więc z przyzwyczajenia zdarzyło mi się raz czy dwa powiedzieć w pustą przestrzeń prośbę zwróconą właśnie do mojej żony. Dopiero kiedy nie uzyskiwałem odpowiedzi, rozumiałem swój czyn i na chwilę odlatywałem we wspomnienia, a do rzeczywistości przywoływała mnie Yoora, albo mama, która wstała niedługo po tym jak skończyliśmy ogarniać ogród za domem.

- Okej, myślę, że to pora na przerwę, kochani. – zarządziła mama, podając mi ostatnią żarówkę do wkręcenia w żyrandolu.

- Podwieczorek! – krzyknęła od razu Yoora i pobiegła do kuchni.

Zszedłem z drabiny, patrząc w dół i jak tylko chciałem ruszyć w stronę kuchni za córką, mama złapała mnie za ramię i popatrzyła na mnie z uśmiechem. Moje serce szybciej zabiło.

- Yoongi, jesteś szczęśliwy. – stwierdziła.

- Chyba tak. – szepnąłem, nie wiedząc jak mam jej spojrzeć w oczy.

- Widzę to. W twoich oczach, zachowaniu, uśmiechu. Bardzo mnie to cieszy i jestem spokojniejsza, wiedząc, że ktoś ponownie umie przywrócić uśmiech na twoją twarz.

Spojrzałem na nią dość niepewnie. Myślałem, że mnie zbeszta za moją postawę, nie zaakceptuje tego, że ponownie się zakochałem, po tak krótkim czasie od śmierci matki Yoory, jednak zaskoczyła mnie. Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć – po prostu stałem jak słup soli.

- Chcę go bliżej poznać, niech czuje się zaproszony na święta. – powiedziała moja rodzicielka, klepiąc mnie po ramieniu i odeszła wolnym krokiem w stronę kuchni, aby w końcu pokroić to ciasto, za które wcześniej dostałem po głowie.

Uśmiechnąłem się delikatnie do siebie, kiedy zostałem sam w salonie i sprawdziłem moją konwersację z Jiminem, na której tylko przybywało wiadomości. 

za ewentualne błędy - przepraszam :]
mam nadzieje, że rozdział się spodobał!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro