Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

twenty five

Po powrocie do Seulu z Yoorą wszystko zaczęło wracać do normy. Przyszedł w końcu poniedziałek, więc trzeba było wrócić do codzienności – mała szła do przedszkola, ja do pracy, gdzie czekało mnie spędzanie większości czasu z Jiminem i Jinem, który w wolnych chwilach dogryzał nam obu, uznając to chyba za swoje nowe hobby. Na początku mnie to irytowało, jednak z kolejnymi dniami coraz bardziej się do tego przyzwyczajałem, aż w końcu każdą jego uwagę puszczałem mimo uszu. Inaczej było z Jiminem, któremu nie odpowiadała taka postawa kuzyna i jemu również nie szczędził pięknych słów.

Jimin właśnie przedstawiał mi oferty współpracy z innymi, mniejszymi firmami, kiedy zauważyłem, że coś było nie tak. Uważnie przyglądałem się młodszemu, przestając słuchać co do mnie mówi. Skupiłem się na jego lekko przygarbionej postawie, podążając wzrokiem za jego pozbawionymi życia ruchami, a jego głos wydawał się jakoś przyciszony. Był też nad wyraz skupiony na tym co robił i nawet nie zwrócił uwagi, że straciłem zainteresowanie jego wywodem o współpracach.

- Jimin. – powiedziałem, przerywając mu w połowie zdania.

Chłopak popatrzył na mnie, jednak po chwili odwrócił ode mnie wzrok jakby się bał, że wszystkie jego problemy, które go przygnębiają zaczną wypływać z jego oczu niczym dwa wodospady.

- Co się dzieje, Jimin-ah? – zapytałem po chwili, wstając z fotela. Obszedłem biurko i oparłem się o nie, nie odrywając wzroku od blondyna.

- To nic takiego, nie martw się. – wymusił na sobie uśmiech, który mi posłał.

Ostrożnie chwyciłem jego prawą dłoń i zacząłem ją delikatnie gładzić. Mój gest w ogóle go nie zdziwił, a wręcz przeciwnie – ścisnął moją dłoń i splótł nasze dłonie, dalej mając spuszczoną głowę.

- Jak mam się nie martwić, co? Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu, Min. Możesz mi powiedzieć co się dzieje, wiesz o tym, prawda?

- Wiem, hyung. – szepnął.

- W takim razie co się dzieje, skarbie?

Chłopak spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem i po chwili przysunął się, żeby się we mnie wtulić. Zaśmiałem się pod nosem i skryłem chłopaka w swoich ramionach, muskając przy okazji jego skroń. W takich chwilach dziękowałem sobie z przeszłości, że mam mleczne, szklane drzwi i nikt nie widzi co się dzieje w środku.

- To co? Powiesz mi? – zapytałem ponownie, przytulając go mocno.

Chłopak pokiwał głową w odpowiedzi i odsunął się ode mnie. Pociągnął mnie na kanapie, na której usiedliśmy i oparł głowę na moim ramieniu, zaczynając zabawę moimi palcami u ręki. Zauważyłem, że bardzo to lubił i w jakiś sposób go to odprężało.

- Chodzi mi o zachowanie Seokjina. – powiedział, patrząc na moją dłoń.

- Denerwują cię jego komentarze?

- Tak. Myślałem, że to mu się znudzi, ale to już czwarty dzień. To naprawdę irytujące.

- Rozumiem, Jiminie. – westchnąłem. – Porozmawiam z nim na ten temat.

- A ciebie to nie denerwuje? To jego gadanie.

- Na początku to było irytujące, to prawda, ale w końcu zacząłem się wyłączać na jego komentarzach. Stwierdziłem, że jak będę olewać jego dziecinne zachowanie to się ogarnie.

- Już zacząłem się martwić, że przez to jego gadanie nasza znajomość ponownie stanie w miejscu, bo przez ostatnie dni mało ze mną rozmawiałeś.

- Nie, spokojnie. Sam wiesz, że mam teraz sporo do zrobienia, do tego zastanawiam się nad prezentami świątecznymi. Jeśli tylko czujesz potrzebę rozmawiania ze mną to po prostu mi to powiedz, dobrze? Nie chcę, żebyś czuł się źle przez ilość mojej pracy.

- W porządku, ja też przestanę dramatyzować.

- Nie dramatyzujesz. Seokjin to chyba największa drama queen. – parsknąłem.

- Pamiętaj, że jesteśmy rodziną, Yoongi. – zaśmiał się i spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.

- Pamiętam o tym bardzo dobrze, mały. – ścisnąłem jego dłoń. – Wspominałem o świętach i chciałbym zapytać, czy masz na nie jakieś plany?

- Nie bardzo. Pewnie wrócę do siebie, chociaż chciałbym tego uniknąć. Po tym jak wyjechałem tutaj, raczej unikam kontaktów z rodziną. Jest to dla mnie zdrowsze.

- Twoje zdrowie jest najważniejsze, więc kontynuuj dbanie o nie, Minnie. – uśmiechnąłem się do niego. – I nie musisz wracać do domu. Moja mama zaprasza cię na święta, abyś spędził je z nami.

- Naprawdę? – otworzył szerzej oczy. – Na pewno? Nie chcę się narzucać.

- Nie będziesz. Jestem pewny, że mama nawet cię bardzo polubi, Yoora gadała o tobie cały weekend.

- Jakoś mnie to nie zaskakuje. – parsknął.

- Bardzo cię lubi. – założyłem mu kosmyk włosów na ucho.

- Też ją bardzo lubię. – uśmiechnął się.

- Dobrze o tym wiem. Dogadujesz się z nią lepiej niż Seokjin, a zna go, odkąd przyszła na świat.

- Mam lepszą rękę do dzieci niż Seokjin, zdecydowanie.

- Muszę się z tym zgodzić. – uśmiechnąłem się, obejmując go ramieniem. – Ty chociaż nie będziesz przekupywać Yoory bajkami, żeby móc poleżeć w fotelu z masażem.

- Masz fotel z masażem. – spojrzał na mnie świecącymi oczami.

- Mam, ale chyba muszę się go pozbyć, żeby cię nie stracić.

- Myślisz, że mógłbym cię zostawić dla jakiegoś fotela?

- Ja tam nie wiem jakie masz plany. – musnąłem delikatnie jego usta swoimi.

Chłopak mruknął, po czym uderzył mnie w ramię i się odsunął.

- Jesteś okropny. – zaśmiał się.

- Ostrzegałem. – wzruszyłem ramionami. – Czyli mam zadzwonić do mamy i powiadomić, że przyjedziesz?

- Z wielką przyjemnością spędzę z wami święta.

- Myślę, że będzie to miało dobry wpływ na samopoczucie Yoory, coraz częściej zdarza się jej pytać o mamę, albo zamyka się w sobie i nie chce ze mną rozmawiać.

- Rozumiem. Może wpadnę do was w weekend? Pogadam z nią trochę. – zaproponował młodszy.

- Co do spotkania, chciałem cię zaprosić na randkę jutro, ale może jednak kolacja u mnie będzie lepszym rozwiązaniem.

- Też tak myślę.

- Ja zrobię kolację, a ty się zajmiesz małą? – uniosłem brew.

- Z chęcią. Chociaż myślę, że patrzenie na ciebie gotującego też mogłoby być ciekawe. – szepnął, poprawiając mój krawat, uśmiechając się delikatnie.

- No skarbie, wyobraźnię trzymaj na wodzy, w kuchni nie dzieje się nic szczególnego.

- Naprawdę jesteś okropny, zaraz odmówię tej kolacji i będziesz ją jadł sam z Yoorą.

Jimin zadarł podbródek i założył ramiona na piersi, odwracając ode mnie wzrok. Zaśmiałem się cicho i przysunąłem się do niego. Spojrzał na mnie kątem oka i ponownie się odsunął, więc się do niego zbliżyłem – powtarzaliśmy te czynności do końca kanapy, która była stosunkowo nieduża.

- Nie uciekniesz mi. – mruknąłem, obejmując go ramionami.

- Chcesz się założyć?

- Wrócisz. – powiedziałem pewny siebie.

Oboje dobrze to wiedzieliśmy, nawet jeśliby wyszedł, to niedługo później by wrócił. Blondyn spojrzał na mnie z ukosa i zmarszczył nos, fukając na mnie.

- To patrz. – prychnął.

Wstał z kanapy, jednak zdążył zrobić jedynie pół kroku, ponieważ zaraz go złapałem w pasie i pociągnąłem na moje kolana. Jimin na początku próbował się wyrwać, ale czując, że mój uścisk się nie luzuje, odpuścił i oparł głowę o moje ramię, uderzając mnie lekko w pierś.

- Zabijesz mnie kiedyś tymi uderzeniami.

- Znam podstawy pierwszej pomocy. – uśmiechnął się delikatnie.

- Tak? Nie chwaliłeś się tym.

- Nie było ku temu okazji.

- Może tym razem ty mnie czegoś nauczysz?

- Może. – uśmiechnął się, prostując się.

Młodszy spojrzał na mnie i wsunął palce w moje włosy. Nie byłem zbyt zadowolony z tego, bo zawsze starałem się mieć schludnie ułożone włosy, jednak stwierdziłem, że mogę teraz odpuścić, bo i tak to był koniec dnia. Jimin nachylił się i musnął moje usta. Objąłem go mocniej i przedłużyłem pocałunek, mrucząc pod nosem. Pozwoliliśmy sobie na chwilę uniesienia, która skończyła się szybciej niż zaczęła, przez nagłe stukanie do drzwi.

Park od razu wstał z moich kolan, poprawiając okulary na nosie, a ja odchrząknąłem, siadając wygodniej na kanapie i zaprosiłem, nie ukrywając, nieproszonego gościa do środka. Po chwili zobaczyliśmy Yuri, wnosząca kolejny stosik papierów, więc westchnąłem głośno, a Jimin zachichotał pod nosem. Posłałem mu poważne spojrzenie, po którym od razu spoważniał, wymieniłem kilka zdań z dziewczyną i odesłałem ją do dalszej pracy.

- No dobrze, kończmy przegląd tych współprac, bo muszę siadać do papierków.

- Dobrze, panie Min.

Parsknąłem i pokręciłem głową. Ten chłopak naprawdę ma w sobie coś wyjątkowego. 

hejka :]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro