twenty
Po tym jak wczoraj zasnąłem po przyjściu z pracy, zostałem obudzony dopiero przez Yoorę, która wbiegła z uradowanym piskiem do pokoju, od razu się do mnie wtulając. Nie widziałem się z Seokjinem, wyszedł praktycznie od razu po wprowadzeniu mojej córki do apartamentu i dało się słyszeć piknięcie zamykanych drzwi. Później jeszcze próbował się ze mną skontaktować, ale ja naprawdę nie miałem ochoty na rozmowy z innymi, prócz Yoory. Spędziłem z nią bardzo miły wieczór, oglądając bajki i jedząc pizzę, bo nie miałem kiedy ugotować kolacji.
Dzisiejszego poranka obudziłem się już bez bólu głowy i ze świeższym umysłem. Myślę, że powinienem jakoś odwdzięczyć się Seokjinowi i przede wszystkim go przeprosić, bo miał rację z tym dniem wolnym, potrzebowałem go. To co przyniosłem ze sobą nawet nie tknąłem palcem i teraz jechałem z wypchaną po brzegi teczką niewypełnionych dokumentów. Odwiozłem Yoorę do przedszkola wcześniej niż zwykle, sama pani była zdziwiona, że jadę tak wcześnie do pracy, ale musiałem narobić wszystko czego nie zrobiłem wczoraj.
W biurze byłem już przed 8. Początkowo bardzo się stresowałem, że spotkam Jimina, który zawsze przychodzi wcześniej, ale jeszcze go nie było. Zrobiłem sobie kawy w kuchni i siadłem do papierów, które musiały najpóźniej jutro pójść dalej. Nie przepadałem za czytaniem i zapoznawaniem się z dokumentami, które różniły się zaledwie kilkoma słowami od pozostałych, ale nie wiadome gdzie jest ta różnica, więc musisz przeczytać wszystko od deski do deski, pomyśleć i w końcu zdecydować czy to ma w ogóle jakikolwiek sens. Byłem tak zajęty dokumentacją i podpisywaniem papierów, że nie zauważyłem jak Jimin wchodzi do mojego biura i siada przed moim biurkiem.
- Hyung?
Podskoczyłem, słysząc jego głos. Spojrzałem dość niechętnie na blondyna. Nadal miałem paskudny humor i chyba było to po mnie widać, bo Jimin od razu spuścił swój wzrok, spinając się, po spotkaniu naszych spojrzeń.
- O co chodzi, Jimin? – zapytałem, siląc się na najbardziej spokojny ton, odkładając dokumenty na bok, by teraz skupić się na młodszym.
Mimo wszystko miałem okropne wyrzuty sumienia i bałem się, że będzie chciał zrezygnować po tym co zrobiłem. Zachowałem się jak ostatni dupek, nie zaprzeczałem temu i nie miałem zamiaru tego robić. Cały czas miałem z tyłu głowy słowa terapeuty, to że powinienem się odsunąć, żeby go nie skrzywdzić, ale ja już to zrobiłem. Czułem się okropnie.
- Wiem, że prosiłeś żebyśmy nie rozmawiali na ten temat w pracy, ale ja naprawdę nie rozumiem. – powiedział cicho, nadal patrząc w dół. – Zrobiłem coś źle?
- Nie zrobiłeś niczego źle. – pokręciłem głową. – Przede wszystkim powinienem cię przeprosić za wczoraj i że tak cię wystraszyłem w niedzielę.
- Ważne, że nic ci nie jest, hyung.
Delikatny uśmiech zatańczył na moich ustach. Wstałem ze swojego fotela i obszedłem biurko, by docelowo ukucnąć przy krześle na którym siedział Jimin. Spojrzałem na niego z dołu. Chłopak wyglądał jakby nie spał całą noc, dręczony koszmarami. Złapałem ostrożnie jego ciepłe dłonie i ucałowałem wierzch jednej z nich. Jimin otworzył szerzej oczy i w końcu spojrzał mi prosto w oczy. Widziałem gromadzące się w jego oczach łzy, od razu ścisnąłem jego dłonie i wstałem. Przyciągnąłem go do silnego uścisku i pogładziłem jego włosy, mając nadzieję, że to w czymkolwiek pomoże. Młodszy jednak rozkleił się i trzymał się mnie jak najbliżej się dało. Zraniłem go.
- Jimin..
- Wystraszyłem się, że zrobiłem coś złego i nie chcesz mnie już znać. – szepnął, pociągając nosem. – Myślałem, że dlatego chcesz mnie od siebie odsunąć. Umówiłeś się ze mną tylko dlatego, że było ci mnie szkoda.
- Słyszysz siebie, Jiminie? – zaśmiałem się mimowolnie. – Nic nie zrobiłeś, jesteś idealny.
- To dlaczego? Dlaczego tak nagle mnie odepchnąłeś?
- Nie chciałem cię ranić. Chcę tego uniknąć. Terapeuta powiedział, że umawiam się z tobą, bo chcę zapomnieć o mojej żonie.
- A co ty myślisz, hyung? – zapytał, odsuwając się ode mnie i wytarł oczy rękawem swojej koszuli.
Nasze spojrzenia ponownie się skrzyżowały. Jego oczy nadal były zaszklone, obawiałem się, że znowu się rozpłacze, a ja nie będę wiedział co zrobić, oprócz przytulenia jego drobnego ciała. Patrząc na niego, w jego tęczówki, czułem się naprawdę szczególnie. Całe ciepło z jego spojrzenia przepływało na mnie, jakby wiedział, że potrzebuję tego ciepła i troski do przeżycia jak ryba potrzebuje wody.
- Że jesteś naprawdę wyjątkowy. – szepnąłem.
- A w sprawie naszej, no wiesz, relacji?
- Sam nie wiem. Nie wiem jak to opisać, ale moje serce... - przerwałem, układając jego dłoń na swojej lewej piersi, by mógł poczuć bicie mojego serca. – Szaleje na sam twój widok, Jimin. A moje myśli krążą tylko wokół ciebie.
- Myślisz, że mógłbyś mnie zranić czując to wszystko?
Wziąłem głęboki wdech. Nie wiedziałem co mam myśleć. Co powinienem zrobić? Jedyne o czym teraz marzyłem to uciec stąd i zabrać go na randkę. Pocałować, spędzić z nim cały dzień, nie martwiąc się o przyszłość. Teraz, będąc w jego towarzystwie, moje nerwy całkowicie się uspokajały, nie czułem mdłości ani niechęci do wszystkiego jak po wizycie u terapeuty. Może to nie terapeuta mi był potrzebny, tylko Jimin?
- Chyba nie.
- Yoongi, nikt nie zna cię lepiej niż ty sam. Nikt nie wejdzie ci do umysłu, żeby wiedzieć co dokładnie masz w planie zrobić. Poza tym, ludzie, uczucia, wszystko się zmienia. Wczoraj mogłeś nienawidzić marchewki, a dzisiaj stwierdzisz, że jednak ją lubisz, bo zjadłeś marchewkę, nie wiedząc o tym, a bardzo ci posmakowała.
- Chyba zrozumiałem.
- Na pewno? Mogę wymyśleć coś lepszego niż marchewka.
Zaśmiałem się pod nosem i objąłem jego twarz dłońmi, delikatnie gładząc jego policzki. Chłopak uśmiechał się delikatnie i już nie uciekał ode mnie wzrokiem. Mogłem stracić najlepszego asystenta i drugą szansę na normalne życie przez strach wywołany przez osobę, która po trzech spotkaniach myśli, że wie dokładnie co myślę, czuję i mam zamiar zrobić. Widocznie był w błędzie, bo nigdy nie miałem, nie mam i nie będę miał w planie ranić Jimina.
- Marchewka była dobrym przykładem.
- Myślę, że nawet Yoora zrozumiałaby taki przykład, jest bardzo inteligentna.
- Ma to po tacie.
- Tak? Po tym jak się popisałeś to kłóciłbym się. – zmarszczył uroczo nos.
- Jimin...
- Dobrze, już nic nie mówię.
- Czyli wystarczyło was zamknąć w jednym pomieszczeniu i problem rozwiązany?! – dobiegł nas głos Seokjina od drzwi.
- Od kiedy tam stałeś? – zapytałem, patrząc na przyjaciela, czując rosnącą irytację.
- Wystarczająco długo, żeby zwrócić śniadanie, to było za dużo jak dla mnie. – skrzywił się i podszedł bliżej nas.
Jimin powoli odsunął się ode mnie, nie trzymałem go siłą, tylko obserwowałem co ma zamiar zrobić, ale jak na razie był za bardzo zajęty czerwienieniem się przez to, że Seokjin nas przyłapał w takiej sytuacji. Zacząłem się zastanawiać jak by zareagował, gdyby wszedł ktoś z naszego działu, a nie osoba, którą znał od lat.
- Wyjdź na chwilę, Jimbo. Muszę pogadać z Yoongim.
- Mówiłem ci już milion razy, nie nazywaj mnie „Jimbo"! – krzyknął oburzony, to był uroczy widok.
- Złość piękności szkodzi, idź zrobić sobie kawki albo herbatki. – Seokjin machnął na niego ręką i usiadł na kanapie, czekając aż młodszy opuści mój gabinet.
Jimin w końcu wyszedł, posyłając Jinowi ostre spojrzenie. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, musiałbym właśnie ukrywać zwłoki mojego przyjaciela i uciekać z Jiminem za granicę, żeby nie zamknęli go w więzienie za zabójstwo kuzyna.
- Mam ochotę ci pierdolnąć. – powiedział w końcu Jin z zamkniętymi oczami.
- Znowu chcesz mnie zwolnić?
- Nie zwolniłbym cię, głupku. Nie znajdę nigdzie tak dobrego pracownika jak ty. – prychnął. – Serio głupi jesteś, że mi w to uwierzyłeś wczoraj.
- Teraz to ja mam ochotę ci coś zrobić. – mruknąłem.
- A tak serio, już okej między wami? Dowiem się co odwalił ten terapeuta od siedmiu boleści, że zachowywałeś się jak bezmózgi zombie?
- Po prostu załatw mi wizytę u innego, bo jak pójdę do tamtego to chyba mu rzucę czymś w twarz.
- Najpewniej pozwem. – westchnął Jin, poprawiając się na kanapie. – Okej, później się dowiem wszystkiego od Jimina w takim razie. Nie będę cię męczył. Soobin kogoś znajdzie.
- Tylko jakiegoś normalnego, błagam. I takiego co raczej będzie tolerancyjny, bo chyba w tym jest pies pogrzebany.
- Okej, wszystko rozumiem. Co na deser? Soju dla przyjaciela, którego kochasz najbardziej na świecie?
- Po pierwsze: możesz pomarzyć, po drugie: nie kocham cię najbardziej na świecie i po trzecie: możesz ogarnąć swoje dziwne poczucie humoru?
- Znasz mnie od ponad 15 lat i jeszcze nie przywykłeś?
- Myślę, że im jesteś starszy tym gorsze jest twoje poczucie humoru.
- Zapamiętam to sobie. – prychnął.
yoonminy naprawione, wszyscy zadowoleni? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro