Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

three

- Yoongi, już czas do domu.

Do mojego biura wszedł już ubrany w płaszcz i szalik Seokjin. Patrzył na mnie z lekkim, zmęczonym uśmiechem. Czułem się tak jakby tragedia sprzed dwóch tygodni w ogóle się nie wydarzyła. Była godzina 18, mój przyjaciel przyszedł mnie wygonić z pracy, powinienem teraz się grzecznie ubrać i pożegnać się z nim z szerokim uśmiechem, pojechać do domu, gdzie na powitanie ucałuję moją żonę w czoło, a Yoora wskoczy mi na plecy, prosząc bym się z nią pobawił przed kolacją, na co oczywiście bym się zgodził. Jednak w tej chwili ostatnią rzeczą jaką chciałem zrobić był wczesny powrót do domu. Może to nawet i lepiej, że wróciłem do pracy, bo mogę oderwać swoje myśli od tych złych wspomnień.

- Myślę, że jeszcze zostanę, hyung. – odpowiedziałem w końcu i wzrokiem wróciłem do dokumentów, z którymi nadal się zapoznawałem.

Nie poszło mi dzisiaj źle, prawie wszystko co miałem przeczytać, przeczytałem i zrobiłem jeszcze kilka innych rzeczy, które musiałem zrobić. Jednak może późniejszy powrót do domu zrobiłby na dobrze, szczególnie dlatego, że mógłbym skończyć wszystkie zaległości już dzisiaj i mieć jutro mniej zadań.

- Spisałeś się bardzo dobrze dzisiaj, Yoon. Teraz potrzebujesz odpoczynku, dużo zrobiłeś.

- Wiem, ale chciałbym skończyć to co mi zostało, żeby jutro już zająć się czymś innym.

- Na pewno tylko o to chodzi? Czy może uciekasz przed samotnością w mieszkaniu?

Pytanie Seokjina spowodowało, że zgarbiłem się delikatnie i westchnąłem ciężko, odkładając plik kartek na bok. Złapałem się za nasadę nosa i przymknąłem powieki, by jeszcze na chwilę zebrać myśli w jedno. Aczkolwiek nie szło mi to za dobrze, a obecność Jina i jego trafne spostrzeżenie miały w skutkach odczucie przeze mnie ogromnego stresu, który ciężko i niemiłosiernie opadł na moje ramiona.

- Po prostu nie chcę wracać jeszcze do domu, nie chcę być w nim sam. – przyznałem.

- Tak myślałem. Co powiesz na ramyun i soju?

- Podoba mi się ten pomysł. – uśmiechnąłem się delikatnie.

- No to się zbieraj, Sojin na pewno ucieszy się na nasz widok po tylu tygodniach.

- Odzywacie się do siebie po zerwaniu? – zapytałem, ubierając swój czarny płaszcz.

- Może nie rozmawiamy ze sobą jakoś niewiadomo jak często, ale zostaliśmy w dobrych relacjach jak na dorosłych ludzi przystało.

- To bardzo zdrowe podejście. – przyznałem i pogasiłem wszystkie światła kiedy wychodziliśmy z mojego biura.

Spokojnie wyszliśmy z biurowca i skierowaliśmy się w stronę naszej ulubionej knajpki usytuowanej bardzo blisko naszego miejsca pracy. Odkąd przenieśliśmy się do nowego biurowca, chodziliśmy do tego miejsca we dwóch. To już cztery lata odkąd wszystko zaczęło nabierać tempa i byliśmy coraz bardziej rozpoznawali na rynku pracy. Właścicielką restauracji była Kim Sojin, Seokjin bardzo szybko się w niej zauroczył, zresztą z wzajemnością. Byli na wielu randkach, mieszkali ze sobą dwa lata, jednak ostatecznie się rozeszli dwa miesiące temu. Nie płakali po sobie, każdy po prostu poszedł w swoją stronę i nikt nie robił dram – podjęli decyzję razem. Kilka minut później byliśmy na miejscu i weszliśmy do środka. Przywitaliśmy się z właścicielką i kelnerką, która już nas znała po naszych częstych wizytach. Sojin podeszła do stolika przy którym usiedliśmy i przysiadła się do nas.

- Dawno się nie widzieliśmy, chłopcy. – zaśmiała się sucho. – Jak u ciebie, Yoongi oppa?

- Lepiej niż wcześniej, dziękuję za troskę. – odpowiedziałem spokojnie.

- Drobiazg. A u ciebie, staruchu? – zwróciła się do Jina na co uśmiechnąłem się głupkowato.

- Ej! To do niego zwracasz się „oppa", a do mnie „staruchu"? Wypraszam sobie, jestem piękny i młody. – napuszył się Jin co rozbawiło dziewczynę.

- Tak sobie ględź. To co zawsze dla was? – zmienił temat, a gdy kiwnąłem do niej głową, uśmiechnęła się do mnie i odeszła od naszego stolika.

Z Seokjinem zeszliśmy na temat inny niż praca i przeszłość. No może nie do końca niezwiązane z pracą. Poruszyłem temat mojego spotkania z Jiminem. Opowiedziałem mu, że zachowaniem zrobił na mnie spore wrażeniem, a po rozmowie z Yuki dowiedziałem się, że zadawał sporo pytań co też mi się spodobało.

- Skąd ty go wytrzasnąłeś, hyung? – zapytałem, nalewając soju do jego kieliszka, po czym podałem mu butelkę.

- Jimin to mój kuzyn. – odpowiedział, napełniając mój kieliszek. – Syn brata mojej mamy. Jest ode mnie młodszy trzy lata. Sprowadził się do Seulu tydzień temu i jak się spotkaliśmy to powiedział, że szuka pracy, więc stwierdziłem, że dam go do ciebie. To naprawdę dobry i pracowity chłopak.

- Ufam ci, Seokjin, wiem że nie dałbyś mi jakiegoś nieogarniętego palanta. – westchnąłem.

- A coś się stało, że pytasz?

Popatrzyłem na starszego i zacząłem myśleć czy na pewno powinienem mu to mówić? Równie dobrze mogło mi się wydawać przez tęsknotę za Mirą. Ale z drugiej strony czułem się jakbym ponownie patrzył w jej oczy.

- Nie, nie. Byłem po prostu ciekawy. – odpowiedziałem w końcu i upiłem trochę alkoholu z kieliszka.

- Bez urazy, Yoongi, ale Jimin jest wolny. – puścił mi oczko i opróżnił swój kieliszek.

Uśmiechnąłem się pod nosem i dopiłem alkohol. Ponownie napełniłem kieliszek Jina, zmieniając temat. Tym razem rozmawialiśmy już o zupełnych głupotach. Seokjin zapytał mnie co powinien kupić swojej rodzinie na zbliżające święta i nawet zaproponował, żebym się dołączył, jednak ja na pewno jechałem do mamy.

Mój telefon zadzwonił dzisiaj już chyba czwarty raz, a kiedy zobaczyłem numer, odrzuciłem połączenie i schowałem urządzenie do kieszeni płaszcza. To zaczynało się robić coraz to bardziej denerwujące. Cały czas wydzwaniała jakby oczekując, że nadal będzie wszystko cudownie po śmierci Miry i będziemy udawać jakby nic się nie wydarzyło.

- Kto dzwonił? – zapytał Jin, zaczynając mieszać swoją zupę.

- Teściowa. – mruknąłem, biorąc pałeczki w dłoń.

- Nie daje ci spokoju po śmierci Miry?

- Cały czas wydzwania do mnie. Chce się widywać z Yoorą, ale ja nie chcę. Matka Miry nigdy mnie nie lubiła, zresztą pamiętasz.

- To jak zrobiła ci awanturę na środku korytarza? Pamiętam.

- Do tego obwinia mnie o jej śmierć. I ja naprawdę chcę ruszyć dalej, ale-

- Nie ma żadnego „ale", Yoongi, mówiłem ci. Nie mogłeś na to nic poradzić. Jeśli naprawdę zależy ci na tym by ruszyć dalej to musisz się pogodzić z tym co się stało.

- To trudne jak cholera, Jin.

- Wiem, zablokuj po prostu jej numer i spokój. Albo zmień numer, jak wolisz.

- To byłoby z deka nie miłe..

- A ona była dla ciebie miła? Nie liczymy momentów kiedy Mira była w pobliżu, wtedy potrafiła być potulna jak baranek. – westchnął. – Czemu tak usilnie chce się widywać z Yoorą? Bo wątpię, że chodzi tu o spędzanie czasu z wnuczką.

- Po pogrzebie Miry jak wszystko sprzątałem z moją mamą, przyszła żeby prosić mnie o rozmowę. Wtedy wszystko mi powiedziała w twarz co o mnie myśli, jak zniszczyłem im życie i inne, ale powiedziała też coś dość podejrzanego. – zmarszczyłem brwi i odłożyłem pałeczki na podstawek. – Do tej pory nie myślałem o tym za bardzo, ale w sumie sytuacja by się zgadzała. Powiedziała, że nie powinienem wychowywać Yoory i się postara, żebym i jej nie zniszczył życia.

- Myślisz, że będzie chciała spróbować ci ją odebrać? – uniósł brwi zaskoczony.

- Cholera ją wie. – mruknąłem, krzyżując ramiona na piersi. – Ale raczej nie powinienem jej ufać.

- Jesteś dobrym ojcem dla Yoory, Yoon. Nie przejmuj się gadaniem tej starej wiedźmy, tylko ją zablokuj i weź w garść. Pokaż jej, że potrafisz sobie poradzić w tym ciężkim czasie.

- Wiem, hyung.

- Wiem, że wiesz, ale muszę ci to ciągle przypominać, bo pierdolisz czasem takie głupoty, że słuchać cię nie mogę.

Przewróciłem oczami i wróciłem do jedzenia. Seokjin przez wszystkie lata naszej przyjaźni zawsze był mądralą i udawał, że wie o wszystkim najlepiej, mimo że czasem się mylił i dobrze o tym wiedział. Kiedyś może mnie to irytowało, jednak teraz dobrze jest mieć obok osobę, która zawsze posłuży dobrą radą i popchnie mnie do działania jak się zatrzymam.

- Kiedy Yoora przyjeżdża od twojej mamy?

- Jeszcze nie zdecydowałem. Przez to, że chodzę teraz na terapię w niedzielę nie mam z kim zostawić małej, a moja mama nie będzie co tydzień przyjeżdżać do Seulu, to bez sensu. A Yoora lubi spędzać czas u mamy, jest ogródek za domem, może lepić bałwana, jest lepsze powietrze niż w centrum Seulu.

- To prawda, ale ty musisz wychować Yoorę, nie twoja mama. Wiesz o tym i odwlekasz to ile wlezie, ale zauważ, że twoja mama też już nie jest pierwszej młodości. Na pewno kocha spędzać czas ze swoją jedyną wnuczką, ale Yoora nie może zapomnieć o tym, że ma ojca.

- Nie chcę żadnej opiekunki dla niej, boję się, że wybiorę źle, bo goni mnie czas, albo wtedy akurat matka Miry wpadnie i jakimś sposobem zabierze małą.

- To co za problem poprosić mnie? Umiem się nią zajmować, jestem najlepszym wujkiem Seokjinem. A trzy godziny z tym małym urwisem to dla mnie nic. Zrobię jej obiad, zabiorę na spacer, pobawię się z nią kucykami Pony, czy pooglądam bajki. To dla mnie nie jest problem, Yoongi, serio. Zrozum w końcu, że wszyscy dookoła chcą ci tylko pomóc. No może oprócz matki Miry, ale to jedyny wyjątek.

Patrzyłem w miskę z makaronem bez żadnego wyrazu twarzy. Znowu to robił – znowu miał tę cholerną rację. I znowu chciał mi pokazać odpowiednią drogę. Ale czemu ja jestem tak uparty i chcę zrobić po swojemu? Może pora w końcu nie odwlekać niczego i porządnie się zmienić.

- Pojadę po nią w piątek wieczorem. Możesz się nią zająć w niedzielę?

- Nie widzę problemu. Przyjadę, stęskniłem się za nią. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro