thirty seven
Jimin wszedł właśnie do mojego biura, niosąc mi kolejne papiery do uzupełnienia. Już niedługo miałem wyjeżdżać po Yoorę, którą musiałem dzisiaj wcześniej odebrać z przedszkola. Nie mieliśmy co prawda żadnych planów, ale chciałem spędzić normalny wieczór z córką, nawet jeśli to środek tygodnia i miałem bardzo dużo pracy. Podziękowałem Jiminowi za przyniesione papiery i już miał wychodzić, jednak go zatrzymałem.
- O co chodzi, hyung?
- Dasz się zaprosić na kolację? Dzisiaj. Wieczór ze mną i Yoorą. – uśmiechnąłem się delikatnie do młodszego.
Park zaśmiał się cicho i po upewnieniu się, że nikt się nie zbliża do drzwi, nachylił się nad biurkiem i połączył nasze usta w krótkim, ale słodkim pocałunku, na który zareagowałem cichym mruknięciem. W firmie nikt nie wiedział o naszym związku, oprócz Seokjina. Staraliśmy się z Jiminem trzymać to w tajemnicy, żeby nikt nie mówił, mimo, że ufałem moim ludziom w stu procentach, jednak osoby z innych działów, mogłyby to odebrać w zły sposób.
- Z chęcią zjem z wami kolację. – powiedział młodszy, powoli odsuwając się ode mnie.
- I zostaniesz na noc? – uśmiechnąłem się, zwilżając usta językiem.
- A chciałbyś? – ponownie się nachylił, jednak zatrzymał się kilka milimetrów przede mną.
- Dobrze wiesz, że gdybym mógł, to bym cię w ogóle nie wypuszczał z mojego domu. – złapałem jego brodę w palce, trzymając jego twarz jak najbliżej mojej. – Uwięziłbym cię, żeby już nikt cię nie oglądał, tylko ja.
- To bardzo egoistyczne, Yoongi. – zachichotał Jimin.
- Ale podoba ci się to.
- Możliwe.
Młodszy zaczerwienił się delikatnie i ponownie miałem połączyć nasze usta, jednak przeszkodziło nam pukanie do drzwi. Jimin od razu ode mnie odskoczył, poprawiając swoje włosy, a ja odchrząknąłem, otwierając dokumenty, które już uzupełniłem. Do pokoju wszedł Minjun – jeden z moich najlepszych pracowników – przynosząc mi nową dokumentację firmy, z którą mieliśmy rozpocząć współpracę.
- Dziękuję, Minjun. – powiedziałem, biorąc od niego teczkę.
Młody mężczyzna spojrzał na mnie z uśmiechem, a później na zaczerwienionego dalej Jimina, stojącego ze swoim notesem w dłoniach i uśmiechnął się do niego. Park od razu odwzajemnił uśmiech, a ja uniosłem brew, przyglądając się moim pracownikom. Minjun w końcu opuścił mój gabinet i moje spojrzenie padło na zawstydzonego sytuacją Parka.
- Znacie się? – zapytałem, upijając łyk, zimnej już, kawy.
- Rozmawialiśmy kilka razy jak kopiowałem dla ciebie papiery, to on mnie nauczył obsługiwać tej waszej dziwnej kserokopiarki. – wytłumaczył szybko Jimin. – A co?
- Nic, nic, cieszę się, że cię dobrze traktują. – poprawiłem okulary na nosie.
- Jesteś zazdrosny. – uśmiechnął się Jimin, a ja prychnąłem pod nosem, zaczynając czytać dokumentację, którą przyniósł mi Minjun. – Yoongi!
- Minnie, pracuję. – mruknąłem, omijając jego spojrzenie.
- To słodkie. – stwierdził Jimin. – Ale nie musisz być zazdrosny, jestem zainteresowany tylko jedną osobą w tym budynku i tą osobą jesteś ty, hyung.
Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem, ale nadal nie unosiłem wzroku, udając zainteresowanie nudnymi dokumentami, które i tak już raz czytałem, jeszcze przed podpisaniem umowy z tą firmą. Usłyszałem oddalające się kroki Parka, a gdy wyszedł z mojego biura, odetchnąłem, poprawiając się na swoim skórzanym fotelu i przeczesałem kościstymi palcami swoje czarne włosy. Spojrzałem na Jimina siedzącego przy swoim biurku za szybą i zagryzłem wargę, a następnie wróciłem do obowiązków, by jak najszybciej wszystko skończyć.
Po około godzinie zebraliśmy się z Jiminem i pojechaliśmy najpierw po Yoorę, a później udaliśmy się do domu. Na szczęście nie spotkaliśmy mojej denerwującej sąsiadki i w spokoju dotarliśmy do mojego apartamentu. Weszliśmy do środka i poszedłem do kuchni, by ugotować coś na szybko, a Jimin i Yoora poszli posprzątać w pokoju małej i wrócili, aby rozłożyć talerze i sztućce. Postawiłem na włoską kuchnię, którą wszyscy uwielbialiśmy i zrobiłem zwykłe spaghetti – było to też najszybsze danie, które mogłem zrobić o tak późnej porze.
Siedząc przy stole i jedząc makaron, rozmawialiśmy o zbliżających się urodzinach Yoory. O dziwo nie chciała żadnych zabawek, poprosiła o pianino. W głębi serca, poczułem dziwne ciepło, które swoją drogą było bardzo przyjemne. Powiedziałem, że się zastanowię, musiałem to przedyskutować z Jiminem, ponieważ kupienie instrumentu nie było niczym ciężkim, jednak powinienem znaleźć dobrą szkołę muzyczną, a teraz jeszcze mała miała zaczynać szkołę, po prostu musiałem być pewny, że wszystko pójdzie dobrze i potrzebowałem też dobrego planu.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Zmarszczyłem brwi, wymieniając się spojrzeniami z Jiminem, który tylko pokręcił głową, niemo przekazując, że też nie ma pojęcia kto to. Gości się nie spodziewaliśmy, Seokjin, gdyby chciał przyjechać, to by zadzwonił. Moja mama znała kod do drzwi, więc ta opcja też odpadała. Gdy pukanie się powtórzyło, wstałem od stołu, żeby się udać na przedpokój i zobaczyć kogo do nas przywiało.
- Zostańcie tutaj. – rzuciłem do Jimina i Yoory.
Bez pośpiechu szedłem do drzwi wejściowych, a z każdą chwilą pukanie przybierało na sile i naprawdę zacząłem się obawiać, że to mógłby być jakiś napad. Zerknąłem na ekran wbudowany w ścianę przy drzwiach i westchnąłem ciężko. To była matka Miry i szczerze, wolałbym już rabusiów. Niechętnie uchyliłem drzwi i wyjrzałem przez szparę, która była na tyle duża, że i ja, i ona mogliśmy widzieć siebie nawzajem.
- Pani Kang, co panią przywiało? – zapytałem, starając się zachować spokojny ton.
- Nie odbierasz moich telefonów, co to ma być? – od razu na mnie naskoczyła.
- Chyba nie mam obowiązku odbierać od pani telefonów, nie mamy o czym rozmawiać.
- Nie mamy? A co z moją wnuczką?
- Yoora spotka się z wami, kiedy ja się na to zgodzę, powinna pani to zrozumieć.
- Chcę ją zobaczyć teraz. – zdecydowała i odepchnęła mnie od drzwi, żeby wejść.
Kobieta rozejrzała się po holu i kiedy zobaczyła dodatkową parę butów na półeczce, zmarszczyła brwi i wprosiła się głębiej do apartamentu.
- Pani Kang, nie zaprosiłem pani do środka. – stanąłem jej na drodze, przed wejściem do jadalni.
- Jestem matką twojej byłej żony, trochę szacunku. – warknęła starsza kobieta.
- Właśnie, byłej. – podkreśliłem swoją wypowiedź. – Nie wyrażam zgody na pani spotkanie z Yoorą.
- To moja wnuczka, Min Yoongi!
- A moja córka! – podniosłem głos, zaraz tego żałując.
Starsza kobieta wymierzyła mi siarczysty policzek, zanim jeszcze zdążyłem zareagować. Nagłe uderzenie mnie zamroczyło i przez chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem i kim jestem, jednak szybko się ocknąłem i poszedłem za moją byłą teściową, zaciskając swoje szczęki w złości.
- Co tutaj się dzieje? – zapytała, przyglądając się Jiminowi. – Kim ty, do cholery jesteś. – syknęła w jego kierunku.
- Wyjdź. – warknąłem, stając przed nią.
- Odsuń się, nieudaczniku. – uniosła rękę, jednak tym razem zdążyłem zablokować jej uderzenie, łapiąc jej dłoń odpowiednio wcześnie. – Min Yoongi!
- Jimin, zabierz Yoorę i idźcie do jej pokoju. – powiedziałem przez ramię.
- Ale, hyung. – mruknął Park.
- Idźcie, Min, proszę. – spojrzałem na niego kątem oka.
Chłopak wyglądał na naprawdę przerażonego tą sytuacją, Yoora natomiast wydawała się niewzruszona. Młodszy wziął małą na ręce i razem wyszli z jadalni, by udać się do pokoju mojej córki. Wtedy też puściłem rękę starszej kobiety, która patrzyła na mnie z obrzydzeniem.
- Co to ma być, Yoongi? – zapytała kobieta.
- Nie mam obowiązku ci się tłumaczyć. – odpowiedziałem spokojnie.
- Czemu on dotyka moją wnuczkę? Przekupił cię? A może to ty jego przekupiłeś i jest teraz jakąś żałosną niańką? – prychnęła mi prosto w twarz, na co zacisnąłem szczęki jeszcze mocniej niż poprzednio.
- Wyjdź i zostaw nas w spokoju.
- Nas? Znalazłeś sobie jakieś pocieszenie po śmierci Miry? To jakiś chłopaczek do zabawiania? A może już od dawna się znaliście i śmierć mojej córki to wcale nie był wypadek?
Spojrzałem na nią z ogromną złością. Miałem ochotę ją wyrzucić z mieszkania, pozwać ją, a najlepiej to sprawić, że już nigdy się do nas nie zbliży. Patrzyłem na nią, zaciskając pięści, ale nic nie mówiłem, nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Czułem się tak jak kilka lat temu. Znowu byłem poniżany przez moją własną (byłą) teściową. Byłem idealnym kozłem ofiarnym. Kobieta ponownie się na mnie zamachnęła, jednak i tym razem złapałem jej nadgarstek, tym razem już nie tak delikatnie jak wcześniej. Pani Kang syknęła i wyrwała swoją rękę, odsuwając się ode mnie na kilka kroków.
- Wyjdź, albo zrobi to ochrona. – warknąłem w końcu. – Chyba, że wolisz policję?
- Co niby mi udowodnisz, ty głupi dzieciaku.
- Kamery mam praktycznie wszędzie. Są też świadkowie. Za twoją dzisiejszą wizytę mógłbym założyć sprawę o zakaz zbliżania się, więc lepiej wyjdź sama albo zadzwonię po ochronę, do cholery.
- Ty mały... - zaczęła, jednak nie skończyła.
Starsza kobieta zadarła podbródek do góry i ruszyła do wyjścia z apartamentu. Kiedy usłyszałem znajomy mi dźwięk zamykania drzwi, głośno westchnąłem i opadłem na jedno z krzeseł przy stole w jadalni. Wsparłem głowę na dłoniach i zamknąłem oczy, starając się uspokoić pędzące myśli, licząc od stu w dół. Kiedy już byłem w połowie odliczania, poczułem coś zimnego przy policzku, w który zostałem uderzony. Uchyliłem powieki i zobaczyłem klęczącego przede mną Jimina.
- Gdzie Yoora? – zapytałem.
- Włączyłem jej bajkę na moim telefonie, spokojnie. – odpowiedział, trzymając zimny ręcznik przy moim policzku.
- Przepraszam cię, Minnie.
- Za co ty mnie przepraszasz, hyung?
- Za to co zobaczyłeś i usłyszałeś. Do tego znowu ktoś cię obraził i to przeze mnie. – westchnąłem, spuszczając znowu wzrok.
- Yoongi, nawet tak nie mów. – uniósł mój podbródek palcami. – Kochanie, to nie twoja wina, okej?
- Minnie, nie broń mnie w tej sytuacji. To wszystko się dzieje przeze mnie.
- Yoongi, stop. – chłopak mi przerwał i ujął moją twarz w swoje obie dłonie. – Mam gdzieś co oni wszyscy o mnie myślą czy mówią. Twoja opinia jest dla mnie najważniejsza. Twoja i Yoory. Reszta się nie liczy.
- Minnie.
- Naprawdę, Yoongi. Niech się udławią – twoja dziwna sąsiadka i paranoiczna teściowa.
- Była teściowa. – wtrąciłem.
- Paranoiczna, była teściowa. – uśmiechnął się delikatnie młodszy chłopak. – Mam ją głęboko w poważaniu, wiesz? Może mnie nienawidzić i ma do tego prawo, ale to wy mnie kochacie – ty i Yoora. I tylko to jest dla mnie ważne.
- Kocham cię, Minnie.
- A ja ciebie, Yoongi.
Pochyliłem się do przodu i ułożyłem głowę na ramieniu młodszego, ponownie przymykając powieki. Jimin wsunął palce między kosmyki moich włosów i lekko je przeczesywał. To mnie uspokoiło.
- Jak to Taehyung mawia, karma do niej wróci. – wypalił Jimin, czym mnie rozśmieszył.
Nie mogłem spotkać lepszej osoby w swoim życiu. Skoro tyle wycierpiałem, to dobra karma chyba wróciła do mnie w postaci młodszego chłopaka, który byłby po mojej stronie nie ważne co by się wydarzyło. Miałem osobę, która nie tylko kochała mnie i moją córkę, ale też była wielkim wsparciem w ciężkich chwilach, wiedziałem, że mogłem na niego liczyć.
🤫
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro