thirty one
Zostały już dwa dni do świąt. W firmie nie dawaliśmy sobie nawet pięciu minut przerwy. Wszyscy pracowaliśmy na 150% swoich możliwości, by wszystko dopiąć na ostatni guzik przed świętami. Jimin co chwilę pojawiał się przy moim biurku, kładąc na meblu coraz to nowe dokumenty do sprawdzenia. Ja również odsyłałem go z kolejnymi raportami do poprawy albo z kopertami do przekazania na inny dział. W porze lunchu chłopak przyszedł do mojego biura ze swoją herbatą i jedzeniem dla nas obu, które zrobił w domu, bo wiedział, że nie będziemy mieli czasu na wychodzenie.
- Yoongi, przerwa. – powtórzył już drugi raz.
- Mhm. – mruknąłem ze wzrokiem wlepionym w ekran laptopa z umowami.
- Nie „mhm", tylko tak. Zdążymy ze wszystkim.
- Kochanie, zostało jeszcze naprawdę dużo pracy, boję się, że nie zdążę nawet przed osiemnastą, a do tej godziny jest otwarte przedszkole. – spojrzałem na niego znad laptopa. – Nie chcę, żeby mała zostawała do samego końca.
Chłopak obserwował mnie przez dłuższą chwilę, po czym westchnął. Nachylił się i zamknął laptopa, przy którym pracowałem. Przymknąłem na chwilę oczy, ściągnąłem okulary i ścisnąłem nasadę nosa.
- Yoongi, uda się wszystko. Jeśli chcesz mogę pojechać odebrać małą i wrócę z nią do domu. Wyjątkowo mogę dać ci dzisiaj dłużej popracować.
Zaśmiałem się i wziąłem od niego pudełko z obiadem dla mnie.
- W takim razie skorzystam z twojej propozycji. Najpóźniej w domu będę na dwudziestą.
- Jak cię nie będzie, to będziesz spał w samochodzie.
- Wyrzucisz mnie z mojego własnego mieszkania?
- Zmienię kod, żebyś nie mógł wejść.
- Jesteś okrutny. – zaśmiałem się.
- Po prostu pamiętaj, żeby być jak najszybciej w domu, okej?
Spojrzałem na chłopaka i przytaknąłem głową, posyłając mu delikatny uśmiech. Dotrzymam obietnicy, muszę.
- Napiszę ci upoważnienie i zadzwonię do przedszkola, żeby ich uprzedzić. A jutro wpiszę cię w dokumenty, żebyś mógł odbierać małą już normalnie.
- Naprawdę? – uniósł na mnie wzrok znad swojego pudełka z obiadem.
- Tak. Nie będę ukrywał, że twoja pomoc w odbieraniu Yoory, będzie dla mnie ogromnym ułatwieniem w niektórych sytuacjach.
- Mógłbym ją nawet codziennie odbierać. – powiedział od razu.
- Spokojnie, skarbie. Po takim całym dniu najlepiej ją odbierać samochodem, bo zasypia w czasie drogi.
- Tak, pamiętam.
- Weźmiesz dzisiaj moje auto, żebyś na spokojnie ją odebrał. Nie będziecie musieli się tłuc autobusami. – powiedziałem między kolejnymi łyżkami ryżu.
- Nie ma problemu, mogę zadzwonić po Jeongguka i Tae. – odrzekł. – Dawno nie prowadziłem samochodu, nie chcę spowodować żadnego wypadku.
- Rozumiem. – pokiwałem głową.
- Podwiozą nas tylko, nie będą wchodzić na górę.
- Spokojnie, jak wejdą na 5 minut to przecież nie będę zły, o ile niczego nie rozwalą i Taehyung nie będzie zostawił jakichś ziół. Niektóre naprawdę śmierdzą.
Chłopak zaśmiał się głośno, zasłaniając usta. Odłożył pudełko na bok, przez kilka minut po prostu się śmiejąc. Nie wiedziałem co dokładnie go rozśmieszyło, ale musiałem przyznać, że jego śmiech był piękny i mógłbym go słuchać godzinami. Cały był idealny i mógłbym go tylko obserwować i słuchać, bez ograniczeń. Blondyn poprawił okulary na swoim nosie i wziął kilka głębokich oddechów, gdy już powoli się uspokajał. Kiedy na mnie ponownie spojrzał, mój wzrok był utkwiony w jego osobie. Delikatnie się uśmiechałem, a gdy zauważyłem, że na mnie patrzy, mój uśmiech automatycznie się poszerzył.
Jimin również się uśmiechnął i splótł nasze palce na kilka chwil, delektując się tą chwilą samotności. Ścisnąłem jego dłoń, ponownie myśląc o najbliższej przyszłości. O świętach w moim rodzinnym mieście, o pierwszym dniu szkoły mojej córki, o jej pierwszych sukcesach. Ale też dużo marzyłem, żeby święta z Jiminem były tak samo idealne jak każde poprzednie, aby Yoora cieszyła się pierwszym dniem szkoły i jej sukcesami nie tylko ze mną, ale też z Jiminem, który poważnie traktował swoją nową rolę w jej życiu, którą ona sama mu przypisała. Chciał być częścią naszej rodziny. A ja chciałem, by został jej częścią.
- Yoongi, znowu się wyłączyłeś. – uszczypnął lekko moją dłoń. – O czym myślisz?
- O przyszłości. – odpowiedziałem krótko, nie kłamiąc.
- Kończmy przerwę i wracajmy do pracy, co? – zaproponował, zabierając rękę z mojego uścisku. – Im szybciej ja skończę swoje obowiązki, tym prędzej odbiorę małą z przedszkola.
- Miałbym jeszcze jedną prośbę, Minnie. – wypaliłem, patrząc w pudełko.
- Co takiego?
- Porozmawiasz z nią na temat jej marzeń? Do jakiej szkoły chciałaby iść. Czy chce grać na jakimś instrumencie. Takie drobnostki. – wróciłem wzrokiem do młodszego, który uważnie mnie obserwował. – Nie umiem z nią o tym rozmawiać, a ty się tak dobrze z nią dogadujesz.
Blondyn przez dłuższą chwilę się mi przyglądał, ale w końcu uśmiechnął się szeroko, kiwając żywo głową.
- Oczywiście, z największą chęcią. – powiedział.
Ulżyło mi. Już od dłuższego czasu chciałem o tym wiedzieć, ale nie potrafiłem się zebrać ani do rozmowy z moją córką, ani z Jiminem na ten temat. Poważne rozmowy z dziećmi to coś czego zawsze się bardzo obawiałem, a proszenie o pomoc innych dorosłych było dla mnie do tej pory dużym godzeniem w swoją dumę. Wiedziałem jednak, że jeśli chcę ponownie zbudować zdrowy związek i dać Yoorze dom pełen miłości i wsparcia, musiałem się zmienić.
W końcu wróciliśmy do pracy. Od razu po skończeniu posiłku, rozeszliśmy się z Jiminem i zaczęliśmy swoją pracę, by jak najszybciej wszystko skończyć i móc wyjść do domu. Po szybkim lunchu pracowaliśmy nawet dwa razy szybciej. Nie wiedziałem dokładnie jak i kiedy minęło kilka godzin i wybiła godzina 16:30. Jimin o tej godzinie skończył swoje ostatnie zadanie i zostawił mnie z samą papierkową robotą. Podałem mu karteczkę z upoważnieniem i jeszcze w jego obecności zadzwoniłem do nauczycielki z grupy Yoo, żeby wytłumaczyć sytuację i uprzedzić, że dzisiaj wyjątkowo mała zostanie odebrana przez kogo innego.
- Wszystko załatwione. – poinformowałem go, odkładając telefon.
- Ggukie i Tae zaraz będą, więc się zbieram. – powiedział, ubierając płaszcz. – Pamiętaj, najpóźniej 20 w domu. – pogroził mi wskazującym palcem, a ja mimowolnie się zaśmiałem.
- Dobrze, skarbie. – otworzyłem ponownie laptopa.
- Nie przemęczaj się. – podszedł do biurka i zostawił na moich ustach szybkiego buziaka.
- Nie będę. Wrócę jak najszybciej.
- Będziemy czekać z małą.
- Pamiętaj, żeby dać jej witaminy.
- Pamiętam. Pa, Yoongi! – pomachał mi.
- Do później, skarbie. – odmachałem mu i odprowadziłem go wzrokiem do wyjścia z biura.
Kiedy zostałem sam w pomieszczeniu, westchnąłem ciężko i spojrzałem na stos dokumentów do ogarnięcia. Bez ociągania się, ale też z dozą niechęci, sięgnąłem po pierwszy plik i zacząłem go studiować, nanosząc w niektórych miejscach zmiany. To samo robiłem z następnymi papierami. Szło mi to opornie, jednak myśl o czekających na mnie w domu Yoorze i Jiminie, napędzała mnie do działania i skończenia wszystkiego dużo przed planowaną godziną 20. Tak, żebym miał jeszcze możliwość do rozmowy i zabawy z młodą, tak jak miałem to w zwyczaju każdego, zwykłego wieczora. Co roku ostatnie kilka dni przed świętami były istną katorgą i męczarnią. Musieliśmy pozamykać wszystkie sprawy przed kilkudniową przerwą w działaniu firmy, aby wrócić do pracy z nową energią, a nie martwiąc się, bo wszystko się na siebie naniesie po powrocie.
Nareszcie zamknąłem ostatni arkusz i spojrzałem na zegar powieszony na ścianie. Wskazywał godzinę 18:47, więc odetchnąłem i wyłączyłem laptopa z lekkim uśmiechem. Przeciągnąłem się na fotelu i przymknąłem na chwilę oczy, by dać im odpocząć. Po chwili wszystkie dokumenty poukładałem, niektóre poroznosiłem na odpowiednie biurka moich współpracowników, aż w końcu ubrałem się i zjechałem windą do podziemi. Szybko znalazłem swój samochód, który był jedynym pojazdem na parkingu o tej porze i do niego wsiadłem. Odpaliłem silnik i włączając radio, ruszyłem do domu.
Droga minęła mi na szczęście szybko i bez żadnych problemów. Kiedy już zaparkowałem swój samochód pod apartamentowcem, przeszedłem do windy, która wywiozła mnie na górę pod moje mieszkanie. Zbliżając się do drzwi, usłyszałem piski i śmiechy zza drzwi. Mimo ogromnego zmęczenia, uśmiechnąłem się delikatnie i wszedłem do środka.
- Tatuś! – Yoora słysząc dźwięk zatrzaskujących się drzwi, od razu przybiegła do przedpokoju, a tuż za nią przybiegł cały zdyszany Jimin. – Bawiliśmy się razem w berka i Jiminie nie może mnie złapać!
- Nie wiem, jak ona potrafi tak biegać bez przerwy przez pół godziny i nawet się nie zmęczyła. Ona jest niezniszczalna! – zaczął się skarżyć Jimin.
Po zdjęciu butów i płaszcza, wziąłem na ręce Yoorę, która od razu się we mnie wtuliła i podszedłem do młodszego chłopaka. Cmoknąłem jego policzek, a chłopak zaczerwienił się mocno i przytulił się do mnie. Uścisnąłem mocno te dwójkę i odetchnąłem z ulgą. W końcu w domu.
hejka, jak u Was? :]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro