Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

thirty nine

Kolejne dwa dni minęły nam spokojnie. Dla pewności wcześniej kończyłem pracę, odwoziłem Jimina do jego mieszkania, a następnie szybko jechałem po Yoorę, aby nie musiała siedzieć do późna w przedszkolu. Co jakiś czas starałem się też sprawdzać co tam u Jimina i pisałem do niego wiadomości, jednak wszystko zdawało się być w normie. Żadnych niepokojących telefonów, nikt nie przychodził do naszego mieszkania nieproszony, więc myślałem, że już wszystko będzie jak wcześniej, jednak się myliłem.

Piątkowy poranek rozpoczął się naprawdę obiecująco. Zacząłem od spotkania dla mojego działu, w miarę szybko zrobiłem większość obowiązków i na początku nawet się nie zorientowałem, że coś było nie tak. Podczas lunchu zauważyłem, że Jimin jest dzisiaj wyjątkowo cichy. Przyjrzałem mu się dokładnie i nie wyglądał na chorego, a wręcz przeciwnie – jak zwykle wyglądał idealnie, jednak coś w jego dzisiejszym zachowaniu nie dawało mi spokoju.

- Minnie, wszystko okej? – zapytałem w końcu.

- Tak, czemu pytasz? – posłał mi lekki uśmiech, jednak nie był to ten sam uśmiech, który otrzymywałem od mojego chłopaka.

Wracaliśmy teraz z lunchu do biura. Dzisiaj udaliśmy się do knajpki położonej trochę dalej, ale było warto, ponieważ jedzenie było cudowne, a obsługa była bardzo dobra i z przyjemnością zostawiłem tam dość spory napiwek. Jimin był naprawdę zadowolony, mimo że na początku narzekał, że to bardzo daleko i będzie musiał szybko jeść. Jednak zapewniłem go, że na spokojnie zdążymy i tak było. Już dojeżdżaliśmy do budynku naszej firmy, jednak stwierdziłem, że przejedziemy się trochę dalej.

- Yoongi, gdzie jedziesz? Powinniśmy wracać. – zauważył młodszy, gdy przejechałem dosłownie obok firmy i zamiast skręcić w prawo, pojechałem prosto.

- Jedziemy na wycieczkę.

- Kochanie, nie skończyliśmy jeszcze wszystkiego, Seokjin nas zabije.

- Wrócimy chwilę później, zwalę to wszystko na korki.

- Jesteś taki uparty. – prychnął młodszy.

- Ale mnie kochasz. – parsknąłem. – Myślę, że przyda nam się szczera rozmowa teraz, Min.

- Właśnie szczerze rozmawiamy, Yoonie. – westchnął Jimin, kierując wzrok za okno.

Przytaknąłem głową i wjechałem do mniej uczęszczanej o tej porze dzielnicy Seulu. Zaparkowałem samochód na wolnym miejscu parkingowym, które zobaczyłem i zgasiłem silnik. Spojrzałem na Jimina, który wydawał się być spięty całą tą sytuacją, więc delikatnie złapałem jego dłoń i splotłem nasze palce. Młodszy spojrzał ponownie na mnie i uśmiechnął się do mnie smutno.

- Minnie, co się stało? – zapytałem w końcu.

- Nic takiego. – odpowiedział spokojnie.

- Jimin, nie jestem ani głupi ani ślepy. Bądź ze mną szczery.

Chłopak patrzył na mnie dłuższą chwilę w zupełnej ciszy, aż w końcu westchnął pod nosem i ścisnął mocniej moją dłoń. Wzrok spuścił na nasze splecione palce i nawet nie wiem kiedy dokładnie po jego policzku spłynęła pierwsza, krystaliczna łza. Zmarszczyłem brwi i pożałowałem, że nie wybrałem jakiegoś przytulniejszego miejsca do rozmowy. Chciałem go teraz tak bardzo przytulić i już w ogóle nie puszczać.

- Jiminie…

- Była u mnie. – powiedział cicho chłopak.

- Kto, kochanie?

- Nie mam pojęcia jak mnie znalazła, nikt oprócz ciebie i Seokjina nie wie gdzie teraz mieszkam. – mówił dalej, zupełnie ignorując moje pytanie.

- Jimin, kto był u ciebie?

- Nawet moi rodzice nie znają mojego dokładnego adresu! – zapłakał, ściskając jeszcze mocniej moje palce.

Wziąłem głęboki wdech i puściłem jego rękę. Obie moje dłonie ułożyłem na ciepłych i zaróżowionych policzkach młodszego, tym samym delikatnie unosząc jego głowę, chcąc sprawić, że będzie na mnie patrzył. Spojrzałem na niego, troskliwie gładząc jego policzki, starając się go uspokoić. Jego oddech był delikatnie przyspieszony, a spod powiek wypływały kolejne łzy, które za każdym razem ścierałem kciukami.

- Skarbie powiedz mi, kto u ciebie był? – zapytałem ponownie.

- Twoja była teściowa. – szepnął po dłuższej chwili ciszy.

Otworzyłem szerzej oczy, nie dowierzając do czego matka Miry była zdolna. Zacisnąłem usta w cienką linię i wziąłem głęboki oddech, starając uspokoić teraz siebie i powstrzymać się przed pojechaniem w tej chwili do jej rodziców, żeby grzecznie ich poprosić, żeby się odpierdolili. Gdybym pojechał teraz – nie za dobrze mogłoby to się skończyć.

- Coś ci zrobiła? – zapytałem delikatnie, dalej gładząc jego policzki.

- Nie… - pokręcił głową. – Kiedy Taehyung usłyszał krzyki, od razu przybiegł.

- To dobrze. – pokiwałem głową. – Czemu nie napisałeś mi o tym wczoraj, skarbie? Pisaliśmy jeszcze przed spaniem.

- Nie chciałem cię denerwować.

- Minnie, skarbie, nigdy więcej nie ukrywaj takich rzeczy. – westchnąłem. – Chciałbym cię obronić, pozwól mi na to.

- Ale nie przyjechałbyś przecież wtedy, co byś zrobił z Yoorą?

- Podrzuciłbym ją do Seokjina, a później przyjechał do was.

Jimin ponownie zamilkł. Pociągnął nosem i sięgnął swoją dłonią do mojego nadgarstka, zaraz go obejmując. Wytarłem kolejne łzy spływające po jego policzkach i nachyliłem się, aby ucałować jego czoło. Chłopak przymknął wtedy oczy i starał się oddychać głęboko.

- Co mówiła? – zapytałem po kolejnej, długiej chwili.

- Powiedziała, że mam się od was odczepić, bo tylko będę miał zły wpływ na Yoorę. – szepnął chłopak.

- Pieprzona hipokrytka. – warknąłem pod nosem, biorąc głęboki wdech. – Masz bardzo dobry wpływ na małą, Minnie. Potrafisz z nią rozmawiać lepiej niż ja na wiele tematów.

- Wiem, nie przejąłem się tym za bardzo, tylko…

- Tylko? Co jeszcze ględziła ta stara jędza?

- Ona… Zagroziła mi, że jeśli od was nie odejdę, to ona do tego doprowadzi w najgorszy możliwy sposób. – powiedział na wdechu, omijając mój wzrok.

Jimin się bał, zwyczajnie się bał mojej reakcji na jego słowa. Też bym się bał komukolwiek o czymś takim powiedzieć. Byłem zły, cholernie zły. Jak ona mogła zagrozić Jiminowi? W taki sposób. Presją i statusem próbowała wystraszyć Jimina, żeby tylko postawić na swoim. Nie mogłem na to pozwolić, nawet gdybym miał właśnie sprzedać duszę diabłu – zrobiłbym to dla bezpieczeństwa mojej rodziny.

Oczywiście wybrała też idealny moment, czyli wtedy kiedy mnie nie było obok, żebym mógł ochronić Jimina. Do tego w jakiś sposób dowiedziała się gdzie on w ogóle mieszka, obstawiałem, że po prostu go śledziła, jakby nie miała lepszych zajęć. Na szczęście był tam Taehyung, który nie zignorował sytuacji i od razu pomógł Parkowi – musiałem mu za to podziękować.

- Nic się nam nie stanie. – zapewniłem. – Wszystko już będzie dobrze, kochanie.

- Yoongi, ona zbyt poważnie o tym mówiła, żebym mógł ci teraz uwierzyć. – odrzekł Jimin, ściągając moje dłonie ze swoich policzków i splótł nasze palce.

- Minnie…

- Przepraszam, Yoonie, ale naprawdę się boję. Nie o siebie, ale o ciebie i Yoorę. Szczególnie o małą.

- Spokojnie, pojadę z nimi porozmawiać jutro, wszystko załatwię. – zdecydowałem. – Przyjedź jutro trochę wcześniej jak możesz, zostaniesz z Yoorą na chwilę, a ja pojadę do ich mieszkania i grzecznie wytłumaczę, że groźby nie są dobrą formą przekazywania swojej frustracji na niewinne osoby.

Jimin posłał mi delikatny uśmiech i spuścił znowu wzrok na nasze dłonie.

- Przyjadę wcześniej. – powiedział cicho. – Myślałem nawet, żeby już dzisiaj do was przyjechać i zostać na weekend.

- Jesteś zawsze mile widziany, Minnie. Myślę, że Yoora też będzie szczęśliwa jeśli znowu będzie mogła spać z naszą dwójką.

Młodszy parsknął i wierzchem wolnej dłoni wytarł swój nos i oczy.

- Chusteczki są w schowku, kochanie. – powiedziałem z uśmiechem.

- Cicho bądź. – mruknął, puszczając moją rękę i sięgnął do schowka.

Zaśmiałem się pod nosem i usiadłem znowu wygodniej, rozluźniając się trochę. Jimin widocznie też się rozluźnił i uśmiechał się znowu tak samo jak codziennie – jakby nic złego się nie wydarzyło. Odpaliłem znowu silnik samochodu i zaraz włączyłem się do ruchu, kierując się do biura najbardziej okrężną drogą jaką mógłbym wymyśleć. Podczas tej kilkunastominutowej podróży rozmawialiśmy o prezencie dla Yoory oraz o pomyśle na przyjęcie niespodziankę. Niestety rozmowę przerwał nam mój telefon. Spojrzałem na ekran i skrzywiłem się widząc kto dzwoni, a Jimin się tylko zaśmiał.

- Nie chcesz odebrać? – zapytałem, patrząc znowu na drogę.

- Podziękuję.

- Odbierzesz dzisiaj małą? Pewnie będę musiał trochę dłużej zostać.

- Pewnie. Ale pamiętaj, żeby być na kolację.

- Oczywiście, inaczej będę spał w samochodzie. – uśmiechnąłem się pod nosem. – Co dzisiaj w menu?

- Myślę o pierożkach... – mruknął młodszy. – Ale nie będzie mi się chciało ich robić. Coś wymyślę na ostatnią chwilę.

- W porządku. Lodówka jest do twojej dyspozycji, jak wszystkie inne rzeczy w domu.

- Tak, tak, pamiętam.

- To dobrze. Bardzo dobrze.

Spojrzałem na niego kątem oka – znowu się uśmiechał. Automatycznie na moje usta wślizgnął się lekki uśmiech i zacząłem wyszukiwać rytm piosenki na kierownicy, a Jimin nucił melodię pod nosem. Zorientowałem się, że taki stan rzeczy jest w porządku. Miałem najważniejszych ludzi wokół siebie i nikt się nigdzie nie wybierał. Jedyne co musiałem zrobić, aby zatrzymać rzeczywistość taką jaka jest teraz to chronić najbliższych i starać się być coraz lepszym człowiekiem, aby móc wszystkich uszczęśliwić. A szczególnie Jimina i Yoorę, bo to dzięki nim mogę się stać idealnym ojcem i chłopakiem, a w przyszłości może i kimś więcej.

wybaczcie za spóźnienie, zbyt się wczułam w mecz🙈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro