Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

thirty five

 Święta, święta i po świętach, w końcu przyszedł dzień, w którym musieliśmy wrócić do Seulu. Yoora siedziała już w samochodzie zapięta w foteliku. Ja w tym czasie zabierałem sprzed domu walizki należące do naszej trójki i pakowałem je do bagażnika. Jimin był jeszcze w środku i rozmawiał z moją mamą. Jak już wszystko schowałem do bagażnika, wsiadłem na miejsce kierowcy i przeciągnąłem się, przygotowując się do jazdy.

- Tatusiu?

Odwróciłem się i spojrzałem na siedzącą na tylnym siedzeniu córkę.

- Tak, skarbie?

- Myślisz, że tata Jiminie będzie chciał z nami zamieszkać? – zapytała, bawiąc się palcami.

- A czemu miałby nie chcieć. Co się stało, Yoo?

- Nic, tylko może za bardzo się pospieszyłam? Może Jiminie jeszcze mnie tak bardzo nie lubi? – uniosła na mnie wzrok.

- Wiesz co, gdyby czuł się z tym niekomfortowo to od razu by o tym powiedział. – zapewniłem ją. – I bardzo cię lubi, kochanie.

- Naprawdę?

- Oczywiście. Możesz go nawet sama zapytać, na pewno odpowie ci na to pytanie.

- Nie! – zaprzeczyła od razu, ponownie spuszczając wzrok.

- A to czemu? – zaśmiałem się.

- Bo się wstydzę. – mruknęła, nie patrząc na mnie.

- Nie ma czego, kotku. I ja i Jimin cię kochamy, okej? – uśmiechnąłem się.

- Okej. I zawsze ze mną będziecie? – uniosła na mnie wzrok. – Już zawsze będę miała dwóch rodziców?

Między nami zawisła na chwilę nieprzyjemna cisza. Yoora patrzyła na mnie z widocznym smutkiem wymalowanym na jej twarzy, a ja przestałem się uśmiechać, czując szpilkę wbijającą się głębiej w serce. W końcu odchrząknąłem i wymusiłem na sobie lekki uśmiech.

- Tak, skarbie. Będziemy oboje.

- Obiecujesz? – wyciągnęła w moją stronę mały paluszek.

Mimowolnie parsknąłem śmiechem i złapałem jej mały palec swoim, po czym przyłożyliśmy do siebie opuszki naszych kciuków. Obietnica, której nie miałem zamiaru łamać. Nie tym razem.

- Obiecuję.

Po krótkiej chwili od złożenia obietnicy Jimin wsiadł do auta, trzymając w dłoni telefon, który mi po chwili podał, niemo przekazując, abym potrzymał urządzenie, kiedy on się będzie zapinał w pasy. Kiedy już to zrobił, zwróciłem mu urządzenie i odpaliłem silnik. W drzwiach stała nam machająca mama, której z wielkim entuzjazmem machała Yoora, do której dołączył się też Jimin. Ja również jej pomachałem krótko, gdy już wyjechaliśmy z podjazdu i wyruszyliśmy w drogę do domu.

Trasa mijała nam naprawdę spokojnie. Yoora rozmawiała z Jiminem na temat szkoły, jaki chciałaby mieć plecak i dodatki. Już nie mogła się doczekać. Blondyn również wydawał się dość entuzjastycznie nastawiony na wizję Yoory rozpoczynającej szkołę podstawową. Zaczęli nawet temat przemeblowania pokoju, by wstawić do pokoju młodej biurko i fotel, aby mogli normalnie odrabiać lekcje i zaproponował, że może się nawet zając tym sam.

- Spokojnie, zamówimy przez internet. – zaśmiałem się. – Mamy jeszcze kilka miesięcy.

- Yoongi to tylko trzy miesiące! – obruszył się młodszy. – Do marca* naprawdę mamy mało czasu. Wysłałeś chociaż papiery do szkoły?

Nie odpowiedziałem na to pytanie. Posłałem mu tylko głupkowaty uśmiech i zerknąłem na tył poprzez lusterko wsteczne.

- Yoongi! – jęknął Park. – Ogarnę to jutro. – zdecydował, przeczesując swoje blond kosmyki.

- Spokojnie, Minnie. – położyłem dłoń na jego kolanie, które delikatnie ścisnąłem. – Nie będę ci dokładał pracy, wszystko załatwię w najbliższych dniach, okej? Jeszcze przed nowym rokiem.

- Jak tego nie zrobisz to nie będziesz miał dużego wyboru w szkołach. – mruknął

- Wiem, wiem. Oddychaj, załatwię wszystko.

- Czy będę mogła mieć białe biurko? – wtrąciła się Yoora.

- Tak. – odpowiedzieliśmy z Jiminem w tym samym momencie.

Chłopak widocznie się zaczerwienił, a ja się uśmiechnąłem szerzej i splotłem nasze dłonie, układając je na jego udzie. Kolejne kilkanaście minut Yoora pytała o wiele innych rzeczy, a nawet o mundurek. Powiedziała, że już nie może się doczekać, żeby spotkać nowe osoby i ma nadzieję, że z kimś się zaprzyjaźni. Oczywiście popierałem ten entuzjazm i radość mojej córki, jednak naprawdę obawiałem się, że coś może nie wyjść, kiedy jej koledzy i koleżanki się dowiedzą, że ma dwóch ojców.

Moje rozmyślenia zostały jednak przerwane przez Jimina, który ścisnął moją dłoń, przywołując mnie na ziemię – widocznie zauważył, że nad czymś głęboko myślę. Zerknąłem na niego i mimowolnie się uśmiechnąłem. Ponownie dałem się wciągnąć w konwersację, tym razem na temat zwierzątka. Yoora stwierdziła, że bardzo chciałaby psa albo kotka, jednak nie byłem do końca przekonany. Jimin oczywiście wziął stronę Yoory, wspierając ją i obiecując, że spróbuje mnie namówić, na co się zaśmiałem.

- Tatuś Jiminie jest najlepszy! – krzyknęła szczęśliwa Yoora, poruszając się energicznie w foteliku.

- Czuję się zazdrosny. – zaśmiałem się, obserwując drogę.

- Nie musisz być. – parsknął Jimin, nerwowo poprawiając swoje włosy. – Tatuś Yoongi też jest najlepszy, prawda Yoora?

- Oczywiście! Kocham was obu! – zapewniła nas.

Spojrzeliśmy na siebie z Jiminem, wymieniając się uśmiechami. Przysunąłem jego dłoń bliżej mojej twarzy i ucałowałem jej wierzch, wracając wzrokiem na drogę. Yoora tym razem nic nie powiedziała, jedynie się zaśmiała i wróciła do oglądania bajki, którą Jimin włączył jej jakiś czas temu. Kiedy już dojeżdżaliśmy do Seulu, zapytałem Jimina czy jedzie do nas czy mam go odwieźć pod jego blok. Na początku zamyślił się dość poważnie i już byłem gotowy obierać okrężną drogę przez osiedle młodszego, jednak Yoora namówiła go, by jeszcze te jedną noc został z nimi. Jimin oczywiście się zgodził, bo nie potrafił jej odmówić, podobnie jak ja – to było niewykonalne.

- Pomóc ci? – zapytał Jimin, trzymając sześciolatkę za rękę, kiedy wyciągałem nasze torby z bagażnika. Od razu pokręciłem głową.

- Nie, jest w porządku. Idźcie już pod windę, ja już idę. – zamknąłem bagażnik i wyciągnąłem rączki walizek, bym mógł nimi pojechać do windy.

- Jesteś uparty, Yoongi. – westchnął Jimin, ale ruszył przodem z Yoorą.

- Będziesz musiał jakoś z tym żyć. – zaśmiałem się pod nosem, idąc za nimi.

- Jakoś na pewno sobie dam radę. – rzucił przez ramię.

- Myślę, że raczej poradzisz sobie bardzo dobrze, skarbie.

- Tatuś Jiminie potrafi sobie poradzić ze wszystkim. – powiedziała Yoora, wchodząc do windy jako pierwsza. – Jest najlepszy!

Nagle usłyszeliśmy jakiś huk za nami. Odwróciłem się i zobaczyłem panią Choi, stojącą kilka metrów od nas, wydawała się bardzo zaskoczona tym co właśnie zobaczyła i usłyszała, a jej torba podróżna była zaraz przed nią na ziemi. Westchnąłem cicho i wjechałem walizkami do windy.

- Proszę poczekać! Panie Min! – zawołała za nami kobieta, a ja wywróciłem oczami, trzymając drzwi nogą.

- Jedzie pani na górę? – zapytałem, starając się by to zabrzmiało chociaż odrobinę miło.

- Czy możemy chwilę porozmawiać? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Nie bardzo, jesteśmy bardzo zmęczeni po podróży, więc nam się spieszy. – odpowiedziałem spokojnie. – Jeśli pani wybaczy. – zabrałem nogę, więc drzwi windy od razu zaczęły się zamykać. Jednak kobieta zatrzymała je ręką, przez co ponownie się otworzyły, a moje ciśnienie mocno skoczyło do góry.

- To będzie tylko chwila.

- Proszę pani, Yoongi wyraźnie powiedział-

- Nie wtrącaj się dzieciaku, kiedy dorośli rozmawiają. – warknęła do Jimina, przerywając mu jego wypowiedź.

Westchnąłem zirytowany i poprawiłem swoje okulary na nosie. Spojrzałem na Jimina, który też zaczął się denerwować, jednak pogładziłem jego dłoń i posłałem mu delikatny uśmiech. Kucnąłem przed córką, która nerwowo patrzyła między nami i ucałowałem jej czoło.

- Pojedziesz z tatusiem na górę i rozpakujecie walizki? Ja porozmawiam z panią Choi i zaraz będę.

- Dobrze, tato. – pokiwała potulnie głową i ścisnęła mocniej dłoń Jimina.

- Zrobię herbaty. – powiedział Jimin. – Wracaj szybko.

- Oczywiście. Pojadę następną windą. – zapewniłem.

Wysiadłem z windy i posłałem jeszcze jeden uśmiech mojej rodzinie zanim drzwi się zamknęły. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem w końcu na kobietę stojącą przede mną.

- O czym chciałaby pani porozmawiać? – zapytałem. – Szybko zakończmy tę konwersację, bo po trzech godzinach za kółkiem naprawdę jestem zmęczony.

- Teraz pan się prowadzi z jakimś dzieciakiem? Yoora go nazywa „tatusiem"? Jaki pan daje przykład córce?

- Odpowiedni. – odpowiedziałem szybko, naciskając przycisk windy, żeby jak najprędzej pojechać do góry.

- Odpowiedni? – zaśmiała się kobieta. – Yoora potrzebuje matki, proponowałam nawet panu, że mogę pomóc.

- Ale ja nie potrzebuję pani pomocy. Będę wychowywać córkę tak jak ja będę chciał, pani Choi. Niech pani to w końcu zrozumie, bo następnym razem mogę już nie być taki miły. – wsiadłem do windy, która akurat zjechała na dół. – I proszę się odnosić z szacunkiem do mojej rodziny, do widzenia.

Drzwi zamknęły się przed nosem młodej kobiety, która posyłała mi pełne nienawiści spojrzenie. Uśmiechnąłem się jedynie z wyższością i nacisnąłem guzik z moim piętrem. Zdjąłem okulary i przetarłem zmęczoną twarz, a kiedy wysiadłem z windy, od razu ruszyłem do drzwi z numerem 193. Wszedłem do środka i zdjąłem buty zaraz w progu.

- Tatusiu, chodź do nas! – zawołała Yoora.

Wszedłem w głąb mieszkania i widząc moją córkę siedzącą na kanapie zaraz obok chłopaka, od razu się uśmiechnąłem. Podszedłem do nich i usiadłem obok Yoory, przytulając ją do siebie. Przymknąłem powieki i odetchnąłem z ulgą. Teraz czekało mnie przebrnięcie przez kilka tygodni plotek między sąsiadami. Na szczęście nie przejmowałem się nimi za bardzo. 

*pierwszy semestr roku szkolnego w Korei rozpoczyna się w marcu:]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro