Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

thirty eight

- Yoongi, śpisz?

Uchyliłem powieki i spojrzałem kątem oka na Jimina leżącego obok mnie. Chłopak patrzył na sufit ze splecionymi palcami w koszyczek, widocznie coś go zmartwiło. Przewróciłem się na prawy bok, żeby lepiej widzieć młodszego. Jimin popatrzył na mnie i również położył się na boku, by móc patrzeć na moją twarz. Splotłem nasze palce i delikatnie ścisnąłem dłoń młodszego chłopaka, wywołując uśmiech na jego twarzy.

- O co chodzi, Minnie? – zapytałem cicho.

- Yoora. – odpowiedział po prostu Jimin. – Trochę zmartwiła mnie jej reakcja na to, że zostałeś uderzony. Normalnie każde dziecko by się wystraszyło, uciekło, albo co najmniej wyglądałoby na zaskoczone, a Yoora nawet nie mrugnęła.

Zagryzłem wargę trochę mocniej niż chciałem, przez co po chwili poczułem metaliczny posmak w ustach. Nigdy bym nie pomyślał, że wydarzy się taka sytuacja, dlatego to był kolejny temat, na który nie byłem odpowiednio przygotowany. Młodszy chłopak przyglądał się mi uważnie i na pewno domyślił się, że coś za tym jest, dlaczego Yoora nie zareagowała.

- Yoongi, czy Yoora była już wcześniej świadkiem przemocy? – zapytał Jimin, patrząc mi w oczy.

- Tak. – powiedziałem na wdechu.

- Jak to się stało? Czy Yoora była też ofiarą?

- Nigdy! – zaprzeczyłem od razu. – Tylko ja albo jej matka – Mira.

- Czy to była sprawka twojej byłej teściowej?

- Tak. Ma dość spore problemy z agresją, przed śmiercią Miry nie było jeszcze tak źle, jednak po... - zatrzymałem się, biorąc głębszy wdech. – Zdarzało się, że chciała rzucać we mnie różnymi rzeczami. Dlatego nie chcę, aby Yoora miała z nią kontakt, zwyczajnie się o nią boję.

Jimin patrzył na mnie bez żadnego wyrazu na twarzy. Zauważyłem jednak jak jego oczy są delikatnie zaszklone, dlatego przeniosłem jedną dłoń na jego gładki, ciepły policzek i delikatnie go pogładziłem kciukiem.

- Nie chciałeś wnosić sprawy o niezbliżanie się do was? – zapytał cicho chłopak.

- Chciałem, ale potrzeba konkretnych sytuacji i masy dowodów, żeby do tego doprowadzić. Dodatkowym problemem jest to, że ojciec Miry był adwokatem, ma wszędzie znajomości.

- Ale Yoora mogłaby składać zeznania w formie świadka. Władze powinny robić wszystko dla dobra dzieci.

- Nie chcieliśmy jej w to mieszać, kochanie. Poza tym takie sytuacje zdarzały się raz na kilka miesięcy, potrafiliśmy to wytrzymać.

- Nie zgadzam się by ktokolwiek kto nie jest mną, ani twoją córką cię dotykał. Nie mają do tego prawa. – mruknął Jimin, ściskając moją dłoń.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w całkowitej ciszy, jedyne co było słychać to tykanie zegara z salonu. Następnie zaśmiałem się cicho pod nosem, czując przyjemne ciepło rozlewające się po mojej całej klatce piersiowej. Spojrzałem ponownie na Jimina, który zmarszczył lekko nos niezadowolony z mojej reakcji. Przysunąłem go do siebie bliżej i delikatnie ucałowałem jego usta.

- Zrozumiałem, skarbie. Nikt mnie już nie dotknie, dobrze?

- To nie jest śmieszne, Yoongi. Naprawdę tego nie chcę.

- Wiem, Minnie. – uśmiechnąłem się lekko. – Jesteś słodki, kiedy się złościsz.

- Przestań mnie komplementować, teraz jestem zły. – odwrócił się do mnie plecami.

Parsknąłem pod nosem i objąłem go ramionami, przysuwając go jak najbliżej siebie. Musnąłem jego kark ustami najdelikatniej jak potrafiłem. Czując jak młodszy się rozluźnia, pozostawiłem na jego skórze kilka kolejnych drobnych buziaków, a jedna z moich dłoni zacisnęła się na jego biodrze.

- Yoongi... - mruknął młodszy.

- Jesteś nadal zły, złotko? – mruknąłem, ustami dalej sunąc po jego delikatnej skórze.

- Nigdy nie byłem. – powiedział cicho. – Już wystarczy, rano musimy wstać do pracy, hyung.

- Nie chcę przestawać. Lubię cię całować, masz miękką skórę.

- Yoonie.

- Odwróć się do mnie przodem, Jiminie.

- Po co?

- Nie dostanę buziaka na dobranoc od mojego chłopaka?

- Jesteś taki dziecinny. – westchnął młodszy i ponownie zwrócił się do mnie przodem.

Chłopak pocałował mój policzek, na co mruknąłem niezadowolony i przyciągnąłem go do siebie, żeby odebrać słodkiego buziaka. Połączyłem nasze usta w początkowo delikatnym pocałunku, który po kilku chwilach stał się bardziej namiętny i mokry niż na początku. Nie przestając go całować, wciągnąłem go na siebie i objąłem go mocniej ramionami, palce zaciskając na jego idealnie zaokrąglonych biodrach. Chłopak westchnął mi w usta, wsuwając swoje dłonie w moje włosy na co zamruczałem. Wypchnąłem lekko biodra, by otrzeć się o młodszego na co w odpowiedzi uzyskałem jego zduszony, gardłowy jęk.

- Tatusiu, czy mogę z wami spać?

Kiedy tylko usłyszeliśmy głos Yoory, odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i usiedliśmy, poprawiając swoje piżamy. Odchrząknąłem, patrząc na córkę, która stała zaraz obok łóżka. Dziewczynka miała zasłonięte oczy dłonią i stała tak z misiem w dłoni. Uśmiechnąłem się mimowolnie i wziąłem ją na ręce, po czym posadziłem ją między mną a Jiminem.

- Przepraszam, nie chciałam wam przeszkadzać, ale miałam zły sen. – powiedziała cicho, przytulając się do Jimina.

- Dobrze, że do nas przyszłaś, kotku. – odpowiedziałem, gładząc jej włosy.

- Nie masz za co przepraszać, jesteśmy tu dla ciebie. – dodał Jimin, obejmując małą ramionami. – Chcesz nam opowiedzieć o tym śnie?

Dziewczynka chwilę nad tym myślała i po chwili pokiwała powoli głową, ściskając misia.

- Tatuś Jiminie się nie wprowadził i wyjechał bez nas. – mruknęła dziewczynka. – Wystraszyłam się tego snu, nie chcę, żebyś odchodził.

Yoora uniosła wzrok na Jimina, który przyglądał się jej z delikatnym uśmiechem. Cmoknął jej czoło i przytulił ją jeszcze ciaśniej do siebie.

- Nigdy nie odejdę, skarbie. – powiedział w końcu Jimin. – Zostaję z wami.

- Obiecujesz?

- Obiecuję. – zaśmiał się młodszy i przypieczętowali obietnicę splatając swoje małe palce razem.

- Kocham was. – powiedziała Yoora, wstając i najpierw przytuliła Jimina, a później mnie.

- My ciebie też kochamy, Yoora. – odpowiedziałem, przytulając ją mocno do siebie.

- Teraz chodźmy spać, musimy rano wstać. – zarządził Jimin, kładąc się wygodnie na swojej stronie łóżka.

- Ale tatusiu. – jęknęła Yoora, odsuwając się ode mnie i popatrzyła na niego z niezadowoleniem.

- Nie ma „ale", kotku. Tatuś Jiminie ma rację, musisz mieć siłę na jutro. – przyznałem i również się położyłem, zostawiając puste miejsce w środku dla mojej córki.

- No okej... - westchnęła dziewczynka i ułożyła się wygodnie między naszą dwójką.

Nie trwało to długo jak Yoora zasnęła, musiała być na pewno zmęczona. Uchyliłem powieki i patrzyłem na Yoorę i Jimina, którzy już spali. Westchnąłem cicho i ostrożnie podniosłem się do siadu. Ścisnąłem nasadę mojego nosa i zmrużyłem powieki. Musiałem ich teraz bronić przed tą chorą kobietą zanim stanie się coś gorszego niż jakieś głupie spoliczkowanie. Wiedziałem, że teraz nie odpuści, kiedy wie, że mam kogoś nowego. I do tego jest to mężczyzna – zawsze uważała związki homoseksualne za coś obrzydliwego i kiedy słyszała, że jeszcze zanim zacząłem się spotykać z jej córką, miałem kilku chłopaków od razu mi przerwała i zastrzegła, żeby więcej tego tematu przy niej nie poruszać.

- Yoonie, połóż się spać. – westchnął Jimin.

Chłopak dalej miał przymknięte oczy, więc przez chwilę się mu przyglądałem i zastanawiałem się czy aby na pewno to nie moja wyobraźnia płata mi figle. Jednak zaraz młodszy popatrzył na mnie śpiącym spojrzeniem i podparł się na łokciu.

- Nie śpisz. – zauważyłem.

- Prawie spałem, ale twoje westchnięcia nie dają mi zasnąć.

- Przepraszam, zamyśliłem się.

- O czym?

- O matce Miry. Nie odpuści łatwo, muszę teraz bardziej uważać i starać się, żeby się do was nie zbliżyła. – powiedziała.

- Spokojnie, też będę się starał was chronić. W końcu obiecałem nie odchodzić. I naprawdę tego nie zrobię.

Uśmiech malujący się na twarzy Jimina przyniósł mi pewnego rodzaju spokój. Odwzajemniłem uśmiech, patrząc na młodszego. Położyłem się i okryłem lepiej Yoorę, która wtuliła się w poduszkę.

- Minnie? – szepnąłem.

- Hm?

- O czym rozmawiałeś z moją mamą w święta? – zapytałem.

- Poprosiła, żebym o was dbał, kiedy jej nie ma przy was. I żebym nadal cię uszczęśliwiał, więc mam nie odchodzić za żadne skarby. – zachichotał Jimin. – Czemu tak nagle pytasz?

- Tak po prostu. – uśmiechnąłem się pod nosem. – Kocham cię, Jiminie.

- Ja ciebie też, a teraz naprawdę śpij, bo rano w biurze nie będziesz mógł się skupić.

I tak nie będę mógł się skupić, nie z Jiminem za drzwiami. Przymknąłem powieki i myśląc o zbliżających się urodzinach mojej córki, w końcu usnąłem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro