Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

thirty

Kolejne dni mijały dość spokojnie. W czasie przerw na lunch kursowałem z firmy do restauracji, a z restauracji do Jimina. Później z jego mieszkania znowu do firmy, pracowałem już do końca dnia, w drodze powrotnej do domu odbierałem Yoorę i razem wracaliśmy do naszego apartamentu. Oczywiście nie obeszło się bez pytań o Jimina, czemu z nami nie wraca, czemu jest chory, kiedy go znowu zobaczy, czy dobrze się czuje, czy nie potrzebuje przytulenia, żeby wyzdrowieć. Wszystkie jej pytania były nad wyraz urocze i nie potrafiłem się przestać uśmiechać, to było silniejsze od czegokolwiek.

Nareszcie nastał weekend. W sobotę wybraliśmy się na zakupy i na moje nieszczęście Yoora pamiętała, że obiecałem jej kupić dużą pluszową kaczuszkę. Ulżyło mi kiedy znaleźliśmy owego pluszaka po długich poszukiwaniach między najróżniejszymi pluszowymi zwierzętami i nawet wielkość jej odpowiadała. Po udanych dla naszej dwójki zakupach wróciliśmy do domu i zastał nas tam dość nieoczekiwany gość, pichcący obiad w kuchni.

Yoora od razu pobiegła do kuchni, zostawiając mi wielką kaczkę w holu. Spojrzałem w stronę, w którą spojrzała sześciolatka i uśmiechnąłem się delikatnie, od razu rozpoznawając te adidasy. Z siatkami wypełnionymi naszymi zakupami na następny tydzień poszedłem do kuchni i zobaczyłem najpiękniejszy widok jaki mógł mnie zastać po powrocie z zakupów. Moja córka w ramionach mojego chłopaka. Uśmiechnąłem się ponownie i postawiłem siatki na blacie.

Chłopak zauważając mnie, uśmiechnął się delikatnie. Podszedłem do nich i przytuliłem ich oboje. Yoora zaśmiała się i przytuliła jeszcze ciaśniej Jimina, na co młodszy zaśmiał się, żartując, że zaraz go chyba udusimy miłością. Ucałowałem jego skroń i odsunąłem się, zaczynając rozpakowywać zakupy. W międzyczasie sześciolatka zdążyła się odkleić od Parka i pobiegła po swojego nowego pluszaka, żeby go pokazać Jiminowi.

- Wybacz, że przyszedłem tak bez zapowiedzi, ale chciałem się jakoś odwdzięczyć. – powiedział chłopak, kiedy zostaliśmy sami.

- W porządku, Minnie. Chodzi o to, żebyś tutaj czuł się jak w domu. – odpowiedziałem, chowając mleko do lodówki.

- Tak właśnie się czuję. – cmoknął mój policzek i podszedł ponownie do garnka, w którym coś się gotowało.

- Już lepiej się czujesz, że przyjechałeś do nas?

- Tak, wczoraj już nic mi nie było, ale wolałem jeszcze przeleżeć.

- Oczywiście. Lepiej dmuchać na zimne, szczególnie w taką pogodę.

- Oppa, popatrz!

Do kuchni wbiegła ciemnowłosa dziewczynka, ciągnąć za sobą ogromną kaczkę. Młodszy zaśmiał się i kucnął przed nią, żeby ich twarze były na tym samym poziomie.

- Co to za kaczucha? – zapytał.

- Ma na imię Min! – pochwaliła się dziewczynka. – Tatuś kupił mi taką kaczuszkę, bo jeszcze nie mam takiego zwierzątka w pokoju!

- Piękne imię. – przyznał chłopak, a ja przemieszałem sos w garnku.

- Lubisz kaczki, oppa? – zapytała.

Jimin mimowolnie spojrzał na mnie, a ja posłałem mu lekki uśmiech.

- Lubię. Są urocze. Takie małe i słodkie jak ty. – nacisnął na jej nos i Yoora zaśmiała się głośno.

- Pójdziesz odstawić kaczkę do pokoju? – zaproponowałem córce. – Pora na obiad.

Dziewczynka niechętnie to zrobiła, ale po kilku minutach wróciła już do jadalni bez żadnego innego pluszaka i usiadła na swoim krześle. Jimin uparł się, że to on nałoży nam wszystkim jedzenie i wygonił mnie z kuchni, więc razem z małą poszliśmy umyć dłonie jeszcze raz i usiedliśmy do stołu. Park też do nas dołączył po kilku minutach i zaczęliśmy wspólny obiad, rozmawiając na temat wyboru dobrej szkoły dla małej, bo już niedługo pójdzie do pierwszej klasy. Stwierdziłem, że naradzenie się w tak ważnym temacie z Jiminem pomoże nam na zbudowanie jeszcze lepszego fundamentu naszego świeżego związku. Sam chłopak bardzo poważnie podszedł do tematu i słuchał bardzo uważnie moich obaw.

- Na pewno chcę, żeby to była szkoła publiczna. – powiedziałem po przełknięciu kolejnego kęsa mięsa.

- A nie myślisz, że dzieciaki mogą nie chcieć się z nią zadawać przez to, że jest bogata? – zapytał chłopak.

- Myślisz? – westchnąłem i spojrzałem na córkę, która zajadała obiad całą sobą, była wszędzie brudna. – Po prostu nie chcę, żeby obracała się w tak pustym towarzystwie.

- A gdybyś ją dał do szkoły podstawowej prywatnej, a później ją przeniósł do publicznej?

- To nie jest dobre rozwiązanie. Przez pierwsze lata w szkole dzieci uczą się najwięcej i też najwięcej obserwują. Sam chodziłem do szkół prywatnych i bardzo źle je wspominam.

- Pamiętaj Yoongi, że to zupełnie inne lata. Wszystko się teraz zmienia.

- Oczywiście, zawsze mam to na uwadze, jednak nadal mam złe przeczucia wobec takich placówek, szczególnie jeśli chodzi o grono pedagogiczne. Teraz jest w przedszkolu prywatnym i nie jestem za bardzo zadowolony z jego działania, ale nie miałem innego wyboru.

- Tak, pamiętam. Ta dziwna sąsiadka. – zaśmiał się pod nosem Jimin.

- Dziwna to mało powiedziane. – westchnąłem na wspomnienie pani Choi. – Nigdy więcej.

Reszta obiadu minęła nam na rozmowach o mniej poważnych tematach. Zaczęliśmy też dogadywać się jak będzie wyglądał nasz wyjazd do Daegu, decydując o wszystkim. Jak tylko Yoora usłyszała, że rozmawiamy o moim mieście rodzinnym od razu się poruszyła podekscytowana i zaczęła nawijać o tym co ona chciałaby zrobić. I co jeszcze musi zrobić przed wyjazdem dla babci. I zdradziła też, że ma prezent też dla mnie, bo coś robią w przedszkolu. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, cisnącego się na moje usta.

Po obiedzie razem wyszliśmy na spacer do pobliskiego parku, ja z Jiminem siedzieliśmy na ławce nieopodal huśtawki, na której bawiła się mała. Obserwowaliśmy ją przez dłuższą chwilę w ciszy. W pewnym momencie poczułem ciepło dłoni młodszego na swojej, więc splotłem nasze palce, posyłając mu uśmiech. Ludzie przechodzący obok nawet nie zwracali uwagi na naszą dwójkę, a nawet jeśli to przechodzili dalej, nie odzywając się słowem. Cieszyła mnie taka reakcja społeczeństwa. Chociaż musiałem się liczyć z tym, że nie zawsze może być tak bajkowo.

- Przyjemnie. – mruknął Jimin, patrząc za Yoorą. – I spokojnie.

- W końcu mamy zimę. Mało ludzi teraz wychodzi. Jak się robi cieplej, jest tu zatrzęsienie ludzi, więc z małą jeździmy na obrzeża. Albo na biwaki.

- Też chciałbym jeździć na takie wycieczki.

- Pojedziemy wszędzie. Jak tylko zacznie się wiosna.

- Okej. – zaśmiał się. – Mam taką nadzieję.

- Tatusiu! – dziewczynka podbiegła do nas i wdrapała się na moje kolana. – Zrobimy kakao w domu? Z piankami i cukierkami.

- Chcesz już wracać? – objąłem ją ramionami i wtuliła się we mnie.

- Mhmm, jestem zmęczona. – mruknęła.

Nagła zmiana zdania Yoory spowodowała, że zebraliśmy się do domu. Całą drogę niosłem ją na rękach, co jakiś czas lekko ją podrzucając. Jimin co jakiś czas proponował, że on też może ją ponieść, ale odmawiałem. W końcu to była moja córka, a ja jej ojcem. Mała na szczęście nie była aż tak ciężką, jednak półgodzinna droga z parku do apartamentowca na piechotę była dość męcząca. Kiedy w końcu udało nam się dotrzeć do mieszkania, postawiłem Yoorę na ziemi, a Jimin pomógł jej zdjąć płaszcz i buty.

Sześciolatka i Park poszli do salonu, a ja udałem się do kuchni, żeby przygotować kakao i kawę. Po kilkunastu minutach udałem się do pomieszczenia obok z trzema kubkami wypełnionymi gorącymi napojami. Usiadłem na kanapie obok Yoory, która szeroko się uśmiechnęła, zakopana w końcu razem z Jiminem. Zaśmiałem się na ten uroczy widok i podałem im kubki z kakao, a ja wziąłem swój z kawą.

- Czy to są nowe kubki? – zauważył Jimin.

- Tak! Tatuś kupił takie, żebyśmy wszyscy mieli podobne! – krzyknęła Yoora.

Własna córka mnie wydała.

- Po prostu chciałem kupić coś nowego. – mruknąłem, upijając pierwszy łyk kawy.

Kątem oka zauważyłem jak blondyn się uśmiecha i grzeje dłonie na błękitnym kubku. Ja też delikatnie się uśmiechnąłem i włączyłem telewizor, by puścić jakiś film.

⊰ ♬ ⊱

- Śpi?

- Tak. – Jimin podszedł do łóżka i położył się obok mnie.

Odłożyłem książkę na bok i spojrzałem na zmęczoną twarz młodszego.

- Co jest? Cały dzień z sześciolatką i wymiękasz? – zażartowałem.

- Nie. – zaśmiał się, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. – Jestem szczęśliwy.

- Ja też. – ucałowałem czubek jego głowy.

- Mam pytanie. – podniósł się i spojrzał na mnie.

- Hm?

- Ale pamiętaj, że jeśli nie chcesz to nie musisz odpowiadać.

- Jimin, mam się bać? – uśmiechnąłem się delikatnie.

- Czy tęsknisz za Mirą?

- Przeżyłem z nią moje ostatnie sześć lat życia, przyzwyczaiłem się, więc w jakimś sensie tęsknię. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Okej, głupie pytanie. – zaśmiał się sucho.

- Nie ma głupich pytań, Jimin-ah.

- Wiem, tylko zastanawiam się jak to jest. Pojawiłem się w twoim życiu tak znienacka i myślę jak by było, gdyby jednak nie zginęła. Raczej wątpię, że bylibyśmy razem.

- Nie wiem jakby to wtedy było. Możliwe, że nawet byśmy się wtedy nie spotkali.

- No tak, masz rację. – pokiwał głową.

- Jimin, co się dzieje? – usiadłem naprzeciwko niego, łapiąc jego dłonie w swoje.

- To nic, po prostu sporo ostatnio myślę. Jak ludzie wokół nas by zareagowali. Jeszcze dwa miesiące temu byłeś w szczęśliwym małżeństwie, a teraz po ponad miesiącu masz już nowego partnera i jestem trochę... Jakby to ująć? Zmieszany? Nie, to raczej nie to.

- Wiem o co chodzi. Też na początku sporo o tym myślałem, ale żyjemy raz. Po co tracić czas na niepotrzebne przemyślenia i głupie oceny innych? Skoro możemy żyć szczęśliwie? Do tego Yoora naprawdę cię lubi. Moja mama nie ma nic przeciwko, a nawet się cieszy, że odżywam. A to wszystko dzięki tobie i Yoorze.

- Yoongi...

- Rozumiem, że zastanawiasz się nad tym i te myśli szybko cię nie opuszczą, ale teraz jesteśmy w tym razem. Jeżeli coś takiego cię męczy, mów o tym. W porządku?

- Dobrze. Będę mówić. – uśmiechnął się słabo.

- Cieszę się. Teraz chodźmy spać, Minnie. Jutro jeszcze porozmawiamy.

Chłopak pokiwał głową i położył się na jednej stronie łóżka. Położyłem się zaraz obok niego i przyciągnąłem do siebie, żeby go przytulić.

- Tylko się nie smuć, okej? – mruknąłem w jego kark.

Jimin odwrócił się do mnie przodem i cmoknął moje usta. Przedłużyłem pocałunek, a młodszy chłopak zachichotał.

- Śpijmy. – szepnął chłopak.

- Mhm. Dobranoc.

- Dobranoc, Yoongi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro