thirteen
Dzisiaj przyjechałem do biura godzinę wcześniej. Przez to, że w piątek musiałem wyjść wcześniej, a w weekend nie miałem zbyt wiele czasu, żeby skończyć czytania dokumentacji, zaraz po odwiezieniu małej do przedszkola, pojechałem po kawę i obrałem drogę do pracy. Jak zwykle przywitał mnie ochroniarz z nocnej zmiany, siedząc w budce, życzyliśmy sobie dobrego dnia i udałem się do windy. Ziewając, wyszedłem z metalowego pomieszczenia i od razu udałem się na swój dział. Odbiłem kartę i zauważyłem, że ktoś się kręci po kuchni. Zmarszczyłem brwi, myśląc, że to może sprzątaczka jeszcze nie skończyła swojej pracy, ale wodzony ciekawością, poszedłem do kuchni zobaczyłem Jimina, robiącego sobie kawę.
Stał do mnie tyłem i nucił pod nosem jakąś piosenkę, której nie znałem. Ostatnio nie byłem na czasie z muzyką przez natłok obowiązków. Oparłem się o framugę drzwi, czekając, aż Park zorientuje się, że nie jest już sam w biurze. Miałem ochotę na niego nakrzyczeć, że znowu przyjeżdża tyle czasu przed pracą. Wiedziałem, że robił to wszystko, żeby mi wszystko przygotować, ale nie wszystko co robił było w jego zadaniach.
- Jimin-ah.. – mruknąłem.
Chłopak pisnął, podskakując w miejscu i chyba się oparzył, bo złapał się za dłoń, krzywiąc. Postawiłem swoją kawę na stole i od razu złapałem jego dłoń. Była lekko zaczerwieniona, więc od razu pociągnąłem go do kranu. Puściłem letnią wodę i podłożyłem jego dłoń pod strumień wody. Jimin syknął cicho i poruszył delikatnie dłonią, więc ją przytrzymałem.
- Wybacz, nie chciałem, żeby ci się stała krzywda. – powiedziałem.
- To nic, wiem o tym, hyung. – odpowiedział i posłał mi lekki uśmiech.
Zastanawiałem się skąd czerpie ten dobry humor i wieczną energię. Chociaż wiem, że są też osoby, które każde cierpienie chowa za pięknym uśmiechem i wyćwiczonym śmiechem, by brzmiał jak najbardziej realistycznie. Miałem jednak nadzieję, że to nie dotyczyło Jimina.
- Trzymaj rękę pod wodą, a ja pójdę po apteczkę. – poinformowałem i widząc, że już chciał coś powiedzieć, spojrzałem mu w oczy i powtórzyłem.
Jimin pokiwał głową i spuścił wzrok na nasze dotykające się dłonie. Niechętnie puściłem jego dłoń i podszedłem do szafki po drugiej stronie kuchni. Wyjąłem apteczkę z półki i wróciłem do Jimina mając zwykły jałowy bandaż i plaster hydrożelowy. Stanąłem przy nim i ostrożnie wysunąłem rękę spod wody, żeby ją obejrzeć. Widać było jak wychodzą czerwone plamy na jego skórze, było mi głupio, że w takim momencie się odezwałem.
- Hyung? To naprawdę nic, naprawdę. Przeżyję. – powiedział.
Wsunąłem z powrotem jego dłoń pod wodę i tak stałem obok.
- Jest mi przykro, to ja powinienem się oparzyć, nie ty. – westchnąłem.
- Nie gadaj głupot, hyung! – zaśmiał się młodszy. – Miałam gorsze poparzenia. To jest pikuś.
- Powinieneś uważać na siebie. Szczególnie kiedy nie ma mnie obok, żeby ci pomóc.
Zanim zdążyłem ugryźć się w język, słowa opuściły moje usta, a ja spojrzałem na niego niepewnie. Chłopak obserwował mnie uważnie, czerwieniąc się lekko na policzkach. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię przez ten mój niewyparzony język. Zawsze mówię o kilka słów za dużo i nigdy się tego nie oduczę. Patrzyliśmy na siebie tak przez kilka dobrych minut, trzymałem jego dłoń dalej pod strumieniem wody, żeby być pewnym, że na pewno dobrze oparzenie się schłodziło i jedyne co mi przechodziło przez myśl to to jakie ma piękne oczy, tak bardzo podobne do tych Miry – tak samo delikatnie, ciepłe i spokojne spojrzenie.
- Ja przepraszam, zagalopowałem się. – odezwałem się pierwszy.
- Nie szkodzi. To miłe, że się martwisz, hyung.
- W końcu jestem twoim szefem. – wypaliłem z głupim uśmiechem.
Jimin zaśmiał się sucho, odwracając ponownie wzrok ode mnie.
- Tak.. Myślę, że mi wystarczy tego chłodzenia. – zwrócił uwagę.
- Ah, racja. – zakręciłem kurek i ostrożnie opatrzyłem jego dłoń. – Później go zmienimy, jakby bolało to mi powiedz, zawiozę cię do szpitala.
- Bez przesady z tym szpitalem, hyung.
- Oparzyłeś się wrzącą wodą, Jiminie. To może być niebezpieczne. Więc jakby się coś działo, mów mi od razu.
- W porządku. – zgodził się w końcu.
- Ja idę skończyć dokumentację jeszcze z zeszłego tygodnia, zawołam cię jak skończę. – powiedziałem, odsuwając się w końcu od niego.
- Dobrze, hyung.
- I będę chciał porozmawiać z tobą o twoim wczesnym przyjeżdżaniu do biura, ale to później.
Chłopak zawstydził się i tylko kiwnął głową. Wziąłem swoje rzeczy i kawę, i udałem się w koń cudo swojego biura. Opadłem zmęczony na fotel i westchnąłem ciężko. Mogłem zniszczyć całą naszą znajomość. Naprawdę czasem powinienem skupić się, żeby nie mówić takich głupot jak w kuchni. Nie chciałem, żeby stała mu się krzywda, a tym bardziej nie chciałem go stracić, bo jest najlepszym asystentem jakiego miałem do tej pory, ale też jest wspaniałą i ciepłą osobą. Jest jedyny w swoim rodzaju. Może nie znam go długo, ale czuję, że jest wyjątkowy i powinienem walczyć o niego.
Potrząsnąłem głową i wziąłem kilka głębszych wdechów, przetarłem twarz i w końcu zabrałem się za papierkową robotę z zeszłego tygodnia. Studiowałem każdą stronę tak dokładnie jak zawsze, sącząc z plastikowego kubka swoją kawę, żeby nie usnąć nad dokumentami i przede wszystkim starałem się skupiać jak najbardziej skupiać na papierach, żeby oderwać myśli chociaż na chwilę od Jimina, co było naprawdę ciężkie.
W końcu kiedy skończyłem i czytanie, podpisywanie, i kawę, złapałem się za nasadę nosa, ściskając ją lekko. Dostałem okropnego bólu głowy i już po samej intensywności bólu czułem, że szybko sobie nie pójdzie. Ponownie wziąłem kilka głębokich wdechów i wstałem ostrożnie z fotela. Wyszedłem do przedsionka, prosząc Jimina, żeby przyniósł mi tabletki i wodę. Po tym wróciłem do siebie i położyłem się na kanapie. Pomyślałem, że może to mi trochę pomoże. Chociaż trochę. Jimin wszedł do biura po kilku minutach, stawiając szklankę wody na stoliku, a zaraz obok niej położył tabletki przeciwbólowe. Podziękowałem cicho i powoli podniosłem się do siadu, żeby zażyć lek.
- Połóż się jeszcze, hyung. – polecił Jimin, biorąc pustą już szklankę. – Przyniosę jeszcze wody, bo może to przez to, że mało ostatnio piłeś wody.
- Ale codziennie piję kawę.
- Kawa to nie woda, hyung. Chodzi o dobre nawodnienie organizmu. Musisz też pić wodę.
- Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz piłem wodę. – zaśmiałem się pod nosem.
- Hyung, to nie jest zabawne. Będę cię teraz pilnować, żebyś pił w pracy co najmniej litr wody!
- Ale, Minnie..
- Ty chcesz dbać o moje bezpieczeństwo, w takim razie ja zadbam o twoje zdrowie, Yoongi. – oznajmił, więc podniosłem na niego wzrok. Wyglądał na bardzo poważnego, mówiąc to.
Uśmiechnąłem się lekko i kiwnąłem głową. Przetarłem ponownie twarz i podniosłem się do siadu. Oparłem się o tył kanapy i poklepałem miejsce obok siebie. Jimin usiadł, trzymając dalej szklankę w dłoniach, więc wziąłem ją od niego i odłożyłem na stół. Następnie chwyciłem ostrożnie jego dłoń i obejrzałem opatrunek.
- Hyung?
- Dziękuję, Jiminie. Że tyle dla mnie poświęcasz.
- To naprawdę nic. Zawsze daję z siebie wszystko i-
- Nie chodzi mi tylko o pracę, Jimin. – uśmiechnąłem się do niego. – To jak spędzasz czas z Yoorą i rozmawiasz z nią w taki sposób w jaki ja nie umiem. To dla mnie wiele znaczy.
- Wiem. Ale nie umiem przejść obojętnie obok takiej sytuacji. Wiem, że oboje jesteście w trudnej sytuacji, na tobie trochę bardziej się to odbiło, ale mimo, że pokazujesz tą silną stronę innym, wiem, że cierpisz. Widać to w oczach?
- Oczach?
- Tak. Spojrzenia nie oszukasz, hyung. Możesz udawać śmiech, uśmiechać się jakbyś był szczęśliwy, ale oczy pokazują prawdziwe uczucia. – obserwowałem go uważnie. – Dlatego przy rozmowie jest tak ważny kontakt wzrokowy. Powinieneś to wiedzieć, hyung. Jesteś handlowcem. – zaśmiał się.
- To prawda. – uśmiechnąłem się. – Ale w pewnych chwilach trudno mi myśleć jak handlowiec, wiesz?
- Domyślam się i nie wymagam cały czas dyplomatycznych odpowiedzi z twojej strony, to byłoby trochę dziwne. – zaśmiał się znowu.
- Racja. Zanim jeszcze przejdziemy do spraw mojego planu na ten tydzień, omówmy jeszcze jedną sprawę.
- O nie.. – mruknął.
- Czemu przychodzisz aż tak wcześnie do pracy, Jimin-ah? Twoja zmiana zaczyna się o godzinie 9:30, a ty już jesteś w biurze godzinę wcześniej, a może nawet i wcześniej.
- Chcąc wyrobić się ze wszystkim, muszę przyjechać odpowiednio wcześnie, hyung.
- Jimin, segregacja papierów to nie twoje zadanie. Ktoś ci kazał to robić?
- Nie! Stwierdziłem, że tak będzie szybciej i łatwiej ci pracować.
-Może i jest, ale nadal to nie należy do twoich obowiązków. – trzymałem się swojego zdania.
- Przepraszam.
- Nie przeszkadza mi to, że jesteś w biurze wcześniej, bo nie spóźniasz się, a to punktualność dla mnie jest ważna, zdążyłeś to zauważyć. Jednakże chcę, żebyś nie przemęczał się. Chcesz pokazać na ile cię stać, chcesz robić więcej i naprawdę to widzę i doceniam, Jiminie. Ale nie rób tego kosztem swojego odpoczynku i snu.
- I mówisz mi to ty? – uniósł brwi.
- Ja to inna sprawa, jestem kierownikiem tego działu, muszę wszystkiego pilnować. Muszę też być pewny samopoczucia moich pracowników.
- Wysypiam się, hyung. Naprawdę dbam o siebie, nie jestem masochistą, żeby robić sobie specjalnie krzywdę.
- Cieszę się, ale naprawdę chciałbym, żebyś przychodził maksymalnie czterdzieści minut przed zmianą, jak inni. Twoje samopoczucie jest ważne.
- No dobra, niech będzie. – mruknął.
- Pamiętaj, że mi nic nie umknie, mogę zrobić wgląd w kamery. – ostrzegłem.
- Nie ufasz mi?
- Nie chcę, żeby ci się stała krzywda kiedy mnie nie ma, mówiłem ci już.
dziękuję za pierwsze 600 odsłon! jesteśmy coraz bliżej pierwszego tysiąca🥺💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro