seven
- Hyung, mogę z tobą porozmawiać?
Uniosłem wzrok znad dokumentów i spojrzałem na stojącego w drzwiach Jimina. Wygląda na wystraszonego, co wzbudziło we mnie zaniepokojenie, dlatego od razu odłożyłem wszystkie papiery na bok i zdjąłem okulary z nosa, kiwając głową. Wstałem z fotela i usiadłem na kanapie, niosąc swój kubek z kawą.
- Usiądź, Jimin. – poleciłem, kładąc kubek na stoliku. – Coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze.
- Jest w porządku, dobrze się czuję. – odpowiedział, siadając obok mnie, zachowując między nami odpowiednią odległość.
- To o co chodzi?
- Wiem, że nie powinienem się wtrącać, Yoongi hyung. – zaczął dość niepewnie, bawiąc się swoimi małymi palcami. – Chciałbym porozmawiać o Yoorze. Jeśli oczywiście ci to nie przeszkadza.
Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę, już nie bałem się tego, że nasze spojrzenia się skrzyżują. Nie obawiałem się już patrzenia w jego oczy, bo już nauczyłem się w nich dryfować. W taki sposób by nie utonąć. Już się nie bałem. Bardziej powinienem się obawiać tego co teraz czuję i w co te uczucia mogą się rozwinąć.
- Coś ci wczoraj powiedziała? Naprawdę nie powinieneś zwracać uwagi na to co czasem wymyśli, ma bardzo wybujałą wyobraźnię. – powiedziałem spokojnie.
- Nie, nie o to chodzi. – pokręcił głową i spuścił wzrok na swoje dłonie.
- To o co, Jimin-ah? Nie bój się, nie ugryzę cię. – zażartowałem.
Jimin mimowolnie parsknął cichym śmiechem i znowu na mnie popatrzył. Tym razem już nie był wystraszony, na jego ustach gościł nieśmiały uśmiech, a w oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Sam ten widok napawał mnie szczęściem.
- Wiem.. To tylko.. Nie chciałbym, żebyś odebrał tego jako atak, hyung.
- Domyślam się, Jimin. Wiem, że byś mnie nie zaatakował, nie wygrałbyś rozprawy z kimś takim jak ja. – postanowiłem znowu rzucić słabym żartem na poziomie Seokjina, ale widocznie zadziałał, bo Jimin znowu się zaśmiał i schował twarz w swoich drobnych dłoniach.
- Widać, że znasz się długo z Seokjinem. Zaraził cię mówieniem słabych żartów.
- A ciebie zaraził śmianiem się z nich, myślę, że coś nas łączy. – wypaliłem, zanim zorientowałem się co tak naprawdę powiedziałem.
Jimin patrzył na mnie przez chwilę z rosnącymi na policzkach rumieńcami, a po chwili uśmiechnął się i odwrócił wzrok.
- Tak, coś nas łączy, prawda. Ale wracając. Yoora jest wspaniała. – zaczął młodszy, a ja upiłem trochę kawy z kubka. – I bardzo dobrze wiem, że kochasz swoją córkę, hyung. Kiedy tylko wbiegła tutaj.. To jak na nią spojrzałeś, mówiło wszystko. Jak tylko przyszedłem do firmy w pierwszy dzień, usłyszałem o wszystkim, nie składałem kondolencji, bo stwierdziłem, że nie chcesz ich już słyszeć, ale zastanawiałem się, czemu mimo tego że masz córkę, wracasz tak późno do domu. Oczywiście nie musiałem czekać długo na odpowiedź, bo kilka dni po tym spotkałem ją i mogę powiedzieć, że to naprawdę pocieszne dziecko. Dlatego chciałbym cię prosić, hyung, żebyś wrócił dzisiaj wcześniej do domu i spędził czas z Yoorą. Bo tęskniła za tobą, sama mi to powiedziała.
Przez całą swoją wypowiedź Jimin się uśmiechał, a po ostatnich słowach, podniósł wzrok na mnie. Spojrzałem w jego oczy, które potwierdzały, że wszystko co powiedział przed chwilą chłopak było prawdą, najszczerszą prawdą. Patrzyliśmy sobie w oczy przez kilka następnych chwil. Nic nie mówiliśmy. Czułem się jakbyśmy się porozumiewali bez słów. Czułem tę dziwną więź, której już raz doświadczyłem z Mirą. To było dziwne.
- Czemu się bałeś mi o tym powiedzieć, Jimin-ah?
- Nie wiem, stwierdziłem, że może za bardzo się wtrącam.
- Nie wtrącasz się. – odpowiedziałem, nie odrywając od niego wzroku.
- Cieszę się, hyung. Powinniśmy się wziąć do pracy, żebyś wrócił jak najszybciej do Yoory. – stwierdził, wstając z kanapy.
Złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem ponownie na kanapę. Tym razem siedzieliśmy trochę bliżej siebie. Młodszy spojrzał na mnie z pytającym spojrzeniem, które przeniosło się po chwili na moją dłoń nadal owiniętą wokół jego nadgarstka, więc szybko ją zabrałem, odchrząkując.
- Ja.. – zacząłem. – Idziemy dzisiaj na obiad razem, prawda? – zapytałem, uciekając wzrokiem.
- Myślę, że to od wczoraj nie uległo zmianie, hyung. – odpowiedział. – Idę zająć się swoimi sprawami, żeby później ci pomóc. – wstał znowu z kanapy, a ja tym razem go już nie zatrzymywałem.
- Do zobaczenia na przerwie obiadowej, Jiminie. – uśmiechnąłem się do niego i również wstałem, by przenieść się do swojego biurka.
Park posłał mi nieśmiały uśmiech, który odwzajemniłem i poszedł do swojego stanowiska, a ja ciężko opadłem na fotel, biorąc głęboki wdech, zastanawiając się, czy przypadkiem nie posuwam się w naszej relacji za szybko.
***
Wszedłem do apartamentu, z którego dobiegały wesołe śmiechy mojej córki. Zdjąłem buty i udałem się do salonu, jednak nie było tu Yoory, dlatego od razu poszedłem do jej pokoju, gdzie bawiła się w najlepsze z naszą sąsiadką.
- Tatuś! – krzyknęła dziewczynka i do mnie podbiegła, a młoda kobieta wstała z podłogi, żeby się ze mną przywitać delikatnym skinieniem głowy i uśmiechem, które odwzajemniłem.
- Co tam, księżniczko? Jak się bawiłaś?
- Bardzo dobrze! Byłyśmy też na spacerze w parku!
- Oh, naprawdę? – uniosłem brwi, głaszcząc córkę po włosach. – To wspaniale, skarbie.
- Mogę się jeszcze pobawić przed spaniem? – zapytała dziewczynka.
- Pewnie. – puściłem ją i poprawiłem marynarkę na swoich ramionach. – Pani Choi, możemy chwilę porozmawiać? – spojrzałem na naszą sąsiadkę, która od razu pokiwała głową i razem udaliśmy się przestronnej kuchni.
- Dobrze się składa, bo też chciałam z panem porozmawiać. – posłała mi uśmiech.
- Naprawdę? Proszę się nie krępować. Może pani mówić. – posłałem jej słaby uśmiech, nalewając sobie szklankę wody.
- Nie uważa pan, że Yoora potrzebuje matki?
Jej pytanie mnie zmurowało, patrzyłem na nią obojętnym wzrokiem, ukrywając swoje zirytowanie i niezadowolenie z pytania.
- Myślę, że to nie od pani zależy decyzja o tym, pani Choi. – odpowiedziałem spokojnie, upijając łyk wody.
- Chyba się nie zrozumieliśmy, panie Min. – zaśmiała się cicho. – Byłabym idealną matką dla Yoory. Proszę spojrzeć, pańska córka mnie kocha, bardzo lubi spędzać ze mną czas, a teraz odkąd jest pan sam, to nie widzę przeszkód, byśmy mogli-
- Pani Choi – przerwałem jej, zaciskając mocno palce na szklance. – Myślę, że powinna pani wyjść ze swojej wyobraźni, bo jest tam źle. – posłałem jej głupkowaty uśmiech. – To, że Yoora lubi spędzać z panią czas, nie znaczy, że od razu panią kocha i zacznie traktować jak własną matkę, którą i tak będzie miała jedyną.
- Nie chce pan się ponownie ożenić?
- Sądzę, że to też nie powinno pani obchodzić. – prychnąłem. – Chciałem powiedzieć, że od jutra nie musi już pani przychodzić zajmować się Yoorą. Od poniedziałku idzie do przedszkola, a jutro sam mam wolne. Myślę też, że na ten moment zakończymy również naszą znajomość. Może pani już wracać do siebie, zapłatę wyślę jak zwykle na konto, dobrej nocy.
Kobieta patrzyła jeszcze na mnie przez chwilę z wyrzutem i już się obawiałem, że mnie uderzy, albo nie będzie chciała wyjść, jednak chyba schowała dumę do kieszeni i opuściła mój apartament, a ja siadłem na krześle przy blacie i odetchnąłem z ulgą. Jeden problem z głowy. Teraz co z dniem jutrzejszym? Nie mogłem prosić innej sąsiadki, nie zostawię jej u matki Miry, nikomu nie mogłem teraz ufać.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Jimina.
- Halo?
- Jimin-ah, wybacz, że dzwonie po twoich godzinach pracy, ale mógłbyś mi sprawdzić mój grafik na jutro i powiedzieć czy mam jakieś ważne spotkania? – powiedziałem spokojnie, pocierając swoje skronie.
- Tak, hyung. Daj mi chwilę.
W słuchawce przez chwilę panowała cisza, która przerywana była przez szelesty i oddalone głosy.
- Mam już! – oznajmił wesołym głosem Jimin. – Masz jedno spotkanie z prezesem innej firmy o 15:30. Reszta to praktycznie sama papierkowa robota. A coś się stało?
- Musiałem odesłać tymczasową opiekunkę Yoory, więc nie mam co zrobić z małą. – westchnąłem. – Nie mogę zostać w domu ze względu na to spotkanie..
- Hyung weź ją ze sobą. – odpowiedział spokojnie Jimin. – Weź jej kredki, jakąś zabawkę. Pobawię się z nią, nie ma problemu.
- Jimin, nie będę ci dokładał pracy.
- Równie dobrze mogę jej włączyć bajkę na komputerze czy moim telefonie, a ja się wtedy zajmę czym muszę. Nie martw się i po prostu z nią przyjedź, skoro nie masz innego wyjścia.
- Może masz rację.
- Myślę, że mam, więc nie przejmuj się niczym, poradzę sobie ze wszystkim.
- Zadbam o twoją podwyżkę, Jimin-ah.
- Nie potrzebuję podwyżek, hyung. – zaśmiał się. – Zabawa z Yoorą to czysta przyjemność.
- To słodkie, Jiminie.
- Okej, muszę uciekać, hyung. Współlokatorzy krzyczą, żebym przyszedł, bo nasza kolacja już jest. Do jutra, hyung!
- Do jutra, Jimin-ah.
Rozłączyłem się i z uśmiechem odłożyłem telefon na bok. Przeczesałem włosy i zaśmiałem się pod nosem, myśląc o moim uroczym sekretarzu. W końcu wstałem z krzesła i skierowałem swoje kroki do sypialni mojej córki.
- Yoora, chodź umyć buźkę! Musisz się wyspać na jutro, bo wstajemy wcześnie!
😄
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro