nine
W końcu weekend. Oznaczało to zero stresu związanego z pracą i w końcu trochę odpoczynku od całego zgiełku firmy. Ze względu na to, że wczorajsze spotkanie potoczyło się bardzo dobrze, pozwoliłem sobie dzisiaj trochę dłużej pospać. Niestety nie dane mi było leżeć do południa w łóżka jak przez ostatnie dwa tygodnie wolnego, ponieważ do pokoju wbiegła Yoora i wskoczyła na łóżko, przytulając się do mnie.
- Dzień dobry, księżniczko. – mruknąłem jeszcze trochę zaspany.
- Tatusiu czy pójdziemy dzisiaj na spacer do parku? – zapytała.
- Myślę, że możemy, nie widzę problemu.
- To super.
- Musimy też jechać na zakupy. W tygodniu nie będzie czasu. – ziewnąłem leniwie i się przeciągnąłem.
- Tatusiu, ale nie ma spania! Jest już dzień. – zaśmiała się wesoło dziewczynka.
Uśmiechnąłem się szeroko i przytuliłem do siebie mocniej moją córeczkę. Bez niej wszystko byłoby zupełnie inne. Gdyby jej też nie było, nie przeżyłbym. Stałbym się całkowitym wrakiem człowieka. Po takiej stracie nie podniósłbym się. Na szczęście jej nic nie groziło. Szczęśliwa, rozgadana i rozbrykana pięciolatka. Taka jaka powinna być.
- Tatusiu!
- Słucham?
- Jiminie oppa jest fajny.
- Tak uważasz?
- Tak! Super się z nim bawi! Lubi też te same bajki co ja, wiesz? I ma ładne włosy. Czy ja też będę mogła takie mieć?
- Może w przyszłości, słonko. Teraz na pewno nie. Trzeba być dorosłym, wiesz?
- Ahaaa. Szkoda. Ale poczekam! I będę taka jak Jiminie oppa!
- Fajnie się z nim bawiłaś?
- Tak! Chciałabym się znowu z nim pobawić, tatusiu. Zadzwonisz do niego?
- Dzisiaj Jiminie ma wolne, wiesz? Musi odpocząć od pracy.
- Tak jak ty?
- Tak jak ja. – pokiwałem głową.
Po uzyskanej odpowiedzi zaczęła o czymś bardzo intensywnie myśleć, aż w pewnym momencie zupełną ciszę przerwało burczenie w brzuszku Yoory. Zaśmialiśmy się i wstaliśmy z mojego łóżka. Poszliśmy do kuchni i przygotowałem dla nas płatki z mlekiem, ponieważ jedynie to było w domu do zjedzenia, a ramenu instant jej przecież nie dam. Po zjedzeniu śniadania i wojnie na poduszki w pokoju małej, w końcu ją ubrałem i zostawiłem wśród zabawek, żeby pójść samemu się przebrać z piżamy. Szybko się przebrałem i zaliczyłem poranną toaletę, następnie wróciłem do pokoju córki, gdzie posprzątaliśmy większość zabawek, upewniłem się czy Yoora na pewno skorzystała z toalety i poszliśmy, żeby się ubrać w płaszcze i założyć buty.
Wychodząc z mieszkania, zauważyłem idącą korytarzem panią Choi, która tylko posłała mi spojrzenie pełne zniesmaczenia i nienawiści, i z podniesioną brodą, poszła do swoich drzwi. Pokręciłem tylko głową na to dziecinne zachowanie i z Yoorą poszliśmy do windy, na którą na szczęście nie musieliśmy czekać. Umówiliśmy się, że najpierw pojedziemy na zakupy, żeby zrobić coś na obiad, a po obiedzie pójdziemy do parku. Yoora nie zgodziła się od razu, ale w końcu udało mi się ją przekonać, że tak będzie najlepiej.
Do sklepu jechaliśmy trochę długo ze względu na rosnące korki o tej porze dnia, a kiedy już tam dotarliśmy, wzięliśmy wózek i weszliśmy na sklep. Rozmawiając o pomyśle na obiad, dziewczynka machała wesoło nóżkami, siedząc na specjalnym krzesełku w wózku. Spokojnie przechodziliśmy z alejki do kolejnej, wkładając kolejne produkty do wózka. Oczywiście nie obeszło się też bez słodyczy i przekąsek. Ponieważ nie było Yoory przez prawie dwa tygodnie w domu, szafka ze słodyczami stała pusta, więc trzeba było ją uzupełnić.
- Jiminie oppa! – krzyknęła nagle Yoora, a ja odwróciłem się w kierunku w którym patrzyła Yoora.
- Yoora! Hyung! – wyszczerzył się Jimin, podjeżdżając ze swoim wózkiem. – Dzień dobry.
- Dzień dobry, nie spodziewałem się ciebie tutaj spotkać. – uśmiechnąłem się delikatnie.
- Jestem tutaj z współlokatorem na większych zakupach. Tutaj jest większy wybór niż w naszym sklepie na osiedlu. – powiedział, cały czas się uśmiechając.
- Jiminie oppa pojedziesz z nami do domu, żeby się ze mną pobawić? – zapytała Yoora, machając mu przed nosem swoim pluszakiem, którego nie odstępowała nawet na krok.
- Niestety dzisiaj nie mogę, słoneczko. – wydął dolną wargę. – Ale obiecuję, że szybko znajdę wolną chwilę, by przyjść się z tobą pobawić jak tylko twój tatuś się zgodzi.
- A czemu nie możesz dzisiaj, oppa?
- Mam plany, wiesz? Dzisiaj spędzam czas z moimi przyjaciółmi.
- A co będziecie robić? – zapytała ciekawa.
- Yoora, nie ładnie tak. – zwróciłem jej uwagę.
- W porządku, hyung. – machnął ręką młodszy chłopak. – Będziemy oglądać filmy i pogramy pewnie w jakieś gry.
- W jakie gry? – zaświeciły jej się oczy.
- Oj raczej nie znasz. – zaśmiał się Jimin i pogłaskał ją po włosach. – Jak już będziesz większa to też z tobą pogram, obiecuję.
- Tatuś też dzisiaj mówił, że mogę mieć włosy jak ty dopiero jak dorosnę. – zrobiła smutną minkę, a młodszy chłopak się zaśmiał.
- Twój tatuś ma rację skarbie. Małe księżniczki nie mogą mieć blond włosów.
- To czemu Barbie ma blond włosy?
- Ponieważ jest już dorosłą księżniczką. – odpowiedziałem prędko, głaszcząc córkę po włosach.
Jimin na mnie spojrzał z uśmiechem, a ja odwzajemniłem gest. Dzisiaj widziałem go w pełni naturalnego, bez ułożonych włosów, bez poprawionych brew... Wyglądał po prostu pięknie. W końcu odwróciłem wzrok zawstydzony, odchrząkując.
- Jiminie, Jiminie!
Podbiegł do nas trochę wyższy chłopak z niebieskimi włosami. Włożył do wózka Jimina kilka rzeczy i zaczął opowiadać o tym jak podkradł jakąś drabinkę sklepową, żeby się dostać do ich ulubionych żelek, a jak na złość były położone na najwyższej półce. Zaśmiałem się pod nosem z historii i dopiero teraz zwrócił na mnie uwagę.
- Oh.. Dzień dobry! – ukłonił się. – Jiminie to twój współpracownik?
- Gorzej, przełożony. – zażartowałem.
- Oh! Czyli to jest ten słynny Min Yoongi który cię-
Niestety nie miał okazji skończyć swojej wypowiedzi, bo Jimin prędko zakrył mu usta swoją ręką.
- Jeszcze jedno słowo, Kim Taehyung, a już nigdy nie zobaczysz swojej kolekcji Gucci'ego. – zagroził.
Zaśmiałem się i pokręciłem głową nie wierząc w to co się dzieje.
- Jimin-ah, nieładnie tak grozić przyjaciołom. – powiedziałem rozbawiony.
Młodszy spojrzał na mnie zaczerwieniony, co tylko spowodowało, że mój uśmiech się poszerzył. Był taki uroczy.
- Ale masz fajne włosy! – pisnęła Yoora, zwracając na siebie uwagę wszystkich wokół. – Tatusiu, chcę mieć takie włosy! – pociągnęła mnie za rękaw ze smutną minką.
- A to musi być ta sławna Yoora. – uśmiechnął się niebiesko włosy, podchodząc bliżej naszego wózka. – Hejka, jestem Taehyung, ale możesz mi mówić TaeTae. – wyszczerzył się.
- Masz bardzo ładne włosy, TaeTae oppa. – powiedziała, machając nóżkami. – Ja jestem Min Yoora. – przedstawiła się. – Mogę pomiziać twoje włosy?
- Yoora. – mruknąłem.
- Nie szkodzi. – uśmiechnął się do mnie Kim i kucnął przed wózkiem. – Pewnie, mała.
Taehyung spuścił głowę, a Yoora wsunęła palce w jego włosy. Pogłaskała go chwilę, śmiejąc się, że ma bardzo łaskoczące włosy i odsunęła dłoń. Kim wstał i zaśmiał się.
- Jesteś przeurocza. Przypominasz mi moją młodszą siostrę.
- Masz siostrę? Ale super! Ja też bym chciała siostrę. Brata nie chcę, bo nie lubię chłopców. – powiedziała, marszcząc nosek.
- A mnie lubisz, Yoo? – Jimin zrobił smutną minę.
- Ciebie lubię, oppa! – zaśmiała się. – I tatusia i TaeTae też lubię, bo ma fajne włosy!
- Ależ dziękuję. – uśmiechnął się Taehyung. – Moglibyśmy tak jeszcze stać i gadać, ale musimy iść, bo Ggukie nas zabije. Czeka na parkingu w samochodzie.
- Wasz współlokator? – dopytałem.
- Tak. – przytaknął Jimin. – Tae ma rację, będziemy uciekać. Do zobaczenia w poniedziałek, hyung. – pomachał do nas i ruszył z wózkiem.
Taehyung również nam pomachał i posłał mi uśmiech, pokazując mi kciuki w górę, a następnie pokazał na Jimina, który jak to tylko zobaczył, złapał go za kaptur i pociągnął do innej alejki. Zdążyłem jeszcze zobaczyć kwitnące na jego policzkach rumieńce, co spowodowało, że uśmiechnąłem się szeroko. W końcu ruszyłem i ja, pchając wózek i słuchając wywodów Yoory co będzie chciała zrobić jak już będzie dorosła.
mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał:]]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro