Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fourty seven

I znowu zaczął się nowy tydzień. Po przyjemnie spędzonym weekendzie musieliśmy wrócić do swoich obowiązków. Sam dzień rozpoczął się naprawdę przyjemnie i obiecująco. Po szybkiej porannej toalecie, zjedliśmy w trójkę śniadanie, planując najbliższe tygodnie. Oprócz podstawowych czynności jak praca czy szkoła w tygodniu, umówiliśmy się również, że najbliższy weekend ponownie spędzimy u mojej mamy, a Yoora poinformowała nas, że ma zamiar jechać na tydzień do babci w przerwie wiosennej. Następnie zebraliśmy się i najpierw odwieźliśmy małą do szkoły, a ja i Jimin ruszyliśmy do pracy, gdzie czekał nas naprawdę ciężki dzień.

Kiedy tylko zjawiliśmy się w firmie, zostałem porwany przez Seokjina na nagłe spotkanie, a Jimin musiał sam wszystko ogarniać na moim oddziale. Później się okazało, że straciliśmy jednego z naszych najlepszych klientów, tym samym wsparcie finansowe. Nie wiedzieliśmy, dlaczego to się stało, chociaż domyślaliśmy się, że mogła być to konkurencja, która zaproponowała po prostu lepszą umowę, albo ktoś u nas coś zawalił. Z Seokjinem starałem się zrozumieć co mogło wpłynąć na nagłą decyzję klienta i przeszukiwaliśmy wszystkie historie związane właśnie z nim, ale nie znaleźliśmy ani błędów, ani nic co mogłoby potencjalnie wpłynąć na tę sytuację.

- Poddaję się. – westchnąłem, rzucając dokumentami na stół w sali konferencyjnej. – Nic tu nie ma, tracimy tylko czas.

- Musi tu coś być. – odrzekł podenerwowany Kim. – To nie jest normalne zachowanie.

- Konkurencja jest dość spora. Przez te ostatnie lata rozwinęliśmy się tak jak inne firmy marketingowe, nie możemy zapomnieć, że też są nowe firmy, a oni zawsze lubili pomagać nowym. – przypomniałem.

- Pamiętam. Byli z nami przecież od początku.

- Może stwierdzili, że wystarczająco nam pomogli i poszli teraz pomagać komu innemu? – zaproponowałem.

- Jest taka opcja, ale wtedy by o tym powiedzieli. A oni po prostu zabrali swój wkład i tyle ich widzieliśmy. Coś jest na rzeczy, Yoongi.

- Myślę, że im więcej na ten temat myślimy tym bardziej się w tym wszystkim gubimy i szukamy głupich wytłumaczeń. – zdjąłem okulary z nosa. – Mieli prawo od nas odejść.

- Mieliśmy z nimi zajebisty kontakt, Yoongi. – warknął Seokjin. – Coś za tym stoi, czuję to kościach.

- Seokjin, naprawdę czasem mówisz takie głupie rzeczy. – westchnąłem. – Może to przewrażliwienie? Stres? Przyjdą nowi klienci.

- Gadasz jakby ci w ogóle już nie zależało na tej firmie.

- Oczywiście, że mi zależy. – obruszyłem się. – Po prostu patrzę realnie na sprawę i wiem, że taka rzecz miała prawo się wydarzyć. Peszek, orzeszek, żyje się dalej.

- Zachowujesz się jak zupełnie inna osoba, nie poznaję cię w ogóle. – parsknął Jin.

Już miałem mu się odgryźć, jednak przerwało mi pukanie do drzwi. Po tym przez uchylone skrzydło wsunęła się do środka blond czupryna. Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Yoongi, pora na lunch. – powiedział Jimin.

- Będziesz musiał zjeść sam, Minnie. Wybacz. – westchnąłem. – Musimy z Seokjinem ogarnąć kryzys.

- Co się w ogóle stało? – zapytał, wchodząc do środka, zostawiając za sobą zamknięte drzwi.

- Straciliśmy jednego z najważniejszych klientów. – odpowiedział prosto najstarszy. – Zabrał swoje udziały i odszedł bez tłumaczeń.

- To dziwne. – mruknął Jimin. – Ale totalnie nic nie wiecie?

- Nic a nic. – potwierdził Kim.

- Ja patrzę na to realistycznie i twierdzę, że po prostu chcieli zmienić firmę, którą chcą wspierać. – wzruszyłem ramionami.

- Ale wtedy może by coś powiedzieli? Albo mielibyście szansę na danie im innej oferty, czy coś? – oznajmił Jimin.

- O matko, widać, że rodzina. – zaśmiałem się nerwowo pod nosem.

- Co w rodzinie, to nie zginie! – klasnął w dłonie Seokjin, wstając z krzesła. – Idę po kawę.

- Mnie też weź, jeszcze tu trochę posiedzimy. – obróciłem się na krześle obrotowym w stronę drzwi.

- Spokojnie, wziąłbym ci nie ważne czy byś mi powiedział, czy nie. – machnął na mnie ręką i wyszedł z sali.

Jimin od razu usiadł na moich udach i zarzucił ręce na mój kark. Moje dłonie automatycznie wylądowały na talii młodszego, a na moich ustach zakwitł delikatny uśmiech. Park również się uśmiechnął i ponownie zaczął się bawić moimi włosami.

- Co jak ktoś wejdzie? – zapytałem.

- To jutro będzie już każdy wiedział, że ze sobą kręcimy. – wzruszył ramionami.

- I mówisz o tym tak spokojnie? – zdziwiłem się. – Gdzie się podział mój Jiminie?

Młodszy zaśmiał się i wsunął palce w moje włosy.

- Już długo się ukrywamy, nie sądzisz?

- Nie nazwałbym tego ukrywaniem. – przechyliłem głowę w bok. – Po prostu nie dzielimy się tą informacją ze wszystkimi.

- Tutaj wie tylko Seokjin. – parsknął Jimin.

- I Soobin. – dodałem zaraz.

- Ah, jego sekretarz?

- Dzieli się z nim wszystkim. – pokiwałem głową. – Ale Soobin nigdy nikomu nic nie mówi, Jin ma do niego ogromne zaufanie.

- A do mnie też masz takie zaufanie? – uniósł brew blondyn.

- Chwilka, daj mi się zastanowić. – przymknąłem powieki. – Mieszkasz ze mną, znasz moją przeszłość, pomagasz mi w wychowywaniu mojej córki, znasz moją mamę, mam wymieniać dalej, czy już znasz odpowiedź na swoje pytanie?

Chłopak zaśmiał się i cmoknął moje usta. Uśmiechnąłem się lekko i objąłem Jimina ciaśniej w talii.

- Głupek. – mruknął.

- A jednak na mnie poleciałeś.

- To twój urok mnie kupił.

- Oczywiście. – zaśmiałem się. – A teraz zmykaj jeść.

- Nie chce mi się ruszać. – przytulił się do mnie.

Objąłem się, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Wsparłem brodę na ramieniu młodszego i przymknąłem powieki, czując wewnętrzny spokój i przyjemne ciepło ogarniające moje ciało. Westchnąłem cicho, a Jimin zamruczał, cmokając skórę na mojej szyi. Uśmiechnąłem się szerzej i odsunąłem go od siebie.

- Zmykaj coś zjeść. – powiedziałem. – O której wychodzisz po Yoorę?

- Po 14. Odbiorę ją i pójdziemy na zakupy.

- Masz coś w planach? – uniosłem brwi.

- Chcę zrobić spaghetti, bo mała ostatnio wspominała, że ma ochotę na makaron.

- A racja, pamiętam.

- Więc na kolację będzie makaron, dobrze?

- Cokolwiek ugotujesz będzie pyszne i zjem ze smakiem. – cmoknąłem jego czoło. – A teraz uciekaj jeść, a ja się biorę dalej do pracy.

- No dobra. – westchnął młodszy.

Jimin zszedł z moich kolan i zostawił na moim policzku szybkiego buziaka, po czym ruszył do drzwi, w których minął się z Seokjinem. Starszy wniósł dla nas dwa kubki z kawą, a Jimin zamknął za sobą drzwi, życząc nam dobrej pracy. Nie czekaliśmy zbyt długo i od razu kontynuowaliśmy analizowanie dokumentów z Kimem. Czas leciał nam tak szybko, że nie zorientowaliśmy się, kiedy minęły kolejne godziny. I gdyby nie Jimin, który wpadł się z nami pożegnać to nawet byśmy nie zauważyli, że już siedzimy w biurze od dobrych paru godzin.

- Masz coś? – zapytał starszy.

- Nie. A ty? – uniosłem na niego wzrok.

- Nic. Może naprawdę masz rację. – westchnął, kładąc kolejny plik dokumentów na stół.

- No mówię ci, że po prostu znaleźli inną firmę. – westchnąłem. – A my znajdziemy kogoś za nich. Albo nawet kilka takich osób.

- O to się nie martwię. Bardziej o to, że jednak coś im się nie spodobało i narobią syfu.

- Nigdy bym ich o coś takiego nie podejrzewał. – powiedziałem, uprzednio strzelając językiem. – To są równi ludzie.

- Yoongi wiesz bardzo dobrze jak potrafią niektórzy grać.

- Wiem, wiem, ale my też mamy ewentualnie na nich jakieś kruczki.

- To prawda, ale to może nie być przyjemne dla żadnej ze stron.

- Lepiej, żeby obie straciły, niż tylko jedna, nie uważasz? – dodałem.

- Tak, masz rację. – pokiwał głową. – Myślę, że tutaj skończymy drążenie tematu, to nie ma sensu.

- To ja w takim razie idę do siebie.

Już wstawałem z krzesła, kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na ekran i uśmiechnąłem się delikatnie do siebie, odbierając połączenie.

- Słucham cię, Minnie.

Mój uśmiech jednak zbladł, kiedy usłyszałem płacz młodszego, a kolejne słowa, które usłyszałem sprawiły, że kolana się pode mną załamały.

- Yoongi... Nie ma Yoory. 

zaczynamy zabawę:] pora na ostatnią dramę tej historii, obiecuję🧍‍♀️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro