fourty seven
I znowu zaczął się nowy tydzień. Po przyjemnie spędzonym weekendzie musieliśmy wrócić do swoich obowiązków. Sam dzień rozpoczął się naprawdę przyjemnie i obiecująco. Po szybkiej porannej toalecie, zjedliśmy w trójkę śniadanie, planując najbliższe tygodnie. Oprócz podstawowych czynności jak praca czy szkoła w tygodniu, umówiliśmy się również, że najbliższy weekend ponownie spędzimy u mojej mamy, a Yoora poinformowała nas, że ma zamiar jechać na tydzień do babci w przerwie wiosennej. Następnie zebraliśmy się i najpierw odwieźliśmy małą do szkoły, a ja i Jimin ruszyliśmy do pracy, gdzie czekał nas naprawdę ciężki dzień.
Kiedy tylko zjawiliśmy się w firmie, zostałem porwany przez Seokjina na nagłe spotkanie, a Jimin musiał sam wszystko ogarniać na moim oddziale. Później się okazało, że straciliśmy jednego z naszych najlepszych klientów, tym samym wsparcie finansowe. Nie wiedzieliśmy, dlaczego to się stało, chociaż domyślaliśmy się, że mogła być to konkurencja, która zaproponowała po prostu lepszą umowę, albo ktoś u nas coś zawalił. Z Seokjinem starałem się zrozumieć co mogło wpłynąć na nagłą decyzję klienta i przeszukiwaliśmy wszystkie historie związane właśnie z nim, ale nie znaleźliśmy ani błędów, ani nic co mogłoby potencjalnie wpłynąć na tę sytuację.
- Poddaję się. – westchnąłem, rzucając dokumentami na stół w sali konferencyjnej. – Nic tu nie ma, tracimy tylko czas.
- Musi tu coś być. – odrzekł podenerwowany Kim. – To nie jest normalne zachowanie.
- Konkurencja jest dość spora. Przez te ostatnie lata rozwinęliśmy się tak jak inne firmy marketingowe, nie możemy zapomnieć, że też są nowe firmy, a oni zawsze lubili pomagać nowym. – przypomniałem.
- Pamiętam. Byli z nami przecież od początku.
- Może stwierdzili, że wystarczająco nam pomogli i poszli teraz pomagać komu innemu? – zaproponowałem.
- Jest taka opcja, ale wtedy by o tym powiedzieli. A oni po prostu zabrali swój wkład i tyle ich widzieliśmy. Coś jest na rzeczy, Yoongi.
- Myślę, że im więcej na ten temat myślimy tym bardziej się w tym wszystkim gubimy i szukamy głupich wytłumaczeń. – zdjąłem okulary z nosa. – Mieli prawo od nas odejść.
- Mieliśmy z nimi zajebisty kontakt, Yoongi. – warknął Seokjin. – Coś za tym stoi, czuję to kościach.
- Seokjin, naprawdę czasem mówisz takie głupie rzeczy. – westchnąłem. – Może to przewrażliwienie? Stres? Przyjdą nowi klienci.
- Gadasz jakby ci w ogóle już nie zależało na tej firmie.
- Oczywiście, że mi zależy. – obruszyłem się. – Po prostu patrzę realnie na sprawę i wiem, że taka rzecz miała prawo się wydarzyć. Peszek, orzeszek, żyje się dalej.
- Zachowujesz się jak zupełnie inna osoba, nie poznaję cię w ogóle. – parsknął Jin.
Już miałem mu się odgryźć, jednak przerwało mi pukanie do drzwi. Po tym przez uchylone skrzydło wsunęła się do środka blond czupryna. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Yoongi, pora na lunch. – powiedział Jimin.
- Będziesz musiał zjeść sam, Minnie. Wybacz. – westchnąłem. – Musimy z Seokjinem ogarnąć kryzys.
- Co się w ogóle stało? – zapytał, wchodząc do środka, zostawiając za sobą zamknięte drzwi.
- Straciliśmy jednego z najważniejszych klientów. – odpowiedział prosto najstarszy. – Zabrał swoje udziały i odszedł bez tłumaczeń.
- To dziwne. – mruknął Jimin. – Ale totalnie nic nie wiecie?
- Nic a nic. – potwierdził Kim.
- Ja patrzę na to realistycznie i twierdzę, że po prostu chcieli zmienić firmę, którą chcą wspierać. – wzruszyłem ramionami.
- Ale wtedy może by coś powiedzieli? Albo mielibyście szansę na danie im innej oferty, czy coś? – oznajmił Jimin.
- O matko, widać, że rodzina. – zaśmiałem się nerwowo pod nosem.
- Co w rodzinie, to nie zginie! – klasnął w dłonie Seokjin, wstając z krzesła. – Idę po kawę.
- Mnie też weź, jeszcze tu trochę posiedzimy. – obróciłem się na krześle obrotowym w stronę drzwi.
- Spokojnie, wziąłbym ci nie ważne czy byś mi powiedział, czy nie. – machnął na mnie ręką i wyszedł z sali.
Jimin od razu usiadł na moich udach i zarzucił ręce na mój kark. Moje dłonie automatycznie wylądowały na talii młodszego, a na moich ustach zakwitł delikatny uśmiech. Park również się uśmiechnął i ponownie zaczął się bawić moimi włosami.
- Co jak ktoś wejdzie? – zapytałem.
- To jutro będzie już każdy wiedział, że ze sobą kręcimy. – wzruszył ramionami.
- I mówisz o tym tak spokojnie? – zdziwiłem się. – Gdzie się podział mój Jiminie?
Młodszy zaśmiał się i wsunął palce w moje włosy.
- Już długo się ukrywamy, nie sądzisz?
- Nie nazwałbym tego ukrywaniem. – przechyliłem głowę w bok. – Po prostu nie dzielimy się tą informacją ze wszystkimi.
- Tutaj wie tylko Seokjin. – parsknął Jimin.
- I Soobin. – dodałem zaraz.
- Ah, jego sekretarz?
- Dzieli się z nim wszystkim. – pokiwałem głową. – Ale Soobin nigdy nikomu nic nie mówi, Jin ma do niego ogromne zaufanie.
- A do mnie też masz takie zaufanie? – uniósł brew blondyn.
- Chwilka, daj mi się zastanowić. – przymknąłem powieki. – Mieszkasz ze mną, znasz moją przeszłość, pomagasz mi w wychowywaniu mojej córki, znasz moją mamę, mam wymieniać dalej, czy już znasz odpowiedź na swoje pytanie?
Chłopak zaśmiał się i cmoknął moje usta. Uśmiechnąłem się lekko i objąłem Jimina ciaśniej w talii.
- Głupek. – mruknął.
- A jednak na mnie poleciałeś.
- To twój urok mnie kupił.
- Oczywiście. – zaśmiałem się. – A teraz zmykaj jeść.
- Nie chce mi się ruszać. – przytulił się do mnie.
Objąłem się, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Wsparłem brodę na ramieniu młodszego i przymknąłem powieki, czując wewnętrzny spokój i przyjemne ciepło ogarniające moje ciało. Westchnąłem cicho, a Jimin zamruczał, cmokając skórę na mojej szyi. Uśmiechnąłem się szerzej i odsunąłem go od siebie.
- Zmykaj coś zjeść. – powiedziałem. – O której wychodzisz po Yoorę?
- Po 14. Odbiorę ją i pójdziemy na zakupy.
- Masz coś w planach? – uniosłem brwi.
- Chcę zrobić spaghetti, bo mała ostatnio wspominała, że ma ochotę na makaron.
- A racja, pamiętam.
- Więc na kolację będzie makaron, dobrze?
- Cokolwiek ugotujesz będzie pyszne i zjem ze smakiem. – cmoknąłem jego czoło. – A teraz uciekaj jeść, a ja się biorę dalej do pracy.
- No dobra. – westchnął młodszy.
Jimin zszedł z moich kolan i zostawił na moim policzku szybkiego buziaka, po czym ruszył do drzwi, w których minął się z Seokjinem. Starszy wniósł dla nas dwa kubki z kawą, a Jimin zamknął za sobą drzwi, życząc nam dobrej pracy. Nie czekaliśmy zbyt długo i od razu kontynuowaliśmy analizowanie dokumentów z Kimem. Czas leciał nam tak szybko, że nie zorientowaliśmy się, kiedy minęły kolejne godziny. I gdyby nie Jimin, który wpadł się z nami pożegnać to nawet byśmy nie zauważyli, że już siedzimy w biurze od dobrych paru godzin.
- Masz coś? – zapytał starszy.
- Nie. A ty? – uniosłem na niego wzrok.
- Nic. Może naprawdę masz rację. – westchnął, kładąc kolejny plik dokumentów na stół.
- No mówię ci, że po prostu znaleźli inną firmę. – westchnąłem. – A my znajdziemy kogoś za nich. Albo nawet kilka takich osób.
- O to się nie martwię. Bardziej o to, że jednak coś im się nie spodobało i narobią syfu.
- Nigdy bym ich o coś takiego nie podejrzewał. – powiedziałem, uprzednio strzelając językiem. – To są równi ludzie.
- Yoongi wiesz bardzo dobrze jak potrafią niektórzy grać.
- Wiem, wiem, ale my też mamy ewentualnie na nich jakieś kruczki.
- To prawda, ale to może nie być przyjemne dla żadnej ze stron.
- Lepiej, żeby obie straciły, niż tylko jedna, nie uważasz? – dodałem.
- Tak, masz rację. – pokiwał głową. – Myślę, że tutaj skończymy drążenie tematu, to nie ma sensu.
- To ja w takim razie idę do siebie.
Już wstawałem z krzesła, kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na ekran i uśmiechnąłem się delikatnie do siebie, odbierając połączenie.
- Słucham cię, Minnie.
Mój uśmiech jednak zbladł, kiedy usłyszałem płacz młodszego, a kolejne słowa, które usłyszałem sprawiły, że kolana się pode mną załamały.
- Yoongi... Nie ma Yoory.
zaczynamy zabawę:] pora na ostatnią dramę tej historii, obiecuję🧍♀️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro