Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fourty nine

Sytuacja, która miała wczoraj miejsce ciągnęła się nadal, mimo że minęły już dwa dni. Mieliśmy czwartek, a policja dalej nic nie wiedziała, na kamerach nic podejrzanego nie zobaczyli, zupełnie ta jakby moja córka rozpłynęła się w powietrzu. Cały ten stres wpłynął nie tylko na mnie, ale też Jimina, który nie mógł się w ogóle skupić. Chodził cały czas roztargniony, często budził się w nocy, mniej jadł. Bardzo mnie martwiło to jak przeżywa na zaistniałą sytuację. Co prawda nie byłem lepszy, ale ja za to o wiele więcej pracowałem, byleby tylko zająć swoje myśli, żeby nie patrzeć ciągle na zegarek i wyczekiwać na jakiś znak od policji.

Dzisiaj wracając z pracy, starałem się jakoś rozproszyć Jimina. Pojechaliśmy na zakupy, zjedliśmy ramyun i nawet obejrzeliśmy razem film, ale nie czerpaliśmy z tego wieczoru żadnej przyjemności. Jimin i ja staraliśmy się wspierać jak tylko potrafiliśmy, próbowaliśmy się pocieszać, ale tak naprawdę nie było to długotrwałe. Na dodatek to, że nic nie mogliśmy zrobić w sprawie znalezienia Yoory tylko sprawiało, że nie chciało nam się niczego robić. Nawet ja po kilku godzinach podpisywania dokumentach po prostu wychodziłem z biura i szedłem przed budynek by zapalić papierosa.

Dzisiaj nie było inaczej. Był czas lunchu, Jimin właśnie położył się na kanapie w moim gabinecie i jak tylko zasnął, okryłem go ciemnym kocem, po czym opuściłem biuro, a następnie budynek. Wyciągnąłem paczkę używek i odpaliłem jednego papierosa, zaraz zaciągając się dymem. Poczułem dobrze znane mi pieczenie w klatce piersiowej, gdy trzymałem dym tytoniowy w płucach, a następnie ulgę podczas wydychania powietrza zmieszanego z papierosowym dymem. Powtarzałem tę czynność do wypalenia całej używki.

- Wracajcie do domu, Yoongi.

Odwróciłem się w stronę dobiegającego mnie głosu i zobaczyłem Seokjina z telefonem w dłoni. Mężczyzna również nie wyglądał tak jak zwykle. Zdradzały go te coraz ciemniejsze cienie pod oczami. On również się martwił, ale nie tylko o znalezienie Yoory, także o mnie i Jimina, bo widział co ta sytuacja z nami robi. Pokręciłem głową i ponownie wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Zanim jednak wyciągnąłem następnego idealnie skręconego papierosa, Seokjin położył dłoń na mojej i powstrzymał mnie przed tym.

- Yoongi, wiesz dobrze, że to ci nic nie da. – powiedział przyjaciel.

- Chociaż przez te kilka minut mogę poczuć inny ból niż ten, który czuję przez resztę doby. – odrzekłem, patrząc na niego z krzywym uśmiechem.

- Yoongi – westchnął. – To naprawdę zły pomysł.

- Lepszy niż alkohol.

- To prawda, ale i to, i to zabija. A ty nie możesz umrzeć nawet rok wcześniej niż powinieneś.

- Nie wiem do czego zmierzasz.

- Yoora się znajdzie, a teraz z Jiminem musicie się wzajemnie wspierać. Idźcie do domu, może pójdźcie na spacer? Porozmawiajcie o swoich uczuciach, zróbcie razem coś jakby wszystko było w porządku.

- Nawet jeśli ma to być chwilowe szczęście?

- Nawet jeśli – poklepał mnie po ramieniu. – Spędźcie razem trochę czasu, zajmiemy się twoim oddziałem z Soobinem.

- W porządku.

- I pamiętajcie, że policja cały czas szuka. Minęły dwa dni, ich śledztwo szuka teraz powiązań, w końcu coś znajdą.

- Będę musiał jeszcze zmienić jej szkołę.

- Zajmiemy się tym jak tylko do nas wróci, dobrze?

- Tak, wiem.

- No, to teraz wracaj do Jimina i zabieraj go stąd. Jedźcie na obiad na miasto, pospacerujcie i chociaż postarajcie się miło spędzić wieczór. Nie myślcie o tym. Znajdziemy ją i znowu będziecie wszyscy razem. A gdyby coś się działo to od razu do mnie dzwońcie, naprostuję tych debili.

- Ty też postaraj się odpocząć, hyung. Również przydałby ci się wolny wieczór.

Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i schowałem paczkę papierosów do kieszeni, po czym prędko wszedłem do budynku i udałem się do windy. Jak najszybciej omówiłem najważniejsze szczegóły dzisiejszego dnia z moim zespołem, a następnie wszedłem do swojego biura i siadłem na skraju kanapy, na której spał Park. Przeczesałem lekko jego włosy i czekałem aż się obudzi. Nie musiałem czekać długo, bo po chwili Jimin lekko uchylił powieki.

- Zbierajmy się, skarbie. – powiedziałem cicho.

- Masz jakieś wieści? – zapytał lekko zachrypniętym głosem, przecierając oczy.

- Nie, ale przyda nam się dzień wolnego. Seokjin nas wysyła do domu.

- Ale jest jeszcze tyle do zrobienia.

- Twoje zadania powierzyłem Shinwoo i Minjunowi. Wszystko będzie w porządku.

- Na pewno? – szepnął, patrząc na mnie zmęczonym wzrokiem.

- Tak, kochanie.

Nachyliłem się i ucałowałem jego czoło. Chłopak od razu wykorzystał sytuację i objął mnie ramionami, ściągając mnie na niego. Zaśmialiśmy się mimowolnie i ucałowałem ponownie jego czoło. Po kilku minutach przytulania się na mojej kanapie, zebraliśmy się i wyszliśmy z biura, żegnając się z resztą zespołu. Zjechaliśmy windą na parking i wsiedliśmy do samochodu.

Najpierw pojechaliśmy do restauracji na obiad, a następnie wybraliśmy się na spacer do parku, który był niedaleko miejsca, w którym jedliśmy. Trzymając się za ręce, rozmawialiśmy ze sobą na wiele różnych tematów i szliśmy alejkami parku. Po powrocie do samochodu, zdecydowałem, że wiem co powinniśmy teraz zrobić. Nic nie zdradzając Jiminowi, ruszyłem w dobrze mi znanym kierunku. Starałem się jakoś zbywać pytania chłopaka, jednak ten nie odpuszczał do czasu, aż dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowałem przed małym budynkiem, a Park, kiedy tylko zobaczył duży szyld, uśmiechnął się zaczął się wiercić na fotelu.

Opuściliśmy samochód i udaliśmy się do wejścia do budynku. Weszliśmy spokojnie do schroniska, w którym uderzył nas znany wszystkim dobrze zapach wielu różnych zwierząt, które były w jednym miejscu. Przywitaliśmy się z właścicielem i powiedziałem, że chcielibyśmy adoptować psa. Starszy mężczyzna zabrał nas do odpowiedniej części budynku i razem z młodszym zaczęliśmy się rozglądać. W pewnym momencie zatrzymałem się przy jednej z klatek, w której spał zwinięty w kulkę mały kundelek. Kucnąłem przy klatce i przyjrzałem się uważnie zwierzęciu. Wyglądał zupełnie jak pies, którego miałem jak byłem mały.

- Ostatni z miotu – powiedział właściciel, gdy zauważył, że przyglądam się psu. – Został sam, bo jego rodzeństwo już zostało adoptowane. Ktoś porzucił całą piątkę pod moimi drzwiami.

- Dobrze, że porzucił w dobrym miejscu. – mruknąłem.

- To prawda, co nie zmienia faktu, że ludzie nie mają żadnej wyobraźni.

- Jaki słodziak! – zachwycił się Jimin, kucając obok mnie.

- Chcecie go? – zapytał właściciel. – Został ostatni, więc nie chciałbym, żeby siedział tutaj jeszcze kolejne tygodnie. Ludzie coraz rzadziej przychodzą do schronisk, wolą kupić rasowego zwierzaka, zamiast pomóc tym, które najbardziej tego potrzebują.

- Weźmiemy go – postanowiłem. – Chodźmy podpisać dokumenty. Musimy też kupić wszystko po drodze do domu.

Po około godzinie pies był już nasz. Dostaliśmy nawet smycz dla naszego nowego członka rodziny. Od razu zaczął wokół nas chodzić i był nami bardzo zainteresowany. W drodze do naszego mieszkania, zatrzymaliśmy się przy sklepie zoologicznym i zostałem sam w samochodzie z pieskiem, kiedy Jimin poszedł zrobić najpotrzebniejsze zakupy. Spoglądałem na zwierzaka, który również na mnie patrzył. A kiedy zaszczekał wesoło, zaśmiałem się i sięgnąłem dłonią do jego głowy.

- Holly. Znowu się spotkamy. – powiedziałem.

W odpowiedzi dostałem wysokie szczeknięcie, przez co znowu parsknąłem pod nosem. Zaraz Jimin wyszedł ze sklepu obładowany zakupami, więc wyszedłem z pojazdu, by pomóc mu to wszystko zabrać i zapakować do bagażnika. Jedną ciemną poduszeczkę położyliśmy na tylnym siedzeniu obok fotelika Yoory. Pies najpierw obwąchał nową rzecz, jednak tylko prychnął i znowu usiadł do fotelika mojej córki.

- A co z imieniem? – zapytał Jimin.

- Jeśli nie masz nic przeciwko to chciałbym wybrać dla niego imię – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.

- Już masz jakiś pomysł?

- Holly.

- Holly, urocze imię. Pasuje do niego.

- To prawda. Pasuje idealnie.

- I spodobało mu się jeżdżenie w foteliku małej. Będą się kłócić jak Yoora wróci. – zaśmiał się młodszy.

Parsknąłem i odpaliłem silnik, zaraz odjeżdżając z miejsca postojowego. Rozmawialiśmy na jakiś mniej znaczący temat z Jiminem, kiedy nagle zadzwonił jego telefon. Chłopak wyciągnął urządzenie z kieszeni i nie odbierał przez dłuższy czas, patrząc się po prostu w ekran. W końcu jednak się ocknął i odebrał połączenie.

- Halo? Cześć, mamo. – powiedział cicho do telefonu.

Przysłuchiwałem się mimowolnie ich rozmowie i wszystko było w miarę okej. Nie usłyszałem niczego kontrowersyjnego, zwykła rozmowa dziecka z rodzicem. Wymiana podstawowymi informacjami na temat ostatnich tygodni z życia. Jednak zdziwiło mnie jedno imię, które udało mi się usłyszeć w czasie ich wymiany zdań.

- Ah, pan Soosik wrócił z żoną do Busan? – mruknął chłopak.

Zatrzymałem samochód na najbliższym miejscu postojowym i poprosiłem Jimina o przełączenia połączenia na tryb głośnomówiący. Chłopak ze zmarszczonymi brwiami wykonał moją prośbę i słuchałem jak jego mama opowiada o rozwiązaniu naszego problemu. Yoora była w Busan.

- Tak! Już dawno nie widziałam tej okropnej kobiety. I nie przyjechali sami. Z jakąś dziewczynką. Pewnie wczasy z wnuczką.

- Jak wygląda ta dziewczynka? – zapytałem od razu.

- Halo? Kto mówi?

­- Nieważne mamo, odpowiedz na pytanie. – powiedział od razu Jimin, który w tej chwili okropnie zbladł.

- Ciemne włosy, szczuplutka, nie wyglądała na zadowoloną z przyjazdu. Wieczorem słyszałam też stamtąd kłótnię Soosika z żoną. Pamiętam, że nigdy nie byli dobrym przykładem idealnego małżeństwa, ale ta ostatnia kłótnia naprawdę była ostra! Przez chwilę już miałam wzywać policję, ale ojciec mnie powstrzymał.

- Mamo, dzwoń na policję, to nasza Yoora. – powiedział łamanym głosem młodszy, a ja ruszyłem szybko i zawróciłem, by jak najszybciej dostać się do posterunku policji.

- Ty masz dziecko, Jimin? Jakim cudem?

- To nie rozmowa na telefon, jutro przyjedziemy do Busan i wtedy ci wszystko wytłumaczę. – powiedział i przerwał połączenie. – Yoongi, znaleźliśmy ją.

Znaleźliśmy ją. 

yayyy!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro