fourty four
Nawet w dzień urodzin nie mogłem mieć spokojnego dnia w pracy. Jakby wszyscy bogowie się zmówili przeciwko mnie i dostałem dzisiaj pracy tyle co czasem nie mam przez cały tydzień, ale dzielnie się trzymałem. Na szczęście Jimin się zgodził na odebranie Yoory ze szkoły, żebym mógł spokojnie pracować do końca zmiany. Wiedziałem, że bez niego mi będzie ciężko zważając na ilość dokumentów i podsumowań, które zwykle sprawdzał przed naszym wyjściem, żeby przypadkiem nie wynikła taka sytuacja jak w sobotę.
- Minnie, może weźmiesz dzisiaj samochód? – zapytałem. – Będzie wam wygodniej wrócić do domu.
- To naprawdę kochane z twojej strony, kochanie, ale naprawdę boję się jeździć po Seulu. – zachichotał młodszy, podając mi kolejną teczkę z dokumentami, na której widok się skrzywiłem.
- W weekend jedziemy do mamy, wpakuję cię za kierownicę. – uprzedziłem, biorąc papiery z jego dłoni.
- Chyba będziesz musiał mnie przekonać.
- Mogę przekonać, a nawet przywiązać do fotela, zrobię co zechcesz, Jiminie. – uśmiechnąłem się lekko.
Chłopak zaśmiał się głośno i pacnął mnie innymi dokumentami w głowę.
- Nie wracaj dzisiaj zbyt późno, okej? – zapytał nagle.
- Zrobię co w mojej mocy, kochanie. – uśmiechnąłem się do niego lekko.
Najchętniej rzuciłbym tym wszystkim już teraz, spakował się i wyszedł razem z Jiminem, żeby dzień urodzin spędzić z nimi, ale nie miałem takiej możliwości. Byłem przez to dość przybity, bo naprawdę chciałem przyjemnie spędzić ten dzień, ale jak zwykle los mi kładzie kłody pod nogi i wszystko nie idzie po mojej myśli. Miałem w planie nawet zabrać Jimina i małą na kolację i spacer, ale jeśli wyjdę stąd o 19 to będzie dobrze – naprawdę nie cierpiałem takich dni.
- No ja mam nadzieję, bo inaczej wiesz, jak będzie. – uśmiechnął się delikatnie, opierając się o biurko.
- Wiem bardzo dobrze. – odrzekłem.
Patrzyłem mu prosto w oczy i bardzo dobrze widziałem tę iskierkę rozbawienia w jego spojrzeniu. Nachylił się do mnie bardziej i złożył na moich ustach lekki pocałunek, który od razu chciałem pogłębić, jednak młodszy niemal od razu się odsunął i puścił mi oczko. Zaśmiałem się, kręcąc głową.
- Ja uciekam w takim razie po małą. – powiedział w końcu.
- Zostawiasz mnie z tym całym burdelem, tak właśnie mnie kochasz. – zażartowałem.
- To ty tu jesteś szefem, kochanie. – obronił się z szerokim uśmiechem.
- Nie musisz mi tego wypominać. – parsknąłem.
- No więc nie narzekaj. Daj z siebie wszystko i przyjedź jak najszybciej. Będziemy czekać z Yoorą. – posłał mi kolejny uśmiech, zarzucając płaszcz na ramiona. – Kocham cię.
- Ja ciebie też. – pomachałem do niego, uśmiechając się delikatnie.
Chłopak opuścił moje biuro, machając do mnie. Ściągnąłem okulary z nosa i przetarłem oczy, ziewając. Jedyne o czym teraz marzyłem to wyjść stąd. Co teraz musiałem zrobić, to zmotywować się do pracy, aby jak najszybciej wyjść z tego budynku. Wyjrzałem przez duże okno, spoglądając przez chwilę na panoramę Seulu i uśmiechnąłem się do siebie.
Będziemy czekać z Yoorą. – te słowa Parka obijały się w mojej głowie.
Nie potrafiłem uwierzyć, że naprawdę dostałem drugą szansę od losu i znowu mogłem być szczęśliwy. Bo byłem. Aktualnie ktoś mógłby mnie uznać za największego chama i egoistę świata, ale czułem się tak bardzo dobrze i chciałem już zawsze się tak czuć, mieć przy sobie Jimina, moją córkę i mamę. Już zawsze czuć to przyjemne ciepło rozchodzące się po całym moim ciele i czuć się kochany, prawdziwie kochany.
Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na zdjęcia postawione na biurku. Teraz, zamiast zdjęcia Yoory i Miry, stało zdjęcie z Daegu zrobione przez moją mamę. Byłem na nim ja, Jimin i Yoora wciśnięta między nas. Całe zdjęcie emanowało tak dobrą energią i patrząc na to zdjęcie potrafiłem się przenieść wspomnieniami do tego dnia. Uśmiechnąłem się szeroko i przysunąłem się na krześle do blatu, biorąc zaraz pierwsze spięte kartki do ręki. W końcu obiecałem wcześnie wrócić, muszę wziąć się do roboty.
Po kilku godzinach ciężkiej, żmudnej pracy, nareszcie odłożyłem ostatnie dokumenty na kupkę z boku i przeciągnąłem się, ziewając. Ograniczyłem wszystkie możliwe przerwy i z biura wychodziłem jedynie do toalety, żeby nie tracić czasy i tak oto wybiła godzina 18 i miałem zamiar udać się prosto do domu, żeby chociaż wieczór spędzić miło z moją rodziną.
Napisałem Jiminowi, że wychodzę z biura i będę za kilka minut w domu, na co nie dostałem odpowiedzi. Nie ukrywam, że trochę mnie to zdziwiło, bo zawsze odpisywał mi, żebym na siebie uważał, albo co przygotował na obiad, a teraz zupełna cisza. Może akurat Yoora bierze kąpiel? Albo zasnęli, oglądając bajkę, co zdarzało im się dość często, odkąd młodszy się wprowadził do nas.
Lekko poddenerwowany wsiadłem do samochodu i szybko odpaliłem silnik, po czym wyjechałem z parkingu. Podczas całej drogi powrotnej co jakiś czas sprawdzałem telefon, mając nadzieję, że zobaczę wiadomość zwrotną od Parka, jednak jedyne jakie powiadomienia mi przychodziły to maile z pracy, albo jakieś głupie, niepotrzebne reklamy. Kiedy zatrzymałem się na światłach już niedaleko apartamentowca, zacząłem nerwowo stukać palcem o kierownicę. To nie było w stylu Jimina.
Po kilku minutach zaparkowałem samochód na moim miejscu i prędko wysiadłem z pojazdu. Ruszyłem w stronę windy, pilotem zamykając auto i po chwili wskoczyłem do metalowego pomieszczenia. Wjechałem na piętro i prawie wyskoczyłem na korytarz, szybkim krokiem udając się do drzwi mojego apartamentu. Szybko wpisałem kod do drzwi i pchnąłem je, chcąc jak najszybciej się upewnić, że wszystko jest okej i wszystkie czarne scenariusze nimi pozostaną.
Pierwsze co zobaczyłem wchodząc do mieszkania to była ciemność. Żadne światło nie było zapalone, a jedyne co słyszałem to tykanie zegara ściennego z salonu. W apartamencie panowała cisza i to naprawdę przestało mi się podobać. Czułem jak serce zamiera, a oddech przyspiesza.
- Jiminie? Yoora? – zawołałem w ciemny korytarz.
Odpowiedziała mi jedynie głucha cisza.
Zdjąłem buty, odwiesiłem płaszcz na wieszak i nie myśląc trzeźwo wszedłem w głąb mieszkania. Dalej nie zapaliłem żadnego światła, po prostu szedłem na oślep, mając nadzieję, że zobaczę ich śpiących na kanapie i cały stres ze mnie zejdzie. Jednak na kanapie nie było nikogo. Sięgnąłem po telefon do kieszeni spodni i już miałam dzwonić do Jimina, kiedy nagle wszystkie światła się zaświeciły, a ja podskoczyłem wystraszony widząc moją rodzinę i najbliższych przyjaciół, krzyczących słowo „niespodzianka". Patrzyłem chwilę z niedowierzaniem i niepewnością, starając sobie ułożyć to co się właśnie stało. Spojrzałem na Jimina, który wyglądał po prostu przepięknie i przyglądał mi się uważnie, tak jak Seokjin – jakby chciał wypalić mi dziurę w głowie.
- Wszystkiego najlepszego, tatku!
Jako pierwsza podbiegła do mnie córka. Kucnąłem, a dziewczynka przytuliła mnie mocno. Objąłem ją ramionami i przymknąłem powieki, ściskając ją w ramionach. Starałem się uspokoić swoje szybko bijące serce, jednak było to o wiele trudniejsze niż się wydaje. Następnie podeszła do mnie Sojin, której nigdy bym się nie spodziewał u mnie w domu, ale w sumie było miło ponownie ją zobaczyć. Powiedziała, żebym któregoś dnia wpadł podczas przerwy to dostanę posiłek na koszt firmy, na co szczerze parsknąłem. Jej propozycja mnie rozśmieszyła. Następny był Seokjin, który poważnie na mnie spojrzał wymownym spojrzeniem i po prostu objął mnie w przyjacielskim uścisku.
- Wszystkiego dobrego, Yoongi. – dodał Seokjin i odszedł ode mnie.
- Dzięki, hyung. – uśmiechnąłem się lekko.
Kolejną i ostatnią osobą, która do mnie podeszła to Jimin. Zarzucił mi ręce na szyję i uśmiechnął się do mnie uroczo, co odwzajemniłem. Chłopak musnął moje usta najdelikatniej jak potrafił i znowu się ode mnie odsunął. Potarliśmy nasze nosy o siebie i zaśmialiśmy się cicho. Moje serce zaczęło się znowu uspokajać, czując znajome ciepło wypełniające cały mój organizm. Czułem się jak w domu.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie. – powiedział w końcu.
- Dziękuję, Minnie. – cmoknąłem jego czoło.
- Wszystko okej? – zapytał po chwili. – Byłeś biały jak ściana jak zapaliliśmy światła.
- Tak, po prostu się wystraszyłem. – uśmiechnąłem się krzywo.
- Wystraszyłeś się niespodzianki? – dopytał, bawiąc się moimi włosami na karku.
- Nie. Nie odpisywałeś, a później zobaczyłem ciemne mieszkanie. To nie skojarzyło mi się zbyt dobrze. – przyznałem szczerze.
- Przepraszam, że cię tak nastraszyliśmy, nie taki był plan. – chłopak widocznie posmutniał. – Jak tylko napisałeś, że będziesz za parę minut zacząłem wszystko poprawiać i nawet nie miałem chwili na odpisanie na twoją wiadomość.
- W porządku, Jiminie.
- Podoba ci się niespodzianka?
- Bardzo. – parsknąłem. – Chociaż nie ukrywam, że chciałem spędzić ten wieczór tylko z tobą i Yoorą. – zacisnąłem palce na jego biodrach, zerkając na jego usta.
- Jeśli chcesz mogę ich wyrzucić. – powiedział od razu, wsuwając palce w moje włosy.
- Spokojnie. – zaśmiałem się. – Jutro też jest dzień. A teraz chodźmy zjeść to co pysznego ugotowałeś, hm? Jestem głodny jak wilk, mógłbym zjeść nawet ciebie.
- Zwolnij, kochanie. – parsknął młodszy i cmoknął moje usta. – Może później.
- Jako deser? – uniosłem brew.
- Dokładnie tak, późny deser.
- Podoba mi się.
Chłopak wywrócił oczami i odsunął się ode mnie, podchodząc zaraz do Yoory, którą wziął za dłoń i udali się do jadalni, a za nimi Sojin. Seokjin do mnie podszedł i ułożył dłoń na moim ramieniu. Spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem.
- Zabrać Yoorę do siebie na noc? – zapytał wprost.
- Nie, nie dzisiaj. Nie w moje urodziny.
wybaczcie obsuwę, zapomniałam nacisnąć "opublikuj" 🤦♀️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro