fourteen
- Tatusiu kiedy znowu zobaczę się z Jiminem oppą? – zapytała, kiedy ją odwoziłem do przedszkola.
- Postaram się, żebyście się niedługo znowu spotkali, dobrze?
- Obiecujesz? – popatrzyła na mnie w lusterku.
- Oczywiście, słońce. Jimin też chce się z tobą spotkać.
- Ale super! Lubię Jimina oppę! – pisnęła uradowana, podskakując w foteliku kilka razy.
- Ale musisz zjeść dzisiaj cały obiadek, dobrze? Pani Kim mówiła mi, że wczoraj prawie nic nie ruszyłaś.
- Bo było niedobre. – wykrzywiła się. – Chciałabym jeść twoje jedzenie, tatusiu. Powinieneś zostać kucharzem!
Zaśmiałem się głośno, patrząc na nią w lusterku. Patrzyła na mnie z wielkim uśmiechem przyklejonym do ust. Zanim jeszcze postanowiliśmy z Jinem otworzyć firmę, myśleliśmy o restauracji. Była to tak samo ryzykowna inwestycja co i uruchomienie firmy. Jednak patrząc przyszłościowo, w przeciągu kolejnych 10 lat otworzyłoby się jakieś trzy razy więcej restauracji niż firm. Po prostu było to bardziej opłacalne. Chociaż może powinniśmy wtedy otworzyć tę restaurację. Nie miałbym aż tyle papierkowej roboty. Jednak musiałbym wtedy pracować 7 dni w tygodniu. Wszystko miałoby swoje plusy i minusy.
Po odprowadzeniu Yoory i pożegnaniu się z nią w drzwiach przedszkola, wróciłem do samochodu i w końcu mogłem przełączyć piosenki dla dzieci na zwykłe radio. Dzisiaj były wyjątkowo duże korki. Cieszyłem się, że zawsze odwożę małą trochę wcześniej to nie miałem presji czasu, której najbardziej nienawidziłem. Spokojnie i bez nerwów dotarłem do firmy i od razu przeszedłem do swojego biura. Jimin jak zwykle siedział już za swoim biurkiem z kubkiem kawy w dłoniach, przeglądając dzisiejszy plan i zapisując sobie notatki.
- Dzień dobry, Jiminie. – powiedziałem na wejściu.
- Dzień dobry! Hyung mamy zmianę planów. – powiedział od razu, wstając ze swoim kalendarzem.
Stanął obok mnie. Jego piękny zapach dotarł do moich nozdrzy, przyprawiając moje serce o szybsze bicie serca. Jak zwykle czułem od niego róże, goździki i polne kwiaty. Musiałem przyznać, że takie zapachy bardzo dobrze do niego pasują. Były delikatne i słodkie jak on. W pewnym momencie odwzajemnił spojrzenie i ponownie zatonęliśmy w swoich oczach. To wszystko dzieje się tak szybko, że robi się to niebezpieczne.
- Hyung, słyszałeś co mówiłem? – zapytał cicho, nie odrywając wzroku ode mnie.
- Um.. Wybacz, zamyśliłem się. – jako pierwszy odwróciłem wzrok i odchrząknąłem. – Możesz powtórzyć? – zapytałem, patrząc w jego kalendarz.
- Spotkanie z panem Kimem zostało przeniesione na przyszły tydzień, wypadło mu coś.
- Dopiero przyszły tydzień?
- Ten tydzień masz już zapełniony jeśli chodzi o spotkania. Odkąd wróciłeś, jesteś rozrywany.
- Rozumiem. A jest jakieś spotkanie, które nie jest aż tak ważne? Bardziej zapoznawcze?
- W panem Kwonem w piątek po obiedzie jest spotkanie wprowadzające. – odpowiedział od razu.
- Przenieś go na poniedziałek rano, a Kima zaproś na piątek po obiedzie. – poleciłem. – Nie chcemy stracić takiego wspólnika. Dużo mu zawdzięczamy. – dodałem. – Jest z nami prawie od początku powstania firmy.
- Naprawdę?
- Tak, dlatego pamiętaj o nim na przyszłość, Minnie. Jest dla nas bardzo ważny.
- Dobrze, hyung, wybacz.
- Na spokojnie. Nie wiedziałeś o tym. – uśmiechnąłem się lekko do niego. – Dokumenty już mam na biurku?
- Tak, wszystko przygotowane. I nie zapomnij o spotkaniu. Przyjdę z klientem za godzinę.
- Dobrze. Ah i Jimin.
- Tak?
- Podczas spotkań zachowujmy się jak współpracownicy, dobra? Tylko na czas spotkań. Naprawdę mi nie przeszkadza to jak się do mnie zwracasz, jednak to taka zasada. Klienci mogą to sprzecznie odebrać.
- Oczywiście. – uśmiechnął się. – Ale czy to znaczy, że idę z tobą na spotkanie?
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? – zaśmiałem się, a Jimin podskoczył wesoło.
Poszedłem do siebie, by do czasu spotkania zrobić cokolwiek jeśli chodzi o dokumenty. Czytałem uważnie wszystko i ostatecznie, odrzucałem wnioski, bądź podpisywałem i odkładałem na bok, by poszły dalej. Od początku wiedziałem, że w godzinę nie zrobię za dużo, więc kiedy zobaczyłem, że Jimin wychodzi po klienta, z którym miałem dzisiaj się zobaczyć, odłożyłem schludnie wszystkie papiery do teczek, które położyłem na końcu biurka.
- Proszę tutaj. – powiedział Jimin, otwierając drzwi klientowi. – Życzy sobie pan herbaty albo kawy?
- Woda wystarczy, dziękuję. – uśmiechnął się delikatnie. – Dzień dobry, Lee Yongin. – zbliżył się do biurka przy którym stałem i wyciągnął do mnie dłoń.
- Dzień dobry, miło mi pana w końcu poznać. – oznajmiłem z firmowym uśmiechem, ściskając pewnie jego dłoń. – Proszę się rozgościć, mój asystent zaraz wróci z wodą. Jak podróż?
Mężczyzna zdjął swój brązowy płaszcz i położył go obok miejsca na którym zaraz usiadł. Założył nogę na nogę i po tym drobnym geście wiedziałem, że muszę zniszczyć jego pewność siebie.
- Minęła spokojnie, na moście zrobiły się korki, ale wyjechaliśmy wystarczająco wcześnie by nie martwić się, że się spóźnimy. – powiedział spokojnie, uśmiechając się.
- Bardzo dobre posunięcie. – przyznałem.
Przez drzwi wszedł Jimin z tacką na której niósł dzbanek z wodą z cytryną i dwiema szklankami. Ustawił ją na stoliku i stanął za moim krzesłem. Lee Yongin sięgnął ostrożnie po dzbanek i nalał sobie wody do szklanki. Strumień, który wylewał z dzbanka kołysał się na boki, znaczyło to, że się stresuje, wprawiając w drżenie wodę. Uśmiechnąłem się delikatnie, jego pewność siebie była jedynie maską.
- Czy pański asystent będzie tak tutaj stał? – zapytał Lee Yongin, po upicia kilku łyków ze szklanki.
- Tak, mam nadzieję, że nie będzie panu przeszkadzał. Stoi i notuje za mnie ważne rzeczy jak data kolejnego spotkania, aspekty do omówienia oraz ewentualne przygotowanie dokumentów na kolejne spotkania. – powiedziałem spokojnie. – Proszę nie zwracać na niego za dużej uwagi, nie będzie mówić za dużo.
Mężczyzna widocznie był zaskoczony, że mój asystent tyle robi. Zakładam, że i sam Jimin był zdziwiony tym co usłyszał, bo możliwe, że wcześniej zapomniałem mu o tym wspomnieć. No ale czasu nie cofnę, Jimin sobie poradzi. W końcu spotkanie oficjalnie się rozpoczęło. Nie tylko słuchałem odpowiedzi mojego klienta, ale też uważnie obserwowałem jego zachowanie. Pocierał dłonie o uda, układał dłoń na twarzy albo karku. Bardzo się stresował, jednak nadal utrzymywał maskę pełną pewności siebie. Zadawałem mu wiele pytań i na jeszcze więcej odpowiadałem. Czasami spoglądałem do tyłu, upewniając się czy Jimin jeszcze nie zasnął, jednak bez przerwy słuchał naszej rozmowy z wielkim skupieniem na twarzy.
- Okej. To było wspaniałe spotkanie. – oznajmiłem, kiedy czas spotkania powoli dobiegał końca.
- Też tak uważam. – przyznał mi rację.
- Jimin-ssi, co uważasz? – odwróciłem się do niego.
Chłopak widocznie się zdziwił, że pytam go o jego zdanie, bo w końcu jest moim asystentem. Mimo wszystko chyba wiedział, że jego zdanie bardzo jest dla mnie ważne.
- Myślę, że pan Lee potrafi zaoferować wiele godnych uznania pomysłów. – odpowiedział krótko, patrząc na mnie.
- To prawda. – pokiwałem głową i przeniosłem wzrok na mojego klienta. – Cóż mogę więcej powiedzieć. – westchnąłem. – Bardzo przyjemnie mi się z panem rozmawiało. Co do następnych kroków, do dwóch dni powiadomimy pana telefonicznie lub mailowo gdyby był pan nieosiągalny.
- Rozumiem. W takim razie bardzo dziękuję za rozmowę, panie Min. – wstał, wyciągając do mnie dłoń.
Również wstałem i uścisnąłem jego rękę. Uśmiechnąłem się do niego i odprowadziłem go wzrokiem do drzwi, aż zniknął za ścianą. Usiadłem ponownie na fotelu i nalałem sobie wody. Napiłem się i odetchnąłem z ulgą.
- Hyung jaką podejmujesz decyzję? – zapytał Jimin, siadając na kanapie.
- Umów go na spotkanie na przyszły tydzień. Ale napisz mu o tym dopiero jutro.
- Dlaczego?
- Jeśli naprawdę mu zależy na współpracy z naszą firmą, nie ucieknie po dniu szukać pomocy w innej. A jeśli odmówi, to znaczy, że kłopot sam się usunął. – odpowiedziałem spokojnie. – Taki impuls.
- Był dość pewny tej współpracy.
- Musisz jeszcze wielu rzeczy się nauczyć, Jiminie. – zaśmiałem się. – Bardzo się stresował. Pokazywał to całym ciałem.
- Nie zauważyłem.
- Bo bardzo dobrze to ukrywał, jednak szybko się zorientowałem, że to tylko gra.
Jimin na to przytaknął i wszystko sobie zapisał w kalendarzu. Po tym poszedł do swojego biurka skończyć wszystkie obowiązki jeszcze przed lunchem, a ja wróciłem do dokumentów. Reszta dnia bardzo szybko minęła. Skończyłem wszystkie dokumenty i wnioski, przejrzałem raporty i zauważyłem przez szybę, że Jimin się już ubiera do wyjścia. Przygryzłem wargę i szybko wszystko wyłączyłem, po czym ubrałem się i wyszedłem z biura, sprawdzając czy wszystko mam.
- Podwiozę cię, chodźmy. – powiedziałem.
- Nie trzeba, hyung. Za piętnaście minut mam autobus. – uśmiechnął się, biorąc swoją torbę.
- Nie będziesz o takiej porze się tłukł autobusem.
- A co z Yoorą?
- Odbieram ją dopiero za czterdzieści minut, nie mieszkasz daleko, a i tak do przedszkola twoje mieszkanie jest po drodze. Chodźmy, Jiminie.
Jimin poddał się i zjechaliśmy na parking windą. Wsiedliśmy do mojego samochodu i od razu odpaliłem silnik. Pierwsza połowa jazdy minęła nam na ciszy. Dopiero później zaczęliśmy prowadzić spokojną, przyjemną konwersację. Kiedy już podjechałem po jego blok i miał wychodzić, złapałem go za nadgarstek. Chłopak popatrzył na mnie pytająco, a ja nie wiedziałem czy teraz to był odpowiedni czas by o to pytać.
- Chciałbyś pójść ze mną na randkę? – zapytałem w końcu.
Jimin otworzył szerzej oczy, a ja niepewnie zabrałem dłoń z jego nadgarstka. Park patrzył na mnie z wymalowanym niedowierzaniem na twarzy, dlatego trochę się przestraszyłem, że może nie powinienem o to pytać? Może jednak źle odebrałem znaki? Albo Jin naopowiadał mi głupot?
- Słuchaj, jeśli nie chcesz to możemy o tym zapomnieć. – westchnąłem i odwróciłem wzrok.
- Nie, nie! – krzyknął, kręcąc głową. – Nie chcę zapominać. Z wielką chęcią pójdę z tobą na randkę, hyung. – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Naprawdę?
- Oczywiście, myślałem, że już nigdy nie zapytasz. Ostatnio dużo o tym myślałem, ale cały czas sobie mówiłem, że może mi się to wszystko tylko wydawało. – podrapał się po karku.
Pokiwałem głową i przeczesałem włosy szczupłymi palcami.
- Mimo wszystko bardzo się cieszę. Napiszę ci później szczegóły. – posłałem mu lekki uśmiech. – Muszę jechać po Yoorę.
- Pewnie. Pozdrów ją ode mnie, hyung. – wysiadł z samochodu i pomachał mi kiedy odjeżdżałem.
Zrobiłem to. Zaprosiłem go na randkę!
brawo Yoongi😂👏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro