Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

five

Dzisiejszy dzień już po przebudzeniu był najgorszym dniem od tragedii sprzed dwóch tygodni. W nocy wywaliło korki w całym apartamentowcu, więc mój telefon umarł w nocy, budzik nie zadzwonił, więc automatycznie już byłem spóźniony. Kiedy zjeżdżałem już na dół windą, zauważyłem, że nie wziąłem ze sobą karty, więc musiałem się wrócić na górę i znowu zjechać na parking co zabrało mi kolejne cenne minuty. Dochodziła już 9, a ja jeszcze nie byłem w firmie. Wsiadając do samochodu, napisałem wiadomość do Jina o mojej sytuacji, żeby się nie martwił. Jadąc do pracy, oczywiście wjechałem w najgorsze korki, a kiedy tylko mogłem, łamałem chyba wszystkie możliwe przepisy ruchu drogowego.

Kiedy już dotarłem na miejsce, była już 10:30. Los wyjątkowo mnie dzisiaj nie lubił, ponieważ winda nie działała i musiałem pójść schodami. Brałem po dwa schody na raz, śpiesząc się jak najbardziej się dało. Nienawidziłem się spóźniać, nie tolerowałem też tego wśród moich współpracowników, dlatego też było mi niezmiernie głupio gdy wszedłem do pomieszczenia głównego oddziału, odbijając swoją kartę przy drzwiach, aż półtorej godziny spóźniony. Wszyscy spojrzeli na mnie i witali cichym „dzień dobry" rzucanym w moją stronę, gdy przechodziłem obok stanowisk, jednak ja jedynie przytakiwałem, nie mając jak na razie zupełnie ochoty na rozmowy.

- Dzień dobry, Yoongi hyung. – przywitał mnie Jimin, gdy wszedłem do przedsionka między pomieszczeniem głównym a moim biurem.

Młodszy siedział przy biurku i najwidoczniej uczył się kolejnych swoich obowiązków, widząc ilość papierów na blacie. Jimin był ubrany dzisiaj w białą koszulę i beżowe spodnie. Na nosie znajdowały się okrągłe okulary w złotych, cienkich oprawkach, które idealnie do niego pasowały i dodawały mu uroku. Jego włosy były idealnie ułożone, wyglądały na miękkie jak jedwab.

- Hyung, wszystko w porządku?

Odchrząknąłem i odwróciłem w końcu od niego wzrok, drapiąc się po karku speszony.

- Tak, wybacz. Dzień dobry, Jimin. – powiedziałem i poszedłem do swojego biura.

Zdjąłem z siebie płaszcz i usiadłem na fotelu przy biurku. Westchnąłem głośno i zamknąłem oczy. Potrzebowałem kawy. Dużej ilości kawy. Przetarłem twarz zmęczony i wyjąłem portfel z kieszeni. Wstałem z fotela i zawieszając kartę przy spodniach, wyszedłem z biura.

- Chcesz kawę, Jimin? Idę do automatu. – zapytałem swojego asystenta, który uważnie studiował dokumenty.

- Hmm, nie dziękuję. Nie przepadam za kawą. – uniósł na mnie wzrok i posłał mi uśmiech.

-Herbatę, gorącą czekoladę?

- Nie trzeba, ale bardzo dziękuję, że pytasz, hyung.

Pokiwałem głową i poszedłem dalej. Ponownie czułem wzrok niektórych ludzi z mojego oddziału skupiony na mojej osobie, co niesamowicie irytowało. Poszedłem do automatu i zacząłem studiować propozycje urządzenia, których nie było za wiele.

- I znowu się spotykamy przy automacie, Min Yoongi!

- Boże hyung, zawału dostanę przez ciebie. – mruknąłem odwracając się do niego.

- Masz, głupku. – wręczył mi opakowanie z dwiema kawami. – Americano dla ciebie, a frappe dla Jimina.

- Dzięki.

- Czesałeś się dzisiaj? – zażartował, a ja tylko wywróciłem oczami.

- Tak i umyłem się. Nie śmierdzę, chcesz powąchać? – podszedłem do niego.

- Podziękuję, muszę jeszcze żyć. – oddalił się ode mnie. – Przyjdę po was w porze lunchu, dzisiaj ja stawiam. Do później!

Nie miałem nawet czasu, żeby mu odpowiedzieć, bo pobiegł do otwierającej się windy i do niej wskoczył. Teraz już działała, wspaniale. Spojrzałem na trzymane przeze mnie opakowanie i lekko się uśmiechnąłem. Truskawkowe frappe? Jak słodkie musi to być? Powolnym krokiem wróciłem do siebie. W przedsionku zostawiłem Jiminowi kubek z jego kawą i bez słowa poszedłem do siebie. Usiadłem w fotelu i napiłem się mojej ukochanej kawy. Odetchnąłem z ulgą, czując na języku smak mojego ulubionego napoju. Westchnąłem i przysunąłem się do biurka, by móc się w końcu skupić na pracy.

Do czasu lunchu starałem się jak najwięcej zrobić, więc co jakiś czas wołałem do siebie Jimina, by poszedł mi coś skserować czy wydrukować. Czasem prosiłem go by mi pomógł w odczytaniu się nieczytelnego pisma w raporcie jednego z pracowników naszego oddziału, czy przekazywałem mu dokumenty, które zanosił do naszych współpracowników. Robił to wszystko bardzo szybko i precyzyjnie, nie skarżył się, że musi biegać z jednego pomieszczenia do drugiego i z drugiego do trzeciego.

- Jimin-ah! – zawołałem go ponownie.

- Tak, hyung? – wszedł do mojego biura i od razu podszedł do biurka.

- Zanieś to proszę do Yuri, brakuje mi jej podpisu. I przepraszam cię, że tak biegasz ciągle.

- Nie ma problemu, hyung. Wiem, że chcesz szybko się uwinąć ze wszystkim. – uśmiechnął się do mnie, biorąc dokumenty. – Zaraz wracam.

Pokiwałem głową i przeczesałem włosy palcami, ziewając. Przeciągnąłem się na fotelu i wziąłem kolejny plik do sprawdzenia. Jimin przyniósł mi już podpisane dokumenty, które położył mi na biurku i nic nie mówiąc, żeby mi nie przeszkadzać, poszedł pracować dalej. Bardzo dobrze mi się z nim pracowało. Musiałem postawić Jinowi jedzenie za takie znalezisko jakim był Park Jimin.

- No moi drodzy, pora na lunch! – o wilku mowa, przyszedł odkrywca talentów.

- Hyung, jeszcze nie ma 12. – powiedziałem spokojnie, czytając dalej dokumenty.

- O 14 mam ważne spotkanie, na które nie mogę się spóźnić. Ty też na nim powinieneś być Yoongi, to zebranie dyrektorów. – powiedział Seokjin, siadając na mojej kanapie przy ścianie.

- To dzisiaj jest to zebranie? Całkiem mi wyleciało to z głowy. – westchnąłem, zdejmując swoje okulary z nosa. – No to chodźmy, los mnie dzisiaj naprawdę nie lubi, więc lepiej żebyśmy byli odpowiednio wcześniej. – wstałem i podszedłem do szafy, z której wyjąłem płaszcz.

Z Jinem przeszliśmy do przedsionku, gdzie kazałem Jiminowi się ubrać, bo wychodziliśmy na obiad. Wychodząc, powiedziałem reszcie, że mogą zacząć wcześniej przerwę na lunch z czego ogromnie się ucieszyli. Zjechaliśmy windą na dół, by wyjść z budynku i jak zwykle poszliśmy do naszej ulubionej knajpy. Przez drogę rozmawiałem z Seokjinem na temat dzisiejszego zebrania, a Jimin szedł obok nas w zupełnej ciszy, nie chcąc się wtrącać. Kiedy dotarliśmy na miejsce, przywitaliśmy się z właścicielką i zamówiliśmy jedzenie, siadając przy stoliku.

- Jiminie, czemu siedzisz tak cicho? – zapytał w pewnym momencie Seokjin. – Nie bój się odzywać, Yoongi nie jest taki straszny na jakiego wygląda.

- Hyung.. – mruknąłem.

- Yoongi hyung wcale nie jest straszny. Bardzo dobrze mnie traktuje, Jinie.

- To był żarcik, Jiminie, wiem przecież. Znam Yoongiego od lat.

Jimin widocznie się zaczerwienił co uznałem za bardzo urocze. Uśmiechnąłem się pod nosem i napiłem wody z kubka. Kontynuowaliśmy rozmowę, ale tym razem i Jimin się dołączył do rozmowy. Słuchając jego wypowiedzi naprawdę byłem zaskoczony jego inteligencją, zrozumieniem sytuacji i pomysłami na rozwiązania niektórych problemów. Później już kiedy mieliśmy jedzenie, zmieniliśmy temat na swobodniejszy. Młodszy miał okazję opowiedzieć mi trochę o sobie, ja też powiedziałem coś o sobie, a Jin oczywiście musiał wtrącić swoje trzy grosze co chwilę jak o sobie mówiłem, nie byłby sobą gdyby tego nie zrobił.

Jimin był bardzo interesującą osobą, skończył studia artystyczne, uczył dzieci z domów dziecka tańca, interesował się wieloma różnymi rzeczami co czyniło go jeszcze bardziej intrygującym. Zadawałem mu wiele pytań na temat studiów które skończył, on mi zadawał wiele pytań na temat pracy ale też przeszłości. Domyślałem się, że wiedział o mojej zmarłej żonie, jednak omijał temat szerokim łukiem, co doceniałem. Gdyby nie to, że musieliśmy wracać do firmy, zostałbym tu do wieczora i słuchał historii Jimina.

Dotarliśmy na nasz oddział, gdzie już wszyscy pracowali, więc my też się wzięliśmy do roboty. Jimin zajmował się dokumentacją i umawianiem spotkań ze mną na przyszły tydzień, a ja przygotowywałem się na spotkanie dyrektorów firmy. Oczywiście udałem się tam wcześniej, jednak żałowałem, że to zrobiłem.

- Ten cały Min wrócił do firmy. Wziął sobie wolne ot tak i wrócił, jakby zupełnie nic się nie stało. – powiedział jeden z mężczyzn.

- Nie rozumiem czemu Seokjin go tutaj trzyma. – odpowiedział mu drugi. – Myślałem, że uda mi się przejąć jego oddział.

- Są przyjaciółmi, nie wywali go. Pewnie z litości. Biedaczyna stracił żonę i pewnie użala się nad sobą każdego wieczoru. – parsknął.

Nie zauważyli mnie. Nie zasmuciło mnie to. Zawsze byłem obojętny na krytykę i opinię innych wobec mojej osoby. Usiadłem wygodnie na swoim ulubionym miejscu, jakbym nic nie usłyszał, a oni od razu ucichli. Uśmiechnąłem się pod nosem prychnąłem. Poprawiłem okulary na nosie i spojrzałem w ich stronę.

- Żeby przejąć mój oddział, musiałbyś ukończyć odpowiednie studia, Kwon. – powiedziałem.

- Coś ty-

- No tak, przecież tatuś zapłacił uczelni, żebyś zdał studia, to jakbyś mógł sobie poradzić na finansach, skoro nie dałeś rady na zwykłym menadżerstwie. – westchnąłem, krzyżując ręce na piersi. – Wielka szkoda.

- Jeszcze słowo, Min.

- To co? – parsknąłem. – Poskarżysz się tatusiowi? Mam większe wpływy niż twoja cała rodzina razem wzięta, więc odzywaj się do mnie odpowiednio smarkaczu. – burknąłem.

Młodszy ode mnie chłopak już się nie odezwał. Odwrócił wzrok i siedział cicho do przyjścia Seokjina i reszty dyrektorów. Spotkanie zapowiadało się naprawdę przyjemnie. 

święta, święta i po świętach, co? :// ale zaraz znowu sylwester. macie jakieś plany? 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro